Kiedy Wajdzie zadano pytanie, czy tą sceną śmierci przewrotnie po raz kolejny nie opowiedział się za życiem, bo gdyby reżyser postąpił jak jego bohater, to nie byłoby szkoły polskiej – autor „Kanału” odrzekł: „ze swoich grzechów będę spowiadał się przed innym audytorium. Być może już niedługo”.
Kiedy w „Powidokach” Wajda postanowił wyidealizować postać wybitnego malarza awangardzisty Władysława Strzemińskiego i uwypuklić jego pryncypialną niezgodę wobec jakiekolwiek układania się z komunistami, czyż paradoksalnie nie pytał nas o to, czy taka bezkompromisowa postawa naprawdę była jedynym wyborem.
Strzemiński zachował moralną czystość. Symbolicznie w pierwszej scenie filmu artysta wycina kawałek czerwonego płótna z ogromnego transparentu z obliczem Stalina, zyskując światło, by móc tworzyć. Ostatecznie jego nieprzejednanie prowadzi go do śmierci na gruźlicę w zapomnieniu i ubóstwie. Czy więc było warto?
Twórcze dyskusje
Reżyser „Pokolenia” do końca swoich dni nosił ciężar polskości. Pojedynkując się z narodową historią, zarazem nie mógł bez niej żyć. Nie był zwykłym i tak modnym obecnie „dekonstruktorem” mitów. Jego twórcze dyskusje z mesjanistycznym romantyzmem, epoką napoleońską, relacjami polsko-żydowskimi, Solidarnością, Młodą Polską, Władysławem Reymontem, Stefanem Żeromskim, Jarosławem Iwaszkiewiczem, malarstwem Jacka Malczewskiego czy wreszcie samym sobą i środowiskiem filmowym – stawały się kamieniami milowymi polskiej kultury.
Uwolniony od osobistych traum, Wajda stał się „krytycznym ilustratorem” polskości. Czynił ferment, ale nie obrażał. Choć zwłaszcza w III RP zdarzały mu się spektakularne porażki, to nawet u schyłku kariery potrafił zaskoczyć – jak w „Tataraku” – gdzie w wielkim stylu zbudował wielowymiarowy moralitet o śmierci, życiu i sztuce.
Wraz z jego śmiercią skończyła się pewna epoka. Polska historia już nigdy nie będzie tak pięknie, z taką pasją opowiadana. Andrzej Wajda (używając słów Zygmunta Kałużyńskiego) – „właściciel firmy Pralnia podświadomości Polaków po II wojnie” – zapisał ostatnią kartę w swojej długiej rozmowie z narodem i jestem pewien (parafrazując słowa ze znakomitego „Wszystko na sprzedaż”), że „jeszcze za nim zatęsknimy”. Natomiast wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie pokazuje nam tylko skalę tej tęsknoty.
– Mikołaj Mirowski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Wystawa „Wajda” czynna jest w Muzeum Narodowym w Krakowie, w gmachu głównym (al. 3 Maja), do 8 września 2019 r.