Najbardziej niepokojące wieści napłynęły od stronników Aleksieja Nawalnego, który po zatrzymaniu poczuł się źle i u którego stwierdzono – według oficjalnego komunikatu – „silną reakcję alergiczną”. W kraju, którym rządzi ekipa mająca na koncie trucie przeciwników reżimu mieszkających za granicą i która oskarżana jest o zabójstwa opozycjonistów, takich jak Borys Niemcow, doniesienia tego rodzaju należy traktować poważnie. Są one bowiem sygnałem wysyłanym wprost zarówno do społeczeństwa, jak i liderów opozycji, iż władze się nie ugną.
W podobnych kategoriach rozpatrywać należy skalę zatrzymań w ostatni weekend w Moskwie. Rosyjskie media opisując postępowanie Gwardii Narodowej używają terminu „decymacja” (czyli zdziesiątkowanie) i zwracają uwagę nie tylko na brutalność postępowania siłowików, ale również na całkowitą przypadkowość tego, kto został aresztowany. Gleb Pawłowski, rosyjski politolog, a w przeszłości doradca Putina, jest zdania, iż w gruncie rzeczy „władze trenowały” zarządzanie miastem w realiach stanu wojennego czy wyjątkowego.
O determinacji rosyjskiego reżimu świadczyć może z jednej strony to, że Prokuratura Generalna już zapowiedziała, iż w razie powtórzenia się nielegalnych protestów, co planuje na 3 sierpnia opozycja, ich organizatorzy będą sądzeni na podstawie innych niż dotychczas artykułów kodeksu. Teraz będą musieli spodziewać się nie kilkunastodniowych wyroków administracyjnych, ale tego, że w więzieniu spędzą kilka, a nawet kilkanaście lat.
Ponadto mer Moskwy Siergiej Sobianin, człowiek z samego szczytu rosyjskiego obozu władzy, oficjalnie podziękował Gwardii Narodowej za to, że dzielnie, przy użyciu pałek, broniła porządku i odrzucił możliwość jakiegokolwiek kompromisu z opozycją.
Nadchodzi rok 2024
Oczekiwania opozycji, formalnie rzecz biorąc, są niewielkie. Domaga się ona, aby jej kandydaci mogli wziąć udział w nadchodzących wyborach do miejskiej Dumy. Liczba chcących startować i realnie mogących zdobyć mandat opozycjonistów jest na tyle niewielka, że nie mają szansy zdominować 45 osobowej Rady Miejskiej. A i sama Rada Miejska na tle innych ciał tego rodzaju w Rosji, ma w sumie niewielkie uprawnienia.
Dlaczego więc rządzący w tej – pozornie niewiele znaczącej sprawie – nie zamierzają ustąpić?
Decyduje o tym przyjęta przez obóz władzy strategia polityczna i już rysujące się plany związane z umownym rokiem 2024, czyli czasem, kiedy kończy się kolejna kadencja Władimira Putina. Wtedy, podobnie jak w 2012 roku, będzie musiało nastąpić przegrupowanie władzy, tak aby rosyjski „samiec Alfa” mógł nadal realnie rządzić Federacją.
Po roku 2013, kiedy Nawalny w wyborach na mera rosyjskiej stolicy zdobył 27% głosów, na Kremlu uznano, że w przyszłości nie wolno dopuścić do podobnej sytuacji.