I cierpliwy – bo akurat cierpliwość, jak się zdaje, należy do zalet Borisa Johnsona. Jego wolta przed referendum wzbudziła podejrzenia, raczej nie bezpodstawne, że dyktowała ją chęć zastąpienia Davida Camerona, gdy przegra on referendum.
Rachuby Johnsona zdawały się wówczas klarowne. Któż, jak nie on, gwiazda obozu Leave, mógłby zająć miejsce pokonanego premiera? Ostatecznie jednak Johnson nie zdecydował się na wystawienie swej kandydatury i premierem została Theresa May. Dlaczego tak postąpił? Być może uznał, że lepiej, by pierwsze uderzenie w wojnie o brexit przyjął na siebie kto inny. Ale to tylko przypuszczenia.
Boris Johnson jest przy tym bez wątpienia postacią nietuzinkową, zwłaszcza na tle rzeszy bezbarwnych polityków klepiących wciąż te same ogólnikowe frazesy. To bezsprzecznie jego wielka zaleta. Ale w związku z tym ma on nie tylko poważnych przeciwników, którzy równie poważnie odrzucają to, co robił i co chce robić, ale także pokaźną gromadkę tych, którzy wytykają mu jego tzw. gafy.
„Ma farbowane blond włosy, odęte usta i niebieskie oczy o stalowym spojrzeniu, jak sadystyczna pielęgniarka w szpitalu psychiatrycznym” (czytelne nawiązanie do „Lotu nad kukułczym gniazdem”) – tak w swej stałej rubryce w dzienniku „Daily Telegraph” opisał kiedyś Hillary Clinton. I czy tak całkiem nie miał racji?
Krytycyzm Baracka Obamy wobec Wielkiej Brytanii tłumaczył, tym razem na łamach „The Sun”, jego pochodzeniem – jako pół-Kenijczyk odczuwa on bowiem wrodzoną niechęć do imperium brytyjskiego. Przykłady można by mnożyć.
Rzecz w tym, że gafą jest dziś wszystko, co pachnie niepoprawnością, każda wypowiedź niewygładzona, bez ogródek, żartobliwa czy ironiczna.
Zresztą inni nie pozostają mu dłużni, bo wielu Borisa nie lubi. Lista zarzutów jest wręcz kanoniczna, jak skopiowana z tej, która opisuje Donalda Trumpa: to rasista, homofob, mizogin, antyfeminista, człowiek nieuczciwy, kłamca itp. Do tego arsenału dziennikarka Rosa Prince dorzuciła ostatnio nowe określenie, nazywając Johnsona klaunem. Ale, dodała w artykule zamieszczonym przez portal „Politico”, to premier, na jakiego Wielka Brytania sama sobie zasłużyła – bo przestała być poważnym krajem ludzi myślących.
– Teresa Stylińska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy