Jan Rokita uważał, że przyjęta forma weryfikacji była błędem.
Mówił o tym, że nie powinno się robić pokazówki, że komisje nie były przygotowane do przeprowadzenia weryfikacji. I że powinno się wyrzucić wszystkich esbeków i później zatrudniać na nowo, wedle uznania nowych, solidarnościowych szefów.
Alternatywnym rozwiązaniem było to, o czym mówił Sienkiewicz – wszyscy przechodzą do UOP, a potem są stopniowo odsiewani. W każdym razie obaj byli zgodni, że do zrobienia porządku w służbach potrzebni są ludzie znający ich pracę od środka. Nie komisje weryfikacyjne działające pod presją czasu.
Może trzeba było wybrać tzw. opcję zerową?
Trzeba doprecyzować to pojęcie. Mówiąc o opcji zerowej, myślimy: „wyrzucić wszystkich esbeków i zatrudnić nowych ludzi spoza tego środowiska”. Ale ta koncepcja wiąże się z potencjalnymi problemami. Po pierwsze, nowi rekruci nie mają doświadczenia ani umiejętności – trzeba ich wyszkolić. A kto ma ich szkolić? Część esbeków musiałaby zatem zostać, by przekazywać wiedzę.
Nawet w NRD, które zostało wchłonięte przez RFN, nie wyrzucono wszystkich funkcjonariuszy Stasi. Z otwartymi ramionami przyjęto np. część kadry zajmującej się realizacją zadań wywiadowczych wobec Polski.
Po drugie, przy tak rozumianej opcji zerowej, na rynku w tym samym momencie pojawiłoby się tysiące bezrobotnych funkcjonariuszy – z nieciekawymi, z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa, umiejętnościami i wiedzą.
Po trzecie, nie jest wcale takie pewne, że udałoby się pozyskać wystarczającą grupę nowych perspektywicznych rekrutów. Andrzej Milczanowski, szef UOP żalił się sejmowej komisji: „kandydat na oficera wywiadu musi posiadać wyższe wykształcenie cywilne specjalistyczne, tzn. ekonomiczne, prawnicze bądź inne wyższe. Musi praktycznie dysponować dobrą znajomością przynajmniej jednego języka, a pożądane jest, że dwóch. Biorąc pod uwagę możliwości zatrudnienia w innych miejscach oraz wysokość wynagrodzeń, po wielekroć spotykamy się z sytuacjami: »przepraszam, ale to jest nieporozumienie«”.
Płace w służbach specjalnych nie były konkurencyjne dla fachowców wysokiej próby. A poza tym mamy dziś nieco utopijne przekonanie, że jak się wyrzuci starych, zrobi nabór i zatrudni nowych, to nie będzie żadnych patologii. Historia służb specjalnych po 1989 roku pokazuje, że jak nawet przyjmowano z zewnątrz nowych, to i tak charakter tej pracy sprawiał, że niektórzy z nich schodzili na złą drogę.