Historia

„Największy polski bandyta” i powstańcy w przyciasnych melonikach

Sztab generalny i II Oddział usiłują wspierać rozwój konspiracji tworzonej przez Cienciallów, Kruppów i Raiwów, przerzucając przez kordon instruktorów nieco broni i amunicji, doradzając cierpliwość. Ale nie łudźmy się: broni i amunicji jest nawet w Warszawie rozpaczliwie mało. Ślązacy muszą więc poradzić sobie sami.

Skąd się wzięli? „Stąd” – spomiędzy Pszczyny, Bytomia i Tarnowskich Gór. Polska wyobraźnia przez ostatnich nostalgicznych dwieście lat tak zajada się wizją Kresów Wschodnich, z ich „tutejszymi”, niepewnymi, czy są polscy, ruscy, katoliccy czy radziwiłłowscy, że nie starcza jej już miejsca na dostrzeżenie innych „tutejszych”. Z ich mowy, imion, z przeplatania się germańskiego i słowiańskiego idiomu robiono sobie żartów bez liku, ale ten splot miał miejsce, bez żadnych przerysowań, w rzeczywistości.

Zerknijmy na „Spis sztabu III baonu 2. Pułku Strzelców Rybnickich” sporządzony już po upadku I powstania śląskiego, czyli niecałych sto lat temu – starannie zachowując (za „Archiwum Powstań Śląskich, seria I, t.1”, wydanym w 2017 przez Muzeum Śląskie w Katowicach) pisownię i interpunkcję oryginału:

Dow. baonowy Wanczura Jerzi robotnik; Ogiermann Alois zast.; adiut. Ciencialla Franz rolnik; feldwebel baonu I Buchta Andreas mularz; ordynans Kruppa Franz kowal; ordynans Stenzel Josef robotnik; ordynans Labza Alois robotnik; ordynans Plechorz Franz robotnik; ordynans Kempny Pieter robotnik koleowy; ordynans Kuczka Paul robotnik koleowy; pisarz Kopel Ruffin musykant; pisarz Czylok Josef pisarz; prowiant. Kruppa Wilhelm kowal; prowiant Kempny Jósef robotnik koleowy; prowiant. Nieslanczyk Paul rolnik; prowiant. Goliasz August robotnik; prowiant. Neiduch Szepon robotnik; prowiant. Raiwa Jahn rolnik; prowiant. Raiwa Ludwig robotnik; prowiant. Raiwa Paul gornik.
Kościół zawsze dawał Ślązakom świadomość odrębności – języka, społeczności i obyczaju. Zdjęcie z 1931 roku. Fot. NAC
Co musiało się stać, żeby Alois Ogiermann, Franz Ciencialla i Wilhelm Kruppa – z przyzwoitymi, niemieckimi patronami, po kilku latach pracy na grubie, najczęściej po kilku latach wiernej służby cesarzowi Wilhelmowi w okopach pod Verdun lub Orszą, zdecydowali się na nierozsądną strzelaninę na brukowanych ulicach, gdzie łatwo o rykoszet, z dobrze uzbrojonymi żołnierzami Freikorpsu gen. Karla Hoefera?

Nie chcą Niemca i wyzysku

Najkrócej: po pierwsze, kilkadziesiąt lat polskiej szkoły ludowej i polskiego (choć często głoszącego kazania mocno gwarowe lub zgoła po niemiecku) księdza. Ta szkoła, nadzorowana przez państwo pruskie, nie uczyła, bo i jak, ani o Mickiewiczu, ani o Stefanie Batorym pod Pskowem. Dawała jednak świadomość odrębności – języka, społeczności i obyczaju.

Tę odrębność umacniała również – nie bójmy się tego słowa – świadomość wyzysku. Trzej bracia Raiwa, trzej prowiantowi III baonu 2. Pułku Strzelców Rybnickich, są jak obrazek socjologiczny: wyszli z jednej chaty, dziś jeden jest rolnikiem, drugi robotnikiem, trzeci górnikiem.

Polska wyśniona, Polska prawdziwa. Śląskie wizje według Kazimierza Kutza

Jak „genialny Kazio” odkrył świat autentycznych wartości i został klasykiem polskiego kina.

zobacz więcej
Żaden nie miał szans na zostanie urzędnikiem, policjantem czy bodaj sztygarem – i to tamci trzej uosabiają w ich oczach „władzę”, szczególnie ciężką po przegranej wojnie i w obliczu apetytów wielkich przemysłowców. A jakie były ich rodowody i nauki – to najlepiej widać po życiorysach, jakie spisywali członkowie wspomnianego już powyżej III baonu 2. Pułku Strzelców Rybnickich:

Życiorys! Ja, Ziętek Hermann jestem dnia 6 Kwietnia w roku 1898 w Bogucicach rodzony, i w tamtejszym kościele ochrzczony. Ot szostego roku wstąpiłem do szkołe Ludowej w Bogucicach, a skończyłem w roku szternastem. Po wyjścia ze szkołę udałym sie do roboty. Pracowałym na kopalni Ferdinantowyj. Pierszego Maja w roku 1917 bełym ściągnęły do wojska. Służełym przi Arteleryji. W Lutym 19go, roku 1919 byłym od wojska wyposzczony, i pracowałym dali na kopalni. Moje rodzice już zmarli. Mam drogom Matkę, Franciska Ziętek a jest rodzono Musioł. Bracia mam trzech, a jednom siostre. Siostra i jedyn brat są żeniaci. Drugi brat pracuje w Bogucicach u Simona a ten trzeci jescze do szkołe hodzie. Sosnowice dnia 17go listopada 1919 Ziętek Hermann.

I za chwilę, u dołu tej samej kartki, z o ileż lepszą ortografią: Mein Lebenslauf! Ich, Hermann Zientek bin am 6 April 1898 in Bogutschătz Krs. Kattowitz geboren…”.

Nie ma się co łudzić: zryw Górnego Śląska wyrasta zarówno na podłożu narodowym, co społecznym. Powstańcy nie chcą Niemca – ale też nie chcą nieprawdopodobnego wyzysku.

Muszą sobie radzić sami

Zapalnikiem kolejnych zrywów, poprzedzający wybuch I powstania, są represje Freikorpsów, demolujących lokale plebiscytowe i mordujących polskich działaczy (a czasem po prostu zrywających „szmatę z białą gęsią”, czyli flagę z orłem) – ale i żądania wypłaty zaległych pensji bądź wstrzymania redukcji, na które fabrykanci odpowiadają czasem, kryjąc się za plecami policji, ogniem, jak miało to miejsce 15.08.1919 w kopalni Mysłowice.
Niemiecki plakat propagandowy z okresu I powstania – „Polski wilk pragnie waszej ojczyzny”. Fot. Wikimedia
Postulaty narodowe i społeczne – ale jednak mieszkańcy Śląska pozostają w swoich pragnieniach niemal zupełnie osamotnieni: w pierwszej chwili wagę ich pragnień przeoczyli zarówno politycy chętnie szermujący hasłami patriotyzmu, jak sprawiedliwości społecznej.

Oczywiście, można przywołać liczne okoliczności usprawiedliwiające: właśnie rozpoczęły się obrady Sejmu Ustawodawczego, Wielkopolska dopiero zaczyna się zrastać z resztą kraju, granica na Wschodzie – albo grząska, albo tląca się, wiadomo, że w ciągu kilku miesięcy musi tam dojść do konfrontacji z bolszewikami. Na Śląsku zaś – trzeba doczekać referendum.

Ale mimo wszystko z perspektywy stu lat zdumiewa, że ani politycy PPS, ani obozu narodowego nie zdobyli się na większe zaangażowanie.

Najłatwiej było oczywiście o chłodną refleksję „geopolityczną”: posiadanie surowców i przemysłu śląskiego jest dla II RP racją bytu, i jako fundament dalszego rozwoju gospodarczego i dlatego, że Niemcy z podobnym zapleczem nadal będą gigantycznym zagrożeniem.

Sztab generalny i zajmujący się wywiadem II Oddział usiłują więc wspierać rozwój konspiracji, tworzonej przez Cienciallów, Kruppów i Raiwów, przerzucając przez kordon instruktorów, nieco broni i amunicji, doradzając cierpliwość. Ale nie łudźmy się: broni i amunicji jest nawet w Warszawie rozpaczliwie mało, a przechwycenie nawet jednego transportu wywołałoby skandal międzynarodowy o nieobliczalnych skutkach: Ślązacy muszą więc w zasadzie poradzić sobie sami.

Pierwszy premier wolnej Polski był księdzem. Nieznana historia redaktora tygodnika, który został politykiem

Zasiadał w parlamencie i w czasach niewoli, i po odzyskaniu niepodległości.

zobacz więcej
Polska Organizacja Wojskowa Górnego Śląska odwołuje się wprawdzie do legendy wojennej P.O.W., korzysta z jego doświadczeń i wsparcia II Oddziału – ale większe oparcie organizacyjne ma w Naczelnej Radzie Ludowej, nadal sprawującej realną władzę (a i rząd dusz) w Wielkopolsce.

Ale i Rada podzielona jest między zwolenników Wojciecha Korfantego (najbardziej strategicznie myślącego o całości ziem byłego zaboru pruskiego) i jego oponentów, a przy tym coraz więcej kompetencji i środków, wraz ze zrastaniem się państwa, zmuszona jest przekazywać Warszawie.

„Ścigajom nas kaszde dzien i noc. Cześć”

Cienciallowie i Ogiermannowie są więc trochę zdani sami na siebie – a wraz z nimi on, już za chwilę współorganizator, a jak chcą niektórzy, inicjator pierwszego powstania śląskiego: Alfons Zgrzebniok.

Nazwisko – wymowne i znaczące, jak z patriotycznej czytanki. Zgrzebne życie chłopaka z chłopskiego domu, najstarszego z dziewięciorga rodzeństwa – jakie miało być? Pewnie skończyłby szkołę ludową, poszedł pracować na kopalnię, a potem, ponieważ dom był patriotyczny – ojciec znalazł się wśród założycieli Towarzystwa Rolników i Robotników – trafiłby do grona konspiratorów. I pisałby takie meldunki jak jego kolega, Jerzy Wańczura:

Przisełanie rapport z 11 VII, który nie jest zupełnie dokładny, poniewasz z 12 komp. pan Wawrosz nie dał żadnego prawosdania, dlatego isz sam osobiści do Piotrowitz w piontek przibendzi. Niech pann Komendant sapęta się panna Obracaja, kiedy jest urodzony. Najnowsze wiadomości: we noce ze strzode na czwartek ukradziono Szwabom 3 Konie, ktore szwabe rachujom na 21 tyśęnce marek, są przeprowadzone sa Granitze, szwabe zabrałe sa to 4 Hłopcow z Bzia, wszestkich hcą sabrac 18, do ktorech i me są liczenni, ścigajom nas kaszde dzien i noc. Cześć.
Alfons Zgrzebniok działał we własnym, nieco kmicicowskim, stylu. Fot. NAC
Ale Alfons był twardy. Jak Andrzej Radek z „Syzyfowych prac”, z opłakanej i znanej wszystkim Kongresówki – poszedł precz z domu rodzinnego do Wodzisławia i przez rok brał korepetycje, za które płacił, harując w cegielni, aż zdał do gimnazjum w Raciborzu, a ukończywszy je – dostał się na wydział teologiczny uniwersytetu we Wrocławiu. I tam, między nauką dogmatyki, hebrajskiego, greki, łaciny i francuskiego, geografii biblijnej i neokantyzmu, zdążył jeszcze wstąpić do tajnego, trzechzaborowego „Zetu”.

I kiedy w 1914 brali go na front zachodni – to wrócił stamtąd porucznikiem. I potrafił nie tylko napisać poprawny raport, ale i przygotować zasadzkę i strategię.

Najpierw – zasadzki, w kmicicowskim stylu, skoro we własnym oficerskim mundurze, na czele sznura chłopskich furmanek, wjedzie do twierdzy w Koźlu, pamiętającej jeszcze wiktorie Fryderyka Wielkiego, i zacznie fasować z magazynu kulomioty.


A potem kolejne aresztowania i ucieczki, przemykania przez kordony między Bytomiem, Cieszynem a Gliwicami aż zirytowane władze niemieckie wyznaczą za jego osobę („największy polski bandyta w okręgu kozielskim”) nagrodę w wysokości miliona marek – a było to jeszcze przed rozpędzeniem na dobre karuzeli inflacyjnej w Niemczech weimarskich!

Od stycznia 1919 roku wchodzi w skład ścisłego dowództwa Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska; od lipca tego roku jest jej komendantem.

Legenda między swoimi

Górnicy wiedzą, jakim niebezpieczeństwem bywa pojawiająca się znienacka iskra. Taka iskra pada, kiedy nowy komendant P.O.W. trafia na odprawę do Warszawy w połowie sierpnia 1919 roku. Po masakrze w Mysłowicach, po kilku aresztowaniach lokalny dowódca IV kompanii Strzelców Rybnickich, Maksymilian Iksal, który w nigdy niewyjaśnionych do końca okolicznościach wydaje rozkaz walki.
Milion marek za Zgrzebnioka. Print screen odezwy zamieszczonej w broszurze „Alfons Zgrzebniok, komendant główny postań śląskich” w opracowaniu majora Jana Ludyga-Laskowskiego
Zgrzebniok trafia na Śląsk w 24 godziny później. Powstańcy zajęli Paprocany, Bieruń, Gołkowice i Godów; nie udało się zdobyć Mikołowa ani Pszczyny, Bytomia ani Szombierek.

Zgrzebniok kieruje oddziały na Tarnowskie Góry, Piekary, Mysłowice. To z tamtego czasu pochodzą jedyne w swoim rodzaju zdjęcia: później, w wolnej Polsce, wszyscy zakładać będą mundury albo bodaj maciejówki, ale w sierpniu ‘19 klęczą za tarczą karabinu maszynowego tak, jak poszli do powstania: w trzewikach, marynarkach, przekrzywionych melonikach lub trochę wyświeconych fedorach.

Skruszony Iksal błaga generała Józefa Hallera i premiera Ignacego Paderewskiego o posiłki, ale Warszawa i Poznań widzą już, że ten zryw nie może się udać.

Widzi to Zgrzebniok, który 24 sierpnia wydaje rozkaz o zaprzestaniu walk i wycofaniu oddziałów za kordon – po czym natychmiast zaczyna organizować kilkunastotysięczną, rozgoryczoną masę ludzi. Wie, że jeszcze się ona przyda.

Przydała się. W rok po falstarcie, jako komendant górnośląskiej POW, wydaje rozkaz do rozpoczęcia II powstania. Tym razem przygotowane są składy amunicji, zawczasu wysadzone tory kolejowe i przerwana łączność. Polacy zajmują obszar od Lublińca po Żory, Niemcy są w defensywie. Plebiscyt ma szanse.
Zgrzebniok już nie wróci do teologii: uczy historii w gimnazjum, redaguje „Gazetę Śląską”, organizuje polski wywiad w Wolnym Mieście Gdańsku, aż wreszcie, już w latach 30., trafia na stanowisko wicewojewody w Białymstoku. Daleko.

Legendą pozostał u swoich, między Dziergowicami a Koźlem. Po jego śmierci dziergowicki wikary, ks. Baksik, ułoży epitafium odrobinę może ryzykowne z punktu widzenia dogmatyki, ale jasno pokazujące emocje krajan:

I już nas nigdy nie ogarnie
Spojrzeń Twych czuła błyskawica,
I nie przybliży się ofiarnie
W nieodgadnionych tajemnicach.

– Wojciech Stanisławski


TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.