Bogini klimatycznego szaleństwa
piątek,
23 sierpnia 2019
Cała podróż do Nowego Jorku ma być superekologiczna, bo bez wrzucania śmieci czy nieczystości do morza. Przed odpłynięciem Greta dumnie prezentowała dziennikarzom spore wiaderko z napisem „poo” (kupa, excusez le mot), by nie było wątpliwości, że wszystko zostanie dowiezione na ląd.
Greta Thunberg dopłynęła szczęśliwie do celu i w poniedziałek, 23 września, otworzyła szczyt klimatyczny Organizacji Narodów Zjednoczonych. Potem wraz z innymi dziećmi złożyła skargę na pięć dużych gospodarek świata za łamanie praw człowieka.
Obrońcom środowiska, nawet jeśli nie zdawali sobie z tego sprawy, potrzeba było dokładnie kogoś takiego jak Greta Thunberg. Gdyby to wszystko, co mówi szesnastoletnia Szwedka, powtarzał ktoś dorosły, nikt by nawet nie zwrócił uwagi. Wszystkie ekologiczne prawdy wiary powtarzano przecież już tysiące razy, do znudzenia. W ustach tak młodej osoby nabierają one jednak nieoczekiwanej świeżości. Można by rzec: to jeszcze dziecko, a poczuciem odpowiedzialności bije na głowę dorosłych.
W dodatku Greta bez wahania poświęca to, co dla kilkunastolatki powinno być najważniejsze: szkołę. Jakie w tej sytuacji ma wyniki w nauce, nie wiadomo, ale też nikt z przepytujących ją dziennikarzy nie waży się zadawać tak niestosownego pytania. Gdy mamy do czynienia z kimś, kto wyrusza w morską podróż z myślą o przyszłości nas wszystkich, naprawdę nie jest ważne, jaką ma ocenę z matematyki czy historii.
Więc nawet jeśli ten i ów zauważy, że zamiast na schodach przed parlamentem w Sztokholmie czy też na spotkaniach z ważnymi osobistościami, dziewczyna powinna raczej siedzieć w ławce szkolnej (Greta sama przyznaje, że niektórzy szwedzcy deputowani zwracali jej na to uwagę), robi to powściągliwie. Bo jak można pouczać sumienie świata?
Na Atlantyku bez śmieci
Media od paru miesięcy pełne są wiadomości o Grecie, jej ideach, wystąpieniach i poczynaniach. Ostatnia porcja informacji dotyczy jej podróży przez Atlantyk, z brytyjskiego portu Plymouth do Nowego Jorku, jachtem, który, jak to określają ekologowie, jest „carbon-neutral” lub „carbon-free” – co oznacza, że nie wytwarza dwutlenku węgla, ponieważ nie jest poruszany silnikiem. Cała podróż ma być superekologiczna, bo bez wrzucania śmieci czy nieczystości do morza.
Greta przed odpłynięciem dumnie prezentowała dziennikarzom spore wiaderko z napisem „poo” (kupa, excusez le mot), by nie było wątpliwości, że wszystko zostanie dowiezione na ląd.
Nowy Jork nie jest celem ostatecznym, bo później Greta uda się, w ten sam sposób, do Chile. W obu miejscach ma wziąć udział w konferencjach poświęconych zmianom klimatycznym. Nie pierwszy raz.
Celebrytka, właścicielka agencji PR i własnej marki kosmetyków prowadzi krucjatę przeciwko myśliwym i Lasom Państwowym.
zobacz więcej
W ciągu ostatniego roku uczestniczyła w szczycie klimatycznym w Katowicach, była w Davos, a także w parlamentach w Londynie, Paryżu i Strasburgu, została też przyjęta przez papieża Franciszka i prezydenta Emmanuela Macrona (ten ostatni żartobliwie zauważył, że po raz pierwszy w historii Francja doświadcza mobilizacji – młodzieży oczywiście – choć nie zanosi się na wojnę). W wystąpieniach publicznych nie jest już więc nowicjuszką.
Czy jest to jakiś problem? Oczywiście nie – pod warunkiem, że wszystko zostanie utrzymane we właściwych ramach i proporcjach. Nie jest przecież źle, gdy młoda osoba chce się angażować w sprawy dotyczące ogółu, bo, jak sama mówi, „skoro nie mogę głosować, to jest to sposób, by mnie słyszano”. Ale jak to możliwe, że politycy, ministrowie, przedstawiciele firm i instytucji – ludzie poważni i bez wątpienia dorośli – odnoszą się do niej nieledwie z nabożeństwem? Stwarza to wrażenie, że dopiero mała Szwedka rozjaśniła im w głowach. Obsadzili ją w roli autorytetu i wypowiadają się tak, jak gdyby pobierali od niej nauki.
A przecież, jak trafnie zauważył jeden z komentatorów dziennika „Daily Telegraph”, „jest ona tylko dzieckiem. Ja, jako dorosły, nie przywiązuję wagi do tego, co mówi dziecko, nawet jeśli się z nim zgadzam”.
Zostałaś usłyszana, aby świat był lepszy
Widocznie jednak wielu ministrów i nie tylko oni są innego zdania. „Trzeba słuchać dzieci” – tak akcje młodzieży w obronie klimatu skomentował Michael Gove, który wiosną, gdy Greta bawiła w Londynie, pełnił funkcję ministra ochrony środowiska (dziś, w rządzie Borisa Johnsona jest szefem jego sztabu, koordynującym przygotowania do brexitu). A słowa Grety, która krytykowała władze brytyjskie za niezmienne eksploatowanie zasobów paliw kopalnych, Gove skwitował tak: „Stało się oczywiste, że musimy coś zrobić. Nadszedł czas działania i nie można określić wyzwania jaśniej. Greto, zostałaś usłyszana!”
W podobnym tonie wypowiedziała się pani Deirdre Michie, dyrektor Oil & Gas UK. „Chciałabym zapewnić Gretę Thunberg, że jej słuchamy, ponieważ chcemy, by świat był lepszym miejscem do życia” – powiedziała podczas niedawnej konferencji w Aberdeen. Samą Gretę nazwała tam „młodą kobietą, która może zainspirować nas wszystkich”.
Gdy Greta była w Londynie, zorganizowano jej również odrębne spotkanie z czołówką polityków brytyjskich – przywódcami wszystkich najważniejszych partii, poczynając od Jeremy’ego Corbyna z Partii Pracy; nie było tylko ówczesnej premier Theresy May, która miała inne spotkanie na Downing Street i nie zmieniła planu dnia.
Choć na naszą wyobraźnię najbardziej działają sceny trzęsień ziemi, to jednak w skali globalnej powodzie wywołują największe straty ekonomiczne.
zobacz więcej
Na pewno nikt nie zlekceważył przesłania, jakie miała Greta, która przy każdej okazji podkreśla, że kieruje się tylko i wyłącznie wiedzą naukową, a ta mówi, że jest bardzo źle, a będzie jeszcze gorzej. Można sobie wyobrazić, jak obecni z powagą kiwali głowami, zapewniając, że sprawy ochrony środowiska leżą im na sercu jak nikomu innemu. Któż by się odważył powiedzieć, że nie wszyscy naukowcy podzielają opinie mainstreamu klimatycznego i że w tej dziedzinie nie ma prostych rozwiązań w rodzaju deklaracji: wyrzucimy ropę i węgiel, postawimy wiatraki.
Czemu to robią? Czy dlatego, by nie narazić się lobby klimatycznemu, które zyskało niemały, by nie powiedzieć przemożny wpływ na opinię publiczną? Może nie wszędzie, ale w paru bogatych krajach Zachodu na pewno, o czym świadczą sukcesy ugrupowań Zielonych w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Wagary dla przyszłości
Przypomnijmy, że przed rokiem, gdy zbliżały się wybory do Riksdagu, szwedzkiego parlamentu, Greta codziennie zasiadała przed wejściem do budynku, by uczulić swych rodaków na sprawę zmian klimatycznych (choć nie było to chyba potrzebne, bo są na nie wyczuleni jak mało który naród na świecie). Akcja nabrała rozgłosu, dlatego po wyborach Greta postanowiła ją kontynuować, tyle że już tylko raz w tygodniu – co piątek.
Decyzja, by ograniczyć potomstwo nabiera wagi tym większej, jeśli podejmują ją osoby opromienione blaskiem korony. Książę Harry też nie zamierza mieć więcej niż dwójkę dzieci, bo boi się o dobro planety.
zobacz więcej
Greta mówi tak: „Jesteśmy u progu nowego kryzysu klimatycznego i ekologicznego. Musimy nazwać go po imieniu: to stan zagrożenia. Codziennie zużywamy 100 mln baryłek ropy naftowej. Nie ma polityki, która mogłaby to zmienić. Nie ma uregulowań, dzięki którym ropa pozostałaby w ziemi. Stosując się do zasad, nie będziemy w stanie uratować świata. Dlatego trzeba zmienić zasady, trzeba zmienić wszystko, i musimy zacząć to dzisiaj”.
Idealna kandydatka do Nobla
W tym kontekście swoją wymowę ma zgłoszenie Grety do Pokojowej Nagrody Nobla. Powiedzmy szczerze: dość oczywiste, przy obecnym proekologicznym nastawieniu, które w dodatku nie jest też obce komitetowi noblowskiemu. W 2004 roku, gdy nagrodę otrzymała Wangari Maathai, Kenijka inicjująca sadzenie drzew w Afryce, pytano, co taka działalność, nawet bardzo pożyteczna, może mieć wspólnego z działaniem na rzecz pokoju. W Oslo jednak uważano, że ekologia i pokój są sobie bardzo bliskie, i ta opinia jest chyba nadal aktualna. A dziś wielu już nawet nie pyta, bo uznano ją za oczywistą.