KOP był wyposażony – poza bronią ręczną – w broń maszynową, artylerię, z czasem powstały kompanie saperów i kilkanaście szwadronów kawalerii. Pod koniec lat 30. zaczęto budować umocnienia i to spowodowało okresową służbę trzech myśliwców w ramach KOP. Przeganiały rosyjskie samoloty, które chciały podejrzeć budowę. Jak na możliwości II RP już w latach 30. było to dobrze wyposażone technicznie wojsko. Wzmianki z lat 20. mówią o gołębiach pocztowych, czy dotrwały do wojny, czy wystarczył telefon, telegraf i radio – nie wiadomo. Psy meldunkowo-śledcze były z pewnością przydatne dłużej.
I „Grot”, i Raginis
Poborowych KOP rekrutował z centralnych i zachodnich dzielnic kraju. Miejscowym nie ufano – byli podatni na nacjonalizm ukraiński lub agitację komunistyczną. Jak się okazało po 17 września 1939 roku, ludność kresowa o innej niż polska przynależności etnicznej miała niewiele wspólnego z państwem polskim.
Wielu oficerów Wojska Polskiego przeszło przez KOP. Służba w Korpusie na gorącej granicy była uważana przez władze wojskowe za bardzo przydatną w ich formowaniu. Podczas wojny obronnej i później w Siłach Zbrojnych na Zachodzie oficerowie z kilkuletnia praktyką w KOP sprawdzali się znakomicie.
Gen. bryg. Ludwik Kmicic - Skrzyński we wrześniu 1939 r. był dowódcą Podlaskiej Brygady Kawalerii, w KOP zastępca dowódcy i inspektor formacji konnych; gen. dyw. Zygmunt Bohusz-Szyszko w kampanii norweskiej 1940 r. dowódca Samodzielnej Brygady Strzelców Podhalańskich, w latach 1934-1938 był zastępcą dowódcy KOP; gen. dyw. Stefan Rowecki w czasie okupacji komendant główny AK, pseudonim „Grot” w latach 1935-1938 dowodził brygadą KOP „Podole” w Czortkowie; gen. bryg Nikodem Sulik we wrześniu 1939 r. dowódca pułku KOP „Sarny” w maju 1944 r., podczas bitwy o Monte Cassino dowodził 5 Kresową Dywizją Piechoty. Oficerem KOP był także dowódca bohaterskiej obrony Wizny, kapitan Władysław Raginis.
Zignorowany rozkaz Naczelnego Wodza
Wiosną i latem 1939 roku wielu żołnierzy i sporo sprzętu przeniesiono na zachodni front spodziewanej wojny. Na Kresach pozostało 16 tysięcy żołnierzy, czyli mniej więcej 8 na kilometr granicy, głównie rezerwistów i to oni 17 września przyjęli jako pierwsi i właściwie na początku jedyni natarcie 500 tysięcy żołnierzy pierwszego rzutu Armii Czerwonej.
Ogólna dyrektywa Naczelnego Wodza, marszałka Rydza- Śmigłego, aby z bolszewikami nie walczyć na ogół nie była respektowana. Zdarzało się, że nieliczne strażnice dawały się oszukać bolszewikom, że przychodzą jako sojusznicy i – bez walki rozbroić.