Na granicy Buriacji i obwodu irkuckiego władza przystąpiła wreszcie do działania. W czwartek, 19 września, pojawili się uzbrojeni w broń długą funkcjonariusze i, jak mówi lokalnym mediom jeden ze świadków, „szybko otoczyli nasz obóz i od razu skierowali się do namiotu szamana. Było ich kilkudziesięciu i bardzo dużo samochodów. Wdarli się i powalili go na ziemię.” Jego, czyli idącego na Moskwę szamana Aleksandra Gabyszewa, który chce obalić Władimira Putina. Najprawdopodobniej, bo nie pojawił się jeszcze żaden oficjalny komunikat, zatrzymano go pod zarzutem „zorganizowania grupy ekstremistycznej”, za co rosyjski Kodeks Karny (art. 282.1) przewiduje do dwóch lat więzienia.
Przegnać demona z Kremla
Jednak historia jakuckiego szamana wojownika, jak sam się określa, współczesnego Tamerlana chcącego wyzwolić Rosję z niewoli „demona, złego ducha Putina” z pewnością jeszcze się nie kończy.
Jego wędrówka już stała się w Rosji społecznym i politycznym wydarzeniem, o którym się mówi. Wędrujący szaman, który planował dojść na moskiewski plac Czerwony w 2021 roku, nie tylko uosabia tęsknotę Rosjan do lepszego świata, ale również ich marzenia o magicznym pozbyciu się nielubianej władzy. Pokazuje również to, na jak kruchych fundamentach wspiera się reżim Putina, skoro wydarzenie, które w innych krajach byłoby co najwyżej opisywane w tabloidach, we współczesnej Rosji urasta do rangi pierwszorzędnego problemu politycznego.
„Kiedy wychodziłem z Jakucka w marcu, miałem w kieszeni 3 tysiące rubli – mówił w czerwcu dziennikarzom Gabyszew. – U nas była wtedy zima, 40 stopni mrozu. Spałem w zimnej jurcie. Ale naród od razu zaczął pomagać, wspierać, tylko dlatego doszedłem już tak daleko. Na początku odmawiałem przyjmowania pieniędzy, ale ludzie się obrażali. Teraz kiedy pada, zatrzymuję się w zajazdach. Jeśli ludzie pomagają, znaczy trzeba iść dalej” – konkluduje.
Szaman idzie do Moskwy, aby, jak mówił, przegnać Putina, bo – dodawał – „to nie człowiek, to bestia, demon.”