Widział bardzo dobrze jak różnie wiedzie się fantastom i fantastyce po 1989 roku, jak wiele pożarła komercjalizacja, jak często rodzimej twórczości i życiu umysłowemu odbiorców szkodził „szrot książkowy”, sprzedawany po taniości po zwycięstwie „fantastyki rozrywkowej”. Sam zresztą z pewnym dystansem opowiadał również na kartach „Chronologicznego alfabetu...”, że sam sprowokował konflikt i podział między fantastyką socjologiczną a rozrywkową, za co odwdzięczono mu się w 1999 roku antynagrodą Złoty Meteor, przyznaną przez Śląski Klub Fantastyki.
Jest w tym zresztą drobna chiliastyczna złośliwość, która nie powinna ujść uwadze fantastom lubiącym dziejowe archetypy: oto u kresu millenium kronikarza polskiej fantastyki skarcono za to, że bronił pewnej pogłębionej naukowo-humanistycznej wrażliwości przed najbardziej nawet poczytnym fantasy-zmyśleniem.
A przecież nie był melancholikiem, nie zapatrzył się nostalgicznie w przeszłość, choć nigdy nie zapomniał o Zajdlu i jego gorzkich metaforach rzeczywistości. Widział i cenił także świetne, wykorzystane szanse nowych czasów, fantastyczne uniwersum, czy raczej zrealizowaną już po przełomie ustrojowym wielość możliwych fantastycznych światów, z ich katedrami, walcami stulecia, alternatywnymi historiami Polski, uparcie katolicką eschatologią, głęboko wierzącymi Obcymi, Wiedźminami, Wrońcami, Achają.
Powtórzę raz jeszcze: „Mój cyrk, wasze małp” znakomicie oddaje napięcie między tym, co udane, co obrosło w wielkie, większe, największe pomysły i sukcesy, a tym, co się przetraciło, albo ledwo trwa na granicy pamięci i zapomnienia. Wystarczy wczytać się z jednej strony choćby w obszerne opowieści Parowskiego o Andrzeju Sapkowskim, Jacku Dukaju, Łukaszu Orbitowskim, Rafale Ziemkiewiczu, Szczepanie Twardochu, Wojciechu Orlińskim – odchodząc, każdemu z nich oddał chyba nie tylko sprawiedliwość, ale i podał rękę na pożegnanie.
Pisał i o autorkach, Emmie Popik, Ewie Białołęckiej, Joannie Magier, Monice Fostiak, Annie Kańtoch i wielu innych, między wierszami napomykając, że pewnie i tak będzie już musiał żyć z gębą czołowego antyfeministy polskiej fantastyki.
Wspomnienia o Snergu
Z drugiej – potrafił przypomnieć tych przegranych, zapomnianych, neurotycznych, samotnych. Gorzko czyta się jego wspomnienia o Adamie Wiśniewskim Snergu, tragicznym autorze fantastyki, który popełnił samobójstwo w 1995 roku. Rzadziej pamięta się jego „Robota” z lat 70. XX w. lub wydaną w 1989 roku „Arkę”, częściej – historię z domniemanym plagiatem jaki mieli popełnić bracia Wachowscy, tworząc swój „Matrix” - to uniwersum podobne jest do przedstawionego przez niego w opowiadaniu „Anioł przemocy”.