Seks z internetu
piątek,
7 lutego 2020
Z pornografii w Polsce przynajmniej raz w miesiącu korzysta co drugi mężczyzna, a co czwarty jej użytkownik to kobieta. I w ciągu jednej godziny oglądania mają do czynienia z większą ilością bodźców seksualnych, niż nasi dziadkowie przez całe życie – mówi Mateusz Gola, profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego oraz Instytutu Psychologii PAN.
TYGODNIK TVP: W jaki sposób naukowiec badający uzależnienia od nowych technologii, trafił do Kalifornii?
MATEUSZ GOLA: To niezwykle ciekawa historia. Na jednej z konferencji prezentowałem swoje badania, które zainteresowały naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Zostałem zaproszony na stypendium badawcze, później pracowałem przez rok na Yale, a później znów zaproszono mnie do San Diego. Niby też Kalifornia, ale jednak aż 800 km do Doliny Krzemowej, gdzie mają miejsce siedziby największych internetowych gigantów. Znacznie bliżej (160 km) jest do Los Angeles, gdzie mieści się siedziba Tindera, najpopularniejszej aplikacji do randkowania oraz – co ciekawe – największe na świecie studia przemysłu pornograficznego.
Do porno jeszcze wrócimy, ale najpierw porozmawiajmy o miłości. Jak wygląda w dobie aplikacji randkowych?
Dostęp do internetu wywołał znaczące zmiany społeczne. Jeszcze większe, dostęp do smartfonów. Gdy w latach 90. w szkole podstawowej pisaliśmy opowiadanie na temat: „Jak będzie wyglądał świat w XXI wieku” nikt nie przewidział, że to właśnie telefon komórkowy zmieni nasz styl życia. Od komunikacji, przez internetowe zakupy, aż do nowego sposobu wchodzenia w związki uczuciowe. Nowe technologie oznaczają nowe możliwości, ale i nowe zagrożenia.
Zagrożenia? Odnajdywanie miłości nigdy nie było tak proste!
Używanie aplikacji randkowych stało się bardzo powszechne i to nie tylko wśród młodzieży. Rynek przyzwyczaił nas do nieskrępowanego wyboru w każdej dziedzinie życia. Przeglądamy marki produktów z całego świata, które możemy zamówić w ciągu sekundy z dostawą do domu. Siadając przed Netfliksem mamy do wyboru kilkanaście seriali i nie do końca możemy się zdecydować, który włączyć. Gdy przełożymy to na sprawy uczuciowe, okazuje się, że jest podobnie. Mając dziesiątki, setki czy tysiące potencjalnych partnerów, partnerek niekoniecznie potrafimy budować związek z tym jedynym.
Okazuje się, że przewijanie ekranu smartfona w czasie selekcji partnerów w aplikacji Tinder — nie zawsze prowadzi do romantycznej relacji...
Najnowsze badania młodzieży w Stanach Zjednoczonych są niepokojące i stawiają poważne pytanie, czy dziś jest możliwa relacja miłości, kontaktu i bliskości w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Okazuje się, że więcej amerykańskich nastolatków ma za sobą doświadczenia tzw. hook-up’ów (czyli umawiania się z rówieśnikiem od razu na kontakt seksualny), niż doświadczenie tradycyjnej randki (czyli spotkania nastawionego na lepsze poznanie się i długotrwałą relację).
Obecnie używanie aplikacji randkowych, czy komunikatorów to często gra, w której celem jest od razu nawiązanie relacji seksualnej. Gdy już użytkownicy się „zmaczują” (ang. to match — dopasować) zaczyna się swoista gra uwodzicielska polegająca na przesyłaniu wiadomości tekstowych.
Ma pan na myśli wiadomości „sekstowe”?
Czat w aplikacji może przerodzić się w seksting, czyli udostępnianie własnych zdjęć czy nagrań. Mieliśmy już przykłady osobistych dramatów, prób samobójczych nastolatków szantażowanych po wysłaniu takich zdjęć lub odartych z godności po ich publicznym udostępnieniu. Zdarza się też, że dzieci wysyłają zdjęcia do osób podszywających się pod rówieśników.
Nowość ostatnich lat, ale także temat prawie nieznany rodzicom.
Niestety rodzice często nie potrafią rozmawiać z dziećmi o problemach związanych z seksualnością. A powinni, gdyż masowe używanie przez młodzież smartfonów oznacza także dostęp do pornografii. Rodzice nie zdają sobie sprawy, że już 10-letnie dzieci, zarówno chłopcy, jak i dziewczynki wchodzą za pośrednictwem tych urządzeń na serwisy z treściami tylko dla dorosłych.
Bez przesady, 30 lat temu też zdarzało się, że ktoś przynosił „świerszczyka” do szkoły.
To prawda, ale nawet jeżeli pornografia była dostępna w formie czasopism lub filmów, to trzeba było mieć możliwość lub odwagę aby je zdobyć. Gdy stała się dostępna on-line sytuacja zaczęła wymykać się spod kontroli. Najnowsze dane pokazują, że w grupie wiekowej 7-12 lat na strony pornograficzne raz w miesiącu wchodzi co czwarte dziecko, wśród nastolatków zainteresowanie rośnie i już 12 proc. dzieci dwunastoletnich – zarówno chłopców, jak i dziewczynek – korzysta z niej regularnie.
Wśród piętnastoletnich chłopców aż 11 proc. codziennie zagląda na takie strony. Wśród dorosłych w Polsce w latach 2004-2016 nastąpił wzrost oglądalności o 310 proc. i obecnie wśród mężczyzn w wieku 18-27 lat wynosi aż 56 proc. Wzrosło też zainteresowanie pornografią wśród kobiet.
Podobno w pokoleniu dorosłych mężczyzn nie ma takich, którzy nigdy nie oglądali pornografii?
Aby znaleźć taką grupę musiałbym dostać grant na badania w Korei Północnej lub innym miejscu świata, w którym po prostu ludzie nie mają smartfonów, komputerów i internetu. Z pornografii w samej Polsce przynajmniej raz w miesiącu korzysta co drugi mężczyzna, a co czwarty jej użytkownik to kobieta. I w ciągu jednej godziny oglądania mają do czynienia z większą ilością bodźców seksualnych, niż pokolenie naszych dziadków w ciągu całego życia.
Kiedyś porno traktowano z przymrużeniem oka: kabiny wideo, rubaszne filmy czy wreszcie rozkładówki gazet.
Dziś to olbrzymi przemysł, skonsolidowany przez jedną gigantyczną firmę MindGeek. Dane jednego z serwisów, który jako dobrze zarządzana korporacja chwali się swoimi danymi: mówią globalnie o 42 miliardach wizyt w roku 2019 i udostępnieniu 6,5 miliona nowych materiałów wideo. Nie wiemy, jaka jest wartość całego rynku, możemy ją szacować na skalę kilkudziesięciu miliardów dolarów.
I nie do końca zdajemy sobie sprawę z tego, co tam się ogląda.
Dzisiejsza pornografia on-line to nie są rozkładówki „Playboya”. To nagrania wideo, w których łamane są wszystkie możliwe tabu. Przekaz współczesnej pornografii często jest mizoginiczny, uprzedmiotawia kobiety, pokazując dużo męskiej dominacji i poniżenia. Ale są też nowe nurty pornografii tworzone z myślą o żeńskiej widowni.
To zastanawia, bo tego rodzaju treści w internecie są zasadniczo blokowane. Nie ma ich już na Youtubie czy Facebooku.
To jest w pewien sposób fascynujące i zaskakujące. W dzisiejszych mediach czy portalach społecznościowych nie ma już miejsca na rasizm, przemoc wobec kobiet czy promocję gwałtu grupowego. Natomiast są to typowe motywy scenariuszy filmów porno. Cóż innego może pobudzać bardziej, niż łamanie tabu? I na takie treści wciąż jest przyzwolenie na stronach z pornografią.
Czy uważa pan, że to wszystko wpływa na zmianę w osobistych intymnych relacjach widzów?
Badania prowadzone wśród prostytutek wykazują, że w ostatnich latach określone zachowania seksualne prezentowane w filmach pornograficznych są znacznie częściej oczekiwane przez klientów. Zdecydowanie częste obcowanie z wzorcami przekazywanymi przez filmy pornograficzne może kształtować zachowania odbiorców, przesuwać granicę tego, co definiujemy jako norma.
Marylin Monroe, ikona seksu wszech czasów, nie jęczała nigdy na rytmicznie trzęsącym się łóżku, co jest dzisiejszym standardem w filmach uważanych za grzeczne.
zobacz więcej
Również we własnych związkach?
Jeśli oboje partnerów lubi eksperymentować w seksie i czerpią inspirację z pornografii, to tak. Jednak bardzo rzadko zdarza się wspólne oglądanie pornografii przez pary. To czynność realizowana wciąż głównie w samotności. I tutaj pojawiają się problemy innego rodzaju. Jeśli jedna osoba z pary regularnie korzysta z pornografii, to czasami jej motywacja do seksu partnerskiego spada. Rosną również oczekiwania wobec tego seksu, bo zazwyczaj jest on mniej wyrafinowany niż to, co ogląda w filmach porno. U drugiego z partnerów może to rodzić niepokój, lub poczucie pewnego rodzaju zdrady.
Niestety wielu partnerów nie rozmawia ze sobą na ten temat, często nie wiedzą jak rozmawiać. Jeszcze większe szkody dzieją się, gdy porno ogląda osoba przed inicjacją seksualną. Młodzi ludzie budują sobie obraz, tego jak wygląda zbliżenie, będąc nieświadomymi tego, że oglądają bajki dla dorosłych. W filmach stosunek seksualny trwa kilkadziesiąt minut, realnie — średnio... cztery. Do tego aktorzy filmów porno są postaciami hiperrealistycznymi. Młode kobiety z powodu pornografii mają kompleks, np. że nie wyglądają jak aktorki i nie potrafią robić tego, co dzieje się w filmach.
Młodzi mężczyźni będący regularnymi widzami filmów pornograficznych podchodzą do pierwszych kontaktów seksualnych z lękiem. Aż strach zapytać, jak wpływa to na ludzi, którzy oglądają porno regularnie od 9 czy nawet 7 roku życia. Zaznaczę, że w praktyce badawczej nie mamy możliwości przeprowadzenia eksperymentów z osobami niepełnoletnimi. Mogę jedynie podejrzewać, że sposób w jaki mózg reaguje na ten przekaz.
Pornografia to gwałt na mózgu?
Oglądaniu pornografii niemal zawsze towarzysz masturbacja. Masturbacja nie jest niczym nowym, poza rozładowaniem napięcia seksualnego pełni różne funkcje w życiu, często pomaga rozładować również stres czy oderwać się od trudniejszych emocji. Gdy jednak do akcji wchodzi pornografia z całym swoim spektrum różnorodnych bodźców, pobudzenie seksualne jest tak duże, że częstotliwość masturbacji może być nienaturalnie duża.
Miałem do czynienia z pacjentami, którzy potrafili wpadać w ciągi oglądania pornografii i masturbowania się przez kilkanaście godzin dziennie, nawet dwadzieścia razy. Co ciekawe, badania wskazują, że wśród młodych mężczyzn masturbacja coraz rzadziej odbywa się bez oglądania pornografii!
Mówimy o zaburzeniach, które można określić jednym zbiorczym mianem — seksoholizm.
Najnowsza klasyfikacja chorób Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) przyjmuje termin „kompulsywne zachowania seksualne”. WHO zdecydowała tak zapewne, aby nie wprowadzać do obiegu kolejnego „-izmu”, w tym przypadku stygmatyzującego seksoholizmu.
Skoro to jednak „-izm”, tylko nazywany inaczej, to jak działa mechanizm uzależnienia?
Kompulsywne zachowania seksualne są często remedium na stres, samotność czy problemy życiowe. Osoby uzależnione łączy większa niż u innych podatność na lęk, obawa przed oceną otoczenia, tym jak są społecznie odbierane. Osoby z takimi cechami prawdopodobnie łatwiej uzależniają się od pornografii, a w ich mózgach zachodzą zmiany w obszarze brzusznego prążkowia – części układu motywacji i nagrody.
Przyjemność wynikająca z oglądania określonych scen, osiągania orgazmu, łączy się z wyrzutem do mózgu potężnej dawki endorfin i dopaminy, która pozwala mózgowi nauczyć się, które bodźce zapowiadają przyjemność. Co ważne, sam bodziec prowadzący do podejmowania kompulsywnego zachowania nie musi być związany z pornografią. Może to być przebywanie samemu w pokoju z komputerem lub smartfonem, stres, używanie alkoholu, lub inne kojarzące się z oglądaniem pornografii okoliczności.
Pornografia potrafi zniszczyć życie?
Według najnowszych badań w Polsce 11 proc. mężczyzn i 3 proc. kobiet już dziś przyznaje, że oglądanie pornografii staje się dla nich problemem, doświadczają negatywnych konsekwencji jej używania. To oznacza, że temat, o którym rozmawiamy dotyka ponad 2 milionów osób w Polsce, w tym znaczący odsetek niepełnoletnich.
Kompulsywne zachowania seksualne to nie tylko pornografia. Stanowi ona oczywiście większość; 80 procent osób mających z tym problem to jej użytkownicy masturbujący się w samotności. Pozostałe 20 proc. to osoby podejmujące ryzykowne zachowania seksualne, lub korzystający w sposób nałogowy z płatnych usług agencji towarzyskich.
Co z młodzieżą? Podobno skuteczne zablokowanie dostępu do pornografii jest niemożliwe.
Proponowany w Wielkiej Brytanii, czy Polsce mechanizm to nie faktyczna blokada, a skuteczna weryfikacji wieku użytkownika. Aktualnie odbywa się tylko i wyłącznie poprzez zapytanie, czy użytkownik ma ukończone 18 lat.
Skąd my to znamy…
Tak, to jakby weryfikacja dostępu do alkoholu polegała na tym, że ekspedient z zasłoniętymi oczami pyta, czy kupujący ma ukończone 18 lat i jeśli usłyszy, że tak to daje mu alkohol, nawet jeśli nabywca skłamał i ma tylko 10. Taki mechanizm nie jest skuteczny.
W proponowanych rozwiązaniach zewnętrzne, certyfikowane przez państwo firmy weryfikują wiek posiadacza urządzeń internetowych pozostawiając na nich anonimowe potwierdzenie takiej weryfikacji. Strony z pornografią lub innymi rozrywkami dla dorosłych (np. hazardem) sprawdzają, czy urządzenie jest zweryfikowane. Jeśli tak, to pozwalają na dostęp, jeśli nie to nie.
Zapewne jak wszystkie metody ograniczania dostępu i ta nie będzie w 100 procentach skuteczna, bo 16-latek może przekonać swojego 18-letniego brata, żeby autoryzował jego urządzenie (tak jak może go przekonać, żeby kupił mu piwo). Jednak 10-latkowi już raczej to się nie uda. Więc jest to rozwiązanie dobre, bo podniesie wiek rozpoczęcie korzystania z pornografii przynajmniej o kilka lat.
Zgadzamy się, że nie potrafimy ograniczyć dostępu do butelki. Można zakładać, że tym bardziej będzie problem z „używkami wirtualnymi?”
Widzę tu znacznie więcej analogii, szczególnie w podejściu do profilaktyki. Nie możemy mówić ludziom, że jeżeli zaczną pić to zostaną alkoholikami, bo to nie prawda. Podobnie odwiedzenie strony pornograficznej nie sprawi, że zniszczymy swoje życie uczuciowe i zaczniemy być seksoholikami.