Cywilizacja

To już pandemia? Ozdrowiali zarażają się ponownie. Poważniej chorują mężczyźni i osoby starsze. Tylko dzieci są dość odporne

Zakażeniu koronawirusem może ulec od 40 do 70 procent światowej populacji. Wirus najprawdopodobniej stanie się kolejnym, który spędza sen z powiek specjalistów od chorób zakaźnych – taką ekstra niby-grypą, z minimalnymi szansami na skuteczną szczepionkę. Gospodarka światowa dostanie srogiego kopniaka i oby się nie wywaliła, za to emisje gazów będą spadać, bo przemysł bez pracowników po prostu stanie.

Nowożeńcy na Filipinach całują się przez maski – taki filmik z masowej ceremonii ślubnej trafił do mediów społecznościowych. Tak, nic dziwniejszego już dziś w sieci nie zobaczycie. Ale jutro…

Już wiemy, że rzecz cała – o której wolałabym nigdy nie musieć pisać – nie skończy się jak znany już nam SARS, czy inne incydentalne i zlokalizowane epidemie koronawirusowe. Bo choroba COVID-19, wywoływana przez wirusa SARS-CoV-2, pochłonęła już znacznie więcej ofiar, jest znacznie więcej zakażonych (oficjalnie grubo ponad 80 tys., idziemy zatem na setki tysięcy), a rzecz cała rozprzestrzenia się globalnie (zarejestrowana, do chwili publikacji tekstu, już w ponad 50 krajach, na wszystkich kontynentach).

– W epidemii koronawirusa nadeszła decydująca chwila. Ten wirus może spowodować pandemię. Przez dwa ostatnie dni liczba nowych przypadków zakażenia w pozostałej części świata przekroczyła liczbę nowych przypadków w Chinach – przyznał dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) Tedros Adhanom Ghebreyesus.

Wymaga to nie tylko zastosowania – i to rygorystycznego, a nie „po włosku” – starych, ale jarych metod kontroli zakażeń opisanych w podręcznikach zdrowia publicznego. Wymaga także innowacji. Wiemy już bowiem, że wspomniane podręcznikowe metody muszą teraz działać ekstra długo i ekstra wydajnie, bo to nie jest nowy wariant grypy. Zatem nie kupujemy sobie nimi czasu, w którym na starej matrycy opracujemy nieco nowszą szczepionkę, wyprodukujemy ją i szybko rozdystrybuujemy globalnie za pół darmo dzięki WHO.

Tym razem możemy nie mieć takiej opcji i trzeba myśleć nad wariantem B. Co mamy, gdy szczepionki nie będzie (szybko)? Lek? Być może, choć leki przeciwwirusowe to półeczka jeszcze krótsza w aptece, niż nowe antybiotyki.

Niepodobny do niczego kuzyn SARS-a

Zakończona 24 lutego kilkudniowa, niezależna od WHO (ale mająca jej błogosławieństwo) misja specjalna do Chin w czasach zarazy, liczyła 25 osób: 14 ekspertów międzynarodowych, resztę stanowił zespół chiński. Szef tej inspekcji w największej kwarantannie w dziejach ludzkości dr Bruce Aylward zaczął swój wtorkowy briefing prasowy mocno niewyspany, ale nie robił wrażenia przerażonego czy załamanego. Przyznał, że byli sceptyczni, czy zwykłe metody kontroli zakażeń dadzą radę w walce z patogenem rozprzestrzeniającym się kropelkowo, nawet jeśli tylko na odległość 1 metra. Tymczasem Chińczycy wdrożyli swoje reguły walki z wirusem systematycznie i z pasją (ja bym to raczej nazwała oddaniem), a na ich czele umieścili zasadę kardynalną: ZMIEŃ PODEJŚCIE. Czyli: nie pytaj przerażony, co będzie, kiedy to się masowo pojawi, tylko rób tak, żeby nie miało szansy być masowe.

Misja dotarła do wszystkich regionów „zapowietrzonych” oraz tych czekających w stanie alertu, niczym sprinterzy „w blokach”, na ewentualne masowe pojawienie się zakażeń COVID-19. Oglądano kwarantanny, dworce kolejowe, lotniska i ich organizację w ramach kontroli epidemii. Poznano lekarzy, którzy to leczą i edukatorów, którzy ich szkolą w zakresie prewencji chorób zakaźnych i ich rozprzestrzeniania. Proste i podstawowe rzeczy: jak ściągać rękawiczki, jak dezynfekować ręce, jak prawidłowo założyć maskę i czym ją ewentualnie można próbować zastąpić, co to są czyste i brudne ścieżki w szpitalu zakaźnym i częściowo zmienionym w zakaźny, co to jest prawidłowa izolacja geograficzna pacjentów.
Chińskie władze utrzymują ograniczenia w podróżach do miasta Wuhan i miejsc, w których rozprzestrzeniania się koronawirus. Niektóre kraje, w tym Stany Zjednoczone, nałożyły ograniczenia na wjazd chińskich turystów i odradzają swoim obywatelom podróżowanie do Chin. Fot. Kevin Frayer / Getty Images
Rozmawiano także z tymi, którzy przeprowadzają testy na obecność wirusa, oraz wysłuchano opinii tych, którzy zajmują się szukaniem osób mających kontakt z zakażonymi hospitalizowanymi i uczą prostych ludzi tych samych rzeczy, które nieco bardziej skomplikowanie tłumaczy się personelowi medycznemu. Oglądano też oczywiście te stadiony przerobione w 24 – 72 godziny na całkiem profesjonalne szpitale zakaźne oraz szpitale zakaźne wybudowane w tydzień i zdolne podtrzymywać na respiratorze akcję oddechową setek pacjentów jednocześnie.

Przyglądano się bacznie, by zrozumieć, co działa w walce z tym wirusem, co pozwala sprawić, że gdy 3 tygodnie temu testowano krew setek tysięcy Chińczyków na obecność wirusa powodującego COVID-19, to znajdowano go w niemal 0,5 proc. próbek, a teraz się go znajduje 10-krotnie rzadziej. Oznacza to, iż epidemię udało się objąć kontrolą. Już się nie szerzy, jak pożar. Wykonano z niemałym poświęceniem taki kawał dobrej roboty, że da się Chinom nawet wybaczyć początkowy brak reakcji na doniesienia pojedynczych lekarzy o przedziwnej chorobie, uderzającej w ludzi mocniej niż grypa. Choroby, którą – jak się okazało – wywołał zupełnie nowy, nieznany nauce wirus, niespecjalnie podobny do swego najbliższego kuzyna – SARS (podobieństwo sekwencji RNA – ok. 80 proc.).

Narodziny chińskiego potwora. Koronawirus i ranking najstraszliwszych światowych epidemii

Żyjemy w czasach powrotu chorób zakaźnych. Natomiast całkiem nowego antybiotyku nie uzyskano od kilkunastu lat.

zobacz więcej
Te porównania COVID-19 z grypą, których pełne są media społecznościowe, tracą na znaczeniu i mówiąc szczerze, coraz bardziej mnie irytują. Jedynie troszkę mniej, niż porównywanie liczby ofiar potencjalnej pandemii choroby zakaźnej do wypadków komunikacyjnych, jakby głupota polegająca na nadmiernej prędkości czy „olewaniu” znaków drogowych była zaraźliwa przez kontakt na odległość 1 metra i mniej. Oczywiście można sobie siedzieć i porównać dowolną liczbę jabłek z dowolną liczbą pomarańczy, tylko że nic z tego mądrego nie wynika.

Jak grypa? Zdecydowanie gorzej

Po pierwsze: skoro grypa sezonowa tak rozwala nasz światowy, nie tylko polski system ochrony zdrowia, to wirusa częściej od niej wywołującego powikłania (u 20 procent chorych, wobec 1 proc. u zagrypionych, przy czym ta statystyka jest tym dokładniejsza, im dokładniej monitorujemy grypę, czyli wiemy, ile wirusa krąży w bezobjawowej populacji) jeszcze trudniej będzie opanować klinicznie. Proste pytanie jest takie: ile respiratorów ma wasz lokalny szpital i gdzie się znajduje najbliższy szpital zakaźny przygotowany do zajęcia się chorym z powikłaniem, któremu natychmiast trzeba podtrzymać oddychanie.

Nadal niska śmiertelność chorych na COVID-19 nie wynika przecież z tego, że zakażenie wywołał taki mały, miły wirusowy miś, tylko z tego, że udało się pomóc klinicznie tysiącom ludzi naraz. Bo był sprzęt i personel medyczny, który szybko nauczył się zabezpieczać przed zakażeniem. Co nie znaczy, że nie było strat w ludziach i sprzęcie. Była jednak moc i pieniądze i istniał już system zdrowia publicznego wyćwiczony w kolejnych ptasich grypach, SARS-ie etc. Nie wszędzie jest tak świetnie.

Po drugie, z dużym prawdopodobieństwem powodujący COVID-19 wirus SARS-CoV-2 jest bardziej zakaźny od grypy sezonowej (czyli mniej jego cząstek wystarczy, by zakażenie wywołać). Po trzecie: mamy szczepionkę przeciw grypie, i co – szczepimy się masowo? Nie, więc chorujemy, a starsi czy słabsi umierają. Nie robi to na wielu z nas szczególnego wrażenia i raczej wietrzymy spisek firm farmaceutycznych, niż się szczepimy. Jakie są szanse, że COVID-19 owo wrażenie zrobi i jednak się zaszczepimy, jak już ewentualnie będzie czym, a nie będziemy bajać (wykształceni ludzie!) o kolejnym spisku? Że się podporządkujemy zaleceniom nadzoru sanitarnego, że będziemy myć prawidłowo i dezynfekować ręce?
Po czwarte to, że bardzo wielu ludzi prawdopodobnie przechodzi zakażenie bezobjawowo lub okres inkubacji jest u nich nawet ponad 20-dniowy (a nie 5-15 dniowy), a jednak są zakaźni, też nie działa na korzyść walki z tym patogenem. Bo NIGDY nie wyłapie się wszystkich kontaktów nawet pełnoobjawowo chorej osoby. A co dopiero bezobjawowej i zakaźnej. Co nie znaczy, że nie trzeba za nimi iść – chińskie doświadczenie pokazuje, że to podstawa: izolować kontakty.

Ad rem: sytuacja z bezobjawową zakaźnością jest bardzo dziwna. Wirusy bowiem na ogół zakażają konkretne komórki w naszym organizmie, tam się namnażają (co powoduje objawy choroby) i w zwielokrotnionej liczbie kopii opuszczają organizm w poszukiwaniu kolejnej ofiary. A ten wirus niekoniecznie. Co jest jedną ze wskazówek, iż – jak rzadko kiedy w przypadku sezonowych infekcji układu oddechowego rozprzestrzenianych poprzez bliski kontakt – indywidualna odporność gra niesamowitą rolę w kontrolowaniu wirusa, jednak nie jest w stanie go zlikwidować.

Dzieci chorują rzadziej. Ozdrowieńcy bywają nieodporni

Układ odporności niektórych osób nie reaguje na tego koronawirusa masywnym stanem zapalnym, gorączką etc., a u innych tak. Znacznie częściej poważnie chorują ludzie starsi, a także mężczyźni. Powstaje pytanie, czy dlatego, że kobiety rzadziej palą papierosy, co uszkadza nabłonki płucne, zwiększając częstość zakażeń drogą kropelkową, obniża odporność i powoduje notoryczny kontakt ust z palcami?

Miliony ludzi skoszarowane, szpitale zmilitaryzowane, miasta zamknięte. Chiny w czasach zarazy

Na Chińczyków wylewa się teraz fala hejtu. Przodują w tym muzułmanie, ale i w zachodnim świecie zdarzają się napisy: „Chińczykom wstęp wzbroniony”.

zobacz więcej
A może kobiety po prostu także częściej myją ręce i są generalnie bardziej higieniczne od mężczyzn? Nie da się jednak wykluczyć – i są ku temu przesłanki bardziej eksperymentalnie naukowe niż statystyczne – że różne elementy układu odporności kobiet pomagają im radzić sobie lepiej z chorobami wirusowymi w ogólności, a być może i z COVID-19 w szczególności.

Zupełnie zaś zadziwiającą rzeczą jest ewidentna, spora odporność lub oporność dzieci na tego wirusa. Dzieci, podobnie jak osoby starsze, na ogół należą do grup ryzyka wszelkich chorób zakaźnych, ze względu na nieprawidłowe, niedojrzałe, jeszcze niewłączone działanie niektórych mechanizmów immunologicznych. U osób starszych z kolei te same mechanizmy ulegają po prostu osłabieniu z wiekiem i wyłączaniu. Ponadto z wiekiem spada też zdolność do dbania o swoją higienę osobistą – choćby ze względu na zmniejszoną mobilność i problemy z pamięcią.

Ja bym osobiście stawiała hipotezę, że dzieciom brak jest jakiegoś receptora, który jest niezbędny wirusowi do przyczepienia się do ludzkich komórek i następnie zakażenia ich – byłaby to zatem oporność. Taki receptor pojawiałby się w coraz większej liczbie z wiekiem, stąd rosnąca chorobotwórczość wirusa w kolejnych grupach wiekowych. Z pewnością uczeni to rozważają, podobnie jak jakiś szczególny dla dzieci mechanizm immunologiczny chroniący przed wirusem – byłaby to zatem część odporności wrodzonej, tracona przez nas z wiekiem.

Są ponadto potwierdzone przypadki ponownych zachorowań ozdrowieńców, czyli choroba nie zostawia – przynajmniej u niektórych – długotrwałej pamięci immunologicznej. Z dotychczasowych ustaleń wirus nie mutuje dynamicznie, a zatem te tak różnorodne odpowiedzi na jego pojawienie się w ludzkim organizmie zależą od nas – ofiar. Wirus ten może też potrafić – to się zdarza, i najlepszym przykładem jest tu HIV – uszkadzać jakiś element naszego układu odporności.
To wszystko źle wróży szybkiej perspektywie opracowania szczepionki. Po prostu jeszcze nie wiemy tych wszystkich rzeczy. Wirus współegzystuje z naszym gatunkiem jakieś 10 tygodni. Jest oczywiste, że znacznie mniej o nim wiemy, niż nie wiemy.

Zakazi nawet 70 procent światowej populacji

Sprawa jak najgłębszego poznania COVID-19 oraz powodującego zakażenie wirusa SARS-CoV-2 w akcji i ustalenia, które środki zaradcze są szczególnie skuteczne, jest poważna. Bo dziś liderem rozwoju epidemii staje się Iran – a uczony lekarz, postawiony tam na szczycie walki z wirusem, właśnie uległ zakażeniu.

Sytuacja włoska to po prostu obraz nędzy i rozpaczy – tego, jak działają istniejące i restryktywne, ale masowo nieprzestrzegane procedury kontroli zakażeń szpitalnych. Te same, niezdezynfekowane między jednym a drugim pacjentem ręce personelu medycznego, roznoszące nieustająco i jakże beztrosko MRSA, VRE, New Delhi i inne superbakterie, teraz rozwlekły koronawirusa z Wuhan. Jakie to było boleśnie przewidywalne!

I absolutnie do zapobieżenia. Bynajmniej nie przez foliowe niebieskie „buciki” na nogach pacjentów. Bardziej przez świadomość lekarzy – czasem nikłą, a mówię to z doświadczenia zajmowania się dekadę temu epidemiami szpitalnymi – że drobnoustroje chorobotwórcze istnieją, więc ręce się dezynfekuje między pacjentami, a dokładnie – po każdym jednym pacjencie a przed każdym kolejnym.

Stany Zjednoczone, według szacunków CDC (Centers for Disease Control and Prevention – Centra Kontroli i Prewencji Chorób, agencja rządu federalnego USA), będą musiały przeznaczyć dodatkowe 2,5 mld dolarów na system ochrony zdrowia z powodu epidemii. Czy raczej – potencjalnej globalnej pandemii.

Specjaliści z Harvard Medical School oceniają, że zakażeniu COVID-19 może ulec od 40 do 70 procent światowej populacji. Wirus najprawdopodobniej stanie się kolejnym, który spędza sen z powiek specjalistów od chorób zakaźnych – taką ekstra grypą, z minimalnymi szansami na skuteczną szczepionkę. Gospodarka światowa dostanie srogiego kopniaka i oby się nie wywróciła (można wymieniać kolejne szacunki strat w miliardach i procentach, ale to jest słabo przewidywalne), zaś emisje gazów cieplarnianych już spadają znacząco – szacuje się, że o 6 procent – i spadać będą dalej, jeśli epidemia stanie się pandemią. Bo przemysł bez pracowników po prostu stanie.

Aczkolwiek: nikt na razie nie posiada danych epidemiologicznych pozwalających ustalić, że wirus ten będzie występował sezonowo. Tak się dzieje, gdy nosiciel drobnoustroju chorobotwórczego jest sezonowy, lub gdy warunki pogodowe w konkretnych porach roku mniej lub bardziej pomagają się wirusowi rozprzestrzeniać lub przetrwać w środowisku. Wirus SARS w temperaturach niższych niż 10 stopni Celsjusza potrafi trwać zakaźny nawet 30 dni na powierzchniach nieożywionych! Oczywiście w naszych szerokościach geograficznych na ogół zarażamy się też częściej w sezonie jesienno-zimowym, bowiem spada nasza własna odporność (zależny od nasłonecznienia poziom witaminy D i zależny od diety poziom pierwiastków wspomagających układ odporności, takich jak cynk i selen oraz magnez).

Zadbajmy zatem każdy o siebie. O swoją odporność i swoją higienę. Nie róbmy też rzeczy kompletnie niemądrych, jak podróżowanie na drugi koniec świata, spędzanie czasu w tłumie (komunikacja, sklepy wielkopowierzchniowe, imprezy masowe), zadbajmy o dobre samopoczucie, unikajmy paniki, depresji – to wszystko niszczy nasz układ odporności. I choć to jest tak ponoć sprzeczne z naszym narodowym charakterem i temperamentem – działajmy w sposób wyważony, spokojny, systematyczny i uporządkowany.

COVID-19 się rozprzestrzenia globalnie, ale my, każdy na swoją miarę, musi po prostu zadziałać przeciw niemu przede wszystkim indywidualnie.

UWAGA: POD NUMEREM TELEFONU 800 190 590 DZIAŁA INFOLINIA NFZ O POSTĘPOWANIU W PRZYPADKU PODEJRZENIA ZARAŻENIA SIĘ KORONAWIRUSEM.
BYŁEŚ W CHINACH I ŹLE SIĘ CZUJESZ? SPRAWDŹ CO ROBIĆ!


– Magdalena Kawalec-Segond,
doktor nauk medycznych, biolog molekularny, mikrobiolog, współautorka „Słownika bakterii”



Źródła:


https://www.facebook.com/NowThisFuture/videos/217456112637625/

https://www.cell.com/cell/fulltext/S0092-8674(20)30171-9?fbclid=IwAR3EFBDauPDUpFZt0srxIPddjnjLUne92II3MNAfgfsd1eUKHI701_6eCtw

https://www.theatlantic.com/health/archive/2020/02/covid-vaccine/607000/

https://www.sciencemag.org/news/2020/02/coronavirus-seems-unstoppable-what-should-world-do-now?utm_campaign=news_daily_2020-02-25&et_rid=379130090&et_cid=3220933

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.