Cywilizacja

Koniec świata już był. I to nie raz

Nasza piękna i nowa Warszawa oraz centra innych miast nie będą zadbane i zbrzydną. Nie będzie nowych samochodów, a nowe drogi staną się nieprzejezdne. Energia elektryczna stanie się luksusem – czytamy w mediach społecznościowych.

W przestrzeni publicznej, zarówno w Polsce, jak i na świecie, pojawia się coraz więcej tekstów o „końcu naszego świata” i „o czasach zarazy”. Możliwe, że ich autorzy próbują błysnąć erudycyjnie i stąd nawiązania do odkopanych dzieł Daniela Defoe, czyli „Dziennika czasów zarazy” oraz Alberta Camus „Dżuma”, niemniej w debacie zagościła pewna apokaliptyczność.

Wina i kara

Znacznie mocniej motyw nadchodzącego upadku widać w mediach społecznościowych. Oprócz wielu ciekawych spostrzeżeń, pojawia się tam też sporo wpisów profetycznych na temat tego, co się może stać. I, jak to w tego typu przestrzeni bywa, liczne są przejawy lęków, poczucia, że świat, który znamy się kończy, u niektórych dominuje wręcz panika związana z brakiem zaufania do władz, a u innych pewien nadmiar zaufania.

U niektórych piszących, tych o nastawieniu bardziej prawicowym, przewija się motyw upadku moralnego świata Zachodu, za który musimy zostać ukarani. Z kolei po lewej stronie debaty publicznej (pisała o tym choćby „Krytyka Polityczna” na swoim portalu) epidemię z Wuhan wiąże się ze stosunkiem ludzi do zwierząt i różnych, zbrodniczych – zdaniem autorów – metod ich hodowli.


Strach przed „barbarzyńcami u bram”, który pojawił się w okresie rosyjskiej agresji na Ukrainę i w czasie pierwszego kryzysu migracyjnego w 2013 roku, powoli jest zastępowany przez „niewidzialnego wroga”, którego teoretycznie już poznaliśmy i wiemy, że ma on kontekst medyczny, lecz potencjalne skutki jego działań są dla nas niewyobrażalne i nieprzewidywalne.
Marzec 2020 roku. Obywatele Ukrainy w kolejce przed kolejowym przejściem granicznym na Dworcu Głównym PKP w Przemyślu, skąd odjeżdżał pociąg specjalny do Kijowa. Fot. PAP/Darek Delmanowicz
W polskiej przestrzeni pojawiają się też rozważania na temat „naszej winy” jako głównego czynnika sprawczego potencjalnego upadku. Stawiane są pytania, czy postępowanie Polaków nie prowadzi do pogorszenia sytuacji, czy zamknęliśmy granice za wcześnie, czy może za późno? Czy aby nie jesteśmy najgorsi – inni radzą sobie wszak lepiej?

Kariera fejkowych newsów – o rzekomo lepiej zorganizowanej przez Czechów akcji sprowadzania artykułów pierwszej potrzeby z Chin (w rzeczywistości wcale lepiej nie zorganizowanej i będącej efektem komercyjnej transakcji z Chińczykami) czy też perfekcyjnej ewakuacji obywateli Ukrainy z naszego kraju przez stację w Przemyślu w porównaniu z akcją powrotu tysięcy obywateli RP z wielu miejsc na świecie czy wreszcie o rzekomym zablokowaniu przez polskie państwo rosyjskiej pomocy w Polsce – dowodzi, że Polacy nawet w sytuacji skrajnej lubią zajmować się rozpamiętywaniem klęski. Nawet jeśli ta jeszcze nie nastąpiła.

Nie będzie niczego

Wśród przepowiedni nie brakuje takich, które każą nam patrzeć w przyszłość pesymistycznie. Problemem stają się potencjalne efekty pandemii: kryzys gospodarczy, upadek ekonomiczny, rozpad dotychczasowego systemu politycznego i społecznego. Pisząc bardziej po ludzku: możemy stracić to, co posiadamy. Ci z nas, którzy mają oszczędności będą mieli lepiej, ale ci bez pieniędzy (a żyjemy w świecie opartym na pętli pożyczek) szybko stracą jakiekolwiek poczucie stabilizacji, grozi nam bezrobocie.

Jak koronawirus zmieni świat? Czy fizyczny kontakt ograniczymy do minimum i więzi społeczne zaczną zanikać?

Jeżeli pandemia potrwa dłużej, to miasta czekać będzie stopniowe wyludnianie.

zobacz więcej
Nasza piękna i nowa Warszawa oraz centra innych miast nie będą zadbane i zbrzydną, Nie będzie nowych samochodów, a nowe drogi staną się nieprzejezdne. Energia elektryczna stanie się luksusem.

W tzw. sferze geopolitycznej nastąpi kryzys Unii Europejskiej i NATO. Nasz sen o wydobyciu się z trzystuletniego zacofania spowodowanego wojnami i zaborami może okazać się naprawdę jedynie snem – skoro po trzydziestu latach dość sporego rozwoju opartego zresztą na wielkich kosztach społecznych – może tak szybko upaść.

Wiele tych proroctw jest prawdziwych, wiele faktów może się urzeczywistnić, a niektóre – takie jak erozja porządku międzynarodowego ustalonego po upadku komunizmu – już następują. Wiele jednak się nie sprawdzi.

Cykliczne kryzysy

Ludzki strach nie musi się opierać na racjonalnych przesłankach. Sęk w tym, że lęk jest częścią sumy ogólnej kryzysu. Ludzie bojący się o własną przyszłość, nie dadzą się porwać entuzjazmowi pracy po kryzysie. Pozytywna energia społeczna, i tak zainfekowana od kilku lat konfliktem politycznym, może nie przetrzymać tej próby, a społeczny kryzys i poczucie „zbliżającego się końca” są samonapędzającym się mechanizmem.

Nauka mogłaby płynąć z historii. Mogłaby, gdybyśmy ją znali, a tak się składa, że z jej nauczania system edukacyjny ostatnich dekad w znacznym stopniu abdykował. Ale nie chodzi jedynie o historię nauczaną w szkołach. Przeszłość była niegdyś ważnym punktem odniesienia zwłaszcza dla osób aspirujących, tymczasem w ostatnich latach przestała nim być – poszło za tym osłabienie wiedzy o tym, co działo się dawniej.
W marcu przed Kolumną Morową w Wiedniu pojawiły się świeczki. Kolumna Morowa została wzniesiona w 1679 roku po wielkiej epidemii dżumy, Fot. Thomas Kronsteiner/Getty Images
Tymczasem koniec świata nadchodził już wiele razy, a jeszcze częściej na niego czekano. Szczególnie różnego rodzaju ruchy i religijne mniejszości z czekania na „koniec” uczyniły sposób na przetrwanie i cementowanie swej tożsamości. Obok „końca” metafizycznego mógł to być „koniec” wyrażony przez zdarzenia losowe: wojny, zarazy, głód czy niezidentyfikowane czynniki klimatyczne.

Świadomość cykliczności kryzysów i lęk „przed końcem świata” był kiedyś immanentną częścią europejskiej kultury. Zarazy się bano, ale z drugiej strony, gdy już ona przychodziła, pojawiała się jako coś naturalnego.

Źródła dotyczące okresu starożytnego są zbyt skąpe, aby rzeczoną cykliczność potwierdzić. Da się to jednak zrobić począwszy od czasów dżumy Justyniana, która w okolicach roku 540, podobnie jak prawie każda znacząca pandemia po niej przybyła ze Wschodu (być może z pogranicza Chin i Azji Centralnej). Zraza ta wybiła podobno jedną trzecią mieszkańców ówczesnej Europy.

Narodziny chińskiego potwora. Koronawirus i ranking najstraszliwszych światowych epidemii

Żyjemy w czasach powrotu chorób zakaźnych. Natomiast całkiem nowego antybiotyku nie uzyskano od kilkunastu lat.

zobacz więcej
Po 540 roku i aż do 750 roku dziesiątkowała nas dżuma. Później przez wiele lat wybijał trąd. Gdy dżuma wróciła w latach 40. XIV wieku jako czarna śmierć znowu wybiła trzecią część mieszkańców kontynentu.

Wtedy powstał mit o oszczędzeniu przez chorobę Polski. Nie jest on do końca prawdziwy, ale faktem pozostaje to, że głównie dzięki tej epidemii doszło w Polsce do wielkich zmian, takich jak choćby imigracja Żydów niemieckich na nasze ziemie, co zapoczątkowało współistnienie dwóch nacji i zmieniło na zawsze historię Polaków i Żydów.

Dżuma wracała do nas do wieku XVII. W wieku XIX niszczyła nas cholera. Powstanie Listopadowe toczyło się tak jak się toczyło również za jej sprawą, a Wielki Książe Konstanty i jego żona Joanna Grudzińska uciekli z Belwederu prostu pod topór pandemii.

Tyle że ostatnie 200 lat nauczyły nas, Polaków raczej lęku przed wojną i śmiercią z ręki zbrodniczej władzy. Powoli eliminowaliśmy, przynajmniej w Europie, głód, poprawiał się poziom medycyny. Nauczyliśmy się też przewidywać zjawiska klimatyczne.

Dziś widzimy jednak, że klimat jest nieprzewidywalny i wymyka się ludzkiej woli, a pandemia koronawirusa zaczyna niszczyć nasze poczucie bezpieczeństwo. Oba zjawiska dzieją się mniej więcej w podobnym czasie. Okazuje się, że historia jest jednak cykliczna. Nie udało się nam powstrzymać jej biegu rozwojem cywilizacji.

– Łukasz Jasina

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.