Kultura

Celebryci płaczą, a studia filmowe szykują się na wojnę

Kryzys dotyka dziś nie tylko filmowców pracujących na przysłowiowych umowach o dzieło, ale też ikony przemysłu rozrywkowego. Mówimy o przemyśle, który jak żaden inny, może poza sportowym, gromadzi ludzi zarabiających tak absurdalne kwoty.

Lato było zawsze ważne dla światowej kinematografii. Dotyczy to szczególnie kina hollywoodzkiego, które w czasie wakacji zwykle umieszcza w kinach swoje największe blockubsterowe produkcje.

Tylko w 2019 roku amerykańscy widzowie w okresie letnim zostawili w kinach 4,86 mld dolarów. Spora część letnich przychodów jest generowana przez Disneya.

Tymczasem koronawirus spowodował, że lato 2020 w amerykańskich kinach będzie zupełnie inne. Pokazuje to choćby postawa szefa Disneya Boba Igera, który miał odejść ze stanowiska po 15 latach pracy. Zmienił zdanie. Iger zdecydował, że pokieruje Disneyem w czasie kryzysu i zamroził nawet swoją pensję wynoszącą 3 mln dolarów.

Disney na zamrożeniu produkcji i zamkniętych parkach rozrywki traci dziennie – uwaga, 30 mln dolarów! Istnieją analizy mówiące, że korporacja może stracić nawet 500 mln dolarów tylko przez zamknięte parki rozrywki. Już teraz Disney wysłał na urlop 700 tys. pracowników. Zdecydował się też wziąć 6 miliardów dolarów pożyczki, by przetrwać kryzys.

Disney przesunął premiery takich superprodukcji jak „Mulan” czy „Jungle Cruise”. Oba na lipiec, choć prawdopodobnie będzie trzeba przesunąć je na jesień. Wstrzymano też produkcje nowej części Indiany Jonesa, ustalając premierę na lipiec…2022 roku.

Jesienna kumulacja

Przenoszenie premier na jesień nie rozwiązuje jednak wszystkich problemów. Duża część filmów ma już zarezerwowane miejsca w kinach i nie zamierza ich odpuszczać swoim konkurentom. Studia czeka więc potężna wojna.
Daniel Craig, Lea Seydoux i Lashana Lynch na grudniowej promocji filmu „Nie czas umierać” w Nowym Jorku. Fot. MediaPunch/Bauer-Griffin/GC Images
Chcieli jej uniknąć twórcy 25. części Bonda, ustalając premierę na kwiecień tego roku. Ostatecznie została ona przeniesiona na listopad. „Nie czas umierać” miał być najważniejszą premierą wiosny 2020.

Byłem w grudniu w Nowym Jorku, by przeprowadzić wywiady z aktorami i twórcami filmu i widziałem na własne oczy puszczoną już w ruch wielką machinę promocyjną, pół roku przed premierą. Twórcy Bonda jako pierwsi, zanim jeszcze na świecie zamknięto kina, postanowili przełożyć premierę na jesień. Nic dziwnego, skoro ich film kosztował 250 milionów dolarów.

„Spectre” z 2015 roku zarobił 900 milionów. Ostatni film z Danielem Craigiem jako Jamesem Bondem miał w założeniu przebić tę liczbę.

W konkurencji z filmami Disneya, które produkuje choćby przygody Avengersów, będzie jednak trudno.

Rozkazywał Francuzom, pracował dla Brytyjczyków, oszukał Niemców. Czy James Bond był Polakiem?

Był jednym z najważniejszych agentów w historii europejskiego wywiadu. To dzięki niemu lądowanie aliantów w Normandii zakończyło się sukcesem.

zobacz więcej
Z maja na listopad przerzucono premierę marvelowskich filmów „Czarna wdowa” oraz „Doctor Strange 2”. Z tego powodu na przyszły rok przesunięto „Thora: Love and Thunder”. Wszystkie filmy są w stajni Disneya, które kupiło też niedawno 20th Century Fox.

Przesunięto więc na jesień i zimę nową wersję „West Side Story” i „The last duel” Ridleya Scotta. Również nowy film Wesa Andersona „The French Dispatch” z lipcowych premier został przesunięty dopiero na październik.

Kosztujący Disneya 125 milionów dolarów „Artemis Fowl” w reżyserii Kenetha Branagha z braku miejsca w kinach, został odłożony na platformę streamingową Disney+.

Sony poszło jeszcze dalej i przesunęło na 2021 rok prawie wszystkie swoje produkcje. Jedynie sequel „Spider-Man: Daleko od domu” ma wciąż ustaloną premierę na 16 lipca.

Warner Bros ściąga swoje filmy z grafiku sierpniowego, natomiast NBC Universal wypuszcza swoje w streamingu oraz na VOD.

Polskie kino w kryzysie

Nie tylko kino rozrywkowe spada z ekranów. Również kino artystyczne boryka się z problemami. Oczywiście łatwiej jest filmowi nieskobudżetowemu trafić do serwisu streamingowego, ale ceną za to jest oderwanie go od specyficznej publiki skupionej w kinach studyjnych.
„Hejter. Sala samobójców” Jana Komasy po tygodniu wyświetlania trafił do serwisów VOD. Fot. Jarosław Sosiński/ Kino Świat
Z polskich ekranów spadł nowy film Lecha Majewskiego. Jeden z najciekawszych polskich reżyserów w „Dolinie Bogów” zgromadził imponującą obsadę na czele z Johnem Malkovichem, Joshem Hartnettem i „dziewczyną Bonda” ze „Skyfall” Bérénice Marlohe.

„Hejter. Sala samobójców” Jana Komasy po tygodniu wyświetlania (potem zamknięto kina) trafił do serwisów VOD, gdzie można go wypożyczyć za cenę zbliżoną do ceny biletu kinowego.


Pierwszy polski slasher „W lesie dziś nie zaśnie nikt” Bartosza M. Kowalskiego po odwołaniu premiery kinowej trafił od razu do Netflixa. Nie wiadomo, jak wyglądają kontrakty między streamingowymi serwisami a producentami filmowymi, ale bez wątpienia brak możliwości zarabiania na sprzedaży biletów i płyt BluRay oraz DVD odbija się na ich budżetach.

W Polsce wstrzymano wszystkie produkcje filmowe oraz seriale. Wyłamał się z tego tylko Patryk Vega i mimo apeli Gildii Reżyserów Polskich nie przerwał produkcji. Vega produkuje filmy z dala od polskiego przemysłu filmowego i jest samowystarczalnym znakiem towarowym. Jego kino od dawna rządzi się oddzielnymi prawami.

Pokazał filmowcom środkowy palec. Outsider polskiego kina

Patryk Vega nie jest jak Quentin Tarantino, który wulgaryzmy opakowuje w poetykę, błysk i popkulturową erudycję. On jest uliczny. Prostacki i bezpośredni. Ale robi wiarygodne, wymykające się schematom kino.

zobacz więcej
Koronawirus zatrzymał natomiast plany takich produkcji jak: „Pilecki” Leszka Wosiewicza, nowe filmy Olgi Hajdas, Sławomira Fabickiego, ekranizację książki Doroty Masłowskiej w reżyserii Aleksandry Trapińskiej i film Jana Maruszyńskiego, który ekranizuje historię Grzegorza Przemyka. Film produkuje Aurum Film, skąd wyszło nominowane do Oscara „Boże ciało”.

Nie wiadomo też, czy rozpoczną się zdjęcia do pierwszej międzynarodowej produkcji (w obsadzie znana z marvelowskiej „Czarnej pantery” Letitia Wright) Agnieszki Smoczyńskiej.

Producenci przyznają, że zatrzymanie rynku (dotyczy to też produkcji telewizyjnych) może spowodować, że polski przemysł filmowy będzie wychodził z kryzysu kilka lat. Do tego dochodzą problemy kiniarzy, którzy mogą nie przetrwać długiego zamknięcia kin i albo splajtują, albo radykalnie obniżą ceny biletów, by znów przyciągnąć widzów.

Obniżka cen biletów uderzy przede wszystkim producentów. Wstrzymane produkcje to realny dramat większości pracowników przemysłu filmowego. Większość osób pracuje w nim na umowach cywilnoprawnych. Poza pomocą płynącą ze strony rządu szereg inicjatyw przygotował Polski Instytut Sztuki Filmowej. Pojawią się stypendia dla twórców będących w trudnej sytuacji materialnej oraz zmiana w ustawie o kinematografii i w ustawie o finansowym wspieraniu produkcji audiowizualnej. Zostały też zgłoszone liczne poprawki zgłoszone do Programów Operacyjnych PISF.

Odwołane festiwale

Czy to oznacza czas żniw dla takich gigantów streamingowych jak Netflix, HBO, Canal Plus czy Amazon? Nie do końca. Już dawno platformy te przestały być tylko zbiorami filmów. Stały się równoprawnymi wytwórniami filmowymi.

Nominacje do Oscara i Złotych Globów dla filmów Netflixa są tego najlepszym dowodem. Produkcje tych serwisów też zostały wstrzymane. Zarówno polskie tytuły jak i drugi sezon hollywoodzkiego „Wiedźmina”.
Przed rokiem na festiwalu filmowym w Cannes: aktorka Hina Khan i fotoreporterzy. Fot. REUTERS/Eric Gaillard
Wszystko wskazuje też na to, że pierwszy raz w historii (w 1968 roku został przerwany z powodu protestów studenckich) odwołany zostanie 73. festiwal filmowy w Cannes. Najpierw przełożono go z 13 maja na przełom czerwca i lipca, a teraz chodzą plotki, że po przedłużeniu przez prezydenta Emmanuela Macrona restrykcji, najważniejszy festiwal filmowy świata wcale się nie odbędzie.

Lista odwołanych albo przełożonych imprez wydłuża się każdego dnia. Organizatorzy ratują się jak mogą i jubileuszowy 60. Krakowski Festiwal Filmowy rozpocznie się wprawdzie 31 maja, ale będzie odbywał się online. Dyrektor festiwalu Krzysztof Gierat mówi, że przyjęto taką formułą ze względu na „szacunek dla twórców, którzy z niecierpliwością czekają na konfrontację swoich najnowszych dzieł z festiwalowym jury i publicznością”.

Trudno wyobrazić sobie taki rodzaj festiwalu, ale przecież równie trudno było sobie wyobrazić dwa miesiące temu, gdy na gali oscarowej oklaskiwaliśmy wielki sukces polskiego kina, że światowy biznes filmowy stanie tak szybko na skraju przepaści.

Jak Obcy z Predatorem wprowadzili nas w XXI wiek

Czyli: dlaczego przyszli wynalazcy powinni oglądać filmy science-fiction.

zobacz więcej
Jest też druga strona medalu. Piszę tutaj o realnych problemach polskich filmowców i aktorów teatralnych, dla których sytuacja rzeczywiście rysuje się w czarnych barwach.

Nie zapominajmy jednak, że w mediach społecznościowych większość filmików z apelami celebrytów o pozostanie w domach jest nagrywana na wzgórzach Hollywood między palmami i basenem. Kryzys dotyka więc nie tylko filmowców pracujących na przysłowiowych umowach o dzieło, ale też ikony dzisiejszego przemysłu rozrywkowego Mówimy o przemyśle, który jak żaden inny, może poza sportowym, gromadzi ludzi zarabiających absurdalne kwoty.

Niezawodny w przebijaniu balonika (pamiętacie, co zrobił podczas ostatnich Złotych Globów?) brytyjski komik Rick Gervais przejechał się niedawno po celebrytach za narzekanie na ciężki los. Palcem wytknął gwiazdę pop Sama Smitha. Piosenkarz popłakał się (dosłownie), opowiadając, jak ciężko mu w izolacji. Łzy płynęły mu, gdy siedział na schodach wartego 12 milionów funtów domu.

Gervais, który sam jest milionerem, powiedział, że takie zachowanie jest żenujące, a brawa należą się dziś prawdziwym bohaterom, czyli pielęgniarkom i lekarzom z publicznych szpitali. „Ci ludzie zasuwają na zmianie po 14 godzin i nie narzekają. Noszą maski, od których mają odciski i ryzykują zdrowiem własnym i ich rodzin. Nie chcę oglądać kogoś, kto narzeka na samotność w willi z basenem”– wypalił Gervais, po raz kolejny przypominając całemu środowisku, jakie dziś są priorytety w walce z COVID-19.

– Łukasz Adamski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.