Żałobną mszę w kościele Świętego Krzyża odprawił ks. Stanisław Dymek. W prezbiterium ustawiono symboliczny katafalk z trumną przykrytą biało-czerwoną flagą z orłem w koronie. Wkrótce urósł przy nim stos wiązanek i bukietów, silny zapach kwiatów mieszał się z wonią kadzideł. W szczelnie wypełniającym świątynię tłumie obok kombatantów przy orderach, z czarnymi opaskami na rękawach, kobiet w żałobnych sukniach, widać było wielu młodych ludzi i dzieci, dla których gen. Anders był postacią na wpół legendarną. Podobnie było w innych kościołach Warszawy.
Pogrzeb na cmentarzu na Monte Cassino
Anders wielokrotnie deklarował, że chciałby spocząć wśród swoich żołnierzy, na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino. Miał nosić się z tą myślą już we wrześniu 1945 roku, kiedy otwierano nekropolię, choć wówczas wierzył jeszcze, że będzie mu dane wrócić do Polski. Zadośćuczynienie woli generała nie było jednak sprawą oczywistą. Formalnie cmentarz był obiektem zamkniętym.
Pomógł precedens – wiosną 1965 roku na Monte Cassino przeniesione zostały doczesne szczątki zmarłego rok wcześniej abp. Józefa Gawliny, biskupa polowego Polskich Sił Zbrojnych, z woli papieża Protektora Polskiej Emigracji. Organizacją pochówku dowódcy 2 Korpusu sprawnie zajął się Zygmunt Szadkowski, jeden z przywódców Stowarzyszenia Polskich Kombatantów, blisko współpracujący z Andersem w ostatnim okresie jego życia.
Następnego dnia po westminsterskim pożegnaniu ciało generała przetransportowano samolotem Royal Air Force, pilotowanym przez polskiego weterana Bitwy o Anglię, na podrzymskie lotnisko Ciampino. Stamtąd w honorowej asyście motocyklistów przewiezione zostało na Monte Cassino. Całą noc w odbudowanym z wojennych ruin benedyktyńskim opactwie trwało modlitewne czuwanie.
23 maja odbył się pogrzeb na Polskim Cmentarzu Wojennym. Na zachowanym filmie z uroczystości widać pogrążoną w żałobie rodzinę, grupki harcerzy i kombatantów, emigracyjnych polityków i przedstawicieli organizacji społecznych, przewiezionych do Włoch naprędce organizowanymi samolotami czarterowymi, mieniących się orderami reprezentantów armii alianckich, włoską kompanię honorową, paradującą w pełnym słońcu w stalowych hełmach, niosących trumnę weteranów w przyciasnych mundurach z naszywką „Poland” na rękawach, okryte krepą polskie bojowe sztandary, ocierającego ukradkiem łzę wiarusa z jednego z pocztów sztandarowych, biało-czerwoną flagę opuszczoną do połowy masztu...
Nad trumną generała modlili się duchowni trzech wyznań: prawosławny ordynariusz Mateusz Siemaszko, katolicki biskup Władysław Rubin i ewangelicko-augsburski Władysław Fierla. Swojego przedstawiciela, w osobie lorda Hardinga, w czasie kampanii włoskiej szefa sztabu Armii Alianckiej w Italii, zdecydowała się wysłać brytyjska królowa Elżbieta.