Górę nad praktycyzmem wzięła kokieteria i – swoisty snobizm. A skoro jest popyt, rośnie podaż. Ceny też szybują …
zobacz więcej
Potrzeba jest matką wynalazku – to znane przysłowie, i to w różnych językach. Jednak każdemu wynalazkowi, obojętnie z jakiej dziedziny, trzeba nadać formę. Wtedy do gry wchodzą rozmaite dodatkowe aspekty: łatwość użytkowania, dostępność rynkowa i cenowa, wreszcie – estetyka obiektu.
Każdy przedmiot, od rakiety do durszlaka, w pewnym momencie osiąga swe apogeum – doskonałe połączenie celu i wyglądu. Owa bezbłędność ma jedną wadę: wyklucza warianty, tym samym pozbawia ludzkość przyjemności eksperymentowania.
Toteż w momencie osiągnięcia mistrzostwa każdy człowieczy utwór skazany jest na reinterpretacje, które nic nie wnoszą do użytkowej strony wynalazku, za to dużo – do jego rynkowej wartości. Dotyczy to zarówno tworów przemysłowych, przedmiotów współtworzących ludzką codzienność, jak kreacji artystycznych.
Wystarczy przypatrzeć się choćby… lampie. Obiekt dający sztuczne światło ma miliony wcieleń, choć z tej mnogości można wybrać kilka optymalnych, idealnych pod względem rozwiązań technicznych i wyglądu. A muzyczne covery? A filmowe remakes? A mody retro?
No właśnie – mało kto zastanawia się, co powodowało raptowne przemiany mody w pewnych momentach dziejowych, a co w odświeżonych odmianach nie jest niczym innym jak tylko marketingową zagrywką.
Pisałam niedawno o wywołanej chwilą i sytuacją wynalazczością w kategorii: maska antywirusowa. To swego rodzaju ekstremum. Z pewnością wraz z zanikiem zagrożenia zniknie z modowego firmamentu.
Są jednak takie elementy stroju, które, choć były reakcją na rozmaite kryzysy, ostały się i trwają, przechodząc z kategorii utylitaryzmu w rewiry snobizmu.
Dzień nylonu, dzień po
To wydarzyło się 15 maja, 80 lat temu. W Europie trwa II wojna światowa, bieda, niedobory wszystkiego, a zwłaszcza dóbr luksusowych. Ale kobiety nie chcą zrezygnować z atrakcyjnego wyglądu.