I – opowiada Dymarski – nie przetłumaczył. – Bankiet się skończył, a Lechu wychodząc rzucił do Yoshiho: „Ty mnie jeszcze popamiętasz”. Wałęsa nie lubił sprzeciwu, ale potem to się jakoś rozeszło. Umeda wytłumaczył Lechowi, że nie mógł tłumaczyć dosłownie, bo byłby zgrzyt. Po pierwsze to inna kultura, więc jeśli spotkanie zaplanowane było do godziny 22.00, to się kończy, a nie przedłuża, po drugie Japończycy nie mogliby pojąć, dlaczego mają wyrzucić swoje japońskie, świetne zegarki – śmieje się Lech Dymarski.
Dodaje, że Umeda był w stosunku do Wałęsy bardzo bezpośredni, a i ten miał do Japończyka słabość. – W III RP spotykaliśmy się towarzysko w ramach tak zwanego Konwentu Seniorów Solidarności, gdzie Yoshiho był bardzo aktywny. Pamiętam jedno ze spotkań. To było garden party. Wałęsa przyjechał spóźniony i zaczął przemawiać oficjalnie, tak, jakby pomylił audytorium. Yoshiho nie dał mu jednak długo mówić: „Lechu, przestań pieprzyć. Wśród kolegów jesteś. Napij się” – rzucił.
Wałęsa w 1984 r. został ojcem chrzestnym 35-letniego wówczas Yoshiho Umedy – per procura bo na samej uroczystości nie był obecny. Odbyła się ona w Japonii w kościele prowadzonym przez polskich misjonarzy. Yoshiho Umeda nie miał wówczas możliwości wjazdu do Polski. Po wprowadzeniu stanu wojennego cofnięto mu kartę stałego pobytu i wydalono z kraju.
Przed grudniem 1981 r. był pracownikiem Solidarności Regionu Mazowsze. Po wizycie delegacji Solidarności w Japonii, która okazała się wielkim sukcesem Zbigniew Bujak zaproponował Umedzie pracę zastępcy szefa biura zagranicznego regionu Mazowsze. Ale Umeda nie tylko przyjmował zagraniczne delegacje, nawiązywał międzynarodowe kontakty, ale także na zlecenie Bujaka m.in. porządkował sprawy finansowe regionu wzorując rozliczenia na tych stosowanych w japońskich firmach. Był też delegatem na krajowy zjazd Solidarności w Oliwie.
– Yoshiho bezsprzecznie był człowiekiem Solidarności, aktywnym, zaangażowanym, widocznym – wspomina Lech Dymarski. – Był zżyty z nami, a jego obecność była dla nas naturalna. Nikogo specjalnie nie dziwił Japończyk w szeregach Solidarności, myśmy nawet czasem zapominali o tym, że Yoshiho jest Japończykiem. Był spolonizowany. W kontaktach nie przestrzegał japońskich rytuałów. Tam ludzie są przesadnie usłużni, uprzejmi. Zanim przejdą do sedna sprawy wygłaszają wiele formuł grzecznościowych. Yoshiho był bezpośredni i szybko przechodził do konkretów.
Stan wojenny i frezje
Tuż przed ogłoszeniem stanu wojennego były nawet plany, żeby internować Umedę, ale odstąpiono od nich – najprawdopodobniej z racji tego, że miał jedynie japońskie obywatelstwo, a internowanie Japończyka nie przeszłoby bez echa. Za to milicjanci odwiedzali Umedę w mieszkaniu. Kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego przyszli szukać tam Zbigniewa Bujaka. Dzięki temu rozeszła się informacja, że Bujakowi udało się uciec przed internowaniem. Umedę wielokrotnie w wzywano na kilkunastogodzinne przesłuchania w Pałacu Mostowskich.