Pochodną tego jest uznanie, że żadna szanująca się firma czy instytucja, publiczna czy prywatna, nie może, po prostu nie może należycie funkcjonować, jeśli w gronie jej pracowników nie będzie ludzi z „czwórki”.
Weźmy kuriozalne zabiegi przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, dla której najważniejsze było, by obsadzając stanowiska komisarzy mogła wybierać między mężczyzną i kobietą. Było to być może skromne podejście do tego, co jeszcze może się zdarzyć. Czy w składzie Komisji nie należałoby zagwarantować miejsca niebinarnym? Albo kolorowym? Nie chodzi o to, że ktoś z „czwórki” i tak może znaleźć się w jej składzie, ale o to, by taki fakt był zawczasu zaplanowany i urzędowo uregulowany.
Nic dziwnego, że działanie pod hasłem różnorodności zrodziło też – wyimaginowaną przecież – potrzebę powołania pełnomocników, którzy zajmą się tą sferą. Taki pełnomocnik ma się pojawić na przykład w brytyjskim ministerstwie obrony. Czy jest potrzebny? Tak, bo zadba o to, by w brytyjskiej armii, marynarce i lotnictwie należycie reprezentowane było całe społeczeństwo brytyjskie. To wielka odpowiedzialność i dlatego, jak donoszą media, pełnomocnik ma zarabiać 110 tys. funtów rocznie, więcej niż generał.
Nie inaczej dzieje się na wielu amerykańskich uniwersytetach, które masowo fundują sobie stanowiska speców od różnorodności, dobrze opłacanych i otoczonych całym sztabem współpracowników. Na uniwersytecie Berkeley ma to być ponoć aż 175 osób! Jak zauważa tygodnik „The Economist”, przez rozrost tego rodzaju urzędniczej kasty rosną opłaty za studia, co uderza w grupy najbiedniejsze, w tym również mniejszości etniczne – te właśnie, na rzecz których pełnomocnik ma działać.
Macki sięgają daleko
Co ciekawe, z badań poświęconych uczelnianym szkoleniom z różnorodności wynika, że istnienie takich zespołów nie spotyka się z aprobatą ani ze strony wykładowców, ani studentów. Przeciwnie – jak powiedziała tygodnikowi jedna z autorek, ich obecność „budzi krytykę, gniew i ostry sprzeciw”. Eksponowanie potrzeby różnorodności fatalnie też wpływa na stosunki między ludźmi. Biali profesorowie, według niej, stronią od kontaktów z przedstawicielami mniejszości, by nie popaść w kłopoty, jeśli mniejszościom coś się nie spodoba.