Czy w składzie Komisji Europejskiej nie należałoby zagwarantować miejsca osobom niebinarnym?
zobacz więcej
Dwa tygodnie po komunikacie amerykańskiej Akademii „Rolling Stone” opublikował trzecią listę albumów wszech czasów (druga uwzgledniająca płyty wydane w pierwszej dekadzie tego wieku ukazała się w 2012 r.). We wstępniaku czytamy: „Żadna lista nie jest ostateczna – zmieniają się gusta, pojawiają się nowe gatunki, historia muzyki jest ciągle przepisywana. Postanowiliśmy więc przerobić naszą listę najlepszych albumów od zera. W tym celu zestawiliśmy listy 50 najlepszych albumów przysłane przez ponad 300 artystów, producentów, krytyków i postaci z branży muzycznej (od programistów radiowych po szefów wytwórni)”.
By wyniki były zgodne z oczekiwaniami obecnej redakcji, szczegółowo dobrano listę osób uprawnionych do głosowania. Swoje typy przesłało 54 przedstawicieli przemysłu muzycznego, 111 dziennikarzy i 135 artystów. We wstępniaku wymieniono jedenaście nazwisk wykonawców dobranych tak, by stworzyć pozory jak najszerszej reprezentacji branży zarówno pod względem wielości gatunków muzycznych jak i wieku artystów.
Za godnych wymienienia uznano: Beyoncé, Taylor Swift, Billie Eilish, Adama Claytona i Edge’a z zespołu U2, Raekwona z Wu-Tang Clan, Gene Simmonsa z Kiss i Stevie Nicks z Fleetwood Mac. Po analizie pełnej listy zaproszonych do głosowania artystów widać, że preferowano młodych Amerykanów o ciemniejszych odcieniach skóry. O wielu z nich nigdy nie słyszałem. Wymienię, dla przykładu, kilku gwiazdorów, z początku i końca listy, których pseudonimy nic mi nie mówią – Big Boi, Branko, Chicano Batman, Casanova, Tainy, Yola czy Yebba.
„Oczywiście można argumentować, że rozpoczęcie takiego projektu w erze internetowego streamingu i postępującej fragmentacji gustów słuchaczy jest niemożliwe. Ale, właśnie to sprawiło, że ponowne stworzenie RS 500 było fascynujące i przyjemne. Osiemdziesiąt sześć albumów z listy ukazało się w XXI wieku, a sto pięćdziesiąt cztery płyty debiutują w zestawieniu. Klasyka to wciąż klasyka, ale kanon jest szerszy i lepszy” – tłumaczy zachwycona z siebie redakcja.
Kulturowa czystka
Lista z 2003 r. była krytykowana za to, że dominowały na niej stare płyty głównie męskich wykonawców z anglo-amerykańskiego obszaru kulturowego. Edna Gundersen z „USA Today” uznała listę za przewidywalną i „zdominowaną przez napędzany testosteronem vintage rock”.