Cywilizacja

Szczepionka na koronawirusa. 5 firm czeka na rejestrację

Nie wszyscy na świecie reprezentują naszą ostrożną cywilizację. Chiny wprowadzają na swój wewnętrzny olbrzymi rynek preparat skuteczny, ale niebezpieczny. Armia kraju za Wielkim Murem jest już zaszczepiona, a przed aptekami ustawiają się kolejki.

Jeszcze jej nie ma i nie wiadomo, czy w ogóle będzie, a już powoduje wzburzenie umysłów wielu – szczepionka przeciw COVID-19. A tymczasem Polska stała się idealnym miejscem do badań klinicznych fazy 3. owej szczepionki – mamy najwyższy współczynnik R (reprodukcji wirusa) na świecie. Takiej szansy na zakażenie nie ma nigdzie indziej.

W USA co najmniej czterech kandydatów jest blisko mety w wyścigu do szczepionki przeciwko koronawirusowi. Poinformował o tym 26 października Anthony Fauci, dyrektor amerykańskiego National Institute of Allergy and Infectious Diseases w czasie szczytu Yahoo Finance na All Markets Summit. Nie wiadomo jednak, który z preparatów poradzi sobie najlepiej.

Co więcej, wg ekspertów, których głosem był tu Fauci, „szczepionka nie będzie ostatecznym rozwiązaniem obecnej pandemii. Bo wszelkie opracowane obecnie szczepionki koncentrują się po prostu na zapobieganiu objawom COVID-19, a nie na całkowitym blokowaniu zakażenia wirusem SARS-CoV-2 [1]. Oznacza to, że szukamy szczepionki takiej, jaką obecnie mamy przeciw grypie sezonowej, a nie takiej, jak przeciw odrze. I być może, wziąwszy pod uwagę naturę koronawirusów, to wcale nie jest takie głupie.

Kandydatki na szczepionki

Szukamy usilnie i w tej chwili na świecie, jeśli wierzyć z kolei prowadzonemu przez New York Times i odświeżanemu niemal codziennie interaktywnemu tekstowi pt. „Coronavirus vaccine tracker” śledzącemu na bieżąco postępy:
Dr Anthony Fauci, dyrektor amarykańskiego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych, podczas zeznań dotyczących epidemii koronawirusa przed podkomisją Kongresu USA 31 lipca 2020 r. Fot. Kevin Dietsch-Pool / Getty Images
• w fazie 1. badań klinicznych – oceniającej bezpieczeństwo zastosowania szczepionki na małej grupie ludzi, ustalając jednocześnie dawkę niezbędną do uzyskania odpowiedzi immunologicznej – są dziś 34 preparaty.

• w fazie 2., skupionej na pogłębionej analizie bezpieczeństwa i skuteczności w badaniach na setkach ochotników podzielonych na grupy wiekowe, jest preparatów 14.

• w ostatecznej zaś fazie 3., gdzie prowadzone są badania na tysiącach ochotników, którzy żyją w wystawionej na zachorowanie populacji, mającej zaś zbadać, ilu z nich jest zakażonych w porównaniu do grupy, która otrzymała placebo, jest już 11 kandydatek na szczepionki.

Taki sposób badania oznacza, że aby uzyskać stosowną statystyczną różnicę między zaszczepionymi a niezaszczepionymi (wynosi on minimum 150 osób na kilka tysięcy zaszczepionych) warto robić badania w krajach, gdzie poziom zakażeń jest w danym momencie wysoki. Wydajemy się dziś najidealniejszym do tego miejscem na globie.

5 z kolei preparatów przeszło (lub nie) te wszystkie obowiązkowe fazy badań klinicznych i uzyskało krajowe akceptacje do ograniczonego zastosowania, ale nie uzyskało jeszcze rejestracji do powszechnego użycia. Czekamy i badamy je dalej. To następujące preparaty:

• Chińskiej firmy CanSino Biologics we współpracy z Instytutem Biologii Wojskowej Akademii Nauk Medycznych (zaaprobowana do ograniczonych zastosowań w Chinach, szczepionka rekombinowana w adenowirusie)

• Gam-Covid-Vac (obecnie pod nazwą Sputnik V) z Instytutu Gamaleya stanowiącego część rosyjskiego Ministerstwa Zdrowia (zaaprobowana już po fazie 2 badań klinicznych do ograniczonych zastosowań w Rosji, szczepionka rekombinowana w adenowirusach)

• EpiVacCorona z rosyjskiego Instytutu Vector (szczepionka z peptydów wirusowych, zarejestrowana już po fazie 2 do ograniczonego użytku)

• Firmy Sinofarm we współpracy z Wuhan Institute of Biological Products (inaktywowany wirus, dużo efektów ubocznych, zarejestrowana w Chinach i w Zjednoczonych Emiratach Arabskich dla pracowników ochrony zdrowia)

• CoronaVac prywatnej chińskiej firmy Sinovac Biotech (inaktywowany wirus, szczepionka uzyskała ograniczoną rejestrację w Chinach, lada dzień taki proces zostanie prawdopodobnie zakończony w Indonezji i Brazylii, firma produkuje kolejne miliony dawek, przygotowując się do globalnej dystrybucji preparatu w 2021 roku)

Oczywiście kolejne dziesiątki preparatów (na stan z 27 października to 88) znajdują się w tzw. fazie badań przedklinicznych, czyli są badane na komórkach, a następnie podawane zwierzętom eksperymentalnym (co najmniej gryzoniom i makakom), co sprawdza ich podstawową toksyczność wobec ssaków oraz czy dają jakąkolwiek pożądaną odpowiedź immunologiczną.

Najbardziej nagłaśniane oczywiście nie są wyniki badań fazy 3., z których wynika, iż tysiące ludzi mają się dobrze, ale że jeden Brazylijczyk czy drugi Brytyjczyk ma się po szczepieniu bardzo źle.

Dziennikarz wyleczony z COVID-19: wirus ostro mnie przeczołgał

Relacja Igora Zalewskiego, który przeszedł zakażenie koronawirusem SARS-CoV-2.

zobacz więcej
Astra Zeneca, firma, której preparatowi stworzonemu we współpracy z Uniwersytetem Oxfordzkim przydarzyła się owa niefortunność (wyniki są tajne, nawet nie wiadomo, czy opisane szeroko w mediach neuropatie przytrafiły się osobom, które otrzymały preparat anty-COVID-19 czy placebo), ma już chyba związany z tymi newsami kryzys za sobą. Ale szczepionce jako takiej to nie pomaga.

Dlatego wszyscy wkoło dmuchają na zimne i trudno się dziwić. Miło byłoby miło mieć ową szczepionkę przed tymi czy owymi wyborami, no ale to nauka, a nie polityka, i dość konkretne wielkie prywatne pieniądze. Tu nikt się nie odważy zatem „jechać po bandzie”.

Adenowirus się namnaża

Gdy rozmawiamy o szczepionce przeciw COVID-19, należy zatem posłuchać specjalistów. Bo choć z jednej strony zrobić dowolną szczepionkę jest zasadniczo i ideowo dość prosto – wystarczy zalać formamidem czy innym formaldehydem drobnoustrój chorobotwórczy, a potem ten ekstrakt wstrzyknąć pacjentowi – to dziś już zasadniczo tak się ich nie robi i wakcynologia stała się poważną nauką.

Bo jej matka immunologia stała się również w międzyczasie jeszcze poważniejszą i bardziej skomplikowaną dziedziną ludzkiego poznania. I pozwoliła zobaczyć, jak strasznie zagmatwanym mechanizmem jest nasz układ odporności.

Na wszystkich poziomach jego działania: genetycznym, biochemicznym, fizjologicznym i tkankowym oraz całego organizmu to jest skrzyżowanie książki telefonicznej pełnej nazw cząsteczek aktywnych w tej „grze wojennej”, jaką jest obrona naszego organizmu przed chorobami zakaźnymi i nowotworami, z „W poszukiwaniu straconego czasu” Prousta. Tak pogmatwana i zawiła jest fabuła toczących się w rożnym tempie zdarzeń z ową grą wojenną związanych.

Szczepionki przestały być zatem w ostatnim półwieczu prymitywnymi miksturami omalże alchemicznymi, których skuteczność była niewątpliwa, ale toksyczność była niewąska. Ilość niepożądanych odczynów poszczepiennych była kiedyś poważna, a nie jak to „marne” 1 na 10 tys. szczepionych (lub mniej), które obserwujemy dziś. Każda taka historia jest osobistą tragedią, ale w spojrzeniu na populację jako całość, jest to msza, której Paryż jest wart.

Oczywiście, jeśli w sytuacji tej pandemii którakolwiek firma „się machnie” w kwestii bezpieczeństwa i wypuści produkt za mało bezpieczny, to w świecie cywilizacji zachodniej po prostu zniknie i przepadnie. Nie wspominając, że wraz z ową firmą na długo może zostać pogrzebana idea powszechnych szczepień, jedna z najowocniejszych innowacji medycznych XX wieku, zakończona (bo chodzi o ideę powszechnych szczepień!) zwalczeniem kilku najpoważniejszych zabójców ludzkości, jak ospa prawdziwa czy polio.

Firmy mające aspirację działać w owym świecie poszły zatem w stronę szczepionek opartych o czyste molekuły, typu fragmenty białka Spike koronawirusa, np. włożone w formie kawałka DNA (odpowiadającego RNA wirusa) do tzw. wektora.
Rosyjską szczepionkę na koronawirusa Gam-COVID-Vac, znaną również jako Sputnik V zamówił już Meksyk. Jeszcze w listopadzie mają trafić tam pierwsze dostawy, w sumie będzie to 32 miliony dawek. Fot. Andrey Rudakov / Bloomberg via Getty Images
Na ogół owym wektorem jest adenowirus – powodujący u ludzi niegroźne przeziębienia. Po zaszczepieniu nas takim preparatem ów adenowirus ewentualnie będzie się w nas namnażać, jako kawałek DNA i potem wyrażać, jako kawałek białka. Owo białko zaś będzie dla nas immunogenne – czyli zostanie rozpoznane i zapamiętane przez układ odporności [2].

Bez pośpiechu

Nie tylko firmy farmaceutyczne, ale i agencje rządowe i międzynarodowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo preparatów farmaceutycznych, jak amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA), nie przyspieszają całego procesu.

FDA 22 października 2020 po raz kolejny zahamowała operację „Warp Speed”, czyli 10,8 miliardów dolarów jako nacisku rządu USA na szybkie przeniesienie kandydatów na szczepionki COVID-19 z „bycia w planach” do bycia dostępnymi na rynku.

W momencie kolejnego apogeum zakażeń w Stanach Zjednoczonych (ponad 75 000 dziennie, czyli ok. 229 na 1 mln mieszkańców, gdy w tym samym czasie w Polsce ok. 526 na 1 mln mieszkańców), amerykański Komitet Doradczy ds. Szczepionek i Pokrewnych Produktów Biologicznych FDA (VRBPAC) zorganizował 9-godzinne wirtualne spotkanie. Celem było omówienie ścieżki regulacyjnej, która mogłaby pozwolić na szerokie zastosowanie szczepionki przeciw COVID- 19. Która to – jak każda w takim tempie robiona – ma chwilowo tylko minimalne dowody na bezpieczeństwo i skuteczność.

Tak zwane zezwolenie na stosowanie w sytuacjach awaryjnych (EUA) mogłoby wykorzystywać wstępne dane z trwających obecnie badań skuteczności szczepionek, aby skrócić o wiele miesięcy standardowy proces zatwierdzania. FDA zatem chciała, aby VRBPAC rozważyła sensowność obrania tego skrótu proceduralnego.

Przesłuchanie, transmitowane na żywo na YouTube, wzbudziło duże zainteresowanie. Niektórzy zaś członkowie komitetu – przedstawiciele środowisk akademickich, przedstawicieli konsumentów i naukowców pracujących dla administracji – mieli niepokojący dla obserwatorów zewnętrznych, ale dla FDA jasny komunikat: „stop, jeszcze nie czas!” [3].

Co ma nam dać szczepionka? Odpowiedź naukowa brzmi: szczepionka ma nam dać odporność stadną przeciw nowemu pandemicznemu koronawirusowi [4]. Lub jak zaznaczyłam wyżej – w wariancie minimum, obniżyć ciężar objawowego zakażenia.

Odporność stadna

Donald Trump za pomocą środków finansowo-administracyjnych naciskał na przyspieszenie prac nad szczepionką, ale w sytuacji, gdy jej nie ma i na razie nie będzie, mówił o konieczności uzyskania odporności stadnej w wyniku przechorowania (ang. herd immunity, którą w przemówieniach kampanii wyborczej zgrabnie erystycznie kontrastuje ze „stadną mentalnością” – ang. herd mentality – swoich naukowych adwersarzy w tym temacie).

Nie da się jednak w pełni, ani nawet w dużej części uchronić osób najbardziej narażonych na przebieg COVID-19 przed śmiercią. Zatem w wyniku masowego przechorowania otrzymujemy nie tyle odporność stadną, co selekcję naturalną.

Dlaczego zarażeni Polacy rzadziej umierają w weekendy?

W czasie pandemii liczba zgonów spadła. Najbardziej na Lubelszczyźnie, Podlasiu i Podkarpaciu

zobacz więcej
Jedną z najciekawszych i jednocześnie bardzo prosto sformułowanych odpowiedzi na pomysły dotyczące odporności stadnej w wyniku przechorowania COVID-19 przez jakże licznych, nieprawdaż, i kochających ludzkość bardziej od własnego życia i zdrowia tabunów ochotników z czerwoną kokardką na ręce, przeczytałam na łamach „Biotechniologia.pl” [5].

Postanowiłam zatem porozmawiać z autorem, prof. dr. hab. n. med. Piotrem Rieskem, kierownikiem Zakładu Biologii Nowotworów Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. U nas tę koncepcję mocno foruje matematyk, dr Krzysztof Szczawiński, wieloletni analityk w bankach inwestycyjnych (Goldman Sachs, JP Morgan) oraz w funduszach hedgingowych w Londynie.

Czym się w największym skrócie różni nabywanie odporności zbiorowej, populacyjnej, czyli owej „stadnej” w wyniku zachorowań, a w wyniku szczepienia? Prof. Rieske wyjaśnił mi, że oporność stadna to, co do zasady, odsetek ludzi niezdolnych do roznoszenia drobnoustroju chorobotwórczego i zakażania innych.

I teraz: „„jeśli mamy do czynienia z sytuacją, gdy jedynie chory objawowy jest roznosicielem drobnoustroju, to oczywiście odporność stadna, o ile się w pewnym momencie wytworzy na poziomie niezbędnie wysokim dla danej choroby zakaźnej, zapewni ochronę całej populacji. Doskonale jednak wiemy, że w przypadku COVID-19 nie tylko osoby z wyraźnymi objawami są roznosicielami.”

Profesor Rieske zauważa też, że odpornych na objawowy COVID-19 jest od początku pandemii jakieś 70-80 proc. populacji albo więcej, więc gdyby tak było, że odporni na chorobę objawową chronią nas wszystkich, to odporność stadna istniałaby od początku, a przecież doskonale widać że tak nie jest [6].

Wirus ukrywa się przed przeciwciałami

Odnotowano też przypadki ponownego zakażenia i nie jest jasnym, czy ci chorzy byli jednocześnie roznosicielami choroby, czy nie. Jak tłumaczy prof. Rieske: „istnieje uzasadniona obawa, że osoby które infekują się SARS-CoV-2 i nie wykazują objawów choroby, nie uzyskują odporności na kolejne zakażenie. Na jakiś czas uzyskują ją z pewnością osoby, które miały wyraźne objawy. Układ odpornościowy dba o swojego właściciela zdecydowanie bardziej niż o jego kolegów czy koleżanki albo dziadków. Ponadto jest dość sprytny i oszczędny. Po co ma się wysilać, angażować środki i produkować silną odpowiedź chroniącą przed kolejną infekcją, skoro dla jego właściciela ten mikrob jest niegroźny [7]?”
Demonstracja przeciw lockdownowi i za "odpornością stadną" przed walijskim parlamentem w Cardiff 11 października 2020. Fot. Mark Hawkins/Barcroft Media via Getty Images
Kolejne nieporozumienie, jakie w debacie publicznej na temat odporności przeciw COVID-19 widzi profesor Rieske, dotyczy przeciwciał. Przeciwciała są ogólnie markerem odporności, ale jej nie dowodzą. Dlaczego przeciwciała nie są idealnym markerem odporności? Wobec wirusów ważniejsza jest odporność tzw. limfocytów T, niż przeciwciała wytwarzane przez pobudzone do działania limfocyty B. Dzieje się tak dlatego, że wirus ukrywa się wewnątrz komórek organizmu (np. nabłonków płucnych) przed przeciwciałami, niczym żołnierz w schronie przed pociskami.

Limfotycy T zaś działają jak bardzo brutalni antyterroryści. Wyobraźmy sobie, że terroryści wzięli zakładników (wirusy ukrywają się w komórce). Zakładnicy wzywają antyterrorystów, a ci bombardują budynek razem z zakładnikami i terrorystami wewnątrz.

Wydaje się to być dość brutalne, ale bardzo skuteczne, o ile infekcją objęty jest niewielki fragment organizmu. Kiedy bada się szczepionki pod kątem skuteczności, wykrycie przeciwciał jest tylko pierwszym pozytywnym sygnałem, że prace idą w dobrym kierunku, nie zaś dowodem, że szczepionka będzie skuteczna.

Przyjmowanie dla odporności stadnej uzyskanej w czasie zakażeń populacyjnych innego kryterium, niż dla efektów odpornościowych szczepień, aby stwierdzić, że owa niezbędna odporność się pojawiła, jest zatem bezzasadne. A licznych populacyjnych danych, jak tam z limfocytami T i ich aktywnością przeciwkoronawirusową jak dotąd nie ma. Bo są to analizy znacznie mniej technicznie trywialne, niż ustalenie, jaki procent z nas po przejściu COVID-19 i przez jak długo ma stosowne przeciwciała w krwioobiegu.

Maseczki, maseczki, maseczki

Czy odporność stadna jest więc do uzyskania w świecie realnej ochrony zdrowia? Nie wiemy tego na pewno. Jak można wobec tego ludziom starszym i podatnym na chorobę pomóc, dopóki nie ma szczepionki? Chociażby nosząc maseczki i trzymając dystans, oraz okazując im wielką troskę.

Trzymając się analogii militarnej, SARS-CoV-2 potrzebuje więcej czasu żeby wyrządzić śmiertelne szkody. Ludzie umierają od pocisków pochodzących z własnego układu odpornościowego. W momencie, gdy antyterroryści (limfocyty T) zaangażują się z całą mocą w walkę (likwidacja wirusów razem z komórkami-zakładnikami), straty się nieuniknione.

Kiedy z powodu dużej liczby wirusów w dawce zakażającej dojdzie do szybkiej infekcji bardzo dużej liczby komórek i wszystkie one zaczynają być „bombardowane” przez limfocyty T, to zniszczenia w organizmie powstaną szybko i będą ogromne.

Dajmy zatem układom odpornościowym osób podatnych na objawową chorobę szansę na zorganizowanie się i podjęcie walki na ograniczonym do minimum terenie.

Maseczka ochronna jak kaganiec na psim pysku. Zabrano nam twarze

Czy podjęcie koniecznych środków nadzwyczajnych nie zostało okupione zbyt wysoką ceną?

zobacz więcej
Jeśli osoba podatna na objawowe zakażenie i ciężki przebieg COVID-19 wchłonie wraz z oddechem mniej cząsteczek wirusa (maseczka!), to jest szansa, że zanim te się namnożą i zaczną zajmować coraz więcej komórek, zostaną wybite na ograniczonym terenie. Nie dojdzie do nieodwracalnego zniszczenia tkanki płuc i innych narządów, co wyniknie z postępującego niedotlenienia i zakrzepów.

Chińczycy już stoją w kolejach

Czy te kilkanaście różnych preparatów szczepionki przeciw COVID-19 w 3. fazie badań klinicznych to dużo, czy mało? Czy w ogóle jest szansa, że ta szczepionka pojawi się przed jesienią 2021, czyli będzie nam dane przejść jeszcze tylko dwa sezony zakaźności COVID-19 (tak liczą optymiści wśród epidemmiologów)?

Poza wyścigiem finansowym i heroizmem naukowym, oraz olbrzymią różnorodnością zaproponowanych w badaniach preparatów, żyjemy w cywilizacji, która stawia generalnie na szczepionki skuteczne i bardzo bezpieczne, albo żadne.

Nie wszyscy jednak na świecie reprezentują naszą cywilizację. W sytuacji, jaką mamy, spokojnie zatem wprowadzają na swój wewnętrzny olbrzymi rynek preparat skuteczny, ale niebezpieczny dla jednego zaszczepionego na tysiąc.

Tak jest dziś w Chinach. Armia kraju za Wielkim Murem jest już zaszczepiona, a przed aptekami ustawiają się kolejki, bo szczepionka zaczęła być komercyjnie dostępna dla ludności.

U nas to by było nie do wprowadzenia. Czy da to Chinom przewagę w walce z COVID-19? Od kilku miesięcy widać, że już daje.

Szczepienie jest dla układu odpornościowego tym, czym poligon dla żołnierzy. W naszej części świata postawiono więc na pomysł kompromisowy: na szczepionkę która jest bezpieczna, ale aktywuje limfocyty T prawie tak samo skutecznie jak szczepionka „żywa”.

Co musi się stać, żeby aktywować limfocyty T? Białka wirusa muszą być produkowana wewnątrz komórki. Musi dojść do symulowania ataku terrorystycznego, aby antyterroryści sobie poćwiczyli. Daje się to często osiągnąć dzięki szczepionkom tzw. rekombinowanym czy genetycznym, o których wspomniałam wyżej.

Można sobie oczywiście w ramach prac nad szczepionką wyobrazić także zastosowanie któregoś z łagodniejszych dla nas od SARS-CoV-2 pozostałych czterech koronawirusów ludzkich. Jednak wirusy te nie są grzecznymi misiami. Jeden z nich może np. przyczyniać się do tzw. zespołu Kawasaki u dzieci, inny jest neuroinwazyjny.

Przejście zakażeń tymi koronawirusami nie oznacza skutecznej ochrony przed chorobą COVID-19 dla wielu z nas – choć istnieją badania wskazujące na obecność limfocytów T aktywnych wobec tych dalekich kuzynów SARS-CoV-2 u ludzi, którzy nie cierpieli jeszcze na COVID-19. Są także najnowsze badania, jeszcze nie zrecenzowane, które wskazują, że ci, którzy przechorowali COVID-19 objawowo, utrzymują odpowiedź komórkową zależną od limfocytów T przez owe sześć miesięcy, które jak dotąd zdołały minąć od ich zakażenia. Odpowiedź jednak jest markerem odporności, ale nie oznacza odporności. [8]. To dobra wiadomość. To jednak wciąż za mało, aby uznać taką drogę konstrukcji szczepionki za bezpieczną i skuteczną [9].

.
Chiński Sinovac od dawna testuje swoją szczepionkę na koronawirusa. Fot. Kevin Frayer / Getty Images
Szczepionka co roku?

Prof. Rieske ma nadzieję że stosowna szczepionka dla osób najbardziej zagrożonych pojawi się w przyszłym roku. Premier Mateusz Morawiecki stwierdził w wystąpieniu 30 października, że szczepionka będzie w styczniu 2021. Nie wiadomo jaki procent osób z populacji zagrożonej przejdzie do tego czasu objawowy COVID-19.

Fakty są takie, że nie ma praktycznych możliwości odizolowania populacji osób zagrożonych powikłaniami COVID-19. Natomiast bez pełnej izolacji takich osób nie ma zgody etyków, prawników ani społeczeństwa na celowe (w celu uzyskania odporności stadnej) zakażanie ludzi infekcyjnym dla kolejnych osób wirusem.

Czyli „zakażenie młodych i zdrowych z czerwoną kokardką na nadgarstku” SARS-CoV-2 jest sprzeczne z tzw. doktryną szczepień. Mówi ona, że ma być wiadomo, kto został poddany szczepieniu. Jeśli natomiast stosujemy wirusa, który jest zakaźny nie tylko dla osoby celowo „zaszczepionej” (w tym wypadku bezobjawowo zakażonej), ale także dla kolejnych podatnych, to jest to złamanie tej zasady.

Wirus ze szczepionki „żywej” (czyli w wypadku tzw. budowania odporności stadnej na drodze zakażenia młodych wirusem SARS-CoV-2) co do zasady nie może przenosić się z „zaszczepionego” na niezaszczepionego. A pandemiczny koronawirus w sposób oczywisty to robi [10].

Jest jeszcze jeden powód dla którego nie ma dziś zgody na infekowanie wirusem SARS-CoV-2 kolejnych osób, nawet po spełnieniu utopijnych kryteriów co do wyboru zakażanych niepodatnych na powikłania. Wirus w takiej „żywej szczepionce”, która masowo zakaża, może mutować w wariant bardziej niebezpieczny.

Co by to mogło oznaczać? Narażenie świata na kolejną pandemię. Bardzo ryzykowna droga, nawet jeśli jakimś cudem spełnimy nierealne kryterium i „zaszczepimy przez zakażenie” tylko osoby, u których wirus nie spowoduje długofalowego uszczerbku na zdrowiu, a tym bardziej śmierci. I wśród młodych, pięknych, zdrowych i bogatych są osoby po prostu podatne genetycznie na ciężkie przechorowanie COVID-19, a zupełnie tego nieświadome.

Czy czeka nas rokroczne szczepienie, jak przeciw grypie, w celu przechodzenia COVID-19 łagodniej, ale nie w celu unikania zakażenia, bo to niemożliwe? Być może. Być może niezbędne będą tzw. dawki przypominające.

Chiny walczą z zarazą, ale próbują z nią też… współpracować

Według danych z 2 października, w liczących 330 mln mieszkańców Stanach Zjednoczonych jest ponad 14 tys. respiratorów zajętych przez chorych na COVID-19. W półtoramiliardowej ChRL – zaledwie dwa takie urządzenia.

zobacz więcej
Bo choć wirus SARS-CoV-2 nie mutuje ani w części tak szybko, jak wirusy grypy sezonowej (jest wirusem o znacznie większym genomie, a zatem ma wbudowany mechanizm naprawy mutacji we własnym RNA, gdy go powiela), na razie nie wydaje się zostawiać jakiś gigantycznych śladów w pamięci immunologicznej pacjentów, którzy zakażenie przeszli bezobjawowo lub łagodnie.

Badania nie wykluczają też, że COVID-19 potrafi niszczyć wybiórczo limfocyty T. Nie trzeba będzie zatem rokrocznie modyfikować szczepionki, ale być może trzeba ją będzie rokrocznie przyjmować.

Celowe zakażanie młodych?

Czy SARS-CoV-2 wymusi na nas powrót do myślenia o bardziej drastycznych rozwiązaniach niż np. OPV (szczepionka „żywa”) stosowana do niedawna przeciw polio w naszej części świata? Wymagałoby to bardzo skomplikowanej i spokojnej, odpowiedzialnej debaty prawników, etyków, biologów.

A już totalnym zaskoczeniem jest, gdy środowiska kwestionujące bezpieczeństwo wszelkich szczepień ochronnych, proponują jednoczesne celowe szybkie zakażanie młodych ludzi jak najbardziej aktywnym i zabójczym dla mniej więcej 0,5-1 proc. z nas wszystkich wirusem SARS-CoV-2.

Po dekadach tworzenia bardzo ostrych kryteriów bezpieczeństwa dla szczepień, pojawia się propozycja powrotu w zdrowiu publicznym do testowania rozwiązań znacznie bardziej ryzykownych, niż szczepienia.

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy



Przypisy:

[1]. https://finance.yahoo.com/news/fauci-vaccines-will-only-prevent-symptoms-not-block-the-virus-195051568.html

[2]. Do niedawna można było mówić o dwóch klasach szczepień. Szczepionki „żywe” trudniej otrzymać jako bezpieczne. Wirusem ze szczepionki „żywej” osoba zaszczepiona nie powinna zakażać kolejnych osób. Szczepionki podjednostkowe zaś są bardzo bezpieczne, ale często mniej skuteczne. Skąd różnica? Szczepionka żywa aktywuje produkcje przeciwciał, ale znacznie lepiej pobudza limfocyty T, podjednostkowa zaś co do zasady gorzej.

[3]. https://www.sciencemag.org/news/2020/10/there-s-only-one-chance-do-right-fda-panel-wrestles-covid-19-vaccine-issues
[4]. Odporność w wyniku sczepień rzadko jest klasyczną odpornością stadną. Możemy wyróżnić trzy poziomy odporności: odporność na zakażenie, odporność na chorobę i odporność na chorobę śmiertelną. Jeśli szczepionka jest podana wszystkim i chroni przed chorobą, to mało nas już interesuje czy nadal są w populacji osobnicy nadal podatni na zakażenie czy już nie. Część szczepione, podobnie jak niekiedy przejście infekcji, chroni tak przed chorobą, jak i eliminuje zdolność do przekazywania drobnoustroju chorobotwórczego dalej – do zakażania. W takich przypadkach możemy mówić, że szczepienia przyczyniają się od do zdobycia odporności zbiorowej nawet po zaszczepieniu części populacji. Jeśli jednak szczepionki chronią przed objawową chorobą, a osoby zaszczepione myślą, że są chronione także przed zakażeniem czy roznoszeniem wirusa, to może dojść do tragedii. Bo osoby wcześniej szczepione, a potem zakażone wirusem środowiskowym (różnym nieco od tego, który organizm ich zna ze szczepionki) będą go roznosiły, chociaż nie będą oczywiście same miały objawów (nie będą chorowały). Ponadto, bardzo często w przypadku szczepień podaje się kilka dawek. Każda kolejna może, chociaż nie musi, zwiększać zakres ochrony.

[5]. https://biotechnologia.pl/biotechnologia/wdrazanie-szybkiego-zakazania-mlodych-sars-cov-2-a-kryteria-stawiane-szczepionkom-i-osiaganie-odpornosci-stadnej,20239

[6]. Jak duży musi być ten procent niezdolnych do roznoszenia patogenu aby osiągnąć odporność stadną zależy od wielu czynników. Chodzi o to żeby R (współczynnik zakażeń) spadł zdecydowanie poniżej jedności (jedna osoba zakażała mniej niż jedną kolejną osobę). R spada, jeśli pojawiają się osoby odporne na zakażenie, a nie jedynie na objawową chorobę. Spada również, jeśli skraca się okres transmisji patogenu. Wymagany procent do osiągnięcia odporności stadnej jest inny na obszarze o większej gęstości zaludnienia. SARS-CoV-2 może być niestety przenoszony mechanicznie np. na rękach, czyli nawet osoba odporna na infekcję w immunologicznym tego słowa znaczeniu może stać się jego roznosicielem (wektorem). Wszystko to stwarza bardzo niekorzystne warunki dla osiągania odporności zbiorowej.
[7]. Widać to w przypadku szczepień kiedy potrzebne jest kilkukrotne podawanie preparatu (tzw. doszczepianie). Czym innym też dla układu odporności jest zbudowanie ochrony przed chorobą śmiertelną, ochrona przed chorobą z wyraźnymi objawami czy ochroną przed zakażeniem. Co do zasady pierwszy typ ochrony wygasa najpóźniej.

[8]. https://www.thetimes.co.uk/article/coronavirus-survivors-have-cell-immunity-for-six-months-06n9hwx3z

[9]. m.in. https://www.nature.com/articles/s41577-020-00460-4

[10]. Godzimy się niekiedy z konieczności jedynie na wydzielanie wirusa niezdolnego zakażać kolejnych osób ze szczepionki do środowiska. W przypadku chorób górnych dróg oddechowych trudno to wyeliminować, bo wirus ze szczepionki może pojawić się w wydzielinie nosa. Takiego wirusa ze szczepionki jedna osoba na 100 może przekazać kolejnej osobie, ta jednak już nie może przekazać go osobie trzeciej. To już wystarczy żeby wzbudzić nieufność. Historycznie istnieją bardzo przykre doświadczenia, gdy szczepionka nie spełniła kryterium zakazu infekowania „żywym” wirusem wydzielanym przez zaszczepionego. Przykładem może tu być szczepionka przeciwko polio. Jedna z przygotowanych szczepionek była „żywa”. Taka ma większe szanse powodować szerszą ochronę nie tylko przed objawową chorobą, ale również zakażeniem. Niestety błąd w produkcji mógł doprowadzić do rozprzestrzeniania się wirusa poza krąg osób zaszczepionych i wywoływanie objawowej choroby. Nie jest to wcale taki zły przykład w czasie dyskusji na COVID-19, bo 90 proc. zakażonych wirusem Polio nie ma wyraźnych objawów.
Zdjęcie główne: Badania kliniczne szczepionki na COVID-19 w ośrodku na Florydzie, 9 września 2020. Fot. Eva Marie Uzcategui / Bloomberg przez Getty Images
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.