Jeśli osoba podatna na objawowe zakażenie i ciężki przebieg COVID-19 wchłonie wraz z oddechem mniej cząsteczek wirusa (maseczka!), to jest szansa, że zanim te się namnożą i zaczną zajmować coraz więcej komórek, zostaną wybite na ograniczonym terenie. Nie dojdzie do nieodwracalnego zniszczenia tkanki płuc i innych narządów, co wyniknie z postępującego niedotlenienia i zakrzepów.
Chińczycy już stoją w kolejach
Czy te kilkanaście różnych preparatów szczepionki przeciw COVID-19 w 3. fazie badań klinicznych to dużo, czy mało? Czy w ogóle jest szansa, że ta szczepionka pojawi się przed jesienią 2021, czyli będzie nam dane przejść jeszcze tylko dwa sezony zakaźności COVID-19 (tak liczą optymiści wśród epidemmiologów)?
Poza wyścigiem finansowym i heroizmem naukowym, oraz olbrzymią różnorodnością zaproponowanych w badaniach preparatów, żyjemy w cywilizacji, która stawia generalnie na szczepionki skuteczne i bardzo bezpieczne, albo żadne.
Nie wszyscy jednak na świecie reprezentują naszą cywilizację. W sytuacji, jaką mamy, spokojnie zatem wprowadzają na swój wewnętrzny olbrzymi rynek preparat skuteczny, ale niebezpieczny dla jednego zaszczepionego na tysiąc.
Tak jest dziś w Chinach. Armia kraju za Wielkim Murem jest już zaszczepiona, a przed aptekami ustawiają się kolejki, bo szczepionka zaczęła być komercyjnie dostępna dla ludności.
U nas to by było nie do wprowadzenia. Czy da to Chinom przewagę w walce z COVID-19? Od kilku miesięcy widać, że już daje.
Szczepienie jest dla układu odpornościowego tym, czym poligon dla żołnierzy. W naszej części świata postawiono więc na pomysł kompromisowy: na szczepionkę która jest bezpieczna, ale aktywuje limfocyty T prawie tak samo skutecznie jak szczepionka „żywa”.
Co musi się stać, żeby aktywować limfocyty T? Białka wirusa muszą być produkowana wewnątrz komórki. Musi dojść do symulowania ataku terrorystycznego, aby antyterroryści sobie poćwiczyli. Daje się to często osiągnąć dzięki szczepionkom tzw. rekombinowanym czy genetycznym, o których wspomniałam wyżej.
Można sobie oczywiście w ramach prac nad szczepionką wyobrazić także zastosowanie któregoś z łagodniejszych dla nas od SARS-CoV-2 pozostałych czterech koronawirusów ludzkich. Jednak wirusy te nie są grzecznymi misiami. Jeden z nich może np. przyczyniać się do tzw. zespołu Kawasaki u dzieci, inny jest neuroinwazyjny.
Przejście zakażeń tymi koronawirusami nie oznacza skutecznej ochrony przed chorobą COVID-19 dla wielu z nas – choć istnieją badania wskazujące na obecność limfocytów T aktywnych wobec tych dalekich kuzynów SARS-CoV-2 u ludzi, którzy nie cierpieli jeszcze na COVID-19. Są także najnowsze badania, jeszcze nie zrecenzowane, które wskazują, że ci, którzy przechorowali COVID-19 objawowo, utrzymują odpowiedź komórkową zależną od limfocytów T przez owe sześć miesięcy, które jak dotąd zdołały minąć od ich zakażenia. Odpowiedź jednak jest markerem odporności, ale nie oznacza odporności.
[8]. To dobra wiadomość. To jednak wciąż za mało, aby uznać taką drogę konstrukcji szczepionki za bezpieczną i skuteczną [9].
.