Papierosy i kawa, dwaj nieodłączni towarzysze poranków tysięcy Polaków. O ile o czarnym napoju wiemy, że sprowadził go spod Wiednia król Jan III Sobieski i właśnie nad Wisłą rozpowszechniono obyczaj podawania go z mlekiem, to historia papierosów owiana jest mgiełką tajemnicy. W każdym razie z nikotyną żyjemy już pięć wieków.
Sobieski się nie zaciągał?
Pierwszy liść tytoniu (tütün to słowo z języka tureckiego) zaprezentował na polskim dworze w roku 1590 poseł Rzeczypospolitej w Turcji Paweł Uchański. Ale używka nie zdobyła szerszego uznania. Co innego na zachodzie Europy, gdzie drogocenny towar importowany przez Jeana Nicota (nazwa „nikotyna” pochodzi właśnie od tego francuskiego dyplomaty i... lekarza, który zachwalał medyczne właściwości rośliny) już w XVI w. zyskiwał amatorów, ale także pierwszych przeciwników. Najważniejszym okazał się król Jakub I Stuart, który nie dość, że wydał w roku 1604 traktat „A Counterblaste to Tobacco” (Przeciw tytoniowi), to jeszcze wprowadził pierwszą akcyzę. A w tym czasie w Anglii było już kilka tysięcy miejsc, gdzie kupowało się tytoń.
Wielkim protektorem towaru z Nowego Świata miał być Zygmunt III Waza, ale już prawdziwym palaczem mienił się Jan Sobieski. Za młodu musiał poznać używkę w trakcie rozlicznych podróży po europejskich krajach. To, że był amatorem puszczania dymka, znajduje potwierdzenie w relacji Moriza Hermanna.
Historyk, opisujący odsiecz wiedeńską w książce „Alt- und Neu-Wien”, wspomina o upodobaniu Lwa Lechistanu, który właśnie palił fajkę, gdy rozeszła się wieść o ponownym natarciu Turków. Sobieski ruszył z wojskami, a sprawdziwszy, że alarm był fałszywy, wrócił dokończyć palenie wraz z marszałkiem Ernstem von Starhembergiem. „Zdobyłem w obozie Kara Mustafy fajkę dużą, a ponieważ Turcy nie przychodzą jej odbierać, więc zechciej pan przyjąć moją na pamiątkę tej gościnności” – miał powiedzieć polski król.
Ten podarunek dla dowódcy obrony Wiednia, zaginiony w XIX wieku, do dziś jest jednym z najbardziej poszukiwanych zbiorów do kolekcji muzeum w Wilanowie. Poszukiwać trzeba fajki wodnej, bo taką musiał palić polski król. W wieku XVI i XVII była popularna w Turcji, a dziś w krajach arabskich i Iranie pod nazwą nargila. Zatem duży cybuch z pojemnikiem na filtrującą dym wodę, a nie „lulka”.