Ich droga do Pana też wcale nie jest prosta. Podróż między Betlejem a Bajt Sahur, w którym pasterze – według starej tradycji chrześcijańskiej mieli pilnować stad – autokarem zajmuje kwadrans. Taksówką za dziesięć dolarów można tam dojechać trochę szybciej. Gdy jednak ten dystans trzeba pokonać pieszo, i to nie po jasno oświetlonych drogach aglomeracji Betlejem, ale przedzierając się przez góry i chaszcze, musi to zająć więcej czasu.
A jednak anielskie pieśni musiały wstrząsnąć tymi niereligijnymi ludźmi tak bardzo, że porzucićli stada i ruszyli w trudną i męczącą drogę.
Innymi świadkami pierwszego Objawienia się Boga w Jezusie Chrystusie byli poganie. Trzej (w sumie nigdzie w Piśmie Świętym nie ma wskazania, że było ich rzeczywiście trzech) Królowie z naszych szopek byli w istocie kapłanami, magami, a może astrologami, a to oznacza, że z judaizmem nie mieli nic wspólnego. Byli poganami, przedstawicielami – dziś tak byśmy powiedzieli – innych religii, a także nauki. „Mamy prawo powiedzieć, że przedstawiają oni zmierzanie różnych religii do Chrystusa oraz samoprzekraczanie nauki ze względu na Niego” – wskazywał Benedykt XVI.
Zostawiając ten temat do osobnego rozpatrzenia, warto tylko zauważyć, że jako pierwszym Bóg objawił się wyrzutkom społecznym i poganom, a nie najbardziej pobożnym z Izraela. Dlaczego? Być może dlatego, że owo objawienie jest czymś innym niż oczekiwane przyjście Mesjasza i Zbawiciela.
Żydzi w tamtym czasie oczekiwali przyjścia wyzwoliciela, mocarza, który pobije Rzymian i ustanowi potężne królestwo Izraela. A oto miał się im objawić Bóg jako płaczące niemowlę, jako ktoś, kogo trzeba przewijać, przytulać; jako ktoś całkowicie bezsilny.
„Jeżeli Bóg jest z nami jako dziecko, z pewnością jest z nami jako Ten, który domaga się naszej czułości i współczucia, ale czyni to przez swoją natarczywą obecność, bez wstydu i zahamowań, płacząc i ściskając nas za rękę. Jest Bogiem, który – według niezapomnianych słów św. Augustyna – gwałtowanie, głośno płacząc, przedziera się przez naszą głuchotę. Ten płacz jest niepokojący, ponieważ nie rozumiemy, czego dziecko od nas chce. Coś je boli? Jest głodne? Pragnie towarzystwa? Dziecko może oznajmiać swoje potrzeby jedynie płaczem, my zaś musimy uzbroić się w cierpliwość i czekać, aż uda się nam dojść przyczyny” – opisuje spotkanie z Dzieciątkiem Jezus anglikański teolog, obecnie już emerytowany arcybiskup Cantenbury Rowan Williams.