W TVP1 idzie właśnie serial „Osiecka” i jeszcze jakiś czas potrwa, bo bohaterka jeszcze młoda i sporo przed nią. Ale zdążyła już
romansować z Jeremim Przyborą . Jak Przybora, to
Kabaret Starszych Panów – tak się kojarzył za życia i tak już zostanie. Kabaret Starszych Panów to fenomen niezrozumiały w kilku aspektach, niewytłumaczalny i tajemniczy, jak to fenomen.
Był to program telewizyjny nadawany w latach 1958 – 1966, wprawdzie nazwany kabaretem, ale satyry, a szczególnie ostrej, drapieżnej satyry politycznej, nie było tam w ogóle. Gatunkowo Kabaret Starszych Panów był raczej wodewilem, bo były piosenki, kuplety i łącząca je fabuła. Wiodący wspólne życie, niczym Holmes z Watsonem, Pan A i Pan B mieli wprawdzie różne wspólne przygody, ale u nich suspens zastępowała pogodna zaduma nad światem.
W Polsce Władysława Gomułki Pan A i Pan B byli pozostałością z innego świata, którego już nie ma. Dwóch dżentelmenów w sile wieku – obaj wykonawcy, Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski, byli dopiero po czterdziestce – wyglądających już na pierwszy rzut oka na tak zwanych bezetów (byłych ziemian) czyli kategorię społeczną wysoce podejrzaną wyludniali swoimi występami ulice miast. Tak mówią wspomnienia, ale musiało to dotyczyć zdecydowanie lat późniejszych, bo kto w 1958 roku miał w domu telewizor?
Chociaż już w roku 1963 zarejestrowano milionowy odbiornik, co myśląc o liczbie widzów należy pomnożyć wielokrotnie, bo był zwyczaj chodzenia do znajomych i sąsiadów „na telewizję”, a znaczna część z telewizorów została ustawiona w domach kultury i klubokawiarniach, w założeniu na zbiorowe seanse. A zważywszy, że Telewizja Polska, po zakończeniu cyklu, powtarzała go wiele razy, były tez montaże składankowe i po latach Kabaret Jeszcze Starszych Panów, to te programy istniały w świadomości kilku pokoleń.
PRL programowo gloryfikował proletariat i lud, a tutaj dwóch przedwojennych panów ubranych prowokacyjnie w „jaskółki”, czyli męskie żakiety do sztuczkowych spodni, zawsze z kwiatem w butonierce i perłą w krawacie. W czasach, kiedy było bardziej elegancko – nawet nie przed drugą, ale wręcz przed pierwszą wojną – był to strój dżentelmena na popołudnie, awansował z z czasem na wizytowy, a w PRL już całkiem zapomniany.