Od 20 lat opieką nad bezdomnymi zajmują się poszczególne gminy. I wszystko dobrze, gdy gmina jest duża, bo ma na ten cel środki. Małe gminy, zwłaszcza wiejskie, mają natomiast dość ograniczony budżet i trudniej jest im udzielać taką pomoc. Bezdomni migrują więc do dużych miast, ale tamtejsze schroniska nie przyjmują ich, bo te osoby nie są z ich terenu. I koło się zamyka.
Biurokracja nie oszczędza obszaru pomocy społecznej. Pracownik socjalny jest urzędnikiem, nie ma czasu chodzić po altankach, bo musi wypełniać mnóstwo papierów, sprawozdań. A trzeba pomagać ludziom w terenie. Czy w normalnej rodzinie rodzic prowadzi dziennik obserwacji wszystkich zachowań dzieci, poddaje dane analizie, robi sprawozdania? Biurokracja od wielu lat nieustannie rośnie, pęta nasze życie. Nasze instytucje są nieświadome podstawowej prawdy, że to człowiek jest ich podmiotem; również w programach socjalnych dla osób bezdomnych – to człowiek jest podmiotem. Trudno to zmienić, ale trzeba zacząć o tym myśleć i chcieć.
Weźmy na przykład młodych ludzi opuszczających domy dziecka. Mają na start wyprawkę w kwocie kilku tysięcy złotych. Na ile może to wystarczyć, jeśli taki młody człowiek nie ma wykształcenia, doświadczenia zawodowego, wsparcia od rodziny? Przeżyje za te pieniądze miesiąc, może dwa, kupi wypasionego smartfona, a potem zasila rzesze bezdomnych. To dramat. Uważam, że brakuje takich instytucji, które by im pomagały przez dłuższy czas odnaleźć się w samodzielnym życiu. Do nas czasem przychodzą również młodzi ludzie, ale nie zawsze potrafimy im pomóc. Okres dojrzewania to jest specyficzny i trudny czas w rozwoju człowieka, czas buntu i podważania wszystkich reguł. I wtedy nie da się z nimi żyć. Nie każdy się tu odnajdzie.
Stawiamy na jakość pomocy, a nie na ilość osób, którym pomocy udzieliliśmy. Zbudowaliśmy to miejsce na zaufaniu. Nie ma żadnego dyżurnego w naszych domach. Zakładamy, że członkowie przyjmują nasze warunki jako swoje. I to działa. W grupie 30 osób dziesięć jest niezdolnych do pracy. Są niepełnosprawne intelektualnie lub fizycznie i są na naszym utrzymaniu. Musimy więc współdziałać, aby to wszystko razem utrzymać. Najważniejsze jest codziennie towarzyszenie w ich pracy i życiu.
Czego się pan nauczył od bezdomnych?
Bardzo dużo. Na pewno zdolności przyjaznego patrzenia na świat. Zrozumiałem, że przemoc nie rozwiązuje żadnej sprawy. Siłą nie da się niczego osiągnąć. Jak drugi człowiek postawi barierę, to nie mam żadnych środków, by to zmienić – tylko rozmowę. Dlatego jestem zdeklarowanym pacyfistą. Nauczyłem się też pokory. Jestem świadomy, że nie jestem w stanie nikomu pomóc, jeżeli ktoś nie będzie tego chciał. No i nie dzielę ludzi na lepszych i gorszych, czuję się dobrze zarówno na salonach, jak i w slumsach.
– rozmawiała Monika Chrobak, dziennikarka Polskiego Radia
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Zbigniew Drążkowski za swoją działalność został uhonorowany Orderem Oficerskim Odrodzenia Polski, jest laureatem Nagrody Angelusa i nagrody Złoty Parasol, przyznawanej przez Zarząd Forum Lubelskich Organizacji Pozarządowych.