Kiedy kończy się dzień pracy w warsztacie terapii zajęciowej, dojeżdżający samodzielnie ruszają na przystanek, po część przyjeżdża ktoś z rodziny, inni odwożeni są busem Stowarzyszenia SPES. Z warsztatów wychodzę razem z Elą, Jackiem i Alkiem. Cała trójka mieszka razem w Domu Św. Józefa, utworzonym przez SPES dla osób z niepełnosprawnością intelektualną, których rodzice już zmarli.
To, co stanie się z niepełnosprawnym intelektualnie dzieckiem po śmierci rodziców, jest zazwyczaj najpoważniejszą dręczącą ich obawą. Wspólnotowy dom dla tych, których bliscy już odeszli, SPES stworzył odpowiadając właśnie na te lęki. To nie jest placówka z pensjonariuszami i personelem. Panują tu domowe warunki. Obiad je się przy wspólnym stole, odpoczywa na domowej kanapie, a na półkach stoją oprawione w ramki zdjęcia z przyjaciółmi wspólnoty. Każdy ma tu swoje obowiązki. Alek pokazuje mi tabelkę z rozkładem zadań na każdy dzień. Tego dnia akurat przypada mu wynoszenie śmieci.
Z Elą, Jackiem i Alkiem mieszka na stałe dwóch pełnosprawnych socjuszy – to osoby, które troszczą się o podstawowe potrzeby, organizują czas wolny, budują więzi rodzinne. Mieszkają w Domu św. Józefa nie jako pracownicy, lecz z wyboru, bo taki mają sposób na życie. Wspólnotę tworzą także osoby, które mieszkają poza nią: zaprzyjaźnione rodziny, asystenci, którzy wspierają ją na co dzień.
Budynek domu św. Józefa udało się kupić, przebudować, zlikwidować bariery architektoniczne, wyposażyć w panele słoneczne i ogrzewanie pompą ciepła dzięki darowiznom i dotacjom. Nowoczesne ekologiczne i energooszczędne technologie mają pomóc w tym, by docelowo wspólnota mogła się sama utrzymać.
Kiedy siedzimy z domownikami przy wspólnym stole, Ela z półki wyciąga kronikę stowarzyszenia. W ręcznie ozdobionej księdze wklejonych jest mnóstwo zdjęć. Historia stowarzyszenia sięga lat 80. Wtedy w Katowicach nie było miejsca, w którym rodziny niepełnosprawnych intelektualnie mogłyby się spotkać, odnaleźć przyjaciół i wsparcie. Zaczęły zbierać się przy parafii ojców Oblatów w katowickiej dzielnicy Koszutka. Asystenci wspólnie z klerykami seminarium duchownego organizowali sobotnie spotkania i przygotowania niepełnosprawnych intelektualnie do pierwszej komunii. W 1988 r. wyjechali na pierwszy wspólny obóz. Te spotkania i obozy były zalążkiem instytucjonalnego rozwoju SPES.
Wśród komunijnych zdjęć są i te mieszkańców domu. Eli, Jacka, Alka, który do zdjęcia zapozował z siostrą i nieżyjącymi już rodzicami. Cała trójka jest w SPES od samego początku. Kiedy byli dziećmi, wspólnotę nazywano Muminkami. Tamte Muminki to dziś Wspólnota Spotkań, dorośli ludzie z nieco innymi potrzebami i obawami. – Jedna z uczestniczek, Agnieszka, pyta nas co jakiś czas, co z nią będzie, jak jej mama umrze. Uspokajamy ją. „Jesteśmy, możesz na nas liczyć, zadbamy o ciebie” – mówimy i ona się uspokaja – opowiada Roman Piela.