Pewien jej znajomy był na najlepszej drodze, by dostać niebieski identyfikator, ponieważ zbliżał się koniec jego dziewięciomiesięcznego okresu nienagannej pracy. Claire mówiła, że zupełnie się wyeksploatował, ściągając z półek dla klientów Amazona produkty, które trzeba by już liczyć w setkach tysięcy sztuk, od książek po sprzęty gospodarstwa domowego. Wyrabiał wszystkie najwyższe
normy wydajności, zawsze był w pracy o czasie, a także, co miało zasadnicze znaczenie, w jakiś sposób udało mu się nie naruszyć żadnej z niezliczonych drobiazgowych zasad, które regulowały niemal każdy aspekt tej pracy.
A jednak nowa wspaniała ekonomia – darwinowski świat, w którym choroba jest niewybaczalnym grzechem – wypluła go jak przeżuty tytoń. Jego zbrodnia polegała na tym, że miał czelność się rozchorować.
15 kilometrów dziennie
Zgodnie ze wskazaniami krokomierza, który nosiłem na ręce, w ciągu dnia przechodziłem ponad piętnaście kilometrów. Najdłuższy dystans, jaki pokonałem, wynosił dwadzieścia dwa kilometry, a najkrótszy siedem. (…) Ta
monstrualna liczba przemierzanych kilometrów najbardziej dotkliwie wpływa na stopy, które w moim przypadku zaczęły przypominać dwie nieforemne bryły wosku przeciągnięte tarką do sera (…).
Wszelka witalność, jaką dysponują nowo zatrudnieni pracownicy, spada z nich jak stary płaszcz w ciągu kilku dni. Kiedy zaczynają, są serdeczni, o żywym spojrzeniu. Młodzi Rumuni i Rumunki tak są początkowo pochłonięci bieganiem po magazynie, że nie znajdują chwili na otarcie potu z czoła, ale już po kilku dniach zwisają zgięci nad wózkiem, próbując ukradkiem wyrwać choćby chwilę snu poza zasięgiem wzroku krążących wokół nadzorców. (…)
„Wasze zegary wykazują zbyt długi czas bezczynności”. Zamiast skarżyć się na zuchwałość ludzi, którzy muszą korzystać z toalety, Amazon ze swoją obsesją na punkcie wydajności mógłby zainstalować więcej toalet. Dla osób pracujących na górnym poziomie tego monstrualnego budynku najbliższe toalety znajdowały się cztery półpiętra niżej. Było to na tyle daleko, że któregoś razu natknąłem się na butelkę z płynem w słomkowym kolorze wetkniętą niefortunnie w regał z dekoracjami na Boże Narodzenie. – Któregoś dnia dali mnie na pickowanie, a potem pytali, czemu miałam piętnaście minut bezczynności – żaliła mi się Claire w pubie. – A ja przecież potrzebowałam pójść do toalety. Musiałam zejść po schodach cztery piętra niżej. No więc co oni sobie myśleli?!
– James Bloodworth
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Tytuł i śródtytuły od redakcji