Co jednak znamienne, odżegnywaniu się od potępianej spuścizny kolonialnej wcale nie towarzyszą deklaracje, że dzieła sztuki zostaną zwrócone krajom, z których terenu zostały wywiezione. Hartwig Fischer, dyrektor British Museum, rozumie wprawdzie na przykład stanowisko Nigerii, która chciałaby odzyskać brązy z Beninu, ale nie widzi żadnego pola do ustępstw. Jedyne, co jego zdaniem można i należy zrobić, to utrzymywać ścisłą współpracę na poziomie muzeów – co, przełożone na działania, oznacza możliwość wypożyczania dzieł.
Jak widać, zwracanie zabytków, które trafiły do metropolii w czasach kolonialnych, jest o wiele trudniejsze niż żądanie, by z nazwy instytutu zniknęło imię Cecila Rhodesa. Trudno jest godzić się z uszczupleniem kolekcji i rozstawaniem się z tym, co w Wielkiej Brytanii zadomowiło się na dobre. British Museum uczyniło jedynie obowiązkowy gest pod adresem BLM, usuwając nazwisko Hansa Sloane’a.
Grecy są w sytuacji o tyle dobrej, że mają po swojej stronie przychylność opinii publicznej, nawet w Wielkiej Brytanii. W wielu krajach, tam zwłaszcza, gdzie żyje znacząca liczebnie grecka diaspora – w Australii, USA, Kanadzie – działają komitety popierające roszczenia Aten w sprawie już nie „zwrotu”, jak mówiono przez lata, lecz „połączenia” (reunification) marmurów z Londynu z tymi, które pozostały w Grecji. Taka terminologia, nie bez nuty irytującej dosłowności, od niedawna obowiązuje, ale dla meritum sprawy nie ma to oczywiście żadnego znaczenia. Na opinię publiczna wpływają też celebryci, a wśród nich pierwsze miejsce zajmuje niezmordowany George Clooney ze swą żoną Amal, która w swoim czasie zajmowała sie aspektami prawnymi tej sprawy.
Dlatego Grecy nie tracą nadziei. Głęboko wierzą, że ich długie i intensywne starania wreszcie zostaną uwieńczone powodzeniem. Bo, jak się wyraził premier Mitsotakis, „ta bitwa nie zostanie przegrana”.
– Teresa Stylińska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy