W relacjach rządu polskiego w Londynie z Brytyjczykami zaczął się nowy rozdział. Straciliśmy status cennego sprzymierzeńca. Jeszcze podpisanie paktu Sikorski-Majski i heroiczny wysiłek gen. Andersa, który doprowadził do ewakuacji obywateli polskich z ZSRR do Iranu, pozwolił na uratowanie życia ponad 100 tys. ludzi zamkniętych w łagrach. Kolejne lata wojny pokazywały jednak, że dla Wielkiej Brytanii stajemy się sojusznikiem niewygodnym. Odtąd rozpoczął się bowiem cykl wydarzeń, w których polscy żołnierze oddawali życie za sprawę niepodległej Polski w przedwojennych granicach, która w tym czasie już była przegrana. Szlak Andersa nie mógł mieć szczęśliwego zakończenia.
Nazwa czarnomorskiego kurortu Jałta, gdzie odbyła się konferencja przywódców mocarstw w lutym 1945 r., jest dziś symbolem konszachtów Zachodu ze Stalinem i ustępstw aliantów wobec Sowietów. Tyle, że w rzeczywistości owe ustępstwa nastąpiły na... konferencji teherańskiej, a dopiero po Jałcie ujrzały światło dzienne. To w Iranie już pod koniec 1943 roku zaakceptowano oddanie pod kuratelę ZSRR większości terenów zajętych 17 września 1939.
Oznaczało to, że pochodzący często z Kresów żołnierze gen. Andersa jeszcze przed atakiem na Monte Cassino, wyzwalaniem Ankony i Bolonii nie mieli perspektywy powrotu do domu. Lwów i Wilno, kresowe wsie i miasteczka miały znaleźć się w odpowiednich republikach radzieckich. Tylko, że nikt o tym nie wiedział: ustalenia teherańskie Churchilla, Stalina i Roosevelta były zatajane przed rządem londyńskim.
Z drugiej strony, trzeba pamiętać, że największym koszmarem dla Zachodu byłoby gdyby Stalin zakończył swoją ofensywę na linii Bugu, ewentualnie Wisły pozostawiając aliantów z Hitlerem tylko na froncie zachodnim. Wracając do Churchilla, brytyjski premier wykazał się swego rodzaju uczciwością: 22 lutego 1944 r. w swoim wystąpieniu w Izbie Gmin stwierdził, że rząd brytyjski nigdy nie gwarantował Polsce powrotu do granic sprzed II wojny światowej.
Ciekawie na stosunki polsko-brytyjskie wpłynęło także odkrycie grobów polskich oficerów w Katyniu. Polski rząd na wychodźstwie zerwał wtedy stosunki dyplomatyczne z ZSRR, choć generała Władysława Sikorskiego zniechęcał do tego gestu osobiście Winston Churchill, mówiąc mu wprost, że „są rzeczy, które, choć wiarygodne, nie nadają się do tego, by mówić o nich publicznie”.
Władzom brytyjskim basowały miejscowe media. Jan Nowak-Jeziorański, wówczas skierowany z tajną misją do Sztokholmu, relacjonował swoją lekturę dostępnej tam prasy brytyjskiej: „Poza nielicznymi wyjątkami gazety londyńskie zgodnym chórem kierowały głosy oburzenia, krytyki i potępienia nie pod adresem Rosji, jako strony podejrzanej o dokonanie masowego morderstwa na jeńcach wojennych, lecz przeciwko ofierze zbrodni, która ośmieliła się ujawnić poszlaki i domagać się ujawnienia prawdy.”