Helikopterem marynarki wojennej przyleciał też przewodniczący NSZZ „Solidarność” Lech Wałęsa, co było wyraźnym sygnałem – społeczeństwo i niezależne związki będą władzy w tej sprawie patrzeć na ręce. Później, już po wygaszeniu pożaru, i po tym, jak został premierem, karlińską ropą interesował się towarzysz Wojciech Jaruzelski. O to, co dzieje się z tą ropą pytał jeszcze w stanie wojennym, kiedy szczególnie potrzebował sukcesów, by wizerunkowo i ekonomiczne łagodzić skutki wywołanych przez własne działania sankcji.
Entuzjazm wygaszony, kurek zakręcony
Samo gaszenia pożaru w Karlinie było wielką operacją, w której brało ponad tysiąc osób. Najpierw jak gasić pożar radzili Węgrzy i specjaliści sowieccy. Władze PRL stanowczo odrzuciły ofertę amerykańskiej pomocy.
Akcja gaszenia odbywała się podczas mroźnej zimy, co było dodatkowym utrudnieniem. Trzeba było zbudować specjalne drogi. Uszkodzone elementy, które utrudniały dostęp do szybu odstrzeliło Ludowe Wojsko Polskie. Użyto do tego haubicy 152 mm. Po oczyszczeniu terenu przyjechała znowu epika radzieckich specjalistów ze specjalnymi agregatami zbudowanymi na bazie silników wojskowych samolotów odrzutowych, które wytwarzały ciąg powietrza gaszący ogień. Były one wspomagane działkami wodnymi i pianą.
Po raz pierwszy udało się ugasić pożar 8 stycznia 1981 roku, ale ponieważ nie dotarł jeszcze z Rumunii specjalny jedenastotonowy prewenter, to złoże podpalono ponownie. Dwa dni później prewenter już był i o wpół do piątej po południu pożar został ostatecznie wygaszony. Do 10 stycznia spłonęło około 30 tysięcy ton ropy naftowej.
Sześć dni po ugaszeniu pożaru odjechały z Karlina pierwsze cysterny z ropą, która okazała się średniej jakości. Złoża też nie były wielkie, więc ich eksploatację zaprzestano w 1983 roku. Andrzej Zawistowski w programie Cezarego Gmyza „Taśmy bezpieki” opowiadał, że natychmiast pojawiły się pogłoski, iż to Związek Sowiecki uniemożliwił eksploatację karlińskiej ropy, bo to złoże było tak rozległe, że miało miejsce poboru po ich stronie granicy.
– [Ludzie uważali, że] Po prostu Polacy odciągali ropę, która należała się Sowietom, dlatego ten wielki entuzjazm został wygaszony, a kurek został zakręcony – powiedział Andrzej Zawistowski, który dodał, iż ta pogłoska dobrze oddawała panujące nastroje i rzeczywiste problemy Polski z ropą.
– Grzegorz Sieczkowski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy