Jeśli chodzi o krawcowe, to w cenie były te, które miały zagraniczne pisma – „Elle” albo chociaż „Burdę”. Natomiast Moda Polska była potrzebna władzy, polepszała wizerunek kraju.
zobacz więcej
Perfumy sprzedawano w smukłych buteleczkach o pojemności 10 ml, które mieściły się w każdej kieszeni i torebce. Ich zapach był bardzo intensywny – odpowiadała za to nuta szyprowa, drzewno-roślinna kompozycja.
Najpierw na rynku pojawiła się linia „Być może… Paris”. Dużo później producent zaczął wypuszczać kolejne buteleczki ze światowymi stolicami w nazwie. Były więc „Być może… Rome”, „Być może… London”, „Być może… New York” i „Być może… Tokyo”. Perfumy przeżyły nawet PRL i wciąż są dostępne za parę złotych za flakonik.
Kupimy też nadal „Panią Walewską” – eleganckie perfumy z półki wyższej od „Być może”. W latach 70. tę wodę toaletową reklamowano w ulotkach dość militarnie: „To oręż dany do dyspozycji każdej kobiety, która poprzez umiejętne podkreślanie uroku osobistego, pragnie zawładnąć uczuciami Napoleona swojego życia”.
Zakłady Pollena-Lechia produkowały również perfumy dla pań „Konwalia”. Kobiety w PRL pachniały też „Reve”, wodą kwiatową „Elida” i kultową „Currarą”, która powstała jako polski odpowiednik ekskluzywnych perfum „Poison” Christiana Diora.
Dla mężczyzn poznańskie zakłady Pollena-Lechia produkowały „Przemysławkę”, wodę kolońską sprzedawaną w szklanych buteleczkach z plastikowym korkiem. Męskim odpowiednikiem „Pani Walewskiej” był „Brutal”. Woda kolońska o ostrym, ziołowo-korzennym zapachu, w latach 70. i 80. pod względem prestiżu rywalizowała nawet z powodzeniem z kultowym „Old Spicem”.
Pierze nawet na jachcie
„Frania” była przez lata najpopularniejszą pralką w Polsce. Produkowano ją w Zakładach Wyrobów Metalowych w Kielcach. Ta elektryczna pralka wirnikowa składała się z dwóch cylindrycznych komór z emaliowanej blachy.
Górna część z wirnikiem stanowiła komorę pralniczą, a w dolnej znajdował się silnik z przekładnią pasową. Niektóre z bardziej luksusowych egzemplarzy „Frani” były wyposażone w wyżymaczkę.
W znacznie unowocześnionej wersji pralka ta produkowana jest do tej pory przez firmę z Myszkowa. Trafia na jachty, do domków letniskowych, warsztatów. Nadal jest także wykorzystywana jako wirówka do domowej rehabilitacji złamań i urazów kończyn.
Jeszcze trzy lata temu jeden z internautów tak polecał ja na poradnikowym portalu netkobiety.pl” „Po prostu nalewasz ciepłej wody, włączasz pralkę i zanurzasz rękę na 10-20 minut. Są osoby, które tak robiły, kiedy na masaż wodny wirowy w ośrodku rehabilitacji musiały czekać pół roku. Działa tak samo, jak wanna do masażu wirowego. I efekty są takie same”.
– Witold Chrzanowski
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy