Fabryka Kosmetyków Miraculum została po wojnie oczywiście upaństwowiona. I to ona odpowiadało nie tylko za Marię Walewską, ale wydała równie kultowego Brutala. Podczas prywatyzacji firma trafiła do Grupy Kolastyna, która nie poradziła sobie z kryzysem finansowym w 2008 r. Prawa do marek przejęło Sarantis Polska, które jest właścicielem m.in. Luksji czy STR8. W portfolio Miraculum nadal pozostała Maria Walewska, ale też m.in. nieco mniej popularne Być Może.
Od 2014 r. Brutal z kolei należy do firmy LaRive z Grudziądza, która zapłaciła ponoć 6 mln zł za prawa do tego zapachu. Jej właściciele Mariusz Szymula i Piotr Szostak przyznawali wówczas, że jednym z powodów transakcji był sentyment do marki.
Zarówno Pani Walewska jak i Brutal nadal znajdują się na półkach naszych drogerii, chociaż już nie cieszą się takim powodzeniem, jak w latach minionych.
Drugie życie Junaka
Branża rowerowa i motorowerowa sprywatyzowała się wyśmienicie. Rometem jeździł każdy i był to obowiązkowy prezent na komunię (obok zegarka Błonie, do którego też dojdziemy).
W 1983 r. wyprodukowano 922 tys. rowerów i 107 tys. motorowerów. Co dziesiąty pojazd znajdywał swojego odbiorcę za granicą. Sytuacja diametralnie się zmieniła wraz z otwarciem Polski na import, zwłaszcza z Dalekiego Wschodu. Nieudana prywatyzacja Rometu oraz brak jakiejkolwiek ochrony rodzimego rynku krajowego przed importem rowerów z Chin i Tajwanu spowodował, że z części zakładów nie było co zbierać.
Wiesław Grzyb założył w 1991 r. spółkę Arkus S.C., która zajęła się importem tanich rowerów. Jednak już kilka lat później otworzył własną fabrykę w Podgrodziu, a pod koniec lat 90. kupił upadającą wtedy fabrykę Romet w Jastrowiu. Od tamtej pory skrupulatnie nabywał kolejne, nieefektywnie prowadzone zakłady Rometu i gromadził je pod swoimi skrzydłami ewoluując w nazwę Arkus&Romet, by ostatecznie stać się ROMET sp. z o.o.
Dziś jest prawdziwym rowerowym potentatem, także w skali europejskiej.
Polski Harley, jak mawiano o Junaku nie doczekał nawet wolnej Polski. Produkowany był przez Szczecińską Fabrykę Motocykli przez niecałe 10 lat. Od 1956 do 1965. Mimo tak krótkiego okresu, wielu wad fabrycznych i zaporowej wręcz ceny, stał się symbolem rodzimej motoryzacji jednośladowej. Na autostradzie Elbląg – Tczew osiągnął prędkość 149,3 km/h, a sam „rajd” został nagrany przez Polską Kronikę Filmową.
Wykorzystywany był jako motor pościgowy przez milicjantów, ale używali go również w pracy pocztowcy. Sporo sztuk sprzedawano do krajów socjalistycznych. Do dziś można pojedyncze egzemplarze spotkać u pasjonatów na Kubie czy nawet w Mongolii.
O to, by pamięć o Junaku nie zniknęła postarała się rodzinna firma Mikołaja Sibora z Gniewkówca. Almot swoją przygodę rozpoczął ponad dekadę temu od zlecenia dużej części produkcji Junaka w Chinach. Dzisiaj sprzedaje kilkanaście modeli, a najnowszy niedługo ma mieć swoją premierę.