Wartość rynkowa piłkarzy poddawana jest naukowej obróbce. Ta nuka ma swoją nazwę – ekonofizyka. Łączy zagadnienia fizyki i ekonomii. Używa statystyki do badań zjawisk fizycznych. Korzystają z niej rynki finansowe.
Piłka jest okrągła, a bramki są dwie to jedyna niezmienna w futbolu. Cała reszta to burza zmiennych, obliczeń rachunkowych, modelowania, itp. Jak się kupuje piłkarza za 200 mln euro, trzeba wiedzieć, raczej więcej niż mniej, czy jest tego wart.
W modelowaniu wartości rynkowej zawodnika bierze się pod uwagę liczne elementy składowe, wychodząc od głównych cech piłkarza takich jak umiejętności, osiągnięcia, osobowość (charakter, medialność), zdrowie, pozostałe dane. Każdy z tych elementów podzielony jest na podpunkty (np. szybkość, technika – umiejętności; kontuzjogenność – zdrowie, itd.). Istnieje wzór matematyczny na obliczanie wartości rynkowej. Nie przytoczę, bo jest za długi i zbyt skomplikowany.
Ekonofizyka zapewne jest pomocna przy decyzjach finansowych w przypadku graczy. Jednak przy wyborze trenerów, zarówno klubowych jak i reprezentacyjnych słabo się przydaje albo wcale. Baza danych jest zupełnie inna.
Najbardziej wymierne są osiągnięcia zawodowe, ale także nie do końca. Jeśli trener trafia na talenty, to ma wynik. Chyba, że okaże się gamoniem i schrzani robotę. Kiedy trafi na muły, a nie na rumaki, niewiele zdziała. Jego wyniki zależą od jego piłkarzy.
Co do osobowości, to nie ma dogmatów. I trener „tatuś”, i trener zamordysta mogą mieć sukcesy. Nasze doświadczenia to potwierdzają. Kazimierz Górski był raczej tym pierwszym, Janusz Wójcik raczej tym drugim. Obaj zdobyli medale olimpijskie.
Rzecz jasna można dyskutować, czy złoto Górskiego z drużyną Orłów było rzeczywiście trudniejsze do wygrania od srebra Wójcika z drużyną, powiedzmy, Sokołów? Ale to są kwestie subiektywnych ocen.
Podobnie subiektywna jest ocena medialności. Niektórym się wydaje, że można to sprowadzić do prostego klikania i kroju marynarki. Nic z tych rzeczy. Decydująca jest otwartość i sprawność w kontakcie z mediami, zwłaszcza z telewizją. Ludzie potocznie nazywają to charyzmą.
Człowiek szorstki i mrukliwy, a tacy bywają trenerzy piłki, może mieć znane nazwisko, rozpoznawalną twarz, lecz jego medialność jest bardziej wymuszona, bardziej wymyślona niż rzeczywista. Charyzma przyciąga oko kamery, a w sumie – więcej kasy.
Ślepa miłość
Powyższe wskazuje, że nie bardzo jest się czego złapać, aby racjonalne ocenić trenera i w miarę rzetelnie wycenić jego pracę. Brakuje precyzyjnych instrumentów pomiarowych, przynajmniej względnie użytecznych.