To nie pieniądze psują piłkę nożną. Psują ją ludzie, których zepsuły pieniądze, bo mieli do nich zbyt łatwy dostęp.
zobacz więcej
„Mamy 15 sekund. Mamy dużo czasu”. Dwa zdania Bogdana Wenty podczas meczu z Norwegami o półfinał mistrzostw świata, wygranego jedną bramką, ozdobiły go licznymi przydomkami: Trener Czarodziej, Trener Wizjoner, Trener Prorok i różne takie, chociaż jego największym atutem była świetna komunikacja z drużyną oraz niewątpliwa charyzma.
Tak naprawdę żaden typ trenera nie mieści wyłącznie w określeniu, jakie mu nadano. Każdy jest trochę sobą i trochę wszystkimi typami, gdyż wszyscy wypełniają podobne zadania. Edward Hatala był Trenerem Ojcem dla Artura Partyki, gdyż ojciec Artura był Algierczykiem i mieszkał we własnym kraju. Tyle, że bycie tatusiem to za mało na medal olimpijski. Potrzebna jest wiedza, opanowanie warsztatu i dobre trafienie z treningiem, czyli fundament profesjonalny.
Bywa, że jednoznaczne próby klasyfikacji prowadzą do tzw. mylnych błędów. No bo kim był Aleksander Wierytielny dla Justyny Kowalczyk? Biorąc pod uwagę jej ciężką harówę można by sądzić, że trenerem katem. Jednak nic podobnego. Justyna chciała i często trenowała więcej niż trener zalecał.
Jej upór i charakter rozwalił mit o rosyjskich trenerach, którzy ciemiężą stu zawodników, żeby wychować jednego. To on był raczej hamulcowym, a nie ona ofiarą sportowego ucisku. W sumie wyrósł z tego układ partnerski, a Wierytielny chyba podpada pod typ – Trener Przyjaciel.
Warto pamiętać, że zawód trenera to zawód twórczy. W takich zawodach konieczny jest talent, konieczna jest empatia i mnóstwo wiedzy szczegółowej z wielu dziedzin. Jednak trener nie wykona tego, co musi wykonać sportowiec, więc reszta jest po stronie tego drugiego. Zależnie od efektu końcowego trener będzie określany ciepło. A przypinanie trenerom łatek często wcale nie ma związku z efektem końcowym. No cóż, taka praca.
– Marek Jóźwik
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy