Większość twórców polskich, arcypolskich zabytków znajdujących się poza granicami politycznymi, ale wyznaczających jakąś granicę kulturową, nosiła obce nazwiska. Twórcą kościoła św. Anny był Michał Enkinger z Gdańska; wileński kościół św. Janów i świątynię w Berezweczu rzeźbił, bo tak to trzeba nazwać, wywodzący się ze Świdnicy Glaubitz; lwowski kościół Dominikanów ozdabiał posągami Hutte; Kamieniec budował de Witte, który może był z pochodzenia Holendrem, może (jak chciał Jerzy Łojek) Ormianinem, na pewno jednak nie „pełnokrwistym” Polakiem. Nawet Paweł Szczęśliwy i Ambroży Przychylny byli Włochami! Polscy twórcy – owi Polejowscy, Urbanikowie, Moszyńscy – u nich uczyli się swej sztuki.
Z biegiem lat jednak coś się zmieniało: Ślązak Mikołaj Gensecke stawał się Gąską, Merettini – Meretynem, Glaubitz – Glaubiczem, Herman Hutte – po prostu Czapką. Żenili się z Polkami, niektórzy zapisywali swe majątki na budowę następnych świątyń. Tak właśnie uczynił Przychylny, który przeznaczył cały swój majątek na budowę kościoła i szpitala św. Łazarza we Lwowie.
Nazwiska mogą mylić – nie myli jedno: ci twórcy czuli się Polakami/…/
Kresy – obszarem wielokrotnie większe od rdzennej Polski – były miejscem realizowania pewnej utopii: poszukiwania sposobu na życie na pobojowisku, na życie w przeciągu kultur. Nie przeprowadzano „polonizacji” Kresów, wynaleziono sarmatyzm. Wynalazek polegał na szukaniu nie tyle złotego środka, ile złotego szczytu, na łączeniu indywidualizmu z uspołecznieniem i demokracji z monarchią, na unii narodów i kościołów, na tym, że nie odrzucano wartości innych kultur, lecz próbowano je połączyć w nową, wyższą całość.
Wywodzono Polaków od walczących z Rzymem Sarmatów – jeżdżono na studia do Italii, stamtąd też sprowadzano architektów, malarzy, muzyków. W nowej kulturze był na swoim miejscu wschodni strój i łacińskie maksymy, rzymskie prawo i turecki kilim na ścianie, słucki pas i zakrzywiona szabla.
Sarmatyzm ozdabiał życie świątyniami, ale także ucztami, oracjami, świętami. Sarmatyzm to była wyższa jakość życia. Do rangi symbolu urastają wielodniowe uroczystości w 1773 roku w Poczajowie jednoczące duchowieństwo zachodniego i wschodniego obrządku, co więcej, także wyznawców obydwu Kościołów. Nie sposób przy tej okazji nie wspomnieć o roli klasztorów i zakonników. Oni tworzyli tu szkoły i drukarnie, uczyli nowych upraw, organizowali opiekę zdrowotną. Rezygnując z życia prywatnego, poświęcali swym pracom całą energię.
Oczywiście: sarmatyzm był ideologią elit, duchowieństwa, artystów – lecz powoli spływał w dół społeczeństwa. Na początek ogarniał enklawy szlacheckie, masy pozostawały nadal barbarzyńskie, pozbawione umiejętności czytania i pisana, a zatem możliwości uczestnictwa w kulturze. A sarmatyzm był właśnie projektem wychowania poprzez kulturę – poprzez sztukę, obyczaj (czyli sztukę życia) i religię. Miał szanse – póki stała za nim siła.