Cywilizacja

Park plejstoceński. Czy odtworzenie wymarłych gatunków uzdrowi Ziemię?

Nie ma jakiś dramatycznych technicznych przeszkód, żeby zrobić mamuta. Jednego, może parę. Może całe stadko i wtedy można myśleć o zbudowaniu dla nich na Syberii… czegoś podobnego do filmowego Parku jurajskiego, tylko ten byłby plejstoceński.

Dawno, dawno temu, ale już za ludzkiej pamięci, co uwieczniają malowidła naskalne, tam, gdzie dziś euroazjatyckie miasta, wsie, lasy i nieprzebrane ludzkie tłumy, rósł bezkresny step. I po tym stepie, wyglądającym niemal dokładnie tak, jak afrykańska sawanna, wędrowały majestatycznie mamuty. Za sześć lat mają ponoć znowu powędrować, tylko…. Tego stepu już nie ma. Na razie. Być może powróci wraz z mamutami. I ochłodzi nam się klimat.

Podczas rozmowy z jednym z największych żyjących polskich paleontologów, prof. dr. hab. Jerzym Dzikiem , raz za razem okazywało się, że nic tak nie rzeźbiło naszej biosfery przez miliardy lat, jak drastyczne zmiany klimatu. Upraszczając, miliony lat żywe organizmy co najmniej przemieszczały się na gigantyczne czasem odległości, aby znaleźć swój raj utracony, czyli znane sobie środowisko, w którym uformowała je i osadziła matka ewolucja. Odpowiedzią była wielka migracja. Np. podczas tzw. wielkiego wymierania permskiego ci z równika przemieścili się w kierunku biegunów, gdzie jednak mieli uciec ci z biegunów? Pora było wymierać zatem. Dziś tu i ówdzie kilkanaście centymetrów osadu, w który sprasowano miliony lat – tyle z tego zostało.
Zachowane ciało małego mamuta (nazwanego Dima), przypadkowo wykopane w 1977 r. z wiecznej zmarzliny przez buldożer na terenie obwodu magadańskiego w północno-wschodniej części Rosji. Fot. Sovfoto/Universal Images Group via Getty Images
Mija 250 milionów lat wypełnionych kolejnymi drastycznymi zmianami, meteor zmiata z powierzchni Ziemi dinozaury i ich świat, nastaje era kenozoiczna, a u jej najbliższego nam końca pojawia się epoka lodowcowa – plejstocen. Od Hiszpanii przez Eurazję i Cieśninę Beringa po Kanadę rozciąga się gigantyczny step porośnięty trawą, pozbawiony drzew. Witajcie w erze wielkich ssaków. Króluje mamut włochaty (Mamuthus primigenius), towarzyszą mu nosorożec włochaty i piżmowół, niedźwiedź jaskiniowy i jeleń olbrzymi, smilodon (tygrys szablozęby) oraz gigantyczny leniwiec megaterium. I nagle, ze względu na kolejną i jak się okazało – ostateczną zmianę klimatu, wszystkie one wymierają bezpowrotnie i plejstocen się kończy 11,5 tys. lat temu. Mniej więcej wtedy, gdy ludzie budują Göbekli tepe.

Nasz gatunek – jak by to ujęli autorzy powieści fantasy – zaczął się na początku tego czasu kolejnych glacjałów i interglacjałów błąkać, najpierw po afrykańskiej sawannie, a gdy ta zaczęła zamieniać się w pustynię, zdecydował się poszukać nowej rajskiej łąki z nielicznymi drzewami. Opuścił zatem po raz kolejny Afrykę i zaczął wędrować po nieistniejącej dziś, ale realnej 40-60 tys. lat temu euroazjatyckiej sawannie, czyli wspomnianym wyżej stepie. Podstawowa przyczyna wynikała ze związania gigantycznych ilości wody w formie czap lodowych. Nasz gatunek przeżywał właśnie swą pierwszą wielką eksplozję demograficzną i jednocześnie był na gigancie od Australii po Europę, a niebawem ku Ameryce. Poziom mórz i oceanów był bardzo niski, dało się przejść i dobrodzić czy dopłynąć do miejsc dziś zasadniczo zalanych wodami… no powiedzmy, że potopu, bo czemu nie?

Klimat zmieniał się drastycznie kilkukrotnie, człowiek zaś tzw. myślący nabywał nowych umiejętności, nowych genów od swych powoli wymierających kuzynów neandertalczyka i denisowianina i radził sobie z tymi zmianami. Zmieniał siebie, skoro na środowisko wielkiego wpływu nie miał (jakże inaczej jest dziś, gdy zmiany te mają według większości uczonych pochodzenie antropogeniczne). Aczkolwiek oskarżany bywa poważnie o wytłuczenie sporej liczby gigantycznych i mniej gigantycznych ssaków w celu wykarmienia swej rosnącej populacji. Mamuty były na liście zwierzyny łownej naszego przodka.

Fascynujący rozmiar. Czyli jaki jest sens bycia ekstremalnym rogaczem?

Małe jest piękne, ale duży może więcej… Aż wymrze i trudno się oprzeć wrażeniu, że zgubiła go własna wielkość.

zobacz więcej
Jednak wymarły sobie po prostu, nie zostały wybite przez naszych przodków do nogi. Powstaje zatem pytanie pozostające dotąd bez odpowiedzi: dlaczego wymarły oraz… czy da się je przywrócić do życia? Do pytania „po co” powrócę, skoro nie kieruje nami ewidentnie proste poczucie winy, jakie powinniśmy mieć choćby w stosunku do tura.

Wymarły, ale nie na zawsze?

Zacznę od tego, że 19 listopada 2008 roku naukowcy z Mammoth Genome Project z Pennsylvania State University ogłosili sekwencję obejmującą cały genom mamuta włochatego. Pierwszą taką sekwencję dla wymarłego całkowicie stworzenia, a dokładnie słonia zimnych obszarów półkuli północnej. Według paleontologów badających kości, ale mamy na to dziś też dowody z kolejnych sekwencji genomów kolejnych wymarłych mamutów, włochaty był jednym z ostatnich w linii gatunków tych zwierząt, oddzielił się od mamutów stepowych (M. trogontherii) około 200 tys. lat temu we wschodniej Azji.

Jego najbliższym krewnym jest słoń azjatycki – mają 99,6 procent wspólnej sekwencji DNA. Ludzie i szympansy mają wspólne 98,8 procent swojego DNA, zrobić z szympansa człowieka byłoby zatem zasadniczo trudniej! Już zatem ponad dekadę temu dało się wyciągać i analizować stare jak nasz ludzki świat sekwencje DNA, o ile przeleżały w formie zęba („kły”, które są w istocie siekaczami słonia, jak najbardziej się nadają) w wiecznej zmarzlinie. Nic tak nie przechowuje DNA jak lodowate pustynie.

W lutym tego roku na łamach „Nature” mamut (choć nie włochaty) „zrobił okładkę”, bo jego kieł, a nawet kilka różnych kłów różnych osobników przeleżało pod lodem na Syberii 1,5 mln lat z okładem. A jednak uczonym ze Szwedzkiego Centrum Paleogenetyki w Sztokholmie nadal udało się z nich wyciągnąć sekwencje DNA zdolne wykazać, jak przebiegała ewolucja mamutów. To najstarsze DNA jak dotąd zsekwencjonowane na naszej planecie. Gdyby australopiteki nie biegały po Afrykańskiej sawannie, tylko pokrytych lodem przez cały Plejstocen obszarach globu, wczesna ewolucja rodzaju Homo nie miałaby przed nami tajemnic.
Mamy zatem wgląd w genetyczne arkana ewolucyjnych przemian jednych gatunków mamutów w kolejne, wiemy też, jakie współcześnie żyjące zwierzę jest im genetycznie najbliższe. A w rękach jest nagrodzona Noblem w zeszłym roku technika edycji genomów żywych organizmów CRISP-R/Cas9. Zatem zasadniczo… nie ma jakiś dramatycznych technicznych przeszkód, żeby zrobić mamuta. Jednego, może parę. Może całe stadko i wtedy można myśleć o zbudowaniu dla nich na Syberii…. Parku plejstoceńskiego.

Wprawdzie co do popularności wśród publiki od lat 5 do 105 mamuty to przy dinozaurach „cienkie Bolki”, ale odtworzenie gatunku mamuta włochatego, to nie byle co! Obiecują nam je za 6 do 8 lat specjaliści ze startupu Colossal, czerpiącego zyski z partnerstwa z genetykami z Harvardu (współzałożyciel firmy, George Church, jest znanym genetykiem i profesorem genetyki w Harvard Medical School). Obwieścili właśnie, że podjęli wysiłki na rzecz „deekstynkcji” gatunków, co ma położyć kamień węgielny pod model przywracania uszkodzonych lub utraconych ekosystemów, a tym samym pomóc spowolnić, a nawet powstrzymać skutki zmian klimatycznych. Owa „deekstynkcja” jest przeciwstawnym procesem do ekstynkcji, czyli wyginięcia.

„Nigdy wcześniej ludzkość nie była w stanie wykorzystać mocy tej technologii (genetyki – przyp. MK-S) do odbudowy ekosystemów, uzdrowienia naszej Ziemi i zachowania jej przyszłości poprzez ponowne zapełnienie jej wymarłymi zwierzętami” – oświadczył dyrektor generalny i współzałożyciel Colossal Ben Lamm. Colossal dostał 15 milionów dolarów od inwestorów i twierdzi, że wśród jej doradców są wiodący specjaliści z zakresu bioetyki i genomiki.

Odtworzenie mamuta uratuje klimat?

Czy jednak mniej lub bardziej idealnego mieszańca słonia azjatyckiego z genami mamuta włochatego da się nazwać mamutem odtworzonym i czy to doprowadzi do odtworzenia gatunku? Na naszych oczach 3,5 roku temu wymarł nosorożec biały północny i jakoś nie ogarnęliśmy tematu na czas, a tu chcemy tundrę zamamucać (tym razem mój neologizm od „zaludniać”, tylko mamutami)?

Jednak tu, w przypadku mamuta włochatego, ma podobno chodzić nie tyle o park rozrywki i żywe zoo, ile o odtworzenie gatunku dla ratowania klimatu podczas ewidentnej jego katastrofalnej zmiany. Takie zaś zmiany powodują wymierania.

Uważano je za gatunek wymarły. Myszojelenie są w polskich zoo

Po 30 latach „wróciły do życia” dzięki fotopułapkom zainstalowanym w lasach Wietnamu.

zobacz więcej
W swoim sporym artykule na łamach „Conversation” dr Paul Mann, wykładowca na wydziale Geografii i Nauk o Środowisku, pisał już w maju 2018 roku, że zarówno mamuty, jak i większość mamutowego ekosystemu stepowego dawno już zniknęły. Okolice Arktyki to wieczna zmarzlina trwająca od plejstocenu. Magazynuje ona ogromne ilości węgla pochodzącego z martwych roślin (około dwa razy więcej niż obecnie jest w atmosferze w postaci CO2). Jeśli się rozmrozi, drobnoustroje rozłożą materiał organiczny w glebie, uwalniając do atmosfery dwutlenek węgla i metan. Wieczna zmarzlina to „śpiący gigant” w naszym systemie klimatycznym. Jeśli się obudzi, wynikające z tego emisje gazów cieplarnianych podniosą globalne temperatury jeszcze bardziej niż się obecnie prognozuje. Czyli proces dodatkowo się nakręci i gwałtownie przyspieszy.

„Tu mogą wkroczyć nasi kudłaci przyjaciele. Mamuty i inne duże plejstoceńskie zwierzęta roślinożerne nieustannie deptały mchy i krzewy, wyrywając drzewa z korzeniami i zakłócając krajobraz. W ten sposób nieumyślnie działały jako naturalni geoinżynierowie, utrzymując wysoce produktywne krajobrazy stepowe pełne traw, ziół i bez drzew. Sprowadzenie stworzeń podobnych do mamutów z powrotem do tundry mogłoby teoretycznie pomóc w odtworzeniu ekosystemu stepowego w szerszym zakresie. Ponieważ trawa pochłania mniej światła słonecznego niż drzewa, spowoduje to, że ziemia będzie absorbować mniej ciepła, a to z kolei dłużej utrzymuje baseny węgla i gazy cieplarniane w lodzie. Duża liczba zwierząt również zdeptałaby pokrywę śnieżną, uniemożliwiając jej działanie jako izolacji gruntu i pozwalając wiecznej zmarzlinie odczuwać skutki gorzkich arktycznych zim. Znowu, teoretycznie, utrzymałoby to temperaturę ziemi na dłużej” – podsumowuje za uczonymi z Harvardu Paul Mann.


Park Plejstoceński to „epicki” eksperyment w Arktyce Syberyjskiej, który trwa od 1996 roku i koncentruje się na badaniu tych procesów klimatyczno-ekosystemowych. Został założony przez rosyjskiego geofizyka Siergieja Zimowa jako obszar o powierzchni 16 kilometrów kwadratowych, na którym żyje około 100 zwierząt (żubry, woły piżmowe, łosie, jaki, konie i renifery, które zostały tam przetransportowane niewielkimi łódkami wzdłuż Kołymy), które swobodnie wędrują. Ten „park” ma na celu ustalenie, czy zwierzęta mogą zakłócać i użyźnić obecny ekosystem, by zmienił się w wysoce produktywne pastwiska, a także spowalniać lub nawet odwracać odwilż wiecznej zmarzliny.

Jak opisuje swoje wrażenie Paul Mann, który odwiedził ten rosyjski eksperyment: „Ograniczone zasoby finansowe i kadrowe parku utrudniają budowanie i monitorowanie efektów projektu. Wczesne dowody z zachowanymi gatunkami, takimi jak wół piżmowy, renifer i koń sugerują, że obecność zwierząt zmienia strukturę krajobrazu parku i ochładza grunt”. Zakłada się, że mamut zrobi to samo, tylko lepiej. O ile to będą wielkie stada, a nie kilka sztuk. Na znacznie większych obszarach Arktyki, gdzie interwencja człowieka będzie kosztowna, a miejscami prawie niemożliwa. Nie da się zamienić tajgi w step na dużych obszarach za pomocą siekier i siewników. Odbudowanie niezbędnej gigantycznej populacji mamutów, to – jeśli w ogóle wykonalne – zadanie na dekady.

„Wskrzeszenie” mamuta daje się jednak prosto zakwestionować, gdy porównamy wysokie koszty tego procesu ze względnym brakiem funduszy na ratowanie słoni na świecie. Niespecjalnie mamy jednak inny pomysł na to, aby wieczna zmarzlina nie wypuściła zmagazynowanego w niej węgla do atmosfery. Może warto zacząć nad tym też myśleć nie w kategoriach „słoń a sprawa globalnego ocieplenia”? Bo ekosystem to złożone zjawisko, nie generuje go jeden gatunek wielkiego roślinożercy. Ostatnie mamuty zniknęły z Syberii 4 000 lat temu. Nie wiem, czy dzisiejszy świat jest gotowy na mamuty i czy znajdą one swojego Stevena Spilberga, jak dinozaury w „Parku Jurajskim”. W tej sprawie zdajemy się nieco frywolnie śpiewać: „Szanujmy wspomnienia, bo warto coś mieć, gdy zbliży się nasz fin de sciecle”… Nie wykluczam jednak, że się mylę.

– Magdalena Kawalec-Segond

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Źródła:

https://theconversation.com/could-resurrecting-mammoths-help-stop-arctic-emissions-95956

https://www.npr.org/2021/09/14/1036884561/dna-resurrection-jurassic-park-woolly-mammoth

https://www.sciencealert.com/bioscience-company-wants-to-de-extinct-woolly-mammoths

https://www.nature.com/articles/s41586-021-03224-9

https://historyofinformation.com/detail.php?entryid=1793
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.