Historia

Polska pod obcym protektoratem. Suwerenność reglamentowana

Książę Adam Czartoryski otrzymał wiadomość od grenadierów rosyjskich, że wybrać go na posła nie pozwolą, a Elżbiecie Sapieżynie wojsko rosyjskie spaliło Kodeń, bo syn dał się wybrać na posła bez koniecznych uzgodnień.

Polityczny sojusznik i klient Piotra I – na tronie polskim znalazł się, bo wojska rosyjskie stanęły na granicy – król polski August II postanowił upodobnić nieco Rzeczpospolitą ustrojowo do Saksonii, której był dziedzicznym władcą. Doszło do wojny domowej z skonfederowaną szlachtą, gdzie racje były po obu stronach. Polsce przydałoby się uporządkowanie anarchii politycznej na wzór państw Zachodu, ale miało to służyć interesom Saksonii, co już było nie do przyjęcia.

Na mediatora zgłosił się car moskiewski Piotr I, który chciał być gwarantem ustroju Rzeczypospolitej, czyli bierność i niekiedy podległość Polski potęgom zewnętrznym miały się przemienić w formalny protektorat rosyjski. Jeszcze nie tym razem – zaprotestowała i szlachta, i król, który nie godził się na protektora. To, że panowie na początku wojny północnej spędzili z sobą nieco czasu i strzelali razem z armat wypróżniając przy tym puchary wina nie pozbawiło ambicji Augusta Mocnego kilka lat później.

Tym razem, ale to się już nie powtórzy, car rosyjski obiecał wycofać wojska z Polski po tak zwanym sejmie niemym i rzeczywiście je wycofał. Sejm niemy pod przymusem wojsk rosyjskich ustalił ustrój Rzeczypospolitej, przede wszystkim wzajemne relacje władcy z poddanymi i okroił władzę hetmańską, będącą czynnikiem anarchizującym wewnętrzną politykę polską. Sejm był niemy dlatego, że oprócz marszałka i posłów sprawozdawców nikomu nie wolno było się odzywać, czego pilnowali grenadierzy rosyjscy.

Po sejmie niemym (1717 rok) można mówić o protektoracie rosyjskim nad Polską. Protektoracie nieformalnym, bo Piotr I nie gwarantował oficjalnie niczego i nie znalazł innego, jeszcze wygodniejszego dla siebie, kandydata na króla, niż August II.

Za początków panowania (elekcja 1764 rok) Stanisława Augusta protektorat rosyjski zamienił się w stosunki metropolia (Rosja) i kolonia (Polska), po niedługim czasie ewoluując w wojskową okupację Polski.

Zanim to się stało protektorat objawił się w całej okazałości przy elekcji Augusta III, syna Augusta II. Dla bezpieczeństwa i pewności wyniku pole elekcyjne otoczono szczelnie wojskiem rosyjskim. Legalnie i w sposób wolny wybranego o i koronowanego Stanisława Leszczyńskiego armia rosyjska ścigała, oblegała w Gdańsku i zmusiła do ucieczki z kraju. August III mógł panować, ale i nasłuchiwać głosów z Petersburga.

Niewola trwała dłużej

Następnym razem armię rosyjską do kraju zaprosili sami Polacy. Polska nie rządzona – „nie rządem Polska stoi, ale wolnością swych obywateli” – dzieliła się na domeny i interesy wielkich rodów magnackich, z których każdy chciał mieć jak największy wpływ na króla. Elekcje pod obcymi bagnetami były możliwe w kraju, który przy 12 milionach ludności miał nie więcej, niż 12 tysięcy wojska. Protektorat sprawuje się z daleka i dotyczy polityki zagranicznej i tylko pewnych elementów wewnętrznej protegowanego. Ale skoro znów Rosjan zaproszono do ingerencji w sprawy wewnętrzne, trudno, żeby nie skorzystali.
Portret Stanisława Augusta Poniatowskiego w stroju koronacyjnym, obraz Marcello Bacciarellego z 1768. Fot. Wikimedia
Stronnictwo książąt Czartoryskich zwane Familią, zapragnęło osadzić na wakującym po śmierci Augusta III tronie kogoś ze swoich. W takich wypadkach w Rzeczypospolitej można się było spodziewać oporu, gdyby królem chciał zostać ktoś z Czartoryskich, czy ktoś z innych pierwszych rodów Rzeczypospolitej. Rodzina wywyższyłaby się kosztem innych i zaburzona zostałaby równowaga. Ale kandydat Czartoryskich Stanisław Antoni Poniatowski nie pochodził z żadnego z pierwszych rodów. W takim razie mógł przejść, ale na wszelki wypadek poproszono carycę Rosji Katarzynę II o pomoc.

Elekcje w Rzeczypospolitej wymagały jednomyślności i nie wiadomo, co się mogło zdarzyć, a wojsko na polu elekcyjnym to gwarancja porządku i właściwego głosowania. Naiwne przypuszczenia niby kutych na cztery nogi Czartoryskich i samego Poniatowskiego, że zaangażowanie Katarzyny spowodowane być może względami sentymentalnymi – jeszcze będąc żoną następcy tronu Rosji poznała stolnika Poniatowskiego tak blisko, jak się da – było myśleniem życzeniowym. Katarzyna II chciała skolonizować całą Polskę, o żadnych partnerach do rozbiorów wtedy w Petersburgu nie myślano.

Dlaczego targowiczanie – i słusznie – są uważani za zdrajców, a Czartoryscy przemykają przez podręczniki różnych epok, jako patrioci i reformatorzy bez skazy? To jest pytanie, ale na marginesie tego tekstu.

Początkowo Katarzyna zgodziła się na sejmy skonfederowane, które głosują większością i udało się załatwić zasadę większościowego głosowania w sprawach skarbowych. Katarzyna, albo jej ambasador czegoś nie dopatrzyli, była zajęta, albo to była mądrość etapu w postępowaniu z Polską. Wkrótce jednak przeprowadziła przy pomocy wojska utrwalenie anarchicznego ustroju „złotej wolności”, który na piśmie gwarantowała. Tym samym nastąpił koniec protektoratu i zaczęło się...? No właśnie, bycie kolonią, czy wręcz krajem pod okupacją.

Polacy uczą się w szkole, że Polska powstała po 123 latach niewoli w końcu 1918 roku. Co do suwerenności II Rzeczypospolitej to wątpliwości nie ma, ale czasy saskie i te poniatowskie? Historia lubi paradoksy i stagnacja umysłowa, ciemnota i pijaństwo za Wettinów wiązało się z większą samodzielnością polityczną, niż ta w oświeconych latach Stanisława Augusta. Same „Pamiętniki” Stanisława Augusta dowodzą – żeby nie szukać wiedzy u wrogów monarchy – ze niewola trwała o wiele dłużej, niż 123 lata. Porównanie sytuacji w zaliczanym do lat niewoli Królestwie Kongresowym z okresem po pierwszym rozbiorze Polski dowodzi, że za Kongresówki Polacy mieli więcej wolności, a sławetne 123 lata niewoli powtarzane przy różnych rocznicach podtrzymuje naszą megalomanię.

Rosyjskie zakusy

Państwo mandatowe – rewitalizacja? Jak eurokraci usiłują przejąć kontrolę nad Polską

Jan Rokita: Chodzi o oddanie rządów – przynajmniej na jakiś czas – zaufanym funkcjonariuszom instytucji unijnych.

zobacz więcej
Król Stanisław August nie mógł nic, wszystko musiał ustalać z prokonsulami czy gubernatorami rosyjskimi, zwanymi dla niepoznaki ambasadorami. Ambasadorowie decydowali kto dostanie patent generalski, czy nawet starostwo, czy miecznikostwo tam, gdzie diabeł mówi dobranoc. Gdy Rada Nieustająca przydana Poniatowskiemu, by ogołocić go z kompetencji zaczęła przejawiać cechy prawdziwego rządu, to już wszystkie nominacje były uzgadniane z ambasadorami. I żeby chociaż robiono to dyskretnie – skądże znowu.

Pierwszy z ambasadorów czasów Stanisława Augusta, de facto gubernatorów rosyjskich, Mikołaj Repnin otoczył swoją „ambasadę” pułkiem wojska z artylerią, beształ króla publicznie, podczas sejmów zasiadał przy jego tronie, a z każdym przedstawieniem czekano na niego mimo że na sali obecny był już król. Kancelaria Repnina miewała więcej interesantów, samych szczerych Polaków ochoczo donoszących na innych szczerych Polaków, którzy przybyli później, niż kancelaria królewska. Wszyscy wiedzieli gdzie się naprawdę załatwia sprawy. Repnin posunął się do aresztowania trzech senatorów i syna jednego z nich w środku Warszawy i zesłanie ich na pięć lat do Kaługi.

Król chciał, by sejmy były skonfederowane, czyli żeby nie działało „liberum veto”. Takie sprawy w wolnym i suwerennym rzekomo kraju omawiało się z ambasadorem sąsiedniego państwa. W swoich „pamiętnikach” Stanisław August cytuje, co usłyszał od Repnina: „zgodzimy się, aby Rzeczpospolita w stanie konfederacji pozostała, to znaczy z zasadą większości do końca twych rządów, ale przedtem uchwalić trzeba, że potem na wolnych sejmach zasada ta już na zawsze będzie wykluczona. I to jeszcze, że nie zdołasz wprowadzić stanu konfederacji takiej za swoich rządów, jeśli nas zachowaniem swoim nie przekonasz, iż nigdy nie spróbujesz armii rozbudować bez naszego zezwolenia.”

Inny fragment pamiętnika opowiada o zakusach rosyjskich na twierdzę Kamieniec Podolski, jako magazyn i koszary dla ich armii. Król pisze, jest władcą, to o sobie w trzeciej osobie: „Król odpowiedział odmownie na owo żądanie, jako że sprzeczne było z jego wobec ojczyzny obowiązkiem, urzędem i honorem. Repnin wychodząc z tamtego spotkania rzucił krótko; «Król do mnie jak prawdziwy władca przemawiał, ale to już po raz ostatni».”

Repnin w następnym roku po tej rozmowie został odwołany, bo dopuścił do wybuchu konfederacji barskiej. Po nim było na krótko dwóch ambasadorów, a pierwszego rozbioru dopilnował już Otto Magnus von Stackelberg (1772 r.), który zasiedział się u nas aż do 1790 roku.

Królewski manekin

Stackelberg był bezwzględny i skrupulatny, za to mniej ostentacyjny od Repnina jako „ambasador”. Jak wyglądało w Rzeczypospolitej mianowanie na urzędy? Król cytuje Stackelberga: „Pragniesz, Wasza Królewska Mość, wzburzyć Europę przeciwko zamiarom mojej władczyni. Chcesz dać małą buławę (hetmana polnego koronnego) człowiekowi, który teraz we Francji mąci przeciwko temu, co obowiązek mam tu uczynić. Nie ukrywam przed Tobą, że z tego powodu królewskie twe prerogatywy jeszcze bardziej zostaną uszczuplone.” Dla wyjaśnienia, chodziło o Franciszka Ksawerego Branickiego całą epokę przed targowicą.
Ambasador Rosji w Polsce Otto Magnus von Stackelberg. Portret nieznanego artysty. Fot. Wikimedia
Stackelberg w kontaktach z królem przybierał ton urażonej narzeczonej, zawsze w stylu „tyle dla ciebie zrobiłem, Panie, a ty jesteś ciągle niewdzięczny...” Czarną niewdzięcznością była chęć rozdawnictwa urzędów, dóbr królewskich i orderów bez konsultacji ze Stackelbergiem. Oczywiście, król się konsultował, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia i to Stackelbrg powinien być proszony najpierw, a w razie zgody, król tylko podpisuje. Wszyscy się przyzwyczaili, że mając prośbę do króla – jak to w suwerennym kraju – jedzie się najpierw do ambasadora.

Otto Magnus von Stackelberg zaczął wyrzucać Stanisławowi Augustowi, że ten pisze za dużo listów – po co mu jakieś wiadomości z kraju i zagranicy, skoro we wszystkim powinien polegać na carycy. Co racja, to racja – bez wsparcia Petersburga ten król nic nie znaczył we własnym kraju. Starzy wrogowie z partii konserwatywnych hetmanów i magnatów widzieli w nim zagrożenie „złotej wolności” a Familia Czartoryskich dawno go opuściła. Książęta myśleli w czasach elekcji, że łatwiej wytrzymają psychicznie wyniesienie kuzyna, które sami wywalczyli – przecenili siebie. Zaczęli intrygować, także w Rosji, nie gorzej od oficjalnych wrogów.

Stanisław August pisze: „przekonywał króla, że wcale ze zdaniem większości narodu nie powinien się liczyć; że jeśli utrzymać się pragnie na tronie, nadzieje swe pokładać musi jedynie w carycy, a nigdy mu się to nie uda jeżeli Stackelberg na jego korzyść przed nią nie zaświadczy – i że winien jest ambasadorowi całkowitą i bezwzględną uległość, spierać się więc nie powinien o nic, czego on w jakiejkolwiek zażąda sprawie. Często dorzucał jeszcze, że to on właśnie, Stackelberg, zadecyduje, czy całkowity rozbiór Polski przyspieszyć, czy go w czasie oddalić; od niego bowiem rady zależy czy się caryca do zamiarów Austrii i Prus w kwestii tej przychyli.”

Tak mówił do panującego króla ambasador Rosji w czasach po pierwszym rozbiorze. Okrojonego państwa, ale jeszcze bardzo dużego, żaden historyk nie zaliczy do 123 lat niewoli. Formalnie rzecz biorąc, racja – był parlament, urzędy, a nawet manekin, na którego w uroczystych chwilach można było włożyć regalia.

Stackelberg się rozwijał i zaczął się interesować domowym otoczeniem Stanisław Augusta, a także kogo z przejeżdżających cudzoziemców czy artystów król przyjmuje na audiencji. Intrygował bez przerwy i skłócał wszystkich ze wszystkimi – „wzniecał i popierał intrygi oraz niepokoje co wciąż w Polsce się odradzały za sprawą złych obywateli – wszystkich tych, którzy serce swe i głowę mieli nie w porządku”, zanotował król.

Ostatni Sejm

Opcja rosyjska w Polsce

Już w epoce napoleońskiej warstwy uprzywilejowane sprzyjały Rosji.

zobacz więcej
Sejmy skonfederowane dawały pewność wyników głosowań przy wyborze posłów na zastraszonych wojskiem sejmikach. Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia. Król w „Pamiętnikach” relacjonuje, co usłyszał od ambasadora: „Władczyni moja ma jeszcze trzydzieści do czterdziestu tysięcy wojska w tym kraju. Prawo polskie jej nie obowiązuje. Miała na tyle siły żeby do rozbioru doprowadzić (pierwszego), teraz też jej wystarczy, aby sejm najbliższy uchwalił to, czego pragnie. A że chce mieć tego pewność, byle jaka większość jej nie zadowala, ale druzgocącej domaga się przewagi jeśli już nie wszystkich głosów”.

Przed tym sejmem książę Adam Czartoryski otrzymał wiadomość od grenadierów rosyjskich, że wybrać go na posła nie pozwolą, a Elżbiecie Sapieżynie wojsko rosyjskie spaliło Kodeń, bo syn dał się wybrać na posła bez koniecznych uzgodnień. Wojska rosyjskie zastraszały i bez skrupułów najeżdżały i niszczyły majątki patriotycznej szlachty, ale włada się krajem totalnie dopiero jeżeli dysponuje się jego symbolami.

„Order ten stał się jakoby obwieszczeniem zatrudnienia albo też zwolnienia kolejnych jej faworytów, a król nigdy uprzejmości tej nie mógł odmówić carycy, która uważała, iż ma prawo jej żądać, czyniąc z Orła Białego jakby szczebel w swych łaskach – tak że prawie wszyscy faworyci go otrzymywali, nim ich Orderem Świętego Andrzeja odznaczyła.”

Ten cytat, jak wszystkie, z „Pamiętników” Stanisława Augusta.

Sejm potwierdzający II rozbiór Polski, w Grodnie w listopadzie 1793 roku , był ostatnim sejmem I Rzeczypospolitej. Z tej okazji pora zmienić źródło cytatów. Rosyjski historyk, Dimitrij Iłowajski w swojej monografii sejmu grodzieńskiego napisał: „Gdy zajrzymy w ówczesne gorączkowe życie w Grodnie mieć będziemy oryginalne zjawisko: równolegle z wyrazem smutku i rozpaczy rozlegających się na sejmowych sesjach, w obywatelskich mieszkaniach przebiega prawie nieprzerwany strumień wesołości i hulanek. Miasto w stanie blokady, ulice i okolice zaległe przez ruskie wojsko i kozaków; wszędzie widać obozy, pikiety i przeciągające patrole; a między tym rauty, obiady, bale, kolacje itd. następują jedne po drugich.”

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Apoteoza Stanisława Augusta na Zamku Królewskim w Warszawie. Fot. Wikimedia/Mathiasrex - Praca własna, CC BY 2.5
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.