Ale Łojek nie był apologetą powstania styczniowego, wręcz odwrotnie, uważał, że wybuchło w wyniku prowokacji Wielopolskiego w postaci branki do wojska młodzieży nastawionej patriotycznie. Było „słabiutkie”, „tłumione metodą totalnego terroru, przy ogólnie bardzo nikłym (…) wysiłku społeczeństwa na rzecz sprawy narodowej”. Nie mówiąc o licznych przykładach negatywnego stosunku do walki zbrojnej o niepodległość, „nie wspominając już o jawnej zdradzie narodowej, w tamtych latach wcale nierzadkich”.
Jak pisze dalej Łojek: „Niestety, większość społeczeństwa polskiego przez cały wiek XIX a priori akceptowała tezę, że odzyskanie niepodległości jest niemożliwe”.
Marek Kornat podkreśla, że Łojek opowiadał się „po stronie insurekcyjnego patriotyzmu”. To prawda, ale trzeba uwzględnić tę poprawkę, że chodziło mu zawsze o insurekcję racjonalną, z wykorzystaniem siły duchowej i materialnej tych warstw społeczeństwa, które powinny być świadome wartości, jaką jest niepodległość państwa polskiego. A z tym było najtrudniej.
Pod koniec XIX wieku orientacja rosyjska odżyła znowu w programie endecji, dla której „jedynym partnerem był dwór rosyjski”, innymi słowy uległość wobec Rosji.
Natomiast według „koncepcji PPS państwo polskie musiało się odrodzić w walce z Rosją, partia ta stanęła więc na gruncie orientacji antyrosyjskiej, co wynikało z logiki sytuacji międzynarodowej lat 1900–1914 i z logiki narodowej, którą PPS przyjęła. Była to tradycja niepodległościowo-powstańcza...”.