Ścięty na gilotynie. Śląski męczennik
piątek,
22 października 2021
„Bez jednego drzewa las lasem zostanie. Bez jednej jaskółki wiosna też zawita, a bez jednego człowieka świat się nie zawali” – pisał do rodziny młody polski ksiądz Jan Macha, wiedząc, że zostało mu kilka godzin życia. Zginął ścięty na gilotynie w 1942 roku, w niemieckim więzieniu w Katowicach za to, że pomagał ludziom. Miał 28 lat.
Za miesiąc w katowickiej katedrze odbędzie się beatyfikacja księdza Jana Machy. Dlaczego musiał zginąć tak straszną śmiercią, w III Rzeszy traktowaną jako dodatkowe pohańbienie? Taki jej rodzaj był przewidziany dla obywateli Rzeszy Niemieckiej, którzy dopuścili się zdrady stanu. – Jakiej zdrady stanu? – słychać było wśród dziennikarzy obecnych na konferencji prasowej poświęconej beatyfikacji, 19 października.
Ksiądz Jan Macha był polskim księdzem na Śląsku, który Niemcy po agresji „przywrócili” Rzeszy. Z jego administracyjną przynależnością do Polski nigdy się nie pogodzili.
– Nikt poza Śląskiem nie orientuje się w tej specyfice, w tym niezwykłym, najczęściej tragicznym, splocie losów i wydarzeń – mówi ks. dr hab. Damian Bednarski, postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Jana Machy. – Nikt nie rozumie, dlaczego była volkslista, skoro i tak wszyscy zostali przymusowo obywatelami III Rzeszy. A u nas nawet volkslista działała inaczej niż w Generalnym Gubernatorstwie. W GG ten, kto podpisał volkslistę był wybrańcem i miał jakiś rodzaj uprzywilejowania. Na Śląsku volkslista była dla władzy miarą lojalności. Przecież w okresie międzywojennym, za wolnej Polski, przyjechało do nas dużo ludzi z całego kraju i Niemcy, kiedy wkroczyli, nie mieli co do nich pewności, jak się zachowają.
Konspiracja kojarzy się z mafią
Podczas konfrontacji z watykańskimi ekspertami, historykami i teologami „palącą kwestią” – jak napisał ks. dr hab. Damian Bednarski na portalu janmacha.pl – stała się konieczność wyjaśniania członkom komisji z różnych tradycji i obszarów kulturowych, dlaczego polski ksiądz został nagle obywatelem III Rzeszy, dlaczego w jego obronę angażował się nuncjusz apostolski w Niemczech, dlaczego w uzasadnieniu jego wyroku pojawiło się sformułowanie „Hochverrat” (zdrada stanu).
Jako postulator procesu beatyfikacyjnego ks. Bednarski był autorem positio, podstawowego dokumentu określonego wymogami prawa kanonicznego a przedstawiającego postać kandydata na ołtarze. W rozmowie z Tygodnikiem TVP podkreśla, że w positio znalazł się, oczywiście, kontekst historyczny. – Ale może za słabo to napisałem, bo oni (watykańska komisja historyczna – red.) tego w ogóle nie rozumieli – mówi.
– Miałem kilka kwestii do wyjaśnienia: przede wszystkim rozumienie słowa „konspiracja”, bo to słowo po włosku źle się kojarzy, zapewne z mafią. Nawet więc słowo „conspirare” wprowadziło zamieszanie! Czy można – pytali mnie – prowadzić proces beatyfikacyjny osoby, która konspirowała przeciwko swojemu państwu? Podano mi nawet definicję ze słownika i musiałem wyjaśniać, że ksiądz Jana Macha nie konspirował przeciwko swojemu państwu, bo to nie było jego państwo, choć na siłę – i wbrew prawu – uczyniło go swoim obywatelem. Pytano mnie, dlaczego – skoro w ramach kościelnych struktur wciąż działała Caritas – ks. Macha musiał podejmować swoje działania poza jej oficjalną strukturą. I z największym trudem rozumieli, że z ram tej oficjalnej pomocy charytatywnej zostali wykreśleni ludzie przez Niemiecką Rzeszą traktowani jako zagrożenie: rodziny żołnierzy wziętych już do niewoli niemieckiej, rodziny więźniów KL Auschwitz, rodziny powstańców śląskich czy nauczycieli zaangażowanych w krzewienie polskości.
Sprawa rzeczywiście może być skomplikowana dla historyka z Argentyny czy z Irlandii (choć nie wiem, czy przedstawiciele takich krajów zasiadali w tej akurat watykańskiej komisji). Czy jednak jest taka prosta i jasna dla katolików z Polski, znad Wisły i Buga – bo może choć dla tych znad Odry będzie bardziej oczywista.
3 maja 1921 roku wybuchło III powstanie śląskie wieńczące serię zmagań o polskość Górnego Śląska.
zobacz więcej
Czy 80 lat po wojnie zdajemy sobie sprawę z działań, które – choć nie były bezpośrednio wojenne – podzieliły zaatakowaną z dwóch stron Polskę jeszcze bardziej niż się w pierwszej chwili wydaje zwyczajnemu widzowi wojennych seriali? Wystarczy przecież dogłębniej zacząć analizować zachowane w wielu rodzinach wspomnienia, na przykład prababci, która jechała z okupowanej Warszawy po zabronioną i nielegalną rąbankę do nieodległego Płońska. Wtedy okaże się, że przekraczała granicę Generalnego Gubernatorstwa, czyli – jak się wtedy mówiło – Generalnej Gubernii. Wjeżdżała na tereny przyłączone do III Rzeszy, gdzie obowiązywało inne prawo, zarówno karne jak i cywilne. A cóż mówić o Wielkopolsce, Pomorzu czy Śląsku z jego walką o polskość i przynależność do państwa polskiego z czasu odzyskanej w 1918 roku niepodległości, z plebiscytami i powstaniami włącznie. Trzeba powiedzieć ze wstydem, że nie mamy o tym zbyt wielkiego pojęcia.
Wciąż pamiętam wstrząsającą dla mnie postawę wykształconego człowieka, który – a było to zaledwie z dziesięć lat temu – upierał się przy twierdzeniu, że Katowice były przed wojną niemieckie.
Katowice, w których za wolnej Polski powstało konserwatorium, a profesorami byli muzycy z całego kraju. Katowice, w których w 1929 roku powołano Muzeum Śląskie, a jego gmach oddany do użytku dziesięć lat później był jednym z najnowocześniejszych w Europie. Gdy Niemcy zajęli Polskę w 1939 roku, kazali je zburzyć. Katowice, skąd tylu mężczyzn poszło na wojnę – byli żołnierzami i oficerami Wojska Polskiego – a ich rodziny po wejściu Niemców były szczególnie represjonowane, podobnie jak rodziny dawnych powstańców śląskich, z dużą precyzją wypisane na niemieckich listach proskrypcyjnych. Czy można się więc dziwić cudzoziemcom z watykańskiej komisji , skoro my sami nie orientujemy się dobrze w naszych – najnowszych przecież – dziejach?
To dlatego beatyfikacja księdza Jana Machy budzi we mnie różne nadzieje, także i tę, że odegra rolę edukacyjną. Radości i pożytki z tej beatyfikacji mogą być i zapewne będą wielostronne, nie tylko nadprzyrodzone i mistyczne. – To będzie także próba dotarcia z szerszą wiedzą nie tylko o księdzu Janie, ale też o historii. Na pewno też o to nam chodzi, sam wymiar dewocyjny nie wystarczy – zgadza się ks. Bednarski.
„Hanik” z Chorzowa
Księdza Jana Machę „poznałam” kilka lat temu, kiedy opowiadała mi o nim koleżanka ze Śląska, red. Katarzyna Migdoł-Rogóż: że jego symboliczny grób w Chorzowie otoczony jest nieustanną opieką, że odwiedzają go harcerze i ministranci, dla których jest wzorem, że został wszczęty jego proces beatyfikacyjny.
– Ks. Jan Macha urodził się 18 styczna 1914 roku w Chorzowie w typowej śląskiej rodzinie, gdzie na co dzień szanowano tradycję i religię. „Hanik” był najstarszy, miał troje rodzeństwa i to jego siostrzeńcy znaleźli potem na strychu jego młodzieńcze kazania – relacjonowała dziennikarka.
Janek Macha w 1924 roku ukończył Państwowe Gimnazjum Klasyczne w Królewskiej Hucie, należał do Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej i Żywego Różańca, działał w harcerstwie oraz klubie sportowym „Chorzów”, gdzie trenował piłkę ręczną (szczypiorniści z Chorzowa kilkakrotnie mieli tytuł mistrza Śląska, a w latach 1932 i 1933 wicemistrzostwo Polski). Po maturze chciał wstąpić do Śląskiego Seminarium Duchownego w Krakowie, ale ponieważ było tylu chętnych, przez rok studiował prawo na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Święcenia kapłańskie otrzymał 25 czerwca 1939 r. i od razu poszedł na swoją pierwszą – i jedyną – parafię: św. Józefa w Rudzie Śląskiej. Dziś tamtejsze parafialne koło Caritas imię ks. Jana Machy.
Katarzyna Migdoł-Rogóż zwlekała z reportażem, bo chciała mieć choćby cień pewności, że coś się z tego procesu wyłania. Doczekała się w listopadzie 2019 roku, kiedy Watykan ogłosił dekret w tej sprawie. Zadzwoniła z nowiną. – W jego rodzinnej parafii św. Marii Magdaleny w Chorzowie już się wszyscy cieszą, że ich „Hanik” zostanie błogosławionym – mówiła z satysfakcją tym większą, że postulatorem procesu beatyfikacyjnego był jej kolega z „Oazy”, ks. dr hab. Damian Bednarski, dziś proboszcz w Woli k.Pszczyny. Ale przyszła pandemia i radość musiała poczekać.
Grób ks. Jerzego Popiełuszki był obserwowany do 1989 r., a jego okolica „operacyjnie zabezpieczana”.
zobacz więcej
We wtorek 19 października, w rocznicę męczeńskiej śmierci ks. Jerzego Popiełuszki – jest to zarazem Dzień Niezłomnego Duchownego w Polsce – do Warszawy przyjechali ze swym biskupem Wiktorem Skworcem księża z Katowic i na konferencji prasowej z udziałem dr. Andrzeja Grajewskiego, ważnego badacza historii Kościoła, związanego przez lata z IPN i z redakcją tygodnika „Gość Niedzielny” przedstawili zarówno sylwetkę nowego błogosławionego, jak i program beatyfikacji. Historyk nie krył wzruszenia – to on był inicjatorem portalu janmacha.pl – że odkrywa się jeszcze jedna karta pięknego albumu polskiego Śląska.
Czas jednak wrócić do jednego z najciekawszych wątków tej beatyfikacji: dlaczego ksiądz Jana Macha został oskarżony o zdradę stanu?
Sumienie ponad prawem
Po wybuchu wojny młody ksiądz szybko zorientował się, że pomocy i wsparcia potrzebuje bardzo wielu parafian i zaczął taką pomoc organizować, na wielką skalę, także z udziałem harcerzy z dawnego Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży. Kiedy powstawały struktury Polskiego Państwa Podziemnego, jego sieć „Opieka Społeczna” już żyła swoim życiem, zatem została w nie włączona pod nazwą „Konwalia”. Kiedy ks. Macha zaczął być śledzony przez gestapo, nie przerwał działań charytatywnych, bo nie miał poczucia, że działa przeciw komuś. We wrześniu 1941 roku został aresztowany, umieszczony w więzieniu, a w grudniu 1942 r. wykonano na nim wyrok śmierci.
Na portalu janmacha.pl ks. Bednarski pisze: „Dlaczego otrzymał wyrok śmierci? Bo nie podporządkował się prawu niemieckiemu. Dlaczego nie podporządkował się prawu niemieckiemu? Bo ponad prawem jako chrześcijanin, jako kapłan stawiał sumienie i służbę Bogu oraz człowiekowi. Bo zareagował po kapłańsku, jak »dobry pasterz«, bo zatroszczył się o »owce«. Niemieccy naziści, jak wszyscy inni prześladowcy Kościoła, maskują swoje prawdziwe zamierzenia. Nie występowali jawnie przeciw Bogu i Kościołowi, ale twierdzili, że trzeba zrobić porządek z tymi, którzy występują przeciw władzy lub państwu. Tak postępowały i postępują wszystkie totalitaryzmy. Charakter ukryty, konspiracyjny, organizacji założonej przez sługę Bożego nie wziął się z tego, że była to organizacja wymierzona przeciwko Rzeszy Niemieckiej, ale z tego, że nie można było w sposób jawny udzielać pomocy niektórym osobom, które takiej pomocy potrzebowały, ale zabraniał udzielać jej niemiecki okupant.”
– Postawę ks. Machy można zrozumieć jedynie, znając postawę nazistów wobec Kościoła – mówi ks. Bednarski i opowiada, że właśnie to usiłował wytłumaczyć członkom watykańskiej komisji historycznej. Łatwo nie było, ale w końcu się udało.
Może sam łatwiej się przebije
Była jeszcze kwestia 108 męczenników II wojny światowej beatyfikowanych przez Jana Pawła II w 1999 roku. Dlaczego wtedy nie włączono ks. Jana Machy w ich skład? To też musiał wyjaśniać w Watykanie ks. Damian Bednarski. – Nie mieliśmy wtedy dostatecznej dokumentacji – uśmiecha się dziś postulator. – Widocznie każdy święty przychodzi w odpowiednim czasie.