Brytyjczycy, choćby z racji położenia geograficznego, zbudowali swoją tożsamość na ekskluzywizmie i dumie z kulturalnej inności od reszty Europy. Mistrzowie izolacjonizmu i nawet paternalistycznego lekceważenia wszystkiego, co za morzem, nagle zaczęli przodować w wypieraniu się patriotyzmu (rasistowski), podważać własną tożsamość (ksenofobiczna) i przepraszać za to, że żyją. Zaawansowana oikofobia nie dotyczy tylko Brytyjczyków, ale dziwne, że także ich.
Trzeci Świat wpuszczony do Europy
Kultura Zachodu musiała się zmęczyć sama sobą. Sztuka dużo mówi o epoce, w której powstaje. Schyłkowość i świadomość końca była już oczywista w XIX wieku. Przełom stuleci i początek wieku XX przyniósł spektakularny koniec starych form i narracji. Co można skomponować w dur-mol po Gustawie Mahlerze i Richardzie Straussie? Jaką napisać wielką powieść, które w XIX wieku bywały całymi światami, po Marcelu Prouście i Jamesie Joysie, a po odejściu od mimesis, czyli związku z rzeczywistością można malować już tylko zwidy, koncepcje, urojenia i luźne skojarzenia. Można oczywiście robić to, co do tej pory, ale z poczuciem, że wszystko już było. Nie ma nic do odkrycia, umarła wszelka dynamika.
Zmęczenie, znudzenie formą i treścią, słynne w drugiej połowie XIX wieku „ennui” miało swoją zapowiedź w pogoni za „bon sauvage” (dobrym dzikusem) Jana Jakuba Rousseau w dobie oświecenia. Dzikus był – a raczej marzenie o nim – dobry, bo nietknięty zachodnią cywilizacją, a cywilizacja to lepiej nie mówić. Wszystko, co najgorsze, bo zabija w człowieku pierwotne dobro.
Dobry dzikus był krótkotrwałą modą i nie zapobiegł dekadenckiemu zmęczeniu sobą w kulturze końca XIX wieku. Są tego przykłady francuskie, angielskie i nawet niemieckie. Zmęczenie przeszło w obrzydzenie do siebie i tu literacko wspaniale sprawdził się Witold Gombrowicz. W jego sztuce „Operetka” jest postać Profesora, który każdą kwestię zaczyna od: „Rzyg, rzyg, rzyg...”.
Profesor jest marksistą pochodzącym z burżuazji, stąd spaczonym wyzyskiem klasowym i wszystko, co pomyśli i chce powiedzieć jest przez to obrzydliwe dla niego samego, szczerego marksisty, bo spaczone. Gombrowicz zapowiedział mechanizm obrzydzenia kolonializmem, rasizmem, białym suprematyzmem i zwykłym patriotyzmem oraz staroświeckim i niesłusznym przywiązaniem do swoich kultur narodów Europy.
Muzułmanie nie komponowali i nie pisali za wiele, nie przedstawiali też świata w sztukach plastycznych, bo to, poza niefiguratywnymi deseniami, niezgodne z islamem i nie są przesyceni. A ich fanatyczna wiara bardzo silnie spaja tę wspólnotę, podczas gdy chrześcijaństwo co najmniej od stu lat nie kształtuje oblicza społeczeństw Zachodu.
Trzeci Świat został wpuszczony do Europy – poza narastającym obrzydzeniem Europejczyków do siebie samych – dzięki nowej europejskiej religii praw człowieka.