Jakie zarzuty wobec polskiego rządu pojawiają się w amerykańskich mediach?
Chociażby zarzut o to, że polskie władze nie pozwalają zagranicznym dziennikarzom wjechać do strefy przygranicznej. Natomiast pomimo intencji pokazania, że Polacy mają niedemokratyczny rząd – zamysł ten się nie udał, albowiem ta narracja nie jest przekonująca dla amerykańskiej opinii publicznej. Amerykanie rozumieją, że skoro doszło do takiego kryzysu, to w tego typu ograniczeniach nie ma nic dziwnego.
Również zapewnienia Aleksandra Łukaszenki, że on nie uczestniczył w sprowadzeniu migrantów na Białoruś, że oni sami tam przyjechali – w ogóle nie są przekonujące. Obecnie ci, którzy coś wiedzą o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej, zdecydowanie twierdzą, że to jest ustawka w wykonaniu białoruskiego dyktatora. Niestety, nie wszyscy jeszcze myślą (w kontekście tej sytuacji) o Władimirze Putinie, o tym, że Łukaszenko jest właściwie marionetką sterowaną przez Moskwę.
A czy do zachodnich mediów przebijają się bardziej szczegółowe informacje o przebiegu kryzysu, także o prowokacjach stosowanych przez białoruskie służby takich, jak oślepianie polskich służb laserami, latarkami?
To się przebija. Choć wydarzenia są czasem opisywane nieco chaotycznie, bez oceny, bez wyraźnego zaznaczenia, kto prowokuje. To znaczy, w opisach pojawiają się armatki wodne, lasery, kamienie – ale można się w tym pogubić. W niektórych relacjach do końca nie wiadomo, kto rzuca kamieniami. Mam wrażenie, że postronny czytelnik tak to może odbierać.
Sposób, w jaki relacjonuje się kryzys na granicy polsko-białoruskiej, nie jest tu najważniejszy. Ważne jest to, że obarczanie winą polskiego rządu za ten kryzys jest po prostu absurdalne. I przeciętny obserwator to dostrzega.
Tymczasem Komisja Europejska poinformowała, że Białoruś na pomoc migrantom otrzyma 700 tys. euro. Czy to dowodzi, że wśród zachodnioeuropejskich elit narracja Łukaszenki trafia na podatny grunt?
Unijne elity są zbyt cyniczne, zbyt dobrze poinformowane, by wierzyć w białoruskie bajki. One to robią ze strachu; wierzą, że dzięki tym pieniądzom nawałnica imigrantów do nich nie dotrze. Nie chodzi o to, by komuś pomóc. Tylko o to, by Łukaszenko nie wpuścił migrantów do krajów zachodniej Europy. To jest zimna kalkulacja.
A jak ogólnie ocenia pani wiedzę Amerykanów o Polsce?
Słabo. Od wielu lat zastanawiam się, dlaczego Polacy nie potrafili stworzyć pewnego łańcucha porozumiewania się, który bardzo szybko stworzyli na przykład Ukraińcy. A gdy Ukraińcy zaczynali to robić, w porównaniu z Polakami znajdowali się przecież na znacznie gorszej pozycji. Zdołali jednak umieścić swoich stronników w najróżnorodniejszych miejscach. I to już 30 lat temu! Jeździłam wtedy do Waszyngtonu na rozmaite panele naukowe, i zdarzało się, że przewodzili im obywatele amerykańscy urodzeni na Ukrainie.
Inny przykład: niedawno miał miejsce śmiertelny wypadek na planie filmu „Rust”, w którym uczestniczył znany aktor Alec Baldwin. W wyniku postrzału zginęła ukraińska operator filmowa Halyna Hutchins. Przy okazji okazało się, że kilku członków zespołu pracującego przy tym filmie, było Ukraińcami.