Premier na tropie pokrewieństwa Węgrów z koczowniczymi ludami Azji Środkowej.
zobacz więcej
Sekretarz generalny WSPR zdawał sobie sprawę, że w warunkach panujących nad Dunajem niezadowolenie narodu może skończyć się kolejną rewoltą, czego za wszelką cenę starał się uniknąć. Jednak realia gospodarki światowej, zmiana relacji z Moskwą, wymagania MFW i Banku Światowego tworzyły sytuację poniekąd bez wyjścia. Trudności tych jednak starzejący się Kádár nie dostrzegał bądź też przyzwyczajony do pochlebstw i przekonany do swoich racji przez klakierów zasiadających z jego łaski w Biurze Politycznym najzwyczajniej nie zamierzał rozwiązywać.
Problem polegał na tym, że upływ czasu nie był jego sprzymierzeńcem i działał on nie tyle z korzyścią dla niego, lecz – wręcz przeciwnie – przeciwko niemu. W rezultacie nawet jeśli w latach 60. i 70. udało mu się „kupić” spokój społeczny, to najpóźniej u progu lat 80., dla bystrzejszych obserwatorów stało się jasne, że warunki życia w WRL [Węgierskiej Republice Ludowej] nie były porównywalne z warunkami życia, jakie panowały w coraz bardziej zamożnych krajach Europy Zachodniej. To właśnie ta luka dzieląca Węgry od reszty Europy (a Węgrzy od zawsze uważali się za jej część) miała się stać prawdziwym wyzwaniem dla reżimu już w latach 80.
NRD: reformatorzy w mniejszości
Zgodnie z aktualnym stanem wiedzy można śmiało stwierdzić, że początki erozji władzy SED [Niemieckiej Socjalistycznej Partii Jedności] w państwie wschodnioniemieckim zaczęły się jeszcze w latach 70., gdy niektórzy z członków partii zauważyli, że narastające problemy gospodarcze stanowią realne niebezpieczeństwo dla przetrwania władzy komunistycznej w tym kraju. Później, gdy stało się jasne, że kierownictwo nie było w stanie poradzić sobie z nawarstwiającymi się problemami ekonomicznymi i społecznymi, nastroje w łonie SED pogorszyły się jeszcze bardziej. Nie tylko bowiem mieszkańcy NRD oglądający codziennie zachodnioniemiecką telewizję, lecz także (a może nawet jeszcze bardziej) partyjni aparatczycy byli świadomi rosnącej atrakcyjności zachodniego sąsiada; dla mas członkowskich było również oczywiste, że w realiach państwa Honeckera, jeśli ktoś nie należał do nomenklatury, wówczas jego poziom życia nie był zbyt wysoki. Zauważali oni również, że kontynuacja obecnej polityki prowadzi donikąd i w przyszłości może zakończyć się erupcją niepokojów społecznych ze skutkami, które uważali za ryzykowne dla własnej kariery lub nawet bezpieczeństwa osobistego. Dodatkowymi czynnikami pogarszającymi nastroje wśród członków SED były perspektywy (a raczej ich brak) na szybką karierę w aparacie. W tym miejscu godzi się podkreślić, że pokolenie Honeckera (w tym i sam szef SED) mogło stosunkowo szybko wspiąć się po kolejnych szczeblach drabiny administracyjnej i – w relatywnie młodym wieku – zająć wysokie stanowiska w strukturach władzy. Mogli to zrobić, ponieważ wykorzystali unikatową szansę, jaką stworzyła polityczna próżnia po II wojnie światowej, gdy na obszarze wschodnich Niemiec tworzyły się od zera zręby całkowicie nowego państwa. Tymczasem pokolenie urodzone pod koniec lat 50. i 60. XX wieku takich możliwości już nie miało. Choć spowolnienie kariery zawodowej osób, które weszły na rynek pracy na przełomie lat 70. i 80. XX wieku, do pewnego stopnia było spowodowane czynnikami natury obiektywnej (np. dłuższy okres edukacji, sytuacja polityczna kraju itp.), to z drugiej strony, było raczej oczywiste, że ani starzejący się Honecker, ani jego towarzysze w Biurze Politycznym nie mieli żadnego zamiaru promować młodszych aktywistów, a o ich przejściu na emeryturę raczej w ogóle nie było mowy. W ten oto sposób konieczność oczekiwania przez całe lata na awans w państwie i hierarchii SED była dodatkowym czynnikiem generującym frustrację na niższych i średnich szczeblach aparatu partyjnego.