Historia

Tańce ludowe, partyjni dogmatycy, piłkarska sensacja. Jak komunizm się kończył na Węgrzech, w NRD i Rumunii

W większości państw Europy Środkowo-Wschodniej pieriestrojka była traktowana przez kierownictwa partii komunistycznych nie tyle jako odpowiedź sowieckiego kierownictwa na realne problemy, ile jako koncepcja narzucona przez moskiewską centralę. Rządzący w krajach demokracji ludowej komuniści wdrażali ją wyjątkowo niechętnie.

Dzięki uprzejmości Państwowego Instytutu Wydawniczego publikujemy fragmenty książki Adama Burakowskiego, Aleksandra Gubrynowicza i Pawła Ukielskiego „1989. Jesień Narodów”. Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.

Węgry: partia przeciw nacjonalizmowi

Kádáryzm, jeśli charakteryzować go jako pewien system, posiadał wiele cech odróżniających go od innych reżimów komunistycznych. W żadnym wypadku nie odwoływał się on do wiary w komunizm (co dobrze obrazował slogan „Kto nie jest przeciw nam – ten jest z nami”), tym samym nie miał ambicji, jak Walter Ulbricht czy Erich Honecker, wychowania „Węgra nowego typu”. Jak stwierdza Barbara J. Falk: „[János] Kádár uzasadniał swoje rządy nie tyle nową ideologią, ile jej brakiem – wycofaniem polityki i nieznośnej natury partii komunistycznej z codziennego życia ludzi”.

Skądinąd – inaczej niż [Nicolae] Ceauşescu w Rumunii czy w Polsce grupa partyzancka gen. Mieczysława Moczara – Kádár w żadnym wypadku nie mógł odwoływać się do tradycji patriotycznej okresu międzywojennego. Rządząc w kraju, który do 1945 roku pozostawał sojusznikiem Hitlera, szef WSPR [Węgierskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej] zdawał sobie sprawę, że wobec trzymilionowej rzeszy Węgrów zamieszkałych w państwach ościennych sięganie po „narodową kartę” ponownie wywoła „demony Trianon” i w najlepszym razie doprowadzi do zaostrzenia stosunków z sąsiadami (które i bez tego nie układały się najlepiej), a w gorszej sytuacji – do ponownej rewolty i interwencji sowieckiej. W rezultacie jedynym uzasadnieniem utrzymania steru rządów przez „starego” (jak nazywano potocznie Kádára) i jego ekipę były okoliczności zewnętrzne (wymuszona przynależność do obozu) oraz polityka WSPR, która czerpała swą siłę właśnie z wyższego poziomu życia w porównaniu z wieloma innymi państwami satelickimi ZSRR. Jednocześnie obietnica stałego wzrostu konsumpcji szła w parze ze swoistą promocją „historycznej amnezji”, a w ocenie niektórych – nihilizmu narodowego. Węgry pozostające w okresie międzywojennym w ostrych sporach terytorialnych z praktycznie wszystkimi sąsiadami oraz jako były sojusznik Hitlera były niejako „z urzędu podejrzane” o nacjonalizm. Stanowiło to dogodny pretekst, by informacje o przeszłości (zwłaszcza tej najnowszej) poddać ostrej cenzurze w ramach swoiście rozumianej „walki z faszyzmem”, a ściślej – walki o to, by faszyzm nad Dunajem już nigdy się nie odrodził. Jakkolwiek zabrzmi to cynicznie, pomysłem kádáryzmu na „Węgra nowego typu” był nie tyle komunista czy nowy patriota, ile człowiek skupiony wyłącznie na pomnażaniu swojego marnego dobrobytu, nieinteresujący się ani tym, co było, ani tym, co będzie.
Tablica upamiętniająca pierwszy táncház („dom tańca”) w Budapeszcie (rozpoczął działalność w roku 1972). Takie miejsca były odpowiedzią społeczeństwa węgierskiego na szerzącą się propagandę, która demonizowała przeszłość. Autorem płaskorzeźby z brązu jest M. György Kiss. Fot. Commons Wikimedia / Par Fekist — Travail personnel, CC BY-SA 3.0
Jak była o tym mowa wyżej – po 1956 roku zmęczone perturbacjami historycznymi społeczeństwo milcząco, acz chętnie zgodziło się na taki układ. W powszechnym odczuciu jedynym podmiotem uprawnionym do inicjowania zmian i wytyczania ich nieprzekraczalnych granic dla dyskursu w przestrzeni publicznej pozostawała partia komunistyczna i powyższe dotyczyło również dyskusji o historii najnowszej.

Co jednak zrobić w sytuacji, gdy kryzys pożera oszczędności, do sklepów zaczynają ustawiać się coraz dłuższe kolejki, a społeczeństwo ogarnia coraz większym pesymizm? Na to pytanie ani rząd, ani partia nie umiały odpowiedzieć. Walka o „skasowanie” pamięci społeczeństwa zakończyła się ewidentną przegraną, gdyż o wydarzeniach z 1956 roku ludzie i tak „wiedzieli swoje”. Swoistą odpowiedzią społeczeństwa na szerzącą się propagandę demonizującą przeszłość była zawrotna popularność tancházak („domów tańca”), gdzie młodzi ludzie spotykali się, by nie tylko uczyć się tańców ludowych (z których część posiadała pochodzenie „podejrzane ideologicznie”, gdyż były to tańce siedmiogrodzkie), ale także, by swobodnie porozmawiać bez czujnego oka partii. Mimo że spotkania te miały zdecydowanie apolityczny charakter, to jednak z uwagi, że organizowano je poza oficjalnym, zatwierdzonym przez władze nurtem kultury, swobodna atmosfera oraz nieumiejętność znalezienia przez Komunistyczny Związek Młodzieży (Kommunista Ifjúsági Szövetség – KISZ) skutecznego antidotum wystarczyły, by instancje partyjne zakwalifikowały całą imprezę jako „przejaw nacjonalizmu”. Swoista dyfamacja tancházak, w jaką zaangażowały się instancje partyjne, nie mogła jednak przesłonić rzeczywistości. Choć teoretycznie w warunkach kádáryzmu młode pokolenie wchodzące w dorosłe życie na przełomie lat 70. i 80. było nieskore do buntu, to jednak ramy, jakie wytyczał mu system, okazały się (zwłaszcza dla młodej inteligencji, której nadreprezentacja w „domach tańca” była oczywista) zdecydowanie za ciasne. Zawrotna popularność zorganizowanego na Uniwersytecie Karola Marksa klubu Polvax, gdzie można było w miarę swobodnie podyskutować o bieżących wydarzeniach, jak również zduszone w zarodku przez władze próby reform w łonie Komunistycznego Związku Młodzieży, wskazywały wyraźnie, że dla młodego pokolenia, które dorastało w latach 70., system okazuje się znacznie mniej atrakcyjny niż dla generacji wcześniejszej, która zaakceptowała ofertę kádáryzmu.

Viktor Orbán ogląda bezgłowe zwłoki kozła

Premier na tropie pokrewieństwa Węgrów z koczowniczymi ludami Azji Środkowej.

zobacz więcej
Sekretarz generalny WSPR zdawał sobie sprawę, że w warunkach panujących nad Dunajem niezadowolenie narodu może skończyć się kolejną rewoltą, czego za wszelką cenę starał się uniknąć. Jednak realia gospodarki światowej, zmiana relacji z Moskwą, wymagania MFW i Banku Światowego tworzyły sytuację poniekąd bez wyjścia. Trudności tych jednak starzejący się Kádár nie dostrzegał bądź też przyzwyczajony do pochlebstw i przekonany do swoich racji przez klakierów zasiadających z jego łaski w Biurze Politycznym najzwyczajniej nie zamierzał rozwiązywać.

Problem polegał na tym, że upływ czasu nie był jego sprzymierzeńcem i działał on nie tyle z korzyścią dla niego, lecz – wręcz przeciwnie – przeciwko niemu. W rezultacie nawet jeśli w latach 60. i 70. udało mu się „kupić” spokój społeczny, to najpóźniej u progu lat 80., dla bystrzejszych obserwatorów stało się jasne, że warunki życia w WRL [Węgierskiej Republice Ludowej] nie były porównywalne z warunkami życia, jakie panowały w coraz bardziej zamożnych krajach Europy Zachodniej. To właśnie ta luka dzieląca Węgry od reszty Europy (a Węgrzy od zawsze uważali się za jej część) miała się stać prawdziwym wyzwaniem dla reżimu już w latach 80. NRD: reformatorzy w mniejszości

Zgodnie z aktualnym stanem wiedzy można śmiało stwierdzić, że początki erozji władzy SED [Niemieckiej Socjalistycznej Partii Jedności] w państwie wschodnioniemieckim zaczęły się jeszcze w latach 70., gdy niektórzy z członków partii zauważyli, że narastające problemy gospodarcze stanowią realne niebezpieczeństwo dla przetrwania władzy komunistycznej w tym kraju. Później, gdy stało się jasne, że kierownictwo nie było w stanie poradzić sobie z nawarstwiającymi się problemami ekonomicznymi i społecznymi, nastroje w łonie SED pogorszyły się jeszcze bardziej. Nie tylko bowiem mieszkańcy NRD oglądający codziennie zachodnioniemiecką telewizję, lecz także (a może nawet jeszcze bardziej) partyjni aparatczycy byli świadomi rosnącej atrakcyjności zachodniego sąsiada; dla mas członkowskich było również oczywiste, że w realiach państwa Honeckera, jeśli ktoś nie należał do nomenklatury, wówczas jego poziom życia nie był zbyt wysoki. Zauważali oni również, że kontynuacja obecnej polityki prowadzi donikąd i w przyszłości może zakończyć się erupcją niepokojów społecznych ze skutkami, które uważali za ryzykowne dla własnej kariery lub nawet bezpieczeństwa osobistego. Dodatkowymi czynnikami pogarszającymi nastroje wśród członków SED były perspektywy (a raczej ich brak) na szybką karierę w aparacie. W tym miejscu godzi się podkreślić, że pokolenie Honeckera (w tym i sam szef SED) mogło stosunkowo szybko wspiąć się po kolejnych szczeblach drabiny administracyjnej i – w relatywnie młodym wieku – zająć wysokie stanowiska w strukturach władzy. Mogli to zrobić, ponieważ wykorzystali unikatową szansę, jaką stworzyła polityczna próżnia po II wojnie światowej, gdy na obszarze wschodnich Niemiec tworzyły się od zera zręby całkowicie nowego państwa. Tymczasem pokolenie urodzone pod koniec lat 50. i 60. XX wieku takich możliwości już nie miało. Choć spowolnienie kariery zawodowej osób, które weszły na rynek pracy na przełomie lat 70. i 80. XX wieku, do pewnego stopnia było spowodowane czynnikami natury obiektywnej (np. dłuższy okres edukacji, sytuacja polityczna kraju itp.), to z drugiej strony, było raczej oczywiste, że ani starzejący się Honecker, ani jego towarzysze w Biurze Politycznym nie mieli żadnego zamiaru promować młodszych aktywistów, a o ich przejściu na emeryturę raczej w ogóle nie było mowy. W ten oto sposób konieczność oczekiwania przez całe lata na awans w państwie i hierarchii SED była dodatkowym czynnikiem generującym frustrację na niższych i średnich szczeblach aparatu partyjnego.
Markus Mischa Wolf, szef wywiadu NRD (na zdjęciu z roku 1989) przyjął zmiany wprowadzane przez Michaiła Gorbaczowa z entuzjazmem. Fot. Succo/ullstein bild via Getty Images
W rezultacie w latach 80. coraz bardziej rozczarowani członkowie SED (w tym niektórzy wysocy rangą funkcjonariusze nomenklatury) nie bali się krytycznie komentować rzeczywistości NRD (acz robili to tylko w kręgu zaufanych osób i wyłącznie prywatnie). Teoretycznie środowiska, które obejmowały tak różne osobowości, jak Paul Gerhard Schürer lub pierwszy sekretarz SED w Dreźnie Hans Modrow, czy nawet szef wywiadu Marcus Mischa Wolf, entuzjastycznie przyjęli nadejście ery Gorbaczowa i wprowadzone przezeń reform w ZSRS. Jednocześnie pogorszenie się sytuacji gospodarczej zmusiło grupę wysokiej rangi funkcjonariuszy SED (którzy w tej materii mogli liczyć na poparcie niektórych urzędników administracji oraz członków Biura Politycznego) do przyjęcia nieco bardziej stanowczej postawy wobec polityki gospodarczej rządu Willy’ego Stopha. Powyższy rozdźwięk był nie do uniknięcia, zważywszy, że na tym etapie widoczne były już wyraźne oznaki erozji systemu władzy, obejmujące nie tylko przypadki łamania dyscypliny przez niektóre lokalne komitety partyjne, ale również rosnące napięcia pomiędzy Biurem Politycznym a rządem.

Mimo to niezadowolenie (a nawet niechęć) do utrzymującego się status quo nigdy nie osiągnęło w partii na tyle poważnych rozmiarów, aby „pałacowy przewrót” w SED mógł mieć jakiekolwiek widoczne szanse powodzenia. Niezależnie od tego funkcjonariusze opowiadający się za reformami nigdy nie byli w stanie przedstawić żadnego realistycznego alternatywnego programu gospodarczego, który mógłby służyć jako narzędzie promocji poważniejszych przemian i który – o czym nie należy zapominać – mógłby zostać zaakceptowany zarówno przez Sowietów, jak i resztę partii. Teoretycznie prawdą jest, że w przypadku NRD ani dogmatycy, ani reformatorzy nie byli w stanie odpowiedzieć na zasadnicze pytanie dotyczące polityki, która mogła uzdrowić coraz bardziej pogarszającą się sytuację gospodarczą. Mimo to obóz reformatorów znajdował się w zdecydowanie trudniejszym położeniu przede wszystkim dlatego, że wszystkie propozycje rozważane w jego łonie były postrzegane jako „zbyt ryzykowne” dla stabilności NRD. Konkretnie zaś najważniejszy kontrargument przeciwników jakichkolwiek zmian sprowadzał się w istocie rzeczy do jednego (i tylko jednego) punktu: „Być może sytuacja w NRD jest niezadowalająca, ale w przypadku niepowodzenia programów, które proponowali reformatorzy, koszt polityczny, który musiałaby ponieść sama Moskwa, będzie z całą pewnością bardzo wysoki”.

Co robi Rammstein w pasiakach?

Skandaliści od nekrofilii, makdonaldyzacji i nazizmu. Ich film może oburzać nie tylko środowiska żydowskie, które z Holokaustu uczyniły temat tabu, ale i tytułowe Niemcy.

zobacz więcej
Wydaje się, że to właśnie ten kontrargument skutecznie studził zapał KPZR do udzielania poparcia jakimkolwiek programom reform w NRD. Moskwa wiedziała, że gdyby plany rozważane przez takie osoby, jak Schürer lub Modrow, rzeczywiście miały zakończyć się niepowodzeniem, to ich fiasko pociągnęłoby za sobą destabilizację, a nawet utratę kontroli nad całym terytorium wschodnich Niemiec. Należy zaś pamiętać, że w latach 80. polityczna rola RFN w Europie wciąż rosła, było oczywiste, że gdyby scenariusz ten miał się ziścić, wówczas zjednoczenie Niemiec stawało się więcej niż prawdopodobne. Co więcej, w tym scenariuszu zjednoczenia, który musiałby odbyć się poza kontrolą SED, Gorbaczow zostawał z pustymi rękami, ponieważ Zachód nie musiałby już prosić Moskwy o jakiekolwiek przyzwolenie na połączenie obu państw niemieckich. W rezultacie Gorbaczow milcząco odbierał skargi i donosy przesyłane Sowietom przez dogmatyków z SED na swoich politycznych konkurentów, którzy to konkurenci – paradoksalnie – deklarowali swoją wierność pieriestrojce i głasnosti. Jednocześnie, odmawiając bezpośredniej interwencji w spór toczący się w ramach Biura Politycznego SED, Gorbaczow do jesieni 1989 roku faktycznie przyczynił się do utrzymania w państwie wschodnioniemieckim politycznego status quo. W rezultacie, pomimo rosnącej frustracji w partii komunistycznej, przed 1989 rokiem politycy SED należący do kategorii komunistycznych reformatorów znajdowali się w widocznej mniejszości, gdyż bez wsparcia Sowietów nie mieli literalnie żadnej szansy odegrać poważniejszej roli w polityce.

Rumunia: kult przywódcy

Kiedy Michaił Gorbaczow objął władzę na Kremlu, z pewnością dokonał przeglądu sytuacji, w jakiej znajdowały się wszystkie kraje bloku sowieckiego. Skrócona analiza, którą prawdopodobnie mu dostarczono, musiała wykazywać, że Nicolae Ceauşescu, nazywany przez apologetów „Geniuszem Karpat”, nie dość, że był najbardziej krnąbrnym z wasalów, to jego satrapia znajdowała się naprawdę w opłakanym stanie. Kolejki przed sklepami, nieoświetlone ulice, niedogrzane mieszkania, spóźniające się i przepełnione do granic możliwości autobusy i tramwaje – to była rumuńska codzienność połowy lat 80. Raport, który prawdopodobnie otrzymał Gorbaczow, musiał również zawierać stwierdzenie, że nie widać wyjścia z tej sytuacji, i to nawet w dłuższej perspektywie. W zasadzie podobnie było również w innych krajach „obozu socjalistycznego”, lecz w Rumunii wszystkie te zjawiska były wyraźniejsze i bardziej dokuczliwe dla przeciętnego obywatela, a nawet dla członków nomenklatury. System pogrążał się w otchłani i ciągnął w dół, przynajmniej pod względem wizerunkowym, cały blok sowiecki w Europie Środkowo-Wschodniej.
Finał piłkarskiego Pucharu Europy, Sewilla, 7 maja 1986 roku – okazał się sukcesem propagandowym Nicolae Ceauşescu. Steaua Bukareszt (na biało) w regulaminowym czasie i dogrywce zremisowała 0:0 z faworytem meczu – FC Barcelona (na niebiesko). W rzutach karnych rumuńska drużyna sensacyjnie wygrała 2:0, a jej bohaterem był bramkarz Helmuth Duckadam (na zielono), który obronił cztery jedenastki zawodników Dumy Katalonii. Fot. Peter Robinson/EMPICS via Getty Images
Dodatkowym problemem było znaczne oddalenie się polityczne Ceauşescu od reszty przywódców krajów bloku sowieckiego. Rumunia od lat 60. wykazywała tendencje do niezależności od „Wielkiego Brata” i z biegiem czasu uległy one dalszemu wzmocnieniu. Stosunki polityczne Bukaresztu z Moskwą nie były dobre, a po dojściu do władzy Gorbaczowa (pierwszego sowieckiego przywódcy młodszego od Ceauşescu) jeszcze się pogorszyły. Siła oddziaływania sowieckiej propagandy była więc w Rumunii osłabiona i lansowanie pieriestrojki, podobnie jak każdej innej idei zrodzonej w Moskwie, musiało napotkać na trudności.

W kwietniu 1989 roku na plenum KC Ceauşescu uroczyście ogłosił, iż Rumunia spłaciła wszystkie długi zagraniczne. Jednocześnie Wielkie Zgromadzenie Narodowe (Marea Adunare Naţională – był to komunistyczny parlament, nieposiadający realnej władzy) podjęło uchwałę zabraniającą zaciągania w przyszłości jakichkolwiek długów za granicą. Obsługa zadłużenia była ogromnym obciążeniem dla gospodarki narodowej, mogłoby się więc wydawać, że całkowite pozbycie się tego problemu umożliwi jej nabranie oddechu. Tak się jednak nie stało. Po kwietniu 1989 roku wszystkie negatywne tendencje jeszcze się pogłębiły i nie było już żadnej nadziei – jedynie gruntowna zmiana polityki ekonomicznej mogła uzdrowić kraj.

Nie tylko gospodarka była w zapaści. Rozkład dotknął również aparat partyjno-państwowy. Rumuńska Partia Komunistyczna (Partidul Comunist Român – PCR) była w opłakanym stanie. Struktura ta, w latach 60. i na początku 70. jeszcze dość prężna, w połowie lat 80. była już zmurszała, obsadzona osobami w podeszłym wieku i całkowicie martwa intelektualnie i ideologicznie. Jednym z powodów takiej sytuacji był niespotykany w innych krajach jej rozrost. W dniu swojego ostatniego Kongresu w listopadzie 1989 roku liczyła ona już ponad 3,8 mln członków. Żaden z nich nie wierzył jednak w komunistyczne ideały, łącznie z samym Ceauşescu, który co prawda starał się je wdrażać, ale prywatne oszczędności trzymał nie w komunistycznym, lecz w kapitalistycznym, szwajcarskim banku. Teorii Marksa, Engelsa i Lenina nie znał prawdopodobnie żaden z członków PCR, a jeżeli znał, to z pewnością w nią nie wierzył. Przeciętny członek partii zapisywał się do niej, licząc na korzyści nawet tak drobne, jak dodatkowy talon na benzynę.

Ideologia komunistyczna została zastąpiona kultem przywódcy, zaś partia z głównej siły politycznej stała się tylko jedną z szeregu instytucji ten kult uprawiających, obok związków zawodowych, Ligi Kobiet itp. Istniały też potężne organizacje zajmujące się wyłącznie kultem Ceauşescu, przede wszystkim festiwal twórczości ludowej o nazwie „Pieśń Rumunii” (Cântarea României) i ogólnonarodowe igrzyska sportowe Daciada. Poszczególni działacze i artyści prześcigali się w wymyślaniu coraz bardziej pompatycznych uroczystości i dzieł, w których sławili wielkość i genialność Nicolae Ceauşescu. Jednocześnie lansowano nacjonalizm, umieszczając w nim nawet pewne wątki antyrosyjskie i antysowieckie. Rumuński przywódca nie był dla ZSRS groźny, więc Moskwa milcząco pozwalała mu na to. Na początku lat 80. Ceauşescu próbował „wzbogacić” tę ideologię o antysemityzm, jednak z powodu protestów amerykańskich wycofał się z tego.

Tajemnica upadku i śmierci Nicolae Ceaușescu. To, co dziś wiemy, prowadzi do coraz bardziej nieoczywistych wniosków

Gdy przybyła na Kreml rumuńska delegacja z Ceaușescu na czele zaproponowała kolejne spotkanie 9 stycznia 1990, Gorbaczow zapytał: – Jesteście pewni, że dożyjecie do 9 stycznia?

zobacz więcej
Nacjonalistyczne akcenty reżimu Ceauşescu nie ominęły także dziedziny tak wdzięcznej do kanalizowania nastrojów społecznych i manifestowania przywiązania do wspólnoty narodowej, jak sport. Oprócz wspomnianej już Daciady dla rumuńskich władz kluczowe znaczenie miały sukcesy olimpijskie – niewątpliwie był to jeden z powodów wyłamania się ze wspólnego frontu krajów demokracji ludowej i wzięcia udziału w Igrzyskach Olimpijskich w Los Angeles w 1984 roku. Olimpiada ta zresztą przyniosła Rumunii największy sukces w historii startów – reprezentacja kraju zajęła drugie miejsce w klasyfikacji medalowej (ustępując jedynie Stanom Zjednoczonym), dzięki zdobyciu 20 złotych medali (oraz 16 srebrnych i 17 brązowych). Tak dobrych wyników rumuńscy sportowcy nie osiągnęli nawet w kadłubowych Igrzyskach w Moskwie w 1980 roku. Największe żniwo medalowe przyniosły dyscypliny od lat cieszące się w Rumunii popularnością – gimnastyka sportowa (z wielką gwiazdą Ecateriną Szabo, zdobywczynią 4 złotych i srebrnego medalu), lekka atletyka (mistrzyni biegów średniodystansowych Doina Melinte zdobyła złoto i srebro), wioślarstwo, podnoszenie ciężarów i zapasy. Cztery lata później sukcesu już nie udało się powtórzyć – Rumunia z siedmioma złotymi, jedenastoma srebrnymi i sześcioma brązowymi medalami zajęła 8. miejsce w klasyfikacji medalowej.

Największą euforię przyniósł jednak sukces w dyscyplinie w Europie najpopularniejszej – piłce nożnej. W 1986 roku wojskowy klub futbolowy z Bukaresztu, Steaua (na co dzień rywalizująca w lidze z milicyjnym Dinamem) zaskoczył cały Stary Kontynent, zdobywając najbardziej prestiżowe trofeum w klubowej piłce nożnej – Puchar Europy. Steaua dokonała tego, pokonując w finale w rzutach karnych faworyzowaną FC Barcelona, zaś bohaterem całej Rumunii został bramkarz Helmuth Duckadam, Niemiec z Banatu, który obronił wszystkie cztery „jedenastki” wykonywane przez graczy z Katalonii. Ciekawostką pozostaje fakt, że był to dla niego praktycznie ostatni mecz o wielką stawkę – wkrótce musiał zakończyć karierę z powodów zdrowotnych*. Triumf nad jednym z najlepszych i najpopularniejszych zespołów piłkarskich wywołał euforię – jak wspominał jeden z czołowych graczy Steaua, Miodrag Belodedici: „My, piłkarze, byliśmy na ulicach Bukaresztu bogami, a nie ludźmi. Każdy chciał nas bodaj dotknąć, zwyczajny świat ogarnęło delirium, co było normalne. Rumunia miała triumfatora Pucharu Europy, jako pierwsza z krajów socjalistycznych. To akcentowano na każdym kroku”. Piłkarzy chwalił sam dyktator, choć nie bezkrytycznie: „Pochwalił nas, ale powiedział, że nie jesteśmy idealni, a prawdziwy ideał każdego Rumuna to osiągnąć mniejszym wysiłkiem i pracą więcej wyników. My, piłkarze Steauy, według jego słów, nie spełniliśmy całkowicie oczekiwań. Przecież w finale w Sewilli uzyskaliśmy z Barceloną w normalnym czasie gry bezbramkowy remis, a zwyciężyliśmy dopiero w karnych! Prawdziwy Rumun przesądziłby sprawę gładko już w pierwszej połowie”.
Adam Burakowski, Aleksander Gubrynowicz, Paweł Ukielski „1989. Jesień Narodów”, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2021
Partia została dodatkowo osłabiona przeprowadzonymi na początku lat 80. Reformami wzmacniającymi rolę rządu i praktycznie odsunięta nie tylko od kierowania państwem (bo to robił osobiście Ceauşescu), lecz również od administracji centralnej. Oczywiście premier i ministrowie też byli członkami PCR, lecz sprawowali swoje funkcje jako przedstawiciele rządu, a nie partii.

W myśl zamierzeń opracowanych w Związku Sowieckim pieriestrojka miała zostać przeprowadzona siłami partii. W Rumunii praktycznie nie było to możliwe właśnie z powodu intelektualnego uwiądu PCR. Skoro nikt nie znał i nie rozumiał idei Lenina, trudno było głosić hasła o powrocie do nich. Wykształcenie grupy reformistycznej w partii było zadaniem niewykonalnym, chociaż wydaje się, że sowieckie kierownictwo przez dłuższy czas nie zdawało sobie z tego sprawy. Bardziej sprawni myślowo byli jedynie dawni stalinowcy, lecz wokół nich trudno było zebrać większą grupę działaczy, jako że byli oni skompromitowani represjami z lat 40. i 50. (o czym mówiło się półgębkiem nawet w oficjalnie promowanej literaturze), a poza tym nie mieli przełożenia na tzw. doły partyjne, zostali całkowicie odcięci od bazy, nawet jeżeli byli zasłużonymi dla budowy socjalizmu działaczami PCR.

– Adam Burakowski
– Aleksander Gubrynowicz
– Paweł Ukielski

Adam Burakowski jest historykiem, politologiem, publicystą, doktorem habilitowanym nauk humanistycznych. Od roku 2017 pełni urząd ambasadora RP w Indiach.
Aleksander Gubrynowicz jest prawnikiem, doktorem habilitowanym nauk prawnych, wykładowcą Uniwersytetu Warszawskiego.
Paweł Ukielski jest historykiem i politologiem, doktorem nauk humanistycznych, wicedyrektorem Muzeum Powstania Warszawskiego.

Przypis:

* Tajemnicze dolegliwości Duckadama spowodowały liczne domysły i plotki, łącznie z funkcjonującą przez pewien czas w oficjalnym obiegu wersją głoszącą, że odpowiedzialny za zakończenie kariery przez bramkarza miał być syn Nicolae, Valentin Ceauşescu, który nakazał funkcjonariuszom Securitate połamanie Duckadamowi obu rąk. Miała to być kara za odmowę oddania mercedesa otrzymanego od sponsora w nagrodę za triumf. Sam zainteresowany jednak zdecydowanie zaprzeczał tym tezom.

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Fot. autorów: Adama Burakowskiego – Common Wikimedia, Aleksandra Gubrynowicza – VOD TVP, Pawła Ukielskiego – PAP/Rafał Guz
02.01.2022
Zdjęcie główne: Obchody święta 1 Maja w Berlinie w latach 80. Na transparentach portrety Ericha Honeckera i Michaiła Gorbaczowa. Fot. Mehner/ullstein bild via Getty Images
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.