Karlheinz Pintsch wiedział, że musi odczekać cztery godziny, zanim podejmie działanie. Szef mógł przecież wrócić, jak się to dwukrotnie stało. Czekający wraz z nim Herr Piel z każdą godziną robił się coraz bledszy. Bał się, że jeden z najwyższych dygnitarzy Rzeszy rozbił się gdzieś, a on za to odpowie. Pintsch starał się go uspokoić, opowiadając, jak dobrym pilotem jest jego szef.
O 22:30 czas oczekiwania upłynął. Adiutant opuścił aerodrom, zostawiając konającego ze strachu Piela. Adiutant chciał za wszelką cenę wypełnić swoje zadanie i być w niedzielę rano w Berchtesgaden, by przekazać Führerowi zapieczętowaną kopertę. Z całą pewnością zdawał sobie sprawę, że ta misja wiąże się z pewnym ryzykiem.
Dotarłszy o siódmej rano na mały dworzec na południu Bawarii, kapitan zatelefonował do rezydencji Führera, by uprzedzić o swym niespodziewanym przyjeździe. Poprosił do telefonu Alberta Bormanna, brata Martina. To Martin postarał się, by Albert został adiutantem Hitlera. Dobry sposób, żeby dokładnie wiedzieć, co się dzieje w otoczeniu wodza. Właśnie po takich detalach ocenić można zręczność Bormanna.
Kapitan poinformował Alberta, że ma wielkiej wagi informacje i musi natychmiast rozmawiać z Hitlerem. Zachował powściągliwość w uzasadnieniu tej prośby. Sytuacja wyglądała kiepsko, ponieważ grafik Hitlera na tę niedzielę był już bardzo obciążony: rano miał spotkanie z ministrem uzbrojenia i amunicji Fritzem Todtem, a po południu – z admirałem Darlanem, wiceprzewodniczącym francuskiej Rady Stanu (rząd Vichy). Bormann poradził mu, żeby się stawił, a wtedy okaże się, jak zareaguje Führer.
Kapitan pojawił się po pewnym czasie, musiał bowiem przejść niezliczone kontrole gwardii SS. Jego uwagę zwróciła panująca w rezydencji przywódcy atmosfera, przypominająca poruszenie w ulu. Zobaczył oczekującego na audiencję doktora Todta. Podszedł do niego i zapytał, czy nie zechciałby go przepuścić, zapewniając, że zajmie Führerowi tylko kilka minut. Todt uprzejmie na to przystał pod warunkiem, że nie będzie musiał długo czekać. Pintsch wyjaśnił, że ma tylko pilnie przekazać dokumenty od swojego szefa. Znając powagę Hessa i wiedząc, jak bliskie relacje łączą go z Hitlerem, minister uznał, że prośba jest uzasadniona.