Historia

Mein Führer, kiedy otrzymasz ten list, będę już w Anglii...

Gdyby Hess sprostał wyzwaniu, jakie sam sobie rzucił, zostałby jednym z największych bohaterów nazistowskiej historii jako ten, który odważył się odmienić jej bieg.

Fragmenty książki „Hess. Fanatyczny wyznawca” drukujemy dzięki uprzejmości wydawnictwa Prószyński i S-ka.

Hess drobiazgowo planował lot na nieprzyjacielskie terytorium już od ostatnich miesięcy 1940 roku. Potrzebował przede wszystkim samolotu, by trenować przed bardzo długą trasą (prawie 1400 kilometrów) w objętej wojną przestrzeni powietrznej. Przedsięwzięcie wymagało od dobiegającego pięćdziesiątki człowieka solidnego przygotowania.

Najpierw zwrócił się do generała [Ernsta] Udeta, szefa służb technicznych Luftwaffe. Ale Udet wiedział, że Hitler zakazał dygnitarzom Rzeszy umiejącym pilotować lotów bez jego pisemnej zgody. Siła wyższa! Poprosił więc kapitana rezerwy Hessa, by przedstawił wymagany dokument. Rudolf zrezygnował. Musiał znaleźć inny sposób, coś cywilnego, gdzie łatwiej przekonać ludzi.

Odwiedziny u Messerschmitta

Odwiedził słynnego doktora [Willy’ego] Messerschmitta, ojca najlepszych maszyn Luftwaffe. Dobrze go znał, łączyła ich wspólna pasja: aeronautyka cywilna i wojskowa. Wielkiemu przemysłowcowi i inżynierowi delfin Führera imponował znacznie bardziej niż Udetowi.

Hess wyjaśnił mu w półsłówkach, że pełni tajną misję. Niegrzecznie było weryfikować jego słowa. Dzięki temu były kapitan mógł regularnie trenować, korzystając z lotniska w Augsburgu – tego samego, na którym szkolił się jako pilot myśliwca w roku 1917.

As z lat pierwszej wojny światowej osiągnął cel. Odbywał loty przygotowawcze, a po powrocie przedstawiał liczne zalecenia, by udoskonalić Me 110. Jego uwagi często były słuszne. Twierdził na przykład, że można poprzestać na jednym pilocie bez szkody dla pilotowania, a oszczędzone w ten sposób obciążenie wykorzystać do zwiększenia zapasów paliwa.

Pomysł wydawał się dobry. I został wykorzystany w prototypie Hessa. Za jego radą zamontowano także lepsze radio, wychwytujące sygnały ze stacji naprowadzania. Zastępca Führera z czasem wrósł w pejzaż Augsburga i nikogo nie dziwiła jego obecność.

Zresztą dla zakładów Messerschmitta był to raczej powód do dumy – zastępca Führera z typową dla siebie bezpośredniością i uprzejmością dyskutował na płycie lotniska z inżynierami i mechanikami, podsuwając im twórcze rozwiązania techniczne. Hess znów był w swoim żywiole i jak niegdyś był naprawdę szczęśliwy. Myślami powracał do czasów heroicznych, do lat pierwszej wojny światowej i pionierskiego okresu nazizmu.
Rok 1918. Porucznik Hess w swoim Fokkerze na lotnisku w Gosselies, koło Charleroi w Belgii. Fot. Getty Images
U siebie skupiał się na mapach lotniczych i prognozach meteorologicznych. Godzinami utrwalał w pamięci trasę Augsburg–Dungavel (posiadłość diuka Hamiltona w Szkocji). Wyobrażał sobie pewne charakterystyczne punkty na drodze – zapory, wzgórza, wieże ciśnień... Poprosił nawet osobistego pilota Hitlera (Hansa Baura) o specjalną mapę, na której oznaczone były radary i stanowiska obrony przeciwlotniczej.

Baur, co prawda, dał mu mapę, ale nie bez oporów i przypominając o środkach ostrożności. I jemu jednak nie przyszło na myśl, by podejrzewać zastępcę swojego szefa i zapytać wprost o uzasadnienie tej szczególnej prośby.

Nieskazitelny wizerunek publiczny i prywatny Hessa, jego historyczna bliska współpraca z szefem, jego postawa „szlachetnego rycerza”, któremu obcy był podstęp, przemawiały na jego korzyść. Był naprawdę ostatnim spośród dygnitarzy państwowych, którego można by było podejrzewać o podobny pomysł.

Toteż na etapie przygotowawczym tylko generał Udet nie dał się zwieść i po prostu stosował się do obowiązujących zasad.

Rudolf Hess dwukrotnie wzbijał się w powietrze, sądząc, że to już ten lot. I dwukrotnie musiał wrócić na to samo lotnisko – albo z przyczyn technicznych, albo meteorologicznych. Przed każdym z tych startów powierzał jednemu ze swoich adiutantów, kapitanowi Karlheinzowi Pintschowi, grubą zalakowaną kopertę, zobowiązując go do jej otwarcia, gdyby nie powrócił o ustalonej porze.

Mieli go otruć albo zastrzelić. Jak brytyjscy cichociemni spóźnili się na wojnę

Na Hitlera przygotowano ponad czterdzieści zamachów, z czego większość się nie odbyła.

zobacz więcej
Raz nie wrócił i kiedy minęła wskazana godzina, Pintsch wypełnił jego wolę – otworzył kopertę. Znalazł w niej pisemną instrukcję – musiał jak najszybciej skontaktowaćsię z Hitlerem i przekazać mu drugą zapieczętowaną kopertę. Jednak Hess wylądował kilka minut po czasie i przejął przesyłkę z rąk adiutanta.

W ścisłej tajemnicy powiedział mu, że próbuje wypełnić misję dyplomatyczną ostatniej szansy na linii Berlin–Londyn. Pintsch obiecał dochować tajemnicy. Wydawało się oczywiste, że szef działa „zgodnie z zamysłem” Führera.

To tylko wycieczka

Wsobotę 10 maja 1941 roku Rudolf Hess zadzwonił do kapitana Pintscha, który miał tego dnia wolne. Poprosił, by przyjechał po niego po południu, ponieważ zapowiada się sprzyjająca lotowi pogoda. Mieszkali niezbyt daleko od siebie. Adiutant mógł pojawić się w ciągu kilku minut, a potem zawieźć go do Augsburga. Drogę znał już na pamięć.

Przed południem Hess długo bawił się z synem Wolfem Rüdigerem. Na obiad zaprosił starego przyjaciela z Thule Alfreda Rosenberga. Ilse [żona], która źle się czuła, nie towarzyszyła im. Posiłek dwóch starych kompanów był skromny – zimna pieczeń, sałatka, kiełbasa – i nie trwał długo. Rosenberg wyszedł, nawet nie podejrzewając, że zobaczy Hessa dopier w Norymberdze.

Hess-Horn spakował rzeczy i szybko przebrał się w mundur oficera Luftwaffe. Kazał sobie uszyć z najlepszego materiału nowy szaroniebieski mundur szamerowany srebrem. Wiedząc, dla kogo szyje, krawiec przeszedł samego siebie [rachunek za ten mundur znalazła potem żona i nigdy zań nie zapłaciła] . Na naramiennikach widniały dwa romby oznaczające stopień kapitana – taki, z jakim przeszedł do rezerwy.

Hess mógł przywdziać inny uniform, robiący większe wrażenie: ten czarny, generała SS, wiszący w garderobie. Ale celowo wybrał mundur, który miał dla niego znaczenie i symbolizował jego żołnierski oficerski stan, czego Hitler nie pozwolił mu potwierdzić w walce podczas kampanii francuskiej. Jak zwykle nie nosił odznaczeń.

Żeby nie wzbudzać podejrzeń żony, zdjął marynarkę, zanim poszedł pocałować ją na pożegnanie. Ale bystra Ilse poznała regulaminową koszulę Luftwaffe i zauważyła ocieplane futrem buty pilota. Lekko zakłopotany, wyjawił jej, że został wezwany do Berlina i korzysta z okazji, by polecieć tam samolotem. Obiecał, że wróci najpóźniej w poniedziałek. Odparła, że... mu nie wierzy: „To potrwa dłużej”, powiedziała. Co miała na myśli?
Lipiec 1940. Uroczystość w berlińskiej operze na zakończenie kampanii we Francji. Przemawiał Adolf Hitler, krok za nim Rudolf Hess. Fot. Heinrich Hoffmann/ullstein bild via Getty Images
Minister Rzeszy wyszedł z domu i wsiadł do służbowego mercedesa. W wozie siedzieli adiutant, oficer bezpieczeństwa i kierowca. Hess zajął miejsce z przodu. Samochód odjechał w kierunku oddalonego o 60 kilometrów Augsburga. Po niespełna godzinie Hess był na miejscu.

Wartownik bazy na widok dostojnika, którego twarz dobrze już znał, natychmiast podniósł szlaban. Herr Piel, dyrektor aerodromu, czekał już, stojąc na baczność. Widząc Hessa z aparatem fotograficznym na szyi, można było pomyśleć, że korzysta z weekendu, by wybrać się na powietrzną wycieczkę.

Minister przygotował się i wsunął do kokpitu ciało nieco skrępowane grubym kombinezonem pilota. Ustawił maszynę na pasie przodem do wiatru. Rozpędził ją i wzbił się w powietrze, a potem pomachał grupie, która pozostała na ziemi. Było dziesięć po osiemnastej. Stellvertreter Führera odleciał, żeby... spędzić w uwięzieniu czterdzieści sześć lat.

Burza nad Berghofem
Karlheinz Pintsch wiedział, że musi odczekać cztery godziny, zanim podejmie działanie. Szef mógł przecież wrócić, jak się to dwukrotnie stało. Czekający wraz z nim Herr Piel z każdą godziną robił się coraz bledszy. Bał się, że jeden z najwyższych dygnitarzy Rzeszy rozbił się gdzieś, a on za to odpowie. Pintsch starał się go uspokoić, opowiadając, jak dobrym pilotem jest jego szef.

O 22:30 czas oczekiwania upłynął. Adiutant opuścił aerodrom, zostawiając konającego ze strachu Piela. Adiutant chciał za wszelką cenę wypełnić swoje zadanie i być w niedzielę rano w Berchtesgaden, by przekazać Führerowi zapieczętowaną kopertę. Z całą pewnością zdawał sobie sprawę, że ta misja wiąże się z pewnym ryzykiem.


Dotarłszy o siódmej rano na mały dworzec na południu Bawarii, kapitan zatelefonował do rezydencji Führera, by uprzedzić o swym niespodziewanym przyjeździe. Poprosił do telefonu Alberta Bormanna, brata Martina. To Martin postarał się, by Albert został adiutantem Hitlera. Dobry sposób, żeby dokładnie wiedzieć, co się dzieje w otoczeniu wodza. Właśnie po takich detalach ocenić można zręczność Bormanna.

Kapitan poinformował Alberta, że ma wielkiej wagi informacje i musi natychmiast rozmawiać z Hitlerem. Zachował powściągliwość w uzasadnieniu tej prośby. Sytuacja wyglądała kiepsko, ponieważ grafik Hitlera na tę niedzielę był już bardzo obciążony: rano miał spotkanie z ministrem uzbrojenia i amunicji Fritzem Todtem, a po południu – z admirałem Darlanem, wiceprzewodniczącym francuskiej Rady Stanu (rząd Vichy). Bormann poradził mu, żeby się stawił, a wtedy okaże się, jak zareaguje Führer.

Kapitan pojawił się po pewnym czasie, musiał bowiem przejść niezliczone kontrole gwardii SS. Jego uwagę zwróciła panująca w rezydencji przywódcy atmosfera, przypominająca poruszenie w ulu. Zobaczył oczekującego na audiencję doktora Todta. Podszedł do niego i zapytał, czy nie zechciałby go przepuścić, zapewniając, że zajmie Führerowi tylko kilka minut. Todt uprzejmie na to przystał pod warunkiem, że nie będzie musiał długo czekać. Pintsch wyjaśnił, że ma tylko pilnie przekazać dokumenty od swojego szefa. Znając powagę Hessa i wiedząc, jak bliskie relacje łączą go z Hitlerem, minister uznał, że prośba jest uzasadniona.
Spokojny rok 1936. Adolf Hitler w rezydencji Berghof, koło Berchtesgaden. Fot. Imagno/Getty Images
Jednak ani Todt, ani Pintsch nie zdawali sobie sprawy, że o tej stosunkowo wczesnej porze Führer jest jeszcze w łóżku. Powiadomiony, wstał, ubrał się i przyszedł do salonu. Widok adiutanta w niedzielny poranek nieco go zaskoczył. Oficer niezwłocznie przekazał mu papiery.

Postradałem rozum

Hitler przeszedł z adiutantem do gabinetu, sięgnął po okulary i rozciął kopertę nożykiem do papieru. „Mein Führer, kiedy otrzymasz ten list, będę już w Anglii...” Hess tłumaczył dalej, że ponieważ wszystkie próby położenia kresu wojnie zakończyły się niepowodzeniem, postanowił osobiście udać się do przeciwnika. Przyznał, że jego misja ma znikome szanse na sukces, jednak nie potrafił siedzieć bezczynnie, gdy jego Führer potrzebował pomocy.

Ledwie to przeczytał, Hitler z wściekłością zapytał Pintscha, gdzie jest teraz Hess. Oficer odparł, że wczoraj poleciał do Anglii. „Właśnie na tym etapie wojny ta wyprawa jest niezwykle niebezpieczna!” – rzucił poirytowany Hitler. Rozkazał natychmiast odszukać Göringa i Ribbentropa i niezwłocznie ściągnąć ich do Berchtesgaden. Führer był wściekły, ale nie wybuchnął gniewem, a tego obawiał się kapitan, bo pociągnęłoby to trudne do wyobrażenia konsekwencje dla posłańca złej nowiny.

Hitler wrócił do lektury listu, kończącego się taką oto sugestią wiernego pomocnika: „A gdyby ten plan, który – muszę to przyznać, daje niewielkie szanse na sukces – zakończył się klęską, a los okazałby się dla mnie nieprzychylny, ani ty, ani Niemcy nie ucierpicie na tym: zawsze możecie uchylić się od wszelkiej odpowiedzialności. Wystarczy po prostu powiedzieć, że postradałem rozum”.

Ojciec wzywał go gwizdnięciem, jak psa

Nie uczył się, żył ze spadku. Gdy wydał wszystko, został włóczęgą. Światowy zbrodniarz doprowadził do śmierci nawet chorą psychicznie kuzynkę.

zobacz więcej
Eva Braun weszła w chwili, gdy atmosfera w gabinecie nagle się zagęściła. Wesołym głosem oznajmiła, że podano obiad. Ku jej ogromnemu zaskoczeniu kapitan Pintsch wraz z kilkoma innymi osobami został zaproszony do stołu.

Adiutant Hessa odetchnął – miecz nie spadł na jego głowę... Ale to było tylko krótkie odroczenie kary – SS zatrzymała go po posiłku [Kapitana Pintscha więziono od 1941 do 1944, kiedy to wysłano go na front wschodni: ocalił go brak pilotów. Trafił do niewoli sowieckiej. Po donosie jednego z niemieckich żołnierzy zainteresowały się nim radzieckie tajne służby. Stalin był przekonany, że za lotem Hessa krył się zamiar odwrócenia przymierzy za plecami Moskwy. Rosjanie chcieli dowiedzieć się wszystkiego o tej sprawie. Pomagali mu przypomnieć sobie szczegóły, łamiąc palec po palcu. Ponieważ nic to nie dało, torturowali go brakiem snu i żywności. Oficer stał się wrakiem człowieka. Ale niewiele wiedział. Rosjanie dali mu spokój i wypuścili w 1950 roku. Hess był wtedy w Spandau, podobnie jak przez kolejnych trzydzieści siedem lat].

Tymczasem Martin Bormann, ambitny współpracownik Hessa, zdołał przekonać Hitlera, że czyn jego przełożonego oznacza zdradę stanu, w Londynie z pewnością bowiem ujawni plan operacji „Barbarossa”, żeby nakłonić Anglików do udziału w tej krucjacie. Zdruzgotany Führer nagle wpadł w szał i zaczął krzyczeć.

Korniszon wpadł do wody

Nie wiedząc, czego spodziewać się po tym pilnym wezwaniu w niedzielę, Hermann Göring (który od 6 maja był na urlopie) i Joachim von Ribbentrop jak najszybciej dołączyli do zgromadzonych. Blady Hitler ze zmarszczonym czołem zapoznał ich z sytuacją. Spytał też marszałka lotnictwa, czy jako pilot uważa taki lot za wykonalny. Sceptycznie oceniając zdolność Me 110 do pokonania niemal 1400 kilometrów bez tankowania (a zarazem dając wyraz silnemu wewnętrznemu marzeniu...), Göring stwierdził, że człowiek, którego prywatnie nazywał „korniszonem”, leży teraz zapewne na dnie morza.
Hermann Göring był częstym gościem w bawarskiej rezydencji Hitlera, zarówno przed wojną, jak i w jej trakcie. Fot. Apic/Getty Images
Ale Hitler nieoczekiwanie podszedł do tej hipotezy z dystansem, przypominając, że Hess udowodnił w przeszłości, jak doskonałym jest pilotem. Czyżby nie dopuszczał do siebie nawet myśli o śmierci przyjaciela?

W tę niedzielę 11 maja 1940 roku władca chaosu nie miał pojęcia, co stało się z jego zastępcą. On, który tak często wierzył w znaki od losu, zadawał sobie może pytanie, choćby podczas obiadu, czy ten brawurowy gest może zmienić sytuację. Gdyby Hess sprostał wyzwaniu, jakie sam sobie rzucił, zostałby jednym z największych bohaterów nazistowskiej historii jako ten, który odważył się odmienić jej bieg. Jednak wiedział, że prawdopodobieństwo sukcesu jest słabe jak bibułka do papierosów.

Poza tym, gdyby Hess wpadł żywy w ręce wroga, stałby się manną z nieba dla brytyjskiej propagandy. Londyn miał w tej branży bardzo fachowych ludzi. Pokazywać jednego z najstarszych kompanów Führera. Jakież to komiczne, a zarazem tragiczne! Trzecia Rzesza wyszłaby na dom wariatów.

I co by się stało, gdyby Hess – otumaniony narkotykami czy zahipnotyzowany – ujawnił tajemnicę operacji „Barbarossa”, która miała zostać przeprowadzona za kilka tygodni? Co powiedzieć społeczeństwu niemieckiemu, gdy Brytyjczycy ujawnią „odszczepieństwo” osobistości tak cenionej? Jak przekazać informację – zgodnie z zawartą w liście sugestią Hessa – o jego nagłym szaleństwie? Czy w otoczeniu Hitlera są sami chorzy umysłowo, skoro nawet Hess, który jawi się zwykłym Niemcom jako jeden z najbardziej zrównoważonych dygnitarzy, jest wariatem?

Jak to możliwe, że NSDAP została powierzona (i przez kogo, jeśli nie przez samego Hitlera) głupcowi manipulowanemu przez wróżbitów i doznającemu wizji? Czy za tą nieprawdopodobną historią kryje się zalążek spisku?

Jak wreszcie poradzić sobie z reakcjami sojuszników (przede wszystkim Włochów i Japończyków), którzy mogliby uznać to za przejaw politycznej niestałości, co uczyniłoby z Rzeszy chorągiewkę na wietrze, a w każdym razie niepewnego sojusznika? Neutralni będą się wyśmiewali z tego niesamowitego wyczynu. Jak ich przekonać, że Hess nie wypełniał rozkazu? Że nikt o niczym nie wiedział? (…)

Co powie BBC?

Blefowali, że pomogą Polsce. Rzeźnikowi cywili postawili pomnik. I pytają: po co nam była ta wojna? Nocne Anglików rozmowy

Brytyjczyków zmanipulował „mały, antysemicki szakal z Cieszyna”, pretensje Niemiec do Polski były uzasadnione, Churchill był niekompetentny, a potęga imperium i legendarne bitwy to złudzenie – tak konserwatysta obala mity swego narodu o „słusznej wojnie”.

zobacz więcej
Jedynym wnioskiem, pod którym wszyscy zgodnie się podpisali, była pilna potrzeba przygotowania komunikatu. Każdy miał jednak własny pomysł. Zgodnie z logiką Hitler polecił przygotować projekt Ottonowi Dietrichowi, który był dziennikarzem, a obecnie nadzorował prasę krajową.

Problem z tym kryzysowym komunikatem (określenie współczesne, jednak przystające do sytuacji) polegał na tym, że nie było jeszcze wiadomo, co stało się z Hessem – zabił się, zranił, dostał do niewoli? Dietrich, który miał duże doświadczenie, polecił swoim służbom informacyjnym słuchać angielskich stacji, żeby uniknąć wpadki, gdyby te pierwsze podały wiadomość. W zasadzie powinny być najlepiej poinformowane.

Tymczasem Göring miał przeprowadzić błyskawiczne śledztwo i ustalić, jak Hess zdołał wszystkich zmylić i przygotować tak skomplikowaną operację bez wiedzy rządzących Rzeszą, a przede wszystkim – bez jego wiedzy.

Wezwano Messerschmitta. Czekały go bardzo trudne chwile. „To znaczy, że byle kto może do pana wejść i odlecieć jedną z pańskich maszyn?!” – wybuchnął Göring. Mimo to inżynier bez trudu przekonał go, że podejrzewając zastępcę Führera o najlżejszy występek albo oszustwo, dopuściłby się powątpiewania w samego Hitlera. Poza tym trudno było sobie wyobrazić, że on, Göring, władca niemieckiego lotnictwa, mógł przeoczyć tak częste wizyty Hessa w Augsburgu albo że wiedząc o nich, nie zareagował.

Ten argument okazał się celny. Zbytnie drążenie sprawy mogło mieć przykre konsekwencje dla marszałka. Czyżby nie miał pojęcia, co się dzieje na jego terenie? To mogłoby obnażyć jego skrajny dyletantyzm. Göring zakończył spotkanie z Messerschmittem, klepiąc go po plecach i mówiąc: „Jest pan absolutnie niepoprawny! Proszę wracać do swoich zakładów i zająć się projektami. Jeśli Führer będzie robił panu problemy, wyciągnę pana z tarapatów”.

W Berchtesgaden Otto Dietrich napisał entą wersję komunikatu, próbując ująć w wyważonych słowach tak niesamowity incydent. W końcu uzyskał akceptację Führera (…)

Godzinę po oficjalnym komunikacie na falach Radia Monachium Brytyjczycy (nocą z 12 na 13 maja) podali własny komunikat. Ministerstwo Informacji przedstawiło wiadomość, której treść zatwierdził osobiście Churchill (…) Podsumowując: wariat kontra uchodźca!

– Pierre Servent

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Książka została opublikowana nakładem wydawnictwa Prószyński i S-ka
O książce

„Uciekł pies, zwie się Hess – odprowadzić sukinsyna za nagrodą do Berlina” – tak warszawski lud komentował w maju 1941 roku wspaniałą, z punktu widzenia okupowanego narodu, wiadomość o niesłychanej i wręcz nieprawdopodobnej ucieczce Rudolfa Hessa, zastępcy Hitlera, do Anglii.

Hess był jednym z najważniejszych dygnitarzy III Rzeszy, wzorcowym narodowym socjalista, w dodatku bardzo blisko zaprzyjaźnionym z Hitlerem – siedzieli razem w więzieniu w Landsbergu w latach 1923-24 – i znał wszystkie tajemnice III Rzeszy.

Francuski historyk Pierre Servent , wieloletni wykładowca Paryskiej Szkoły Wojskowej i wybitny specjalista w dziedzinie obronności uważa, że Hess to ostatnia zagadka III Rzeszy, w dodatku zagadka której nie rozwiązała śmierć uciekiniera. A przyszło mu żyć długo, bo zmarł dopiero w 1987 roku – w niewoli, ponieważ całe życie po ucieczce spędził jako więzień najpierw angielski, potem aliancki, z wyrokiem procesu norymberskiego, w berlińskim więzieniu Spandau. Zresztą zginął śmiercią samobójczą, choć nikt nie rozumiał, jakim cudem 93 -letni starzec zdołał powiesić się na kablu.

Pierre Servent w książce „Hess. Fanatyczny wyznawca” , którą otrzymujemy w przekładzie Krystyny Szeżyńskiej-Maćkowiak, szuka odpowiedzi na wiele nieoczywistych pytań, w tym także o wpływy: kto na kogo wpływał – Hitler na Hessa czy odwrotnie, kto komu tak naprawdę dyktował „Mein Kampf”, jakie właściwie relacje ich łączyły i czy już wtedy można było mówić o zalążkach spisku przeciw Hitlerowi?

– Barbara Sułek-Kowalska

Tytuł, śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji.
Tajemniczy lot Rudolfa Hessa
Zdjęcie główne: Rudolf Hess w kabinie swojego samolotu BFWM33, obok stoi jego żona. Zdjęcie zostało zrobione prawdopodobnie w 1940 roku. Fot. Keystone-France\Gamma-Rapho via Getty Images
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.