Sytuację udało się załagodzić dopiero podczas (kolejnych już zresztą) negocjacji pokojowych pod koniec lipca 1988 roku. Politycy południowoafrykańscy zgodzili się w końcu, po kilku miesiącach rozmów, wycofać swoje wojska z Angoli. W zamian Kuba miała zgodzić się na zawieszenie broni. Do przyjęcia tych postanowień skłonili Kubańczyków dopiero angolscy politycy.
Od tamtej pory sytuacja na froncie ustabilizowała się. Dochodziło jeszcze do potyczek, ale miały one charakter lokalny i ścierały się ze sobą MPLA i UNITA.
Kuba, Angola, Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki zasiedli do stołu rozmów. Pierwsze skrzypce podczas wszystkich negocjacji odgrywali Kubańczycy; to oni omawiali z Amerykanami najważniejsze kwestie. Ten fakt ujrzał światło dzienne dopiero po latach i jest szokujący, gdyż kraje te nie utrzymywały ze sobą właściwie żadnych relacji. Tymczasem delegacje Kuby i USA siedziały przy wspólnym stole i omawiały przyszłość poludnia Afryki.
Związek Sowiecki, pochłonięty swoimi wewnętrznymi problemami, został odsunięty na dalszy plan. Fidel Castro uważał Gorbaczowa za zdrajcę komunistycznych ideałów. Kubańczycy nie dzielili się nawet z Sowietami żadnymi swoimi spostrzeżeniami.
Sprawa Angoli była wielkim zwycięstwem Fidela Castro. Wojska południowoafrykańskie opuściły granice Angoli, UNITA traciła na znaczeniu, sojusznik Kubańczyków, czyli komuniści z MPLA utrzymali władzę, a w 1990 roku Namibia uzyskała niepodległość i pierwsze wybory wygrała tam partia SWAPO, związana z Kubą sojuszem.
Sama Kuba zapłaciła jednak za to niezwykle wysoką cenę. Gospodarka kubańska była zrujnowana, a Kubańczycy nie mieli, co jeść (na domiar złego kubańscy żołnierze przywlekli za sobą do domu AIDS). Po ćwierć wieku Fidel spełnił swój sen o Angoli, co jednak na dłuższą metę okazało się dla niej katastrofą.
– Anna Szczepańska
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy