Kolejnym bezcennym doświadczeniem Instytutu jest kanał „Świadkowie Epoki” na YouTube, stworzony od podstaw przez Dział Filmowy. Tysiące odsłon na całym świecie świadczą o tym, jak bardzo wciąż potrzeba nam wsłuchiwać się w głos ofiar totalitarnych zbrodni. Patron, Rafał Lemkin – polski prawnik żydowskiego pochodzenia, twórca pojęcia „ludobójstwo”, badacz terroru hitlerowskiego i stalinowskiego – zobowiązuje.
Komu w przyszłości posłużyć jeszcze mogą relacje Centrum Dokumentacji Wojennych Zbrodni Rosyjskich? Na manifestacjach w miastach Polski, Wielkiej Brytanii czy Litwy skandowane jest nieraz hasło „Norymberga dla Putina”. Czy może stać się czymś więcej niż znakiem potępienia i bezsilności?
Od czasów Tukidydesa musiały minąć dwa tysiące lat, by cywilizacja zdobyła się na coś więcej niż rozróżnianie na wojnie zachowań rycerskich i „nierycerskich”. Pierwszą deklarację niestosowania na wojnie pewnych środków (co prawda, wówczas chodziło jedynie o korsarstwo i tranzyt zakazanych towarów) zawarto w Paryżu po przegranej przez Rosję wojnie krymskiej, w roku 1856. Kolejne deklaracje i konwencje (wśród nich najbardziej znana: genewska z 1864, późniejsza o 10 lat brukselska oraz dwie haskie – z 1899 i 1907) rozszerzały listę zakazanych czynów. Nie zakazywały ich jednak wprost, zobowiązywały jedynie państwa-sygnatariuszy do wprowadzenia tych zakazów do własnego ustawodawstwa.
Samo pojęcie „zbrodni wojennej” pojawiło się dopiero w Traktacie Wersalskim podpisanym na zakończenie I wojny światowej. W tym samym roku stworzono pierwszy katalog zbrodni wojennych, rozbudowany w 1925 między innymi o zakaz używania broni chemicznej i biologicznej. Przy naszej dzisiejszej wiedzy o tym, do czego doszło kilkanaście lat po roku 1925, sformułowania takie mogą zakrawać na cyniczny żart. W rzeczywistości jednak podobne decyzje i porozumienia międzynarodowe po pierwsze, podnosiły świadomość tego, co na wojnie niedopuszczalne.
Kompromisy i konwulsje
Po wtóre – w większości trafiały do ustawodawstwa poszczególnych krajów, co czyniło sytuację przestępców wojennych trudniejszą (dokonując zbrodni, łamią nie tylko abstrakcyjną „konwencję międzynarodową”, lecz prawo własnego kraju). Po trzecie – w tych przypadkach (nie tak licznych, jak byśmy chcieli), gdy dopuszczająca się zbrodni strona przegrała wojnę, jej przywódców można było postawić przed trybunałem, osądzić i skazać: już nie na mocy aktu zemsty czy decyzji politycznej, a wyroku, wydanego z poszanowaniem wszelkich zasad jurydycznych.
Taka była geneza Międzynarodowego Trybunału Wojskowego w Norymberdze. Oczywiście, jego powołanie, tryb funkcjonowania, zakres działania i skład były przedmiotem gry politycznej między skłóconymi już mocarstwami. Wielka Brytania i Francja początkowo były mu niechętne, przeważyło stanowisko USA i ZSRS, którego pozycja sprawiła jednak, że pod sąd nie oddano żadnych zbrodni dokonanych przez Moskwę na terenach okupowanych w latach 1939-1941 ani niegodnych czynów popełnionych wobec obywateli okupowanych państw.