Historia

Wielkanoc w niewoli i na obczyźnie. 1940-1945

Do grobu Pańskiego w kościele św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu ustawiła się kilkusetmetrowa kolejka wzdłuż Traktu Królewskiego aż za kościół Wizytek, sięgając budynków uniwersyteckich. Grób symbolicznie obrazujący cierpienia Polaków w artystycznej alegorii niósł wiarę i nadzieję na odzyskanie wolności.


1940


W Wielki Tydzień podpułkownik kawalerii Klemens Stanisław Rudnicki (w kampanii wrześniowej dowodził 9 pułkiem Ułanów Małopolskich), jechał na wschód kolejowym transportem mężczyzn aresztowanych przez NKWD. Po kampanii wrześniowej rozpoczął pracę w Służbie Zwycięstwa Polski, konspiracyjnej organizacji założonej przez gen. Michała Tokarzewskiego-Karaszewicza. W drugiej połowie lutego 1940 roku delegowany z Krakowa, ze Związku Walki Zbrojnej, do Lwowa. Nielegalnie przedzierając się przez granicę niemiecko-sowiecką, został zatrzymany w niedzielę 25 lutego przez patrol sowiecki i odstawiony po kilku dniach do więzienia w Przemyślu. Miał dowód osobisty na przybrane nazwisko Józef Rumiński, dzięki temu nie został rozpoznany przez NKWD. W niedzielę Palmową wraz z innymi więźniami zapędzony został do bydlęcych wagonów na stacji Przemyśl (po 70 w wagonie) i pociąg ruszył na wschód.

Napisał we wspomnieniach: „Mijają dnie i noce. Pociąg ciągle jedzie dalej. Staramy się nie zgubić w rachubie dni. Jest to przecież wielki tydzień a Henio i Zygmunt Januszkiewicze zapowiedzieli, że w Wielki Piątek będą pościć, to jest nie zjedzą tego kawałeczka kiełbasy, który codziennie – o dziwo – otrzymujemy wraz z kawałkiem chleba. Jestem dla nich z pełnym podziwem.

Sybiraczka z rodu Mickiewiczów

Dwa tygodnie po śmierci synka przyszła paczka od męża przez Czerwony Krzyż z Persji. Myślałam, że mnie to zabije. Czemu nie przyszła wcześniej!

zobacz więcej
Któregoś dnia mijamy Żmerynkę, potem wyraźnie obserwujemy, jak tor na Odessę pozostał od nas na prawo, jedziemy więc na Dniepropietrowsk, a może wiozą nas gdzieś nad Don. Może wprost na ów kanał [Wołga-Don].

Nie! Równo w niedzielę Wielkanocną (znowu ta niedziela!) wyładowują nas w Dniepropietrowsku, pakują do samochodów i wiozą do otoczonych wysokim murem z wieżami strażniczymi budynków więzienia NKWD. I znowu, jak w Przemyślu, otwarła się na roścież, a potem zatrzasnęła się, wielka, żelazna brama więzienna”.

1941


Kapitan Wojska Polskiego Wacław Plackowski, chory na płuca oficer-tułacz, kawaler Virtuti Militari i dwukrotnie Krzyża Walecznych, przewieziony został z Hajfy do angielskiego szpitala wojskowego w Sarafand. Napisał w prowadzonym dzienniku pod datą 13 kwietnia o drugich świętach wielkanocnych na obczyźnie: „Te święta spędzam samotnie, jak w roku ubiegłym. Wczoraj wieczorem urządziliśmy w jadalni szpitalnej jajko dla lekarzy i sióstr miłosierdzia. Nie miałem zupełnie chęci brać udziału w tym jajku, a jeszcze jak ustalono, że występują w mundurach, nie w płaszczach szpitalnych, zdecydowałem wykręcić się z tej uroczystości.

Nie mogłem w sobie przemóc uczucia przykrości, wystąpić jedyny wśród wojskowych w ubraniu cywilnym. Skorzystałem z okazji, że późno zawiadomili mnie o wystąpieniu w ubraniach i udając dotkniętego tym, uchyliłem się od wzięcia udziału w jajku.

Dzisiaj wybierałem się do kościoła, niestety od samego rana dął «hamsin», i to bardzo ostry, oczywiście nie mogłem ruszyć się z pokoju. Upał straszny, jakby wiało z gorącego pieca, przy tym bardzo duszno. (…) Muszę przyznać, że lekarze i siostry szpitalne zachowali się wobec mnie bardzo ładnie i wszyscy lekarze, którzy mieli ze mną do czynienia, z komendantem szpitala na czele oraz z siostrą przełożoną na czele, przyszli do mojego pokoju złożyć mi życzenia świąteczne. Przyszli też do mnie z życzeniami oficerowie chorzy oraz kapelan szpitala”.

Kapitan Placowski nie doczekał kolejnych świąt. Zmarł 10 grudnia 1941 roku w australijskim szpitalu wojskowym w Jerozolimie. Będąc oficerem Samodzielnej Brygady Karpackiej, pochowany został na Cmentarzu Wojennym Brytyjskiej Wspólnoty Narodów w Ramli.
Wielkanoc na uchodźstwie, między 1941 a 1944 rokiem. Polacy adorują Grób Pański w kościele w Wielką Sobotę. Fot. NAC/Ministerstwo Informacji i Dokumentacji rządu RP na emigracji, sygn. 21-247
1942


Wielkanoc w Warszawie. Mimo rozporządzeń władz niemieckich ograniczających i cenzurujących nawet teksty modlitw (np. Litanię do Matki Boskiej, zawierającą prośbę: „Królowo Korony Polskiej, módl się za nami”), wzrastały uczucia religijne mieszkańców, czym w sposób widoczny przejawiały się w czasie świąt wielkanocnych. Do grobu Pańskiego w kościele św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu ustawiła się kilkusetmetrowa kolejka wzdłuż Traktu Królewskiego aż za kościół Wizytek, sięgając budynków uniwersyteckich. Grób symbolicznie obrazujący cierpienia Polaków w artystycznej alegorii niósł wiarę i nadzieję na odzyskanie wolności.

1943


Polski Czerwony Krzyż przygotował paczki świąteczne dla polskich jeńców wojennych więzionych w obozach na terenach III Rzeszy. W Lublinie Polski Komitet Opiekuńczy na zlecenie Rady Głównej Opiekuńczej (RGO) przekazał PCK 100 kilogramów mąki pszenno-razowej, 200 kg marmolady i 20 kg cukru. Wspólnie z darami społeczeństwa PCK wysłał z dystryktu lubelskiego 21 410 paczek o przeciętnej wadze od 1,5 do 2 kg. Niezależnie od PCK wysłano indywidualnie do jeńców 2 tysiące paczek pięciokilogramowych.

W dniach 11 i 12 kwietnia Polski Komitet Opiekuńczy zwrócił się z apelem do mieszkańców Lublina o złożenie ofiar na zorganizowanie świąt wielkanocnych dla najbiedniejszych dzieci w mieście. Artykuły żywnościowe sprzedawano w tym czasie na karty zaopatrzeniowe, bez mięsa i przetworów mięsnych. Codziennie dorośli mieszkańcy otrzymywali 15 dkg chleba razowego, dzieci 10 dkg.

W okresie przedświątecznym wzrosły ceny żywności na wolnym rynku na Lubelszczyźnie nawet o 100 procent i utrzymały się na tym poziomie po świętach.

1944


Lekarz podporucznik rezerwy Jan Orlicki po kampanii wrześniowej znalazł się w sowieckim obozie jenieckim w Starobielsku i jako jeden z nielicznych więzionych tam oficerów, przeżył. Przez Pawliszczew Bor i Grazowiec dotarł do tworzącej się armii gen. Andersa. Przeszedł z nią przez Persję, Egipt i przed świętami wielkanocnymi w 1944 roku, jak zapisał w prowadzonych notatkach, dotarł ze swoim oddziałem do Casamassima, „brudnego, starego miasteczka” włoskiego. Zanotował pod datą 7 kwietnia: „Wielki Piątek. Procesja z duchowieństwem i ludnością włoską. Słychać śpiewy przeważnie polskie, duże tłumy ludności na trasie”. W dwa dni później, w niedzielę, napisał wiersz „Modlitwa Wielkanocna”:

Chryste! Przez Twoje zmartwychpowstanie

Spraw, niech nam wolność wreszcie zaświeci

Z męki ucisku Polska powstanie

Niech rozproszone zgromadzi swe dzieci.


Tryumf nad śmiercią Twój po znojnej męce

Budzi w nas wiarę, jak jest nam nadzieją,

Że kres już bliski tułaczej udręce

I odrodzeniem dusze zajaśnieją.


Skorośmy dzisiaj „natchnieniem narodów”

Więc odkupieniem ich u Ciebie – Panie

Za tyle ofiar, wierności dowodów

Dajże nareszcie i nam zmartwychwstanie!


Przez Twe chwalebne z grobu powstanie,

Łaskę zwycięstwa daj Polsce Panie.



1945

Wigilia w niewoli

Ulice Warszawy opustoszały, jedynie widownie teatrzyków były zapełnione. W Masce grano „Gwiazdkę gwiazd”.

zobacz więcej
W nocy 30 marca, w przeddzień Wielkanocy, do wsi Fredrichstein w pobliżu rzeki Ohl (Oławy) wkroczyli Rosjanie. Rano obudzili zatrudnionych we wsi robotników przymusowych. Kobieta w oficerskim mundurze zadała im kilka pytań po niemiecku, a gdy zorientowała się, że ma do czynienia z Polakami, przeszła na pytania po polsku i rosyjsku.

Wśród robotników było dwóch uciekinierów z ewakuowanej dwa miesiące wcześniej kolumny podchorążych z obozu jenieckiego w Lamsdorfie, plutonowi podchorążowie Jan Żułma „Feliks” i Edward Rup „Dąb”, obaj z powstańczego Zgrupowania AK „Gurt”. Uciekli za miejscowością Grottkau z kolumny ewakuacyjnej i pieszo dotarli do wsi Fredrichstein. Zatrudnili się u miejscowych gospodarzy niezarejestrowani, bez niemieckich książeczek pracy. To było powodem, że nie zostali zwolnieni przez wkraczających Rosjan. Przekazano ich jednostce NKWD. Jana Żułmę przewieziono do tymczasowego obozu NKWD z miejscowości Canth (Kąty Wrocławskie), a Edwarda Rupa do podobnego obozu NKWD w Neumarkt (Środa).

Jan Żułma wspominał: „Obóz znajdował się w małym majątku strzeżonym przez wojsko. Jeńcami NKWD byli cywile różnych narodowości, wojskowi i księża. W oczekiwaniu na kolejne przesłuchanie i rewizję osobistą ukryłem pod skórzaną podkładką w butach legitymację Armii Krajowej, blaszkę ze stalagu VIII F w Lamsdorfie, tzw. śmiertelnik i kalendarzyk z zapiskami. Trzy negatywy ze zdjęciami z Powstania po zwinięciu w jedną rolkę schowałem w wydrążonym otworze w połówce bochenka chleba i zasmarowałem margaryną.

W wielkanocną niedzielę przetrzymałem kilkanaście przesłuchań i rewizji, opowiadając tę samą historyjkę o przymusowej pracy w III Rzeszy. Gdyby znaleźli najmniejszy dowód o mojej przynależności do Armii Krajowej, wywieźliby mnie natychmiast w głąb Rosji”. Wielkanoc 1945 roku była dla niego szczęśliwa, zwolniony wrócił do Polski.

***


Wigilia w kobiecym obozie jenieckim stalag VI C w Oberlangen przy granicy z Holandią. Przy pięknym grobie Chrystusa, zaprojektowanym i wykonanym przez więźniarki – artystkę plastyczkę i malarkę – przez dwadzieścia cztery godziny stała warta. Dziewczęta zmieniały się co kwadrans. Dłużej nie wytrzymywały, mdlały z osłabienia. Lucyna Ławnik, dziewiętnastoletnia łączniczka z Powstania Warszawskiego, zapisała w prowadzonym dzienniku: „Honorowa warta składała się z ośmiu koleżanek. Siostry ze szpitala ubrane w białe fartuchy i czepki z czerwonym krzyżem. O godzinie 12 w nocy miałam iść na adorację, ale nie poszłam, bo nie zdążyłam jeszcze wyjść z baraku, a już zasłabłam. Suszenie [poszczenie] miało swój jeden minus. Fizycznie byłam bardzo wyczerpana. Tej nocy zemdlało 16 koleżanek z warty. (…) Rezurekcja była znacznie skrócona i odbyła się w sobotę o 6 rano.
Polscy żołnierze ze "święconym" na ulicy miasteczka, marzec 1940. Wojsko Polskie we Francji. Fot. NAC/Archiwum Fotograficzne Czesława Datki, sygn. 18-249-6
Przed jej rozpoczęciem ksiądz [Włoch z sąsiedniego obozu męskiego] poświęcił pokarmy. Chociaż tu w obozie jest głód, nasze święcone było imponujące. Dwa duże stoły zastawione były barwnymi jajkami i barankami zrobionymi z waty. Tu i ówdzie można było nawet zobaczyć kiełbasę. To w ostatnich dniach komenderówek wysilaliśmy nasze zdolności kupieckie i wymieniałyśmy, co tylko było można, na jajka, chleb i kiełbasę”.

„Kanapki – w pamiętnikarskim opisie innej łączniczki, Aliny Karpowicz „Miłej” – kanapki… w morzu kiełbasek, pasztetu, past rybnych i sera, wśród pagórków chleba, jajek i szmergelków widmowe postacie w papilotach i fartuchach – to my. Oszczędzane przez miesiąc zapasy doczekały się swojego dnia. Dużo pracy – śniadanie dla całej kompanii. Dużo pracy – nie trzeba myśleć, nie trzeba pamiętać. Wszystko ginie w masie różowych plasterków, żółtych krążków, smakowitych mas zlepiających palce. Dławi straszny smutek, że po co to wszystko?”.

Lucyna Ławnik: „Chociaż każda z nas jest duszą w domu, staramy się nie pokazać tego po sobie i zanosimy się śmiechem. Po kilku słowach-życzeniach pani komendantki «Zbigniewy» [porucznik Janiny Skrzyńskiej] zaczynamy się dzielić jajkiem. Nasza drużyna śpiewa. Chociaż jesteśmy najmłodsze w całej kompanii, wodzimy rej i narzucamy swój styl. Przychodzi Ewa, śmiejemy się z byle czego. P. «Zbigniewa» nakazuje ciszę.

Przyszły inne kompanie i składaliśmy sobie życzenia. Potem my odwiedzałyśmy inne baraki.

Kiedy już posprzątałyśmy, przyszła p. «Jaga» [porucznik Irena M. Mileska]. Przyniosła wiadomość, która wstrząsnęła każdą z nas. – Gdańsk jest w rękach polskich. Na ulicach powiewają polskie orły.

– Jeszcze Polska nie zginęła – śpiew zabrzmiał nikło, bo głos nie mógł przejść przez zapełnione łzami gardło”.

– Maciej Kledzik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy



Korzystałem z: Generał Klemens Rudnicki, „Na polskim szlaku”, Londyn 1952; „Dziennik żołnierza-tułacza. Zapiski kapitana Wacława Plackowskiego z lat 1939-1941”, oprac. Jacek Piotrowski, Wrocław 2016; Jan Orlicki, „Z II Korpusem. Irak, Egipt, Italia”, Warszawa-Londyn 1994; „Dziewczęta ze stalagu VI C Oberlangen”, opracowanie i wybór tekstów Felicja Bańkowska i Krystyna Kabzińska, Warszawa 1998 oraz z własnego archiwum.
Zdjęcie główne: Obchody Wielkanocy w Wojsku Polskim we Francji w marcu 1940 roku Ksiądz święci pokarmy na stół wielkanocny. Fot. NAC/Archiwum Fotograficzne Czesława Datki, sygn. 18-249-5
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.