Rozmowy

Tu leczą woda, klimat, dieta i... dobre towarzystwo. Czasem kuracjusze bawią się bez umiaru

Wybitny tenor Jan Kiepura nie raz przyjeżdżał do Rabki i Krynicy. W Krynicy wybudował nawet swój hotel Patria. Namówił później do przyjazdu holenderską księżnę Julianę, która w XX-leciu międzwojennym leczyła w Krynicy swoje dolegliwości. Późniejsza królowa Holandii spędziła tu też miesiąc miodowy ze swoim małżonkiem księciem Bernhardem van Lippe-Biesterfeldem – mówi lekarz balneolog Zdzisław Chuchro, pełniący obowiązki dyrektora do spraw lecznictwa w spółce Uzdrowisko Krynica -Żegiestów S.A.

TYGODNIK TVP: Naturalne leczenie wraca do łask, choćby ziołolecznictwo czy wykorzystywanie surowców mineralnych. A tym właśnie zajmuje się balneologia. Co najciekawszego jest w tym dziale medycyny, którym pan się zajmuje?

ZDZISŁAW CHUCHRO:
Balneologia polega na wykorzystaniu w profilaktyce, leczeniu i rehabilitacji naturalnych surowców mineralnych. Są to wody mineralne – m.in. chlorkowo- sodowe, siarczkowo- siarkowodorowe, termalne oraz wodorowęglanowe – pite we właściwym czasie i tempie. To także gazy lecznicze jak choćby dwutlenek węgla, radon oraz peloidy, czyli wykorzystanie surowca, jakim jest borowina. Tu stosuje się na przykład okłady z borowiny czy kąpiele borowinowe. To bardzo specyficzny obszar w lecznictwie. Głównie ze względu na to, że można bezboleśnie, bez zastrzyków czy innych męczących zabiegów przywrócić ludziom sprawność fizyczną i umysłową oraz chęć do życia. Jest to jednak proces długotrwały i wymaga dużej cierpliwości oraz wytrwałości.

Warto dodać, że na poprawę zdrowia wpływają nie tylko surowce lecznicze, ale też odpowiedni klimat, dieta, aktywność fizyczna czy nawet kontakt z drugą osobą. A długie turnusy sanatoryjne temu jak najbardziej sprzyjają.

Zacznijmy zatem od początków. Jak wiadomo kuracje wodne w leczeniu różnych chorób były znane już w starożytności, a jednym z ich prekursorów był Hipokrates. Kiedy zaczęto je stosować w naszym kraju?

To rzeczywiście wielowiekowa tradycja. W starożytnym Rzymie czy Egipcie powszechne były łaźnie publiczne. Archeologowie odkryli pozostałości po kąpieliskach sprzed 5 tysięcy lat. Łaźnie to były też miejsca spotkań towarzyskich. W Europie, w czasach nowożytnych pierwsze łaźnie parowe powstały w Niemczech około 1200 roku. Stosowano też tam wtedy zimne kąpiele hartujące.

W naszym kraju z leczniczych kąpieli też można było skorzystać już w średniowieczu, na przykład w Cieplicach. Z czasem dochodziły kolejne miejsca z możliwością takich kuracji, jak Kołobrzeg, Ciechocinek, Nałęczów czy Rabka.
Aż do początku XX wieku na pobyty w uzdrowiskach mogli sobie pozwolić wyłącznie najbogatsi. Fot. Spółka Uzdrowisko Krynica - Żegiestów S.A.
To te same miejsca, w których sanatoria są i dziś...

Prekursorem polskiej balneologii był królewski medyk doktor Wojciech Oczko (1537–1599). Był on nadwornym lekarzem królów Stefana Batorego i Zygmunta III Wazy. Jego pierwsza monografia naukowa dotyczyła kiły, choroby zakaźnej przenoszonej drogą płciową. Medyk chorobę wiązał z niewłaściwym odżywianiem i nadużywaniem pokarmów. Do jej leczenia proponował naturalne specyfiki takie jak wywar z sarsaparilli i drzewa gwajakowego. Ich opis możemy znaleźć w zbiorach Muzeum Historii Medycyny i Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku.

W ogóle Oczko był zwolennikiem naturalnego leczenia. W terapiach wszystkich schorzeń znaczącą rolę przypisywał wodzie, słońcu, powietrzu i aktywności fizycznej. Temu zagadnieniu poświęcił kolejną monografię pod tytułem „Cieplice”, wydaną w 1578 roku. Dzieło to zapoczątkowało polską balneologię, czyli terapię leczniczą wodą. Oczko sklasyfikował też występujące na terenie naszego kraju wody mineralne, wykazał ich właściwości lecznicze oraz podał metody leczenia. Za podstawowy lek uważał jednak nade wszystko ruch.

Rozkwit sanatoriów zaczyna się na przełomie XVIII i XIX wieku. Tyle że aż do początku XX wieku były to małe obiekty prywatne dla najmożniejszych obywateli. Na przestrzeni wieków z tego typu leczenia chętnie korzystali królowie i ich małżonki. Judyta, żona Władysława Hermana urodziła syna Bolesława Krzywoustego po kuracji kąpielowej w miejscowości Inowłódź nad Pilicą. Królowa Jadwiga leczyła się w Busku, Marysieńka Sobieska w Cieplicach, a król Jan Kazimierz przyjeżdżał do Dusznik.

W kolejnych wiekach kąpiele upodobali sobie choćby Fryderyk Chopin, Stefan Żeromski, Ignacy Paderewski czy generał Władysław Sikorski.

Naukowcy potwierdzają, że akupunktura działa

Obniża stany zapalne przez stymulację konkretnych zakończeń nerwowych.

zobacz więcej
Nie mogę tu nie wspomnieć wybitnego polskiego tenora Jana Kiepurę, który nie raz przyjeżdżał do Rabki i Krynicy.Wspomagał swoje gardło miejscowymi wodami. Kiepura w Krynicy wybudował nawet swój hotel Patria. Namówił później do przyjazdu do krynickiego kurortu holenderską księżnę Julianę, która w XX-leciu międzwojennym leczyła tu swoje dolegliwości. Późniejsza królowa Holandii (została nią w 1948 roku – przyp. red.) spędziła tu miesiąc miodowy ze swoim małżonkiem księciem Bernhardem van Lippe-Biesterfeldem.

Do rozwoju sanatoriów w wolnej Polsce przyczyniła się ustawa o uzdrowiskach z 1922 roku. Dzięki niej powstały pierwsze publiczne ośrodki, np. w Inowrocławiu. W czasie II wojny światowej wiele z nich uległo zniszczeniu. Ich odbudowa rozpoczęła się w latach 50. i 60. ubiegłego wieku z przeznaczeniem głównie dla robotników przemysłowych. Ponieważ zmienił się ustrój, w tamtym czasie powstawały np. sanatoria związkowe, jak choćby w Szczawnicy dla górników i chemików. Były one finansowane przez państwo, stąd turnusy cieszyły się dużą popularnością. Renesans zdrojów nastąpił na przełomie lat 60.i 70. Wtedy powstawały nowoczesne ośrodki sanatoryjne, m.in. w Ciechocinku, Ustroniu, Kołobrzegu czy właśnie w Krynicy Zdroju, oblegane przez kuracjuszy.

Krynica Zdrój jest jednym z większych kurortów uzdrowiskowych w Polsce. Swoją sławę zawdzięcza dobroczynnym właściwościom wód mineralnych. Jak doszło do ich odkrycia?

Odkryli je mieszkańcy. Zauważyli, że zwierzęta szybciej dochodziły do zdrowia, pijąc wodę z miejscowych źródeł czy mocząc się w nich.

Warto tu przytoczyć legendę o krynickiej pasterce: w biednej dziewczynie zakochał się rycerz z Muszyny. Jego ojciec nie zgodził się jednak na ślub i wysłał go na wojnę. Ale rycerz nie zapomniał o ukochanej i wrócił do Krynicy. Na zboczach Góry Parkowej został ciężko pobity przez zbójców i pozostawiony samemu sobie. Jego wołania o pomoc usłyszała pasterka, która widząc zakrwawionego wojaka, zaczęła się modlić do Matki Boskiej o jego uzdrowienie. Wtedy u jej stóp pojawiło się niewielkie źródełko. Dziewczyna obmyła rannego wodą, która go uzdrowiła. Gdy ojciec rycerza usłyszał o jego cudownym ocaleniu, zgodził się na małżeństwo.

Na tym legenda się nie kończy: mieszkańcy zaczęli czerpać cudowną wodę ze źródła. A to wywołało gniew samego diabła. Postanowił on ogromnym kamieniem zamknąć dopływ wody. Już miał to zrobić, ale... zapiał kur. Nastał nowy dzień, diabeł upuścił głaz i już go stamtąd nie zabrał. Kryniczanie wierząc w cudowną moc źródełka, postawili na Górze Parkowej statuetkę Matki Boskiej – Królowej Krynickich Zdrojów.

Co ciekawe, kiedy w latach przedwojennych był w tych okolicach silny huragan wyrywający stuletnie drzewa z korzeniami, figura pozostała nienaruszona. Miejsce to nazwano Leśnym Sanktuarium Maryjnym. Wiosną i latem odprawiane są tu nabożeństwa.
Tyle mówi legenda, a jakie są fakty?

Pierwsze badania krynickich wód przeprowadzono w XVIII wieku. Analizy chemicznej dokonał w roku 1788 prof. Uniwersytetu Lwowskiego – Baltazar Hacquet. W roku 1793 Franciszek Stix V. Saunbergen, komisarz obwodowy z Nowego Sącza, odkupił źródła od miejscowych chłopów z przeznaczeniem ich eksploatację.

Pierwsza rozlewnia wód mineralnych powstała w 1808 roku. Początki były niełatwe. Wodę rozlewano do kamionkowych naczyń, tak zwanych flaszek, które często rozbijały się podczas transportu wyboistymi drogami Galicji. Ale już w 1810 roku odniesiono sukces i sprzedano 15 tysięcy kamionkowych butli z wodą.

To właśnie w naszym uzdrowisku, w 1858 r. po raz pierwszy w produkcji wód butelkowanych zastosowano dwutlenek węgla. Po uruchomieniu rozlewni w Krynicy-Zdroju szybko powstawały kolejne , m.in. w Krościenku n/Dunajcem (1829 r.), Iwoniczu-Zdroju (1856 r.), Szczawnicy (1860 r.) i Wysowej-Zdroju (1860 r.). Do końca lat 30. XX w. w naszym kraju funkcjonowało już dziewięć rozlewni butelkujących wody. Produkcja wód w tamtym czasie wynosiła ok. 400 tys. butelek roczne. A boom na rynku zdrowotnym wód nastąpił w latach 90. ubiegłego wieku: wtedy funkcjonowało aż 300 rozlewni. Obecnie działa ich nieco mniej, bo ponad 230.

Na kogo jeszcze trzeba szczególnie zwrócić uwagę, jeśli mówimy o historii Krynicy?

Na polsko- austriackiego lekarza Józefa Dietla. Jako profesor i kierownik Katedry Medycyny Wewnętrznej i Kliniki Lekarskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego Dietl przeprowadził klasyfikację polskich wód mineralnych i spopularyzował popradzkie uzdrowiska. Rozpropagował fizykoterapię i leczenie dietą. To on rozdzielił wody na te do picia i te do kąpieli.

Do Krynicy przyjechał ze specjalną komisją w 1856 roku. Eksperci opracowali plan użytkowania nowocześniejszych urządzeń uzdrowiskowych, znanych już powszechnie w innych europejskich kurortach. Z inicjatywy Dietla powstały łazienki mineralne i borowinowe, a także wodociąg miejski i kryta pijalnia.

Uważali go za głupka. Samotny gruźlik, żebrak bez domu, analfabeta. Jeden z najwybitniejszych prymitywistów świata

Nikifor kochał Łemkowszczyznę. Przesiedlano go trzy razy na Ziemie odzyskane, a on za każdym razem wracał pieszo do swoich rodzinnych stron. Był wpisany w krynicki krajobraz.

zobacz więcej
W 1857 roku w Krynicy było już kilkanaście obiektów zdrojowych z pokojami dla kuracjuszy oraz z łazienkami służącymi do celów zabiegowych. Ale tak jak wspominałem wcześniej, to była bardzo kosztowna kuracja, bo trzeba było za nią płacić we własnym zakresie. Ponadto podróż do kurortu jeszcze przed uruchomieniem kolei trwała wiele tygodni. Kiedyś przeczytałam , że na początku XIX wieku pacjent z Pomorza Zachodniego jechał do Krynicy sześć tygodni. I tyle samo wracał. A kuracje też trwały sześć tygodni.

Dietl zmarł w 1878 roku. W 1900 r. w Krynicy odsłonięto jego pomnik autorstwa Leona Zawielskiego z hasłem: „Wskrzesicielowi Swemu Wdzięczna Krynica”.

Tu, w Krynicy, nabiera się pokory, patrząc na to, co dała nam przyroda, wystarczyło to jedynie odkryć i opracować.

Czym charakteryzują się te wody?

Wody, które odkryto w Krynicy Zdroju to szczawy. Jest to rodzaj wody mineralnej nasyconej wolnym dwutlenkiem węgla w ilości powyżej 1000 mg/dm3. Wysokie stężenie CO2 jest spowodowane ruchami tektonicznymi, które umożliwiają transport dwutlenku węgla z głębszych warstw skorupy ziemskiej w kierunku wód podziemnych i nasycanie ich tym związkiem chemicznym. Wody są bogate w różnego rodzaju minerały (pierwiastki oraz związki chemiczne), a każda z nich ma inne właściwości zdrowotne.

Na terenie uzdrowiska znajdują się 23 ujęcia wody mineralnej, z tego 7 źródeł nadaje się do kuracji pitnej lub do produkcji wody butelkowanej. Pozostałe ujęcia dostarczają wody mineralnej do inhalacji oraz zabiegów. Średnio, rocznie w Krynicy zużywa się ponad 50 tys. m3 wody, w tym ponad 60% do celów rozlewniczych. Pozostała część surowca wykorzystywana jest na kąpiele lecznicze i do kuracji pitnej.

Metody lecznice i sanatoria zmieniały się na przestrzeni lat. Jak zapamiętał pan początki swojej pracy?

Pochodzę z okolic Pilicy w Jurze Krakowsko-Wieluńskiej. Studiowałem na Akademii Medycznej w Krakowie. Pod koniec studiów, czyli z początkiem lat 70. ubiegłego wieku wypoczywałem w Krynicy i ujął mnie urok tego uzdrowiska. Tu ludzie byli uśmiechnięci i zadowoleni z życia. Miasto się rozbudowywało. Powstawały nowoczesne osiedla, ale też sanatoria, na przykład z 200 miejscami noclegowymi. To mnie tak zafascynowało, że postanowiłem osiąść tu na stałe. Jeden z ówczesnych krynickich lekarzy powiedział, że jeśli mi się podoba uzdrowisko, to spodobają mi się też metody leczenia.

Na studiach miałem niewiele wykładów dotyczących balneologii, a chciałem ją zgłębić. Od zawsze nurtowało mnie, jak to się dzieje, że woda, klimat i dieta mogą tak ludziom pomagać, że chętnie tu wracają. Niektórzy po kilkanaście razy.

Z leczeniem było podobnie jak teraz. Zajmowaliśmy się głównie schorzeniami układu pokarmowego, jak choćby chorobą wrzodową żołądka i dwunastnicą, stanami zapalnymi jelit, chorobami trzustki czy wątroby. Ponadto kuracje były związane z problemami przemiany materii, cukrzycą, miażdżycą czy kamicą moczową. A także z kobiecymi sprawami, na przykład z problemami z bezpłodnością. W zależności od schorzenia stosowaliśmy dietę i kurację pitną. Trzeba było pić wodę trzy razy dziennie, przed każdym posiłkiem.

Miałem kiedyś pacjenta z kamicą nerkową. Raz postanowił on zrobić eksperyment: swój mocz przefiltrował przez gazę i pozbierał pół szklanki minerałów, które się wydzielały z jego organizmu. I miał namacalny dowód, że taka kuracja działa.

Do tego dochodziły takie zabiegi jak na przykład kąpiel mineralna, kwasowęglowa, kąpiel perełkowa, biczowanie czy polewanie wodą. Wtedy nie było tak rozwiniętej farmakologii czy technologii operacyjnej jak to jest dzisiaj, dlatego takie kuracje nieraz jako jedyne dawały szansę pacjentom na poprawę ich zdrowia i dłuższe życie.

Kiedyś na przykład ciężko było leczyć cukrzycę, bo insulina była trudna dostępna i bardzo kosztowna. I kuracje sanatoryjne były dla chorych zbawienne. Powiedzmy, jeśli taki pacjent otrzymywał przed przyjazdem do sanatorium 25 jednostek insuliny na dobę, to po trzech tygodniach wystarczyło mu już 12 jednostek na dobę.

To był czas, gdy z sanatoriów korzystali przede wszystkim robotnicy, którzy pracowali w fabrykach i mieszkali w ciasnych mieszkaniach w bloku. Więc potrzebowali więcej przestrzeni i powietrza, żeby odzyskać wiarę i siłę do dalszej pracy. Ci kuracjusze próbowali się zachowywać jak przedwojenni magnaci i dziedzice, dlatego lubili się ubierać się elegancko, korzystać z bankietów i atrakcji kulturalnych.
Leczenie zimnem pomaga zmniejszyć ból, napięcie mięśniowe czy stany zapalne. Fot. Spółka Uzdrowisko Krynica - Żegiestów S.A.
Sanatoria słyną z bujnego życia towarzyskiego. Dla niektórych takie turnusy są okazją do poszukiwania miłości czy przelotnych przygód. To prawda czy mit?

Od zawsze tak było, że jedni kuracjusze przyjeżdżają się tu leczyć, a inni dodatkowo wyszumieć. Dlatego tak ważne były kiedyś wieczorki zapoznawcze. Bez tego sanatorium nie mogło ruszyć (śmiech). Zdarzało się, że jakaś pani z turnusu poszła do kawiarni na spotkanie i nie wróciła na noc do sanatorium. A kiedyś dyscyplina była większa niż teraz. Jeśli ktoś nie zjawiał się w swoim pokoju przed północą, to następnego dnia dostawał kartę wypisu i był odsyłany do domu.

Mieliśmy kiedyś pacjentkę, która po zameldowaniu się na portierni poszła do pokoju bez jednej walizki. Portier po jakimś czasie ją odniósł i zastał panią kompletnie pijaną. Postanowiliśmy ją odesłać do domu, a ona, kiedy czekała na transport, opróżniła kolejną butelkę. Po przeszukaniu walizki, znaleźliśmy jeszcze trzecią. Tak niektórzy podchodzą do turnusów.

Kiedyś jedna pacjentka zapytała mnie wprost, czy nie znam jakiegoś interesującego mężczyzny w Krynicy, bo szuka męża, który zaopiekowałby się jej domem i ogrodem. Jak się później dowiedziałem, pani była pięciokrotną mężatką: trzech mężów pochowała, a dwóch się z nią rozwiodło.

Czasem kuracjusze rzeczywście bawią się bez umiaru, ale są to marginalne przypadki. My nie mamy na to wpływu. Dla nas jednak najważniejsze jest to, aby wrócili do domu zdrowsi. I na tym się skupiamy.

Jedni uważają, że kuracje surowcami mineralnymi mogą wyleczyć z różnych przewlekłych chorób, inni, że mają jedynie wspomagać niektóre metody lecznicze. Jak jest naprawdę?

Wszystko zależy od schorzenia. W niektórych przypadkach chorób przewlekłych kuracje mogą aktywnie uzdrawiać, zastępując choćby pobyt w szpitalu, w innych – jedynie wspierać leczenie. Ważne, aby terapie były odpowiednio dobrane i dawkowane do stanu chorego pod kontrolą lekarza.

Turnus w sanatorium dzielimy na trzy etapy. Pierwszy trwa do 3 dni i jest okresem adaptacji do nowych warunków. Kolejny trwa do około 16 dnia pobytu. W tym czasie może nasilić się wiele dolegliwości i objawów chorobowych. Po tym czasie zaczynają ustępować i poprawia się sprawność i wydolność fizyczna chorych. Dlatego tak ważne jest, aby nie skracać tego pobytu. Całe leczenie powinno trwać do 21-24 dni. Czasem pierwsze objawy poprawy zdrowia i samopoczucia pojawiają się dopiero po powrocie do domu.
Borowina ma działanie przeciwbólowe, bakteriobójcze i przeciwzapalne. Fot. Spółka Uzdrowisko Krynica - Żegiestów S.A.
Jakie najczęściej stosuje się metody leczenia naturalnymi surowcami podczas pobytu sanatoryjnego?

Podam przykład z użyciem borowiny. To rodzaj torfu, który ma działanie przeciwbólowe, bakteriobójcze i przeciwzapalne. Podgrzana borowina rozluźnia bolące mięśnie, a przez skórę dostarcza wiele bezcennych składników – między innymi kwasów organicznych i soli mineralnych. Z takiego zabiegu mogą korzystać osoby cierpiące na schorzenia stawów, choroby reumatyczne, bóle kręgosłupa. Przed zabiegiem borowina zostaje podgrzana do około 42-46 stopni Celsjusza. Następnie nakłada się ją na ciało, które później owija się folią. Kuracja trwa pół godziny.

Dawniej borowinę często przepisywano kobietom, które miały problem z zajściem w ciążę. Kobieta siedziała w wanience wypełnionej borowiną przez 15-20 minut. Dzisiaj przy różnych innych metodach leczenia niepłodności, rzadziej się ją stosuje.

Inna naturalna metoda to na przykład kąpiel mineralna, inaczej kąpiel solankowa. Wykorzystuje się tu wpływ soli na skórę i gruczoły potowe. Ważne, aby była o odpowiedniej temperaturze i ciśnieniu. Ta terapia jest pomocna m.in. w stwardnieniu rozsianym, nerwobólach, przewlekłych zapaleniach stawów, alergiach skórnych i pokarmowych czy nerwicy.

Wody mineralne przepisywane do kuracji pitnej dobrze działają m.in. na układ moczowy czy pokarmowy. Najbardziej wartościowe są te pite bezpośrednio ze źródła, dlatego w polskich uzdrowiskach mamy specjalne pijalnie wód mineralnych. To zazwyczaj wody chlorkowo- sodowe, czyli wody słone, wody alkaliczne (wodorowęglanowe), szczawy nisko zmineralizowane czy szczawy żelaziste. Wolno je pić tylko zgodnie z zaleceniem lekarza.

Można też m.in. leczyć ciepłem, czyli poprzez stosowanie gorącego powietrza, pary wodnej, wody oraz parafiny. Tego typu zabiegi są na przykład zalecane do zastosowania przed ćwiczeniami, aby zmniejszyć ból i napięcie mięśniowe.

Zaleca się też na przykład leczenie zimnem. Znacznie obniżenie temperatury służy m.in. zmniejszenie bólu, napięcia mięśniowego, stanów zapalnych i obrzęków czy poprawie pracy stawów.

Czy te kuracje są dla wszystkich?

Nie. Z zabiegów w krynickim kurorcie nie wszyscy mogą korzystać, na przykład ludzie z nadciśnieniem czy chorobami narządu oddechowego. Klimat górski jest klimatem bodźcowym. Kiedy zawieje halny wiatr, wtedy ciśnienie idzie do góry i może dojść do udaru mózgu. W przypadku astmy nasila się duszność. Stan zdrowia może się znacznie pogorszyć, zamiast polepszyć.

Moda na zdrowy styl życia oraz starzenie się społeczeństwa sprawiają, że turystyka uzdrowiskowa cieszy się coraz większą popularnością. Wielu decyduje się na wyjazdy prywatne do sanatorium. To wpłynęło na wprowadzenie i rozwój nowych usług leczniczych,  związanych choćby z odnową biologiczną.

Rzeczywiście pojawiło się wiele zabiegów komercyjnych jak choćby leczenie gorącymi kamieniami, które mają działać m.in. relaksująco na ciało. Popularne jest też naświetlanie lampami, co ma z kolei poprawić ukrwienie i pobudzić procesy metaboliczne. Jako lekarze zalecamy zawsze ostrożność. Lepiej to wcześniej skonsultować, bo w przypadku niektórych schorzeń mogą być przeciwwskazania. Komuś coś pomoże, a komuś może niestety zaszkodzić.

Kiedyś życie sanatoryjne toczyło się wolniej. Nie było tylu zabiegów, zazwyczaj były 2, 3 razy dziennie. Teraz dla niektórych 5-6 to za mało. Masaże były kiedyś15- minutowe, teraz pacjenci chcą się masować godzinę. A efekty fizjologicznie są przecież niemal takie same. Dlatego trzeba podchodzić do zabiegów z pokorą, rezerwą i bez niepotrzebnych roszczeń. A efekty zdrowotne  prędzej czy później na pewno będą widoczne.

– rozmawiała Monika Chrobak, dziennikarka Polskiego Radia

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Krynica-Zdrój
Zdjęcie główne: Park Dukieta znajdujący się w ścisłym centrum uzdrowiska Krynica-Zdrój, u zbiegu bulwarów Dietla, ulicy Zdrojowej, Pułaskiego i Piłsudskiego. Fot. PAP/Jerzy Ochoński
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.