Francuscy intelektualiści przez lata chwalili się swoimi seksualnymi relacjami z nieletnimi dziewczynkami. Niektórzy lobbowali za obniżeniem dopuszczalnego wieku inicjacji seksualnej do… 12 roku życia.
zobacz więcej
Gdyby spojrzeć na utopijną wioskę z innej perspektywy, już kilka lat po jej powstaniu można byłoby dostrzec tlące się w niej drżenia i napięcia. Bo tym, co łączyło jej mieszkańców był strach. A na strachu i psychomanipulacji zbudowano niemal wszystkie największe sekty.
W kolonii domków z dachami w kolorze soczystej pomarańczy też tak było. Zaczęło się od wyznań tych, którym udało się wydostać z kolonii Schäfera. To ich wstrząsające opowieści o torturach, więzieniu i praniu mózgu sprawiły, że wioską zaczęło interesować się Amnesty International, a wkrótce chilijskie, niemieckie i francuskie służby. Im więcej osób udało się przesłuchać, tym straszniejszy obrazy kolonii Schäfera się wyłaniał.
Mówiło się o molestowaniach dzieci, pracy przymusowej, handlu bronią, torturach i licznych przestępstwach, w tym praniu brudnych pieniędzy.
O tym, że w Kolonii Godności godność była na każdym kroku gwałcona, mówiono od dawna. Niestety wszelkie próby zweryfikowania doniesień kończyły się porażką.
Na podstawie informacji zebranych przez Amnesty International rząd RFN kilkukrotnie prosił rząd chilijski o współpracę przy badaniu osady Schäfera. Za każdym razem prośba była odrzucana. Dopiero po załamaniu się reżimu Augusto Pinocheta, w 1990 roku kolonia zaczęła tracić na sile i wpływach. Nowy rząd odciął Schäfera od dotacji i odebrał jego kolonii status organizacji charytatywnej.
Nawet to nie przeszkodziło jednak Schäferowi w kontynuowaniu misji. Zgromadzone przez lata środki sprawiły, że kolonia mogła być przez długi czas samowystarczalna i nie potrzebowała wsparcia finansowego. Na dodatek Schäfer wpadł na nowy pomysł zdobycia zysków – prowadzenie szkoły z internatem dla chłopców.
ODWIEDŹ I POLUB NAS
I wszystko byłoby bez zmian, gdyby pewnego dnia matka 12-letniego ucznia nie dostała notatki od syna. Chłopiec napisał na niej dramatyczny apel: „Zabierz mnie stąd, zgwałcił mnie”. Kobiecie udało się wydostać syna i odnaleźć niejakiego Luisa Henriqueza, chilijskiego detektywa, który od dawna miał Schäfera na oku. To właśnie na podstawie dowodów przedstawionych przez Henriqueza w 1996 roku, sąd w Santiago nakazał aresztowanie lidera kolonii, oskarżając go o maltretowanie dzieci.
Nakaz miał wykonać Henriquez i jego ludzie. Jednak w chwili, gdy grupa uzbrojonych funkcjonariuszy dotarła do żeliwnej bramy, okazało się, że Schäfer zniknął.
Wszystko ma swój koniec i początek
Na terenie wioski śledczy znaleźli skrzynie z bronią oraz części samochodów należących do zaginionych polityków. Schäfer latami zgadzał się, by część jego osady służyła jako ośrodek, na którego terenie prowadzono egzekucje wrogów rządów generała Pinocheta.
Przez wiele miesięcy po zniknięciu Schäfera uważano, że popełnił samobójstwo, jednak Henriquez nie wierzył w taki koniec. Uważał, że podziemnymi tunelami Schäfer zdołał uciec z kraju. Jako cel obstawiano m.in. Buenos Aires.