Cywilizacja

Kolonia Godności, czyli piekło na chilijskiej ziemi

Przez całe dziesięciolecia osada prowadzona przez charyzmatycznego emigranta z Niemiec uchodziła za nieszkodliwe skupisko wiernych. W rzeczywistości była sekciarskim obozem pracy. I miejscem kaźni.

Południe Chile, lata 70. XX wieku. Blisko miasta Catillo, około 340 kilometrów od Santiago leży odizolowana od reszty świata część prowincja Linares. Ponad 70 mil kwadratowych ziemi, w większości pól uprawnych otaczają malownicze wzgórza. Ale tylko pozornie jest to wolna przestrzeń. Starannie odcięta od bliższych i dalszych skupisk ludzkich, połączona jest z cywilizacją długą, wąską drogą prowadzącą do masywnej bramy. Nikt i nic nie przejdzie przez nią bez czujnego spojrzenia strażników.

W okolicy wszyscy wiedzą, kto mieszka za bramą kolonii zaprojektowanej w bawarskim stylu – wśród barwnych ogródków, fontann, w kremowych domach z dachami w kolorze soczystej pomarańczy. To niemieccy i francuscy emigranci. Grzeczni, porządni, czyści i obowiązkowi. Dbają jak nikt o ziemię, naturę i mają swoje zasady moralne. Nikomu nie wadzą, nikomu nie przeszkadzają. Nie wchodzą w konflikty z lokalnymi mieszkańcami. Zapewniają opiekę zdrowotną setkom biednej ludności. Mają przecież własny, w pełni wyposażony szpital po północnej stronie, z którego pozwalają bezpłatnie korzystać tym zza bramy. Mają też żwirownię, dzięki której można budować drogi w całym Chile. I kaplicę, dwie szkoły, świetlicę, piekarnię i mleczarnię. Mieszkają za masywną, żeliwną bramą od dziesięcioleci: rodząc się, zakładając rodziny i umierając.

Szczęście zamknięte w kadrze

A wszystko to – jak przekonują – za sprawą wielkiego Paula Schäfera. Pełny niespożytej energii ewangelicki kaznodzieja z Niemiec większość swojego dorosłego życia spędził w Chile. Wysoki, szczupły, siwiejący ma charakterystyczny głos i szklane oko. Pomimo wielu lat spędzonych w Chile, wciąż niezbyt dobrze mówi po hiszpańsku. Najbardziej na świecie ceni sobie język niemiecki i tego samego oczekuje od tych, których przyjmuje do swojej kolonii. Rzadko się uśmiecha, trzyma dystans i chodzi dumnie wyprostowany. Zawsze w eleganckich ubraniach, często w kapeluszu.

Od innych oczekuje jednak noszenia tradycyjnych ubrań roboczych sprzed dekad. Ale nikomu to nie przeszkadza. Przynajmniej nie widać tego na nagraniu z 1981 roku udostępnionym przez samego Schäfera. Film przedstawia sielankowe życie wśród malowniczych plenerów, w krainie, wydawałoby się mlekiem i miodem płynącej. Wszyscy są zadowoleni z wykonywanej pracy. Nawet oswojone jelonki i małe sówki drepczące wokół zabudowań wydają się być nierealnie szczęśliwe. Filmik kończy się uroczystym występem orkiestry młodych kobiet. Tak świat przez dziesięciolecia widział kolonię. Bo to Schäfer chciał, by tak właśnie widziano jego kolonię.

Ku chwale ogółu

Schäfer jest dla mieszkańców wioski wujkiem i mentorem, który zastępuje rodzinę i Boga. Jedyne, czego oficjalnie wymaga od swoich „owieczek” to wyznawanie grzechów.
Zdjęcie pierwszych niemieckich kolonistów, którzy osiedlili się w Colonia Dignidad w latach 60. XX wieku. Fot. Ivan Alvarado / Reuters / Forum
Słynne są publiczne spowiedzi u Schäfera, jakie mają miejsce podczas posiłków i w każdą niedzielę. Owieczki Schäfera posegregowano według wieku i płci. Każda grupa ma własne symbole i flagę. Dzieci są więc rozdzielane z rodzicami, a po osiągnięciu odpowiedniego wieku, przydzielane do kolejnych grup roboczych. Osobnych dla chłopców, osobnych dla dziewczynek.

Plan dnia: wspólne śniadanie i rozjazd do prac i szkół. Mężczyźni zazwyczaj pracują w fabrykach, młynach i warsztatach. Kobiety w kuchni lub szpitalu. Rozgraniczenia nie ma jedynie na polach. Tam wszyscy pracują razem. Wielu mruczy pod nosem ulubione mantry Schäfera: „praca jest służbą Bożą”, „Sędzio Najwyższy, czekamy na Ciebie”, „Wytrzymujemy ból ze względu na godność”. Praca zazwyczaj trwa około 12 godzin. Nikt nie dostaje wynagrodzenia. Jedyną zapłatą jest chwała kolonii. I dobre słowo Schäfera. A to słowo przez dziesięciolecia warte jest dla setek ludzi więcej niż wszystkie zarobki świata.

Miejscowa ludność też kocha Schäfera. Szpital, a zwłaszcza oddział położniczy jest nieustannie zajęty. Finansowany częściowo z dotacji państwowych umożliwia w ciągu wielu lat narodziny tysiąca chilijskich dzieci. Na dodatek każde urodzone w szpitalu w kolonii niemowlę dostaje co miesiąc mleko w proszku aż do ukończenia szóstego roku życia. Żyć, nie umierać.

Jak feniks z popiołów

Niewielu w kolonii wie, że urodzony w 1921 roku w miasteczku Troisdorf Paul Schäfer w dzieciństwie był tak niezdarny, że podczas dość dziwacznej czynności rozwiązywania skłębionego sznurowadła...widelcem wydłubał sobie prawe oko. Kiedy kilka lat później chciał wstąpić do SS, początkowo został odrzucony, ale w końcu udało mu się zostać członkiem Hitlerjugend, młodzieżówki NSDAP.

Sekta Pawła M., czyli kryzys u dominikanów

Dlaczego nikt nie był w stanie zapobiec krzywdzie, jaka się działa ofiarom zakonnika?

zobacz więcej
Czas wojny minął mu na pracy pielęgniarza w szpitalu polowym we Francji. Nigdy nie przyznał się, w jaki sposób stracił oko. Wstydził się. Powtarzał, że uszczerbku na zdrowiu doznał w walkach.

Po zakończeniu wojny zgłosił się na przywódcę młodzieży ewangelickiej, ale nie pełnił tej funkcji zbyt długo, bo został zwolniony. Nieoficjalnie mówiło się, że miał nieodpowiednie podejście do podopiecznych. Postanowił więc wrócić do rodzinnego Troisdorf i zostać kaznodzieją na własną rękę.

Zachęcał do wspólnej modlitwy i spowiedzi. Potrafił przemawiać. I przekonywać do siebie ludzi. Wystarczyło mu kilka lat, by zebrać wokół siebie kilkuset zwolenników, w większości wojennych wdów i sierot. To dla nich założył w Troisdorf sierociniec. Wmawiał im, że zostali wybrani przez Boga i że przy nim nic już im nie grozi. Jedyne, czego oczekiwał to 10 proc. ich przychodów i codziennej spowiedzi.

Nie wszystko poszło jednak tak, jak się tego spodziewał. Część matek zauważyło, że Schäfer poświęca im synom zbyt wiele uwagi i zbyt często ich dotyka. Oskarżyły go o molestowanie i zgłosiły sprawę lokalnym władzom. Po zapoznaniu się z dowodami wydano nakaz aresztowania Schäfera.

Sęk w tym, że jego w Niemczech już nie ma. Ucieka na Bliski Wschód wraz z dwoma zaufanymi współpracownikami. Wkrótce kontaktuje się z ambasadą Niemiec w Chile i sprzedaje jej wzruszającą historyjkę na temat swojej sytuacji i planowanego projektu przeznaczonego dla biednej społeczności. Jest tak wiarygodny, że nikomu nie przychodzi na myśl sprawdzanie go pod kątem karalności. Dostaje zaproszenie do Chile.

Na lotnisku w Santiago ląduje na początku 1961 roku. Potrzebuje roku, by za pieniądze wyłudzone w Niemczech kupić opuszczone ranczo i wraz z kilkoma innymi emigrantami z Niemiec rozpocząć budowę osady. Kilkanaście miesięcy później Colonia Dignidad, czyli Kolonia Godności przyjmuje kilkuset pierwszych osadników z Europy.

Pod złym okiem

W jaki sposób jeden człowiek był w stanie kontrolować tak dużą liczbę osób, które porzucały wygodne życie w Europie, wszelkie dobra materialne i decydowały się na życie u podnóża Andów?

Colonia Dignidad, według ekspertów, jest modelowym wręcz przykładem sekty. Bazowanie na wierze w Boga dawało ludziom poczucie, że pracują i poświęcają się dla idei wyższej, a nie dla prywatnych celów. Charyzma Schäfera sprawiała, że byli ślepi i głusi na jakiekolwiek sygnały ostrzegawcze. Toksyczna więź emocjonalna budowana przez lidera sprawiała, że nikt nie widział nic złego w tym, że słowo Schäfera zawsze jest ostatnie. Nawet jeśli oznaczało konieczność elektrowstrząsów i kar cielesnych zadawanych tym, którzy próbowali mieć własne zdanie, sprzeczne z zasadami obowiązującymi w kolonii. Przecież wszystko, co miało miejsce w kolonii odbywało się ku chwale Pana.
Za tą bramą tej kolonii, przemianowanej potem na Villa Baviera, latami stosowano sekciarskie praktyki. Fot. Shepard Sherbell/CORBIS SABA/Corbis via Getty Images
Nie było więc miejsca na kłótnie czy przejawy nielojalności. Zresztą Schäfer bardzo o to zadbał. Dzięki spowiedziom i donosom trzymał wszystkich w garści i w porę wyłapywał najmniejsze przejawy braku subordynacji. Co więcej, Schäferowi spowiadali się sami buntownicy, kuszeni obietnicą, że w zamian za przyznanie się do nieposłuszeństwa mogą liczyć na odpuszczenie win.

W rzeczywistości grzeszników głodzono, bito lub szczuto psami. Kobiety nie miały taryfy ulgowej. Według Schäfera bowiem to kobiety były winne wszelkiemu złu, ponieważ wodziły mężczyzn na pokuszenie. Dlatego musiały nosić workowate ubrania, miały zakaz rozpuszczania włosów i robienia makijażu.

Po wielomiesięcznej fizycznej pracy na polu dwudziestokilkuletnie dziewczęta wyglądały jak sterane życiem staruszki. Ale mężczyźni i tak szukali sposobów, by móc się z nimi spotkać. Schäfer zrozumiał, że cokolwiek by robił, nie utrzyma osadników w celibacie. Dlatego wpadł na pomysł kursów z życia w parach.

Teraz to on decydował, kto z kim się spotyka. Zazwyczaj dla mężczyzn dobierał kobiety powyżej wieku rozrodczego. Ciąże nie były w kolonii dobrze widziane. W ciągu 30 lat na świat za żeliwną bramą przyszło jedynie 30 dzieci. Bywały lata, że urodzeń nie było w ogóle. Czy to znaczyło, że Schäfera zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później kolonia będzie musiała przestać istnieć?

Największym złem dla kolonistów i Schäfera byli Sowieci. To właśnie strach przed nimi pociągnął wielu Niemców za Schäferem do Chile. A na chilijskiej ziemi, z dala od wiarygodnych wiadomości łatwo było żyć w poczuciu, że uciekło się przed głodem, śmiercią i wojną. Na dodatek bezpieczeństwa za żeliwną bramą strzegł specjalny, paramilitarny oddział złożony z kilkudziesięciu mężczyzn. Pancerne drzwi i rolety w domach, liczne alarmy i kamery oraz sieć tuneli do ewentualnej ewakuacji – wszystko to miało utwierdzać kolonistów w przekonaniu, że grozi im śmierć i zniszczenie.

Zabierz mnie stąd

Nasz przyjaciel pedofil. Czy współżycie z dziećmi to wyraz artystycznej wolności?

Francuscy intelektualiści przez lata chwalili się swoimi seksualnymi relacjami z nieletnimi dziewczynkami. Niektórzy lobbowali za obniżeniem dopuszczalnego wieku inicjacji seksualnej do… 12 roku życia.

zobacz więcej
Gdyby spojrzeć na utopijną wioskę z innej perspektywy, już kilka lat po jej powstaniu można byłoby dostrzec tlące się w niej drżenia i napięcia. Bo tym, co łączyło jej mieszkańców był strach. A na strachu i psychomanipulacji zbudowano niemal wszystkie największe sekty.

W kolonii domków z dachami w kolorze soczystej pomarańczy też tak było. Zaczęło się od wyznań tych, którym udało się wydostać z kolonii Schäfera. To ich wstrząsające opowieści o torturach, więzieniu i praniu mózgu sprawiły, że wioską zaczęło interesować się Amnesty International, a wkrótce chilijskie, niemieckie i francuskie służby. Im więcej osób udało się przesłuchać, tym straszniejszy obrazy kolonii Schäfera się wyłaniał.

Mówiło się o molestowaniach dzieci, pracy przymusowej, handlu bronią, torturach i licznych przestępstwach, w tym praniu brudnych pieniędzy. O tym, że w Kolonii Godności godność była na każdym kroku gwałcona, mówiono od dawna. Niestety wszelkie próby zweryfikowania doniesień kończyły się porażką.

Na podstawie informacji zebranych przez Amnesty International rząd RFN kilkukrotnie prosił rząd chilijski o współpracę przy badaniu osady Schäfera. Za każdym razem prośba była odrzucana. Dopiero po załamaniu się reżimu Augusto Pinocheta, w 1990 roku kolonia zaczęła tracić na sile i wpływach. Nowy rząd odciął Schäfera od dotacji i odebrał jego kolonii status organizacji charytatywnej.

Nawet to nie przeszkodziło jednak Schäferowi w kontynuowaniu misji. Zgromadzone przez lata środki sprawiły, że kolonia mogła być przez długi czas samowystarczalna i nie potrzebowała wsparcia finansowego. Na dodatek Schäfer wpadł na nowy pomysł zdobycia zysków – prowadzenie szkoły z internatem dla chłopców.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     I wszystko byłoby bez zmian, gdyby pewnego dnia matka 12-letniego ucznia nie dostała notatki od syna. Chłopiec napisał na niej dramatyczny apel: „Zabierz mnie stąd, zgwałcił mnie”. Kobiecie udało się wydostać syna i odnaleźć niejakiego Luisa Henriqueza, chilijskiego detektywa, który od dawna miał Schäfera na oku. To właśnie na podstawie dowodów przedstawionych przez Henriqueza w 1996 roku, sąd w Santiago nakazał aresztowanie lidera kolonii, oskarżając go o maltretowanie dzieci.

Nakaz miał wykonać Henriquez i jego ludzie. Jednak w chwili, gdy grupa uzbrojonych funkcjonariuszy dotarła do żeliwnej bramy, okazało się, że Schäfer zniknął.

Wszystko ma swój koniec i początek

Na terenie wioski śledczy znaleźli skrzynie z bronią oraz części samochodów należących do zaginionych polityków. Schäfer latami zgadzał się, by część jego osady służyła jako ośrodek, na którego terenie prowadzono egzekucje wrogów rządów generała Pinocheta.

Przez wiele miesięcy po zniknięciu Schäfera uważano, że popełnił samobójstwo, jednak Henriquez nie wierzył w taki koniec. Uważał, że podziemnymi tunelami Schäfer zdołał uciec z kraju. Jako cel obstawiano m.in. Buenos Aires.
Aż trudno uwierzyć, że ten bezbronny starzec był jedną z najbardziej poszukiwanych osób w tamtych latach. Na zdjęciu Paul Schäfer na posterunku policji w Buenos Aires. Fot. Santiago Pandolfi / Reuters / Forum
Dzięki współpracy z argentyńskimi dziennikarzami udało się dotrzeć do apartamentu na elitarnym, zamkniętym osiedlu niedaleko centrum stolicy. Pewnego dnia, bladym świtem 2005 roku do mieszkania wpada grupa Henriqueza. W pierwszym pokoju widzą pielęgniarki i ochroniarzy. Ci od razu wskazują na drzwi sypialni. Aż trudno uwierzyć, że ten skulony i bezbronny starzec leżący na łóżku był jednym z najbardziej poszukiwanych ludzi ostatnich dziesięcioleci. Paul Schäfer we własnej osobie.

Nie protestuje, gdy Henriquez zakłada mu kajdanki. Po cichu powtarza jedynie: „Dlaczego to robicie?”. Przewieziony na pokładzie wojskowego samolotu do Santiago staje w końcu przed sądem. I w 2006 roku 86-letni Schäfer zostaje skazany za molestowanie dzieci na 20 lat więzienia i na dodatkowe 7 lat za nielegalne trzymanie broni na terenie kolonii oraz 3 lata za tortury. W sumie 30 lat pozbawienia wolności za około 30 tys. gwałtów na nieletnich. Z uwagi jednak na zły stan zdrowia cały czas jest pod opieką lekarzy. Umiera dwa lata później w więziennym szpitalu z powodu niewydolności układu krążenia.

A kolonia? Tuż po schwytaniu Schäfera cały jego majątek został przejęty przez chilijskie władze jako dowód w sprawie. Rok później, po wydaniu wyroku skazującego byli koloniści w zbiorowym liście wyrazili żal z powodu mającego miejsce przez 30 lat łamania praw człowieka. Całą winę zrzucili na Schäfera.

Dzisiaj Kolonią Godności przemianowana na Bawarską Wioskę kieruje Peter Müller. Utrzymuje, że nowa osada jest otwarta dla wszystkich. Dowodzić mają tego liczne festyny piwne oraz koncerty orkiestry dętej, na które przyjść może każdy. W Bawarskiej Wiosce można nie tylko potańczyć, zjeść i napić się piwa, a także przenocować w apartamentach na wynajem. I skorzystać z oferty zabiegów upiększających ciało i duszę. Zarządzający miejscem nie widzą w tym nic złego.

– Maria Radzik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Źródła:
   

  https://theamericanscholar.org/the-torture-colony
https://www.dw.com/en/ex-nazi-tyrannical-cult-leader-dies-in-chile/a-5503076
https://www.nytimes.com/2010/04/25/world/25schaefer.html
https://www.ecchr.eu/en/case/colonia-dignidad-remains-a-dark-chapter-of-german-legal-history/
https://www.bbc.com/news/world-latin-america-48318295
https://www.cdoh.net/
https://www.lai.fu-berlin.de/disziplinen/geschichte/forschung/Forschungsschwerpunkte/Erinnerungsforschung/Colonia-Dignidad/index.html
Książka „Colonia Dignidad” Friedricha Paula Hellera

 
Zdjęcie główne: Dzieci z Colonia Dignidad ze zdjęciami ich kolegi, który oskarżył Paula Schäfera o wykorzystywanie seksualne. Fot. Reuters Photographer / Reuters / Forum
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.