Historia

Pierwszy wśród nafciarzy

„Łukasiewicz kupił Chorkówkę od Bobrowskich, założył tam destylarnię nafty, pierwszą w Galicji, sam zrobił majątek i świadczył dużo dobrego. Ciekawy to był człowiek: skromny, a nawet przesadzający się w skromności, ze spuszczonym na dół wzrokiem i łagodnym uśmiechem, zawsze w szaraczkowej długiej czamarze, zawsze w pracy. Nadawał sobie pozory, jakby znosił to bogactwo jako dopuszczenie Boże” – pisał Kazimierz Chłędowski.

Trwa rok Ignacego Łukasiewicza, wielkiego wynalazcy i pierwszego polskiego nafciarza. Dzieki uprzejmości wydawnictwa Biały Kruk drukujemy fragmenty książki „Wynalazca i darczyńca. Biografia Ignacego Łukasiewicza”.

Adolf Jabłoński, bliski współpracownik Łukasiewicza, którego między innymi wysłał on do Stanów Zjednoczonych na studia, a także w celu zapoznania się z tamtejszymi metodami pracy w kopalniach ropy, tak pisał: „[…]Wytrwała praca, ciągłe poszukiwania, doświadczenia chemiczne, uwieńczone nareszcie zostały wdzięcznym rezultatem. W roku 1853 pan Łukasiewicz otrzymał czystą, klarowną, bezwonną naftę. (…) Były to pierwsze, niepewne kroki przemysłu naftowego, lecz pan Łukasiewicz nie ustawał w pracy, on też jest twórcą tego przemysłu w Galicji, i dotąd przoduje na tym polu.

W dwa lata później Amerykanie w swoim kraju dostali się również do pokładów oleju ziemnego. Rozpowszechniono też lampy coraz lepszej konstrukcji, a gdy je doprowadzono do możliwej doskonałości, zniknęły obawy oświetlenia naftą, i dziś nie ma już lepianki, w której by nie posługiwano się naftą.

Znaczne korzyści tego przemysłu dla wielu przedsiębiorców były zachętą. W różnych miejscowościach powstały szybko nowe kopalnie. Przemysł ten wydobywał się z ciasnych swych więzów i coraz głębiej zanurza się w ziemię po ukryte skarby.

Trudno oznaczyć ogólną ilość wydobywanego co rok w Galicji oleju ziemnego, zwanego zwykle ropą. Jakkolwiek jednak liczba ta jest wysoką, niknie ona zupełnie w olbrzymiej ilości nafty nadsyłanej z Ameryki do Europy. Jak u nas, tak w Ameryce, ropa nie wypływa sama z głębi ziemi, potrzeba ją wydobywać i płacić robotnika, który tam jest bez porównania droższym niż u nas. Nadto amerykańska nafta odbywa podróż przez ocean, co także powinno wpływać na jej cenę, a pomimo tego nadsyłana w wielkiej ilości do Europy, zniża na targach ceny galicyjskiej nafty. Jakaż jest przyczyna tego anormalnego objawu? ”.

Inni obserwatorzy przemian gospodarczych dokonujących się w Galicji pisali:

„W Bóbrce mają robotnicy kasę zaliczkową i rodzaj kasy oszczędności urządzonej przez zarządcę kopalni i właściciela destylarni nafty w Chorkówce pana Łukasiewicza. Stosunek, jaki pan Łukasiewicz zaprowadził między liczną swą wyrobniczą i rzemieślniczą czeladzią, policzyć należy do najpiękniejszych w kraju; każdy robotnik znajdzie u niego pomoc w potrzebie i ratunek w razie choroby, a pewna patriarchalność przebija się w całym urządzeniu, i szczególnym staje się kontrastem wobec fabryki zakładów, w których naczelnik, dybiąc tylko na wyzyskiwanie ostatnich sił robotnika, nie dba bynajmniej o polepszenie jego moralnego i materialnego bytu.
Jan Józef Ignacy Łukasiewicz (1822-1882). Fot. NAC/IKC
Nie utopista w przeprowadzaniu swych urządzeń, ale człowiek ściśle praktyczny, potrafił pan Łukasiewicz zaprowadzić w swych fabrykach ów ład i porządek, cechujący najlepsze tego rodzaju zagraniczne zakłady ,a u sąsiadów pozyskać najszczerszy szacunek. Jak dalece rozwój każdego przedsiębiorstwa, nawet i nafciarskiego, zawisł od zacności stojącego na czele człowieka, najlepszym tego dowodem jest wiele innych kopalń nafty na karpackim podgórzu, gdzie wielka ilość wydobytej nafty służy ludowi tylko na opłacenie arendarza i jest bodźcem do większej demoralizacji, okolica Bóbrki tymczasem podnosi się materialnie, a ubogi lud dobrze używa zapracowanego grosza” (…).

Podnosi się dobobyt i cywilizacja

„Wpływ tego przemysłu [kopalni] na okoliczną ludność i w ogóle całą okolicę jest bardzo korzystny. Potrzeba tylko widzieć drogi, uprawę, mieszkanie małych i większych posiadaczy, a nareszcie samych ludzi po drodze do Bóbrki, ażeby doznać takiego wrażenia, jak gdyby się przeniesionym zostało w jaką lepiej uprawianą okolicę Niemiec lub Francji.

Dobre drogi, wszędzie posadzone drzewa, wodne rowy, dobrze uprawione i wodnymi rowami poprzerzynane łany, dalej czyste i rozległe budynki i zakłady, osobliwie w Zręcinie i Chorkówce, do tego dobrze żywieni i czysto ubrani włościanie, to wszystko dobre robi wrażenie, wszędzie bowiem widać pewien dobrobyt, który także przy zwiedzaniu kopalni wpadł mi w oczy; widziałem mianowicie, że robotnicy podczas obiadowej godziny gotowali mięso i słoninę piekli, czego w Galicji nigdzie zresztą nie widziałem. W Chorkówce jest też i szkoła, kasa zaliczkowa, tak że włościanin, który zwykle do roboty posyła swoich ludzi, całkiem oswobodzony jest z rąk lichwiarzy.

Jedwab z Milanówka przewyższał jakością nici niemieckiej firmy Gutermann

Materiał, ale i kordonki chirurgiczne, dla wędkarstwa, do szycia balonów i spadochronów i wiele innych biły o 80 proc. światowe normy.

zobacz więcej
Największą zasługę w tym wszystkim ma dyrektor kopalni i właściciel Chorkówki pan Ignacy Łukasiewicz, który niezmordowanie i w każdym względzie ludziom na rękę idzie i prawdziwym jest ich ojcem” .

„Nafciarzy z zawodu, to jest takich, którzy całkowicie poświęcają się pracy koło eksploatacji nafty, jest najmniej, lecz z bardzo nielicznymi wyjątkami wszyscy są zamożnymi ludźmi. Do bogactw nie mogli oni jednakże dojść li tylko przez ślepe szczęście, lecz koniecznym jest warunkiem u przedsiębiorcy takiego sprężystość i wytrwałość ogromna, bo kto nie posiada tych przymiotów, ten przekopie dużo pieniędzy i zejdzie na biedę.

O ile miałem sposobność zapoznać się z historią rozmaitych przedsiębiorstw naftowych, to najczęściej bankrutowali tylko zbyt gorączkowi przedsiębiorcy, a ci, którzy dorobili się majątków, to główną ich cnotą jest – żelazna wytrwałość. Do tej klasy nafciarzy należą żydowscy właściciele kopalń, którzy czują się ludźmi pracy w najszlachetniejszym znaczeniu tego wyrazu. Wzrost ich bogactwa wzbogaca i umacnia wszystkich ich współpracowników; są oni prawdziwymi dobroczyńcami oficjalistów swoich i robotników, za ich wpływem podnosi się dobrobyt i cywilizacja wszystkich warstw ludności w przyległych osadach.

Do takich pięknych typów należy na przykład znany w szerokich kołach poseł krajowy, pan Ignacy Łukasiewicz z Chorkówki, który dorobiwszy się żelazną pracowitością znacznego majątku, pracuje teraz z niestrudzoną, niewyczerpaną wytrwałością dla dobra powszechnego.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Powiat krośnieński zaopatrzył on w drogi murowane, ciągle pracuje nad regulacją rzek, osobiście opiekuje się drobnymi włościańskimi kasami pożyczkowymi, tudzież powiatowym towarzystwem zaliczkowym w Krośnie, buduje szkoły, kościoły, mosty potężne, jest najpilniejszym członkiem szacunkowej komisji katastralnej, jako referent spraw drogowych w wydziale powiatowym daje zaliczki na budowle drogowe z własnych funduszów, które dochodzą czasem do 10 000 złotych reńskich rocznie – jednym słowem, nie ma takiej pracy pro publico bono , która by dla niego była żmudną lub za ciężką. O tym, ilu ludziom dopomógł on, bądź to do wykształcenia, bądź do wydobycia się z przykrych stosunków, dużo można by wypisać (…).

Przemysł naftowy nie istniał w Europie i nie istniała nigdzie jego teoria w czasie, kiedy Łukasiewicza wezwano do czerpania i czyszczenia nafty w dobrach Klobassy. Łukasiewicz doszedł swoich wiadomości górniczych i technicznych przez własne spostrzeżenia, bez obcej pomocy, wykształcił przy sobie wielu ludzi na zdolnych techników przemysłu naftowego, przysporzył potężnie majątku Klobassie jako właścicielowi źródeł nafty w Bóbrce, zrobił sam znaczny majątek, świadczył przez osiemnaście lat zadziwiająco wiele dobrodziejstw najróżniejszym ludziom, podniósł oświatę i dobrobyt około siebie” .

Sam zrobił majątek

Warto tutaj przywołać także świadectwa, które pojawiły się już po śmierci Łukasiewicza, ale dobrze oddają ducha, w którym pracował w dziedzinie przetwórstwa nafty.

Kazimierz Chłędowski, krytyczny, by nie powiedzieć złośliwy, wobec wszystkich swoich współczesnych, w swoich pamiętnikach pisał:
Kopalnia nafty w Krygu: rury do „rurowania” szybów naftowych. Lata 30. XX wieku. Fot. IKC/NAC
„Łukasiewicz kupił Chorkówkę od Bobrowskich, założył tam destylarnię nafty, pierwszą w Galicji, sam zrobił majątek i świadczył dużo dobrego. Ciekawy to był człowiek: skromny, a nawet przesadzający się w skromności, ze spuszczonym na dół wzrokiem i łagodnym uśmiechem, zawsze w szaraczkowej długiej czamarze, zawsze w pracy. Nadawał sobie pozory, jakby znosił to bogactwo jako dopuszczenie Boże, jako ciężar włożony nań przez Opatrzność, z którego musi na sądzie ostatecznym zdać rachunek.

Robił też bezmiernie dużo dobrego; nie było obywatela w okolicy, któremu by Łukasiewicz nie udzielił pożyczki, nie było bankruta, którego by nie dźwignął. Mówił, że «łatwo dobrze robić, jak się ma z czego», i robił dobrze, a rozsądnie, tak że rzec można, że z czasem podniósł ekonomicznie całą okolicę (…). Gdy Łukasiewicz umierał, pozostawił po sobie na 60 000 złotych reńskich cudzych weksli, które podrzeć kazał” .

W okresie międzywojennym, gdy ropa naftowa była już produktem o znaczeniu strategicznym, zaczęto od nowa przypominać sobie o Łukasiewiczu. Jan R. Czarnecki pisał dla młodzieży: Łukasiewicz zbiera nie tylko sławę, lecz i pieniądze, a co za tym idzie i coraz większe udoskonalenia w swym nowym warsztacie pracy. On kształci najlepszych górników, u niego zasięgają rady sąsiedzi (ba, nawet obcy, z Ameryki). Jego geniusz wynalazczy coraz nowe tworzy cuda.

Łukasiewicz pozostał jednak sobą. On, bogacz znany i szanowany hen, aż zagranicami – on, ówczesny król nafty, zyskuje miano «Ojca Łukasiewicza», a ojcem był i dobroczyńcą nie tylko dla swoich najbliższych – dla swych pracowników, lecz dla wszystkich rodaków, zwłaszcza biednych i nieszczęśliwych.

Czynny i niestrudzony pracuje fachowo, pracuje społecznie, pracuje humanitarnie. Poseł na sejm, działacz miejscowy, opiekun nieszczęśliwych, a nadto wielki przemysłowiec, oto zjednoczenie w jednym Ojcu Łukasiewiczu. Bronił spraw przemysłu naftowego w sejmie, działał na terenie najbliższych powiatów, zakładał instytucje społeczne, budował drogi, mosty, na każdym kroku widać jego szeroki gest i wielkość, a jednak pozostał cichym pracownikiem dla… społeczeństwa. Nie wiemy, co więcej w nim podziwiać, czy geniusz wynalazczy i potęgę, czy ową skromności prostoduszność, i – miłosierdzie. Kochali więc go i ubóstwiali rodacy, szanowali obcy”.

Przy okazji przypadających w okresie międzywojennym rocznic wspominano Łukasiewicza, podkreślano jego zasługi i dawano go za przykład obywatela i patrioty.

Pierwszy na świecie szyb naftowy i kopalnia ropy powstały pod Gorlicami. Zapomniane polskie zagłębie

W XIX w. było tu 700 szybów, a Galicja zajmowała w wydobyciu trzecie miejsce po USA i Rosji.

zobacz więcej
Pisano między innymi: „Ignacy Łukasiewicz zmienił oblicze świata, to trzeba zrozumieć. I to powinno dać nam impuls do następujących refleksji:

Pierwsza: Łukasiewicz był Polakiem, a to tłumaczy nam w dużej mierze fakt jego zapomnienia i nieuznania. Społeczeństwo nasze nie docenia swoich wielkich ludzi i to nie tyle z gnuśności i braku zainteresowania, ile z niewiary, by myśl i twórczość polska mogły dać jakieś naprawdę epokowe wartości światu.

Druga: Ale nie jest to jedyna przyczyna, byłoby to bowiem nazbyt ubliżające, gdybyśmy przypisali narodowi naszemu całą winę obojętnego stosunku do dzieł takich jak dzieło Ignacego Łukasiewicza. Głównym powodem przeoczenia ogromu jego odkrycia jest fakt, że myśl ludzka nie umie sięgać daleko w łańcuch przyczyn i skutków, dlatego ci, których czyn w konsekwencjach swoich przekształcił oblicze świata – przeważnie pozostawali niezauważeni przez długie, długie lata.

Błąd zapomnienia

Czas najwyższy naprawić ten błąd zapomnienia, czas, by tak własne społeczeństwo, jak i świat dowiedział się, że wiekopomnego dzieła odkrycia nafty dokonał Polak Ignacy Łukasiewicz i że Polska również w dziedzinie wynalazków może się poszczycić poważnymi sukcesami.

Gdy chodziło o zawarcie większej transakcji na dostawę beczek, których w roku 1858 Łukasiewicz potrzebował wskutek znacznego wzrostu swojej wytwórczości, wysłano z Wiednia kupca, którego zdaniem było zbadać, czy można z Łukasiewiczem zawierać tak poważne interesy. Wysłannik informuje się po drodze, po czym udaje się do Chorkówki, by poznać osobiście Łukasiewicza. Tam, przyjrzawszy się własnymi oczyma i ludziom, z którymi miał wejść w interesa, i sposobowi ich pracy, rezygnuje z własnej inicjatywy z notarialnej umowy, którą mu proponowano, oświadczając, że słowo Łukasiewicza wystarcza mu zupełnie, w drodze powrotnej zaś powiada, że «takich ludzi jeszcze nie widział!».

Kupiec ten potem stał się wkrótce potem znaną i popularną w naftowym przemyśle osobistością, był to bowiem późniejszy założyciel i właściciel znanej rafinerii nafty we Floisdorfie pod Wiedniem, Gustaw Wagemann. […]

Będąc głęboko religijnym, dostarczał Łukasiewicz wszystkim klasztorom w Galicji bezpłatnie nafty, a w pobliskim Zręcinie stoi do dziś dnia piękny kościół, przez niego ufundowany. […]

Skromny aż do przesady, uważał zawsze zdobyty majątek za własność społeczną, publiczną, i największą troską jego było zużytkować te środki jak najprędzej na rozmaite cele społeczne lub czyny miłosierdzia. Gdy mu zwracano uwagę, że nie wszyscy przez niego obdarowywani są tego godni, mawiał: «Wolę dać 99 niegodnym niż jednego godnego pominąć!»”.

Ponieważ Łukasiewicz nie był pionierem socjalizmu i nie walczył z kapitalizmem, w okresie PRL-u niewiele o nim mówiono, chociaż trudno go było wykreślić z dziejów górnictwa w Polsce, którego znaczenie wówczas szczególnie podkreślano.

ks. Janusz Królikowski

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Biały Kruk
O książce

Dlaczego za biografię Ignacego Łukasiewicza, dociekliwego chemika – choć był najpierw aptekarzem – i wybitnego wynalazcy bierze się humanista, w dodatku ksiądz?

„Bardzo dobrze pamiętam, że w moich rodzinnych stronach niejednokrotnie wspominano – także mój dziadek to niejednokrotnie robił, zachęcając wnuka do pilnej nauki – iż był on związany pochodzeniem z nieodległą od mojej rodzinnej wsi Padwią. Tam, w kościele parafialnym – według przekazywanej tradycji – miał być ochrzczony (w dalszej części książki okaże się, że nie jest to prawdą)” – pisze ks. prof. Janusz Królikowski, urodzony w Ziemi Tarnowskiej, teolog i pisarz publicysta. „Stawiano go [Łukasiewicza] jako przykład człowieka, który wywodząc się z bardzo ubogich stron, będąc pozbawiony możliwości nauki i systematycznego rozwoju intelektualnego, mógł wiele osiągnąć dzięki przyjaciołom rodziny, życzliwemu wsparciu różnych ludzi, a w końcu wręcz niezwykłej determinacji i konsekwencji osobistej oraz systematycznej i solidnej pracy, stanowiącej podstawę wzrostu osobistego i rozwoju społecznego” .

Fantastyczny przykład także na współczesne nam stosunki i relacje międzyludzkie – także i dzisiaj zdolna, pracowita młodzież z małych miasteczek i niepozornych szkół potrzebuje wsparcia, potrzebuje psychicznego „zastrzyku”, aby się ośmielić i rozwinąć marzenia, także dzięki różnym stypendiom i fundacjom.

Autor wyjaśnia, dlaczego „przygotowałem tę, w przeważającej mierze biograficzną »wypowiedź« o Ignacym Łukasiewiczu, która jawi się jako dość odległa od mojej profesji teologa w Kościele”. Bo Łukasiewicz – pisze – to nie tylko ropa, nafta i nowe źródło światła, ale także ugruntowana postawa chrześcijańska. A o tym nas w szkole nie uczono, kiedy „przerabialiśmy” lekcje o „ojcu” lampy naftowej i o ropie. Bez uwzględnienia tego zagadnienia – deklaruje autor – każde wspomnienie poświęcone Ignacemu Łukasiewiczowi jest pozbawione czegoś rzeczywiście zasadniczego.

W Roku Ignacego Łukasiewicza przyda nam się nowe spojrzenie, bo rzeczywiście mamy się czym – i kim – chwalić.

– BSK
Zdjęcie główne: Kopalnia nafty w Krośnie. Lata 30. XX wieku. Fot. Koncern Ilustrowany Kurier Codzienny - Archiwum Ilustracji/NAC
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.