Historia

Niemieccy biskupi milczeli, gdy mordowano polskich księży

Bez żadnych wahań biskupi zaakceptowali żądanie władz, by zarządzić bicie w dzwony we wszystkich świątyniach katolickich z okazji zdobycia Warszawy.

Dzięki uprzejmości wydawnictwa Biały Kruk drukujemy fragmenty książki „III Rzesza Niemiecka. Nowoczesność i nienawiść”.

Napaść na katolicką Polskę nie spotkała się z potępieniem ze strony żadnego z [niemieckich] biskupów. Nie było też jednak żadnego „entuzjazmu wobec wojny” podobnego do tego z sierpnia 1914 roku. Przeważał ton powagi i nawoływania do „wypełnienia żołnierskiego i obywatelskiego obowiązku w godzinie próby” . Ten brak euforii z powodu wybuchu wojny – zwłaszcza wśród kleru parafialnego – został jednak odczytany w niemieckich kręgach władzy (np. w tajnych raportach SD, czyli policji politycznej) jako pasywność na granicy zdrady. (…) Raczej nie przejmowano się faktem zniszczenia państwa polskiego.

Były jednak i inne głosy, jak na przykład pewnego katechety z Aachen (Akwizgran), który wspominając na lekcji zasługi Polski w odparciu bolszewickiej nawały na Europę w 1920 roku, wyrażał jednocześnie obawy, że wraz z upadkiem Polski we wrześniu 1939 roku „upadł bastion, który chronił przed bolszewizmem Rzeszę Niemiecką”. Takie opinie nie pozostawały bezkarne. W listopadzie 1939 roku odważny katecheta (dr Selhorst) został aresztowany przez gestapo.

Duchowa perwersja

Jednak jesienią 1939 roku zachowanie tego typu jak akwizgrańskiego katechety było wyjątkiem w niemieckim Kościele. Chociaż po stronie katolickiej nie traktowano wojny przeciw Polsce jako „oswobodzenia gnębionych Niemców” – co było normą po stronie protestanckiej, to jednak pojawiały się wśród niemieckich hierarchów głosy nie kryjące satysfakcji, że atak na Polskę jest początkiem „przywracania sprawiedliwości”.

Należy w tym kontekście przypomnieć słowa, które 14 września 1939 roku w swojej homilii wypowiedział biskup Monastyru (Münster) Clemens Graf von Galen. Ten skądinąd zasłużony dla piętnowania narodowosocjalistycznych zbrodni hierarcha (o czym jeszcze będzie mowa) po dwóch tygodniach najezdniczej wojny Niemiec przeciw Polsce za wybuch działań zbrojnych obciążał „narzucony pokój przemocy [Gewaltfrieden] z 1919 roku” .

Osobno należy potraktować katolickiego biskupa polowego Franza Justusa Rarkowskiego, renegata z polskości, który w swoim liście z 1 września 1939 roku nazwał agresję Niemiec na Polskę „wojną sprawiedliwą”, „wyrosłą z konieczności narodowej obrony”. W październiku 1940 roku Radio Watykańskie wyraziło sprzeciw Stolicy Apostolskiej wobec tego typu stwierdzeń biskupa polowego Wehrmachtu.

Biskupi niemieccy bez żadnych wahań zaakceptowali żądanie władz (Kirchenministerium), by zarządzić bicie w dzwony we wszystkich świątyniach katolickich z okazji zdobycia Warszawy. Zważywszy na fakt, że w tradycyjnym nauczaniu Kościoła uważa się, iż dźwięk dzwonów (namaszczanych świętymi olejami) odpędza demony, ugięcie się biskupów niemieckich w tej sprawie graniczy z pewną duchową perwersją.

Szczególnie jednak obciążające dla niemieckich biskupów jest ich milczenie w sprawie regularnego księżobójstwa, do którego dochodziło od września 1939 roku na ziemiach polskich okupowanych przez Niemcy, zwłaszcza na tych, które zostały następnie wcielone bezpośrednio do Rzeszy Niemieckiej. Informacje o masowych egzekucjach polskiego duchowieństwa w Wielkopolsce, na Pomorzu oraz w obozach zagłady na terenie Niemiec dochodziły do niemieckich biskupów. Jednak oni wybrali milczenie. Nie było żadnego wspólnego ani osobnych listów pasterskich w tej sprawie.
W 1940 roku kardynał Adolf Bertram wysłał do Hitlera telegram z życzeniami urodzinowymi. Na zdjęciu: rok 1933 kardynał Bertram na pogrzebie biskupa Schreibera. Fot. Atelier Balassa/ullstein bild via Getty Images
Wrocławski kardynał Adolf Bertram – przewodniczący konferencji niemieckiego episkopatu – w grudniu 1942 roku stwierdzał, że ciągle czeka „na dokładniejsze informacje”, mimo że o masowej eksterminacji polskiego duchowieństwa przez państwo niemieckie informowało już jesienią 1939 roku Radio Watykańskie, a episkopat niemiecki o tej dramatycznej sytuacji bezpośrednio informował od początku biskup katowicki Stanisław Adamski. Z drugiej strony ten sam kardynał Bertram w 1941 roku postarał się u władz niemieckich o zabezpieczenie Najświętszego Sakramentu i relikwii św. Wojciecha podczas najazdu na gnieźnieńską archikatedrę mundurowych służb państwa niemieckiego. Chyba jednak musiał coś wiedzieć, skoro podjął interwencję w tej sprawie.

Milczenie jest bezpieczne

W przypadku milczenia wobec trwającej eksterminacji polskiego duchowieństwa przez władze Rzeszy Niemieckiej trzymanie się zygzakiem z dala od „konfliktu dwóch lojalności” oznaczało po prostu odwracanie głowy od dokonującej się zbrodni. Milczano nie tylko w odniesieniu do eksterminacji katolickiego duchowieństwa, ale również w przypadku innych ludobójczych akcji państwa niemieckiego oraz podporządkowanych mu agend przeciw Polakom po wrześniu 1939 roku.

Należy też pamiętać, że w czasie drugiej wojny światowej niemieckie instytucje katolickie korzystały z pracy niemal sześciu tysięcy robotników przymusowych. Uwagę zwraca również fakt, że w swoich raportach zarówno SD, jak i SS alarmowały władze centralne, że w katolickich parafiach, do których trafiali Polacy, byli oni przyjmowani przez miejscowe (niemieckie) duchowieństwo „zbyt życzliwie”. Skrupulatnie odnotowywano, że niejeden ksiądz niemiecki podkreślał w kazaniach, że Polacy „są dobrymi katolikami i także wśród nich są dobrzy ludzie”, a nawet podawał pobożność Polaków jako wzór do naśladowania przez niemieckich katolików.

Czy Kościół w Niemczech popierał Hitlera? I czy powinien dziś za coś przepraszać?

Himmler krytykował katolicyzm za tępienie czarownic, które – jego zdaniem – były depozytariuszkami pamięci o dawnej potędze Ariów.

zobacz więcej
Jednak należy również pamiętać o tym, że wiedzę o takich zachowaniach części niemieckich księży policja polityczna pozyskiwała z donosów ich parafian. Tak m.in. został zadenuncjowany kapłan, który „ośmielił” się nazywać Polaków „dobrymi katolikami”. (…)

W marcu 1940 roku władze państwa niemieckiego zarządziły konfiskatę dzwonów (już i tak wcześniej wykorzystywanych do niegodziwych celów – por. wyżej). Pod koniec października1940 roku pod pretekstem „obrony przeciwlotniczej” zakazano odprawiania wczesnych Mszy świętych. Od kwietnia 1941 roku dzieci w niemieckich szkołach nie mogły już odmawiać modlitwy. Pod koniec października 1941 roku zniesiono w całej Rzeszy Niemieckiej święto Bożego Ciała oraz Wniebowstąpienia. W tym samym roku wprowadzono ostatecznie zakaz funkcjonowania katolickich przedszkoli. Od 1942 roku w formowanych nowych dywizjach nie powoływano już kapelanów.

Najbardziej spektakularną akcją wymierzoną w Kościół niemiecki w okresie wojny był zarządzony przez Bormanna „szturm na klasztory” (Klostersturm), czyli przejmowanie przez rząd niemiecki „na cele wojenne” budynków klasztornych i innych obiektów kościelnych. Do połowy 1941 roku skonfiskowano w ten sposób 123 obiekty należące do Kościoła katolickiego w Niemczech.

Biskup Berlina Konrad von Preysing, odnosząc się w marcu 1941 roku do tych napaści, stwierdził, że „walka antychrześcijańskich kręgów przeciw chrześcijaństwu i Kościołowi nie osłabła na skutek wojny, ale z jeszcze większym natężeniem jest dalej prowadzona. W ten sposób starają się osiągnąć swój cel likwidacji chrześcijaństwa jako religii objawionej antychrześcijańskie kręgi w partii [NSDAP], w pełni wykorzystując do tego sytuację w państwie wytworzoną przez wojnę. Przewodnie hasło, które przyświeca ich działaniom, można opisać w następujący sposób: maksymalnie wykorzystać wojnę dla prowadzenia walki przeciw chrześcijaństwu”.

W maju 1941 roku biskup Monastyru Clemens von Galen w jednym ze swoich listów wyrażał przekonanie, że milczenie biskupów kierujących się potrzebą zachowania jedności „frontu wewnętrznego” w czasie wojny jest odbierane przez nazistowskie władze jako słabość i tchórzostwo. A przecież „jako katoliccy biskupi nie tylko mamy głosić i bronić objawionych Bożych prawd, mamy również obowiązek utrzymać wolność i prawa Kościoła. Broniąc ich jako męczennicy umierali św. Tomasz Beckett, św. Stanisław z Krakowa oraz wielu innych świętych biskupów”.
Dwa tygodnie po ataku na Polskę biskup Monastyru Clemens Graf von Galen twierdził, że za wojnę odpowiada „narzucony pokój przemocy z 1919 roku”. Fot. Borgas/ullstein bild via Getty Images
Protesty biskupów przyczyniły się do tego, że Hitler nakazał wstrzymanie nazistowskiego „szturmu na klasztory”. Z kolei latem 1941 roku wierni w Bawarii skutecznie przeciwstawili się zarządzonej przez miejscowy aparat NSDAP akcji usuwania krzyży z przestrzeni publicznej (poczynając od szkół) .(…)

Nie zabijaj

„Rygoryzm” pasterzy (czytaj: jasne świadectwo wierności Ewangelii i Tradycji) ratował ludzkie życie. Całkiem dosłownie. W ten sposób należy ocenić zachowanie biskupów wobec trwającej od października 1939 roku masowej akcji eutanazyjnej (akcja T-4). Do sierpnia 1941 roku zamordowano ponad 70 tysięcy ludzi cierpiących na różne schorzenia (fizyczne i psychiczne). Po raz pierwszy do masowego uśmiercania państwo niemieckie zastosowało gaz.

W specjalnym liście z 6 listopada 1940 roku skierowanym do ministra sprawiedliwości Rzeszy Niemieckiej skrytykował ten proceder kardynał Michael von Faulhaber. 9 marca 1941 roku publicznie zabrał głos w tej sprawie biskup Berlina Konrad von Preysing, który w swojej homilii powiedział: „Wiemy, że obecnie chce się postawić w teorii i praktyce wyjątki od świętego prawa do życia i nienaruszalności osób niewinnych. Przytacza się medyczne, gospodarcze i tzw. eugeniczne przyczyny [...] To, że żadna ziemska władza, w tym państwo, nie ma prawa odbierać życia osobom niewinnym, wypływa z prawa Bożego. To Boże prawo jest niezmienne”.

Najgłośniejszym echem (również za granicą) odbiły się słowa antyeutanazyjnego protestu wypowiedziane przez biskupa Clemensa von Galena, który 3 sierpnia 1941 roku w swojej homilii mówił: „Jeśli będzie zgoda na to, że ludzie mają prawo zabijać »nieproduktywnych« bliźnich – i jeśli początkowo dotyczy to obecnie tylko biednych ludzi cierpiących na choroby psychiczne – oznaczać to będzie zezwolenie na mordowanie wszystkich nieproduktywnych ludzi, a więc nieuleczalnie chorych, niezdolnych do pracy, tych, którzy stali się inwalidami w pracy i na wojnie, mordowanie nas wszystkich, gdy zestarzejemy się i w ten sposób staniemy się nieproduktywni. [...] »Nie zabijaj!« ”.

Żydówka, święta Kościoła katolickiego, patronka Europy. Filozofia doprowadziła ją do wiary

Prosiła, by dołączyć do swej siostry w bydlęcym wagonie. Zginęła w Auschwitz.

zobacz więcej
Te i inne antyeutanazyjne homilie monastyrskiego biskupa krążyły po Niemczech (i poza Rzeszą) w odpisach. Nie tylko przyczyniały się do utwierdzenia w wierze innych braci w biskupstwie, którzy dołączali się do protestu (jak biskup Machens z Hildesheim oraz biskup Bornewasser z Trewiru), ale również informowały świat o dziejącym się w Niemczech ludobójstwie.

Twarda postawa przyniosła skutek. 24 sierpnia 1941 roku Hitler nakazał wstrzymanie „akcji T–4”. Przywódca państwa niemieckiego miał zresztą inne ludobójcze priorytety. Dwa miesiące wcześniej (22 czerwca 1941) rozpoczął wojnę przeciw swojemu niedawnemu sojusznikowi, Związkowi Sowieckiemu. „Plan Barbarossa” oznaczał również początek eksterminacji ludności żydowskiej na wielką skalę. Eutanazja mogła poczekać. Nigdy nie była zresztą całkowicie wygaszona. Zmniejszono skalę zabijania osób nieuleczalnie chorych.

Do końca wojny władze niemieckie kontynuowały również przymusową sterylizację mężczyzn określonych jako „małowartościowych z punktu widzenia czystości rasy”. Do 1945 roku taki los dotknął niemal czterystu tysięcy osób.

Przeciw zabijaniu ludzi chorych nie tylko protestowali poszczególni biskupi niemieccy. 12 lipca 1941 roku do władz państwa niemieckiego został wysłany specjalny memoriał protestacyjny całej konferencji episkopatu Niemiec. Dlaczego jednak nie było listu pasterskiego skierowanego do wiernych? To przede wszystkim „zasługa” przewodniczącego konferencji, wrocławskiego kardynała Bertrama, który w czasie wojny prowadził w relacjach z władzami III Rzeszy Niemieckiej „politykę informowania” (Eingabenpolitik), czyli wysyłania do poszczególnych agend państwa niemieckiego memoriałów wyrażających sprzeciw episkopatu wobec konkretnych zbrodniczych posunięć władz niemieckich. Niekiedy tłumaczy się tę kunktatorską postawę sędziwego wrocławskiego metropolity (ur. 1859) jego pamięcią o Kulturkampfie, która tym bardziej skłaniać go miała do unikania „konfliktu dwóch lojalności”.

Nie sposób jednak nie zauważyć, że w tym przypadku ostrożność niebezpiecznie zbliżała się do niegodziwości. Jak chociażby w milczeniu kardynała Bertrama w sprawie masowego mordowania polskich księży przez państwo niemieckie. Tę cienką linię między roztropnością a przyzwoitością przewodniczący konferencji niemieckiego episkopatu przekroczył już wcześniej, wysyłając 10 kwietnia 1940 roku do Hitlera telegram z życzeniami urodzinowymi, który o wiele bardziej przypominał homagium złożone wodzowi „Tysiącletniej, Wszechniemieckiej Rzeszy”.

Telegram kardynała Bertrama wysłany krótko po tym, jak wojska niemieckie zajęły Danię, nie był konsultowany z pozostałymi biskupami niemieckimi. Po jego opublikowaniu biskup von Preysing z Berlina na znak protestu zrezygnował z kierowania referatem prasowym konferencji niemieckiego episkopatu. Rozważał nawet całkowite opuszczenie tego gremium.
Biskup Berlina Konrad von Preysing odważnie sprzciwiał się akcji eutanazyjnej. Na zdjęciu; rok 1950, hierarcha w czasie pierwszego po wojnie dnia katolików w Berlinie. Fot. ullstein bild/ullstein bild via Getty Images
Eingabenpolitik przewodniczącego niemieckiego episkopatu stała również za tym, że aż do 1943 roku nie było wspólnego listu pasterskiego niemieckich biskupów, który odnosiłby się do prowadzonego przez III Rzeszę Niemiecką ludobójstwa ludności żydowskiej. Zabierali głos pojedynczy biskupi, którzy w czasie trwającej już eksterminacji przypominali o Bożym przykazaniu „Nie zabijaj!”. 22 marca 1942 roku w zachodnio- i południowoniemieckich diecezjach został odczytany list pasterski tamtejszych biskupów, którzy przypominali, że „każdy człowiek ma naturalne prawo do życia i do dóbr potrzebnych mu do życia” i deklarowali: „My, biskupi, nigdy nie zaprzestaniemy protestować przeciw zabijaniu niewinnych ludzi. Nikt nie jest pewny swojego życia, jeśli kontestuje się przykazanie: Nie zabijaj!”.

Niemcy muszą się wyspowiadać

Biskup stolicy Niemiec Konrad von Preysing w swoim liście pasterskim na adwent 1942 roku przypominał, że „każdy człowiek ma prawa, których nie może pozbawić go żadna ziemska władza. [...] Mocno się tego trzymajmy, że oznacza to, iż chronieni są wszyscy, którym nie można udowodnić żadnej osobistej winy”.

Biskup Berlina należał do tych hierarchów, którzy najmocniej domagali się od kardynała Bertrama zwołania plenarnej konferencji biskupów niemieckich, która wydałaby wspólny list potępiający toczące się ludobójstwo. Ich życzeniu stało się zadość dopiero w sierpniu 1943 roku, gdy podczas obrad ostatniej, jak się okazało, plenarnej konferencji niemieckiego episkopatu w czasie drugiej wojny światowej przyjęto 19 sierpnia 1943 roku wspólny list pasterski (nie poufne memorandum) potępiający mordowanie niewinnych ludzi na szeroką skalę.
        ODWIEDŹ I POLUB NAS     Dokument przeszedł do historii jako „list o Dekalogu” i jest uznawany za „wyjątkowy w czasie wojny wyraz otwartej krytyki wobec narodowosocjalistycznego reżimu”. (…) W tym samym liście niemieccy biskupi upomnieli się również o los przebywających w Niemczech robotników przymusowych (…) Potępiano niecne czyny narodowosocjalistycznej III Rzeszy Niemieckiej, jednak nie kwestionowano samej legitymizacji (prawomocności) nazistowskiej władzy.

Z drugiej strony wśród katolickich teologów nie było tak powszechnego „przyznawania się” do narodowosocjalistycznej ideologii jak było to pośród ich ewangelickich odpowiedników. O berlińskim biskupie Konradzie von Preysingu niejednokrotnie była mowa w tym kontekście.

Warto dodatkowo wspomnieć o jednym z księży posługujących w jego diecezji. Proboszcz Bernhard Lichtenberg za swoje bezkompromisowe stanowisko w obronie nauczania Kościoła i w obronie osób prześladowanych przez nazistowski reżim (w tym Żydów) został w październiku 1941 roku aresztowany przez gestapo. Żywy z więzienia już nie wyszedł. Jako męczennik za wiarę został wyniesiony na ołtarze przez św. Jana Pawła II. (…)

Takie były „zygzaki” niemieckiego Kościoła w czasie drugiej wojny światowej. Był ks. prof. Karl Adam i był ks. Bernhard Lichtenberg. Był kardynał Bertram i biskup Konrad von Preysing. Biskup Galen odważnie zabierał głos przeciw hitlerowskiej eutanazji, a jednocześnie chwalił agresję przeciw Polsce jako czyn uwalniający Niemcy od „hańbiącego pokoju wersalskiego”. Odważnie biskupi niemieccy bronili budynków klasztornych „szturmowanych” przez nazistowskie władze, ale milczeli o mordowanych masowo polskich kapłanach na polecenie władz niemieckich.

Przypominają się w tym kontekście słowa bł. kardynała Stefana Wyszyńskiego, który niejednokrotnie przytaczał opinię Friedricha Wilhelma Foerstera o Niemcach jako o „narodzie, który się musi wyspowiadać”.

– Grzegorz Kucharczyk

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Biały Kruk
O książce

Autostrady, walka z paleniem papierosów, przesiewowe badania pod kątem diagnostyki raka piersi czy tworzenie ogólnopaństwowej polityki ochrony przyrody – cóż za pozytywny i nowoczesny program! Nikt by nie powiedział, że to elementy programu NSDAP – a dla wielu Niemców przed 1939 rokiem wystarczający argument legitymizujący narodowosocjalistyczną politykę budowy „nowych Niemiec”. Jak od wędrówek po malowniczych zakątkach Niemiec (Wandervögel), nudyzmu, „zdrowej żywności” (tak!) czy uwielbienia lasów mogło dojść do niemieckiego narodowego socjalizmu? Za równie nowoczesne uważano technologie masowego mordowania niewinnych ludzi, czym zajmowali się w styczniu 1942 roku podczas narady w berlińskim Wannsee wysocy funkcjonariusze (cywilni i mundurowi) III Rzeszy Niemieckiej debatujący, jak w najkrótszym czasie doprowadzić do „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”.

Całą tę „nowoczesność” – oderwaną od Boga i od prawdy o człowieku analizuje w najnowszej swej książce profesor Grzegorz Kucharczyk.

Przypomina we wstępie myśl Chantal Delsol, że „totalitaryzm nazistowski jest gwałtownie delegitymizowany, oficjalnie z powodu terroru, w rzeczywistości zaś dlatego, że głosi pewną (znieprawioną) odmianę zakorzenienia, podczas gdy totalitaryzm komunistyczny, mimo swoich brutalnych metod, jest tłumaczony i usprawiedliwiany, gdyż głosi emancypację. [...] Nazizm przesadnie i perwersyjnie próbuje wyeliminować nowoczesność, komunizm przesadnie i perwersyjnie próbuje ją realizować” . Czy rzeczywiście jednak – pyta prof. Kucharczyk – niemiecki narodowy socjalizm był programowo wrogo nastawiony do nowoczesności, do tego stopnia, że chciał ją wyeliminować? Narodowego socjalizmu – pisze – nie można separować od nowoczesności rozumianej jako rozwój techniki, medycyny czy ekologii, „nazizm był kulturową syntezą rozmaitych ideologicznych motywów”, których – jak pisze – nie można ryczałtowo potraktować jako sprzeciwu wobec nowoczesności.

– bsk
Zdjęcie główne: Lata II wojny światowej. Adolf Hitler wita się z niemieckimi duchownymi. Fot. Photo12/Universal Images Group via Getty Images
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.