Pętla zaciskała się jednak coraz bardziej – 15 października prezydent otrzymał „zaproszenie” od Gestapo. Udał się tam wraz z Lorentzem i przez 3 godziny czekał na śledczego. Bezskutecznie. Na koniec usłyszał, że dzisiejsze wezwanie to pomyłka, ale niebawem zostanie powiadomiony o nowym terminie przesłuchania.
Czy spodziewał się aresztowania? Zapewne tak, bo postanowił pożegnać się z rodziną. 20 lub 21 października odwiedził bratowe, Halinę i Marię Starzyńskie, oddał im wszystkie oszczędności i zaoferował Marii swoją willę przy Szustra (jej mieszkanie zniszczyła niemiecka bomba, tymczasowe schronienie znalazła u szwagierki). Obiecał jeszcze Halinie załatwić nowe szyby do wybitych okien, a następnie wyszedł „w stanie wielkiego przygnębienia”.
Czarny dzień nadszedł 27 października. Oddajmy głos Stanisławowi Lorentzowi: „o godz. 2 po południu, gdy byłem w gabinecie prezydenta, weszło nagle dwóch oficerów Gestapo, jeden wysokiego stopnia, i zapytali, który z nas jest prezydentem miasta Starzyńskim, po czym polecili mu ubrać się i pojechać z sobą... Prezydent Starzyński wszedł do umywalni przy gabinecie, gdzie w październiku przechowywał swe rzeczy osobiste i włożył na siebie palto zimowe, a w rękę wziął kapelusz. Gdy z sąsiedniego gabinetu chciałem wziąć swoje palto, oficer wyższego stopnia powiedział, że ma jechać razem z nimi tylko prezydent Starzyński, nikt inny... Prezydent podał mi bez słowa rękę i wyszedł z gabinetu pierwszy, za nim obaj oficerowie. Z okna widziałem już wyjeżdżający z bramy Ratusza samochód”.
Kolejne tygodnie Starzyński tułał się po więzieniach: zakład karny przy Daniłowiczowskiej, przy Rakowieckiej, Pawiak. Mógł jeszcze odwrócić swój los – SZP przygotowała plan ucieczki, ale odmówił, nie chciał nikogo narażać. „Zostanę, za wielu spośród was zapłaciłoby za mnie życiem, wytrwam do końca” – przekazał.
Ślad po bohaterskim prezydencie urywa się 23 grudnia 1939. Tego dnia Niemcy zabrali go z więzienia i wywieźli w nieznanym kierunku. Co się z nim stało?
Zdaniem IPN został przewieziony przez gestapowców w inne miejsce Warszawy (być może były to ogrody sejmowe) lub jej okolice i tego samego dnia zastrzelony.
Nie zgadza się z tym profesor Tomasz Szarota, który dowodzi, że Starzyński trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau i tam zginął w październiku 1943 roku (przed śmiercią SS-mani mieli mu przez 3 dni puszczać w celi nagrania wrześniowych przemówień, potem wyprowadzili go na zewnątrz i rozstrzelali).
Zagadka dnia śmierci prezydenta Warszawy pozostaje nierozwiązana do dziś.
– Tomasz Czapla
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy