Mądrość etapu, choć pojęcie jeszcze nie było znane, nakazywała brać, co dają, a potem się zobaczy. Powstała Tymczasowa rada Stanu, jako doradcze ciało kolegialne dla władz niemieckich, do której wstąpił przybyły z Krakowa twórca Legionów, Józef Piłsudski. Gdy Komendant przyjechał 12 grudnia 1916 roku do Warszawy rozentuzjazmowany tłum wyprzągł konie z powozu wiozącego go z dworca do hotelu, co na pewno nie ucieszyło Hansa von Beselera.
Z Tymczasowej Rady Stanu wyłoniła się Rada Regencyjna, jako organ wykonawczy, a ona z kolei utworzyła trzy kolejne rządy i 7 października 1918 roku proklamowała niepodległość Polski w całkiem innych okolicznościach politycznych, nie pytając o zdanie gubernatorów: niemieckiego, Hansa Hartwiga von Beselera i austriackiego, Karla Kuka – Niemcy przegrały wojnę na Zachodzie, a Austria z różnych powodów już od jakiegoś czasu sama niewiele znaczyła.
Dalsze wypadki potoczyły się szybko i są ogólnie znane. Dzień przed kapitulacją państw centralnych na froncie zachodnim przybył ponownie do Warszawy Józef Piłsudski, któremu władzę nad wojskiem (później cywilną) przekazała następnego dnia, czyli 11 listopada 1918 roku, Rada Regencyjna. Piłsudski został zwolniony z ponad rocznego internowania w Magdeburgu w wyniku kryzysu przysięgowego – niezgody I i III Brygady Legionów na złożenie przysięgi wojskowej cesarzowi Wilhelmowi II.
Duch Aktu 5 listopada
Kryzys przysięgowy świadczył o tym, że intencje twórców Aktu 5 listopada nie były całkiem zgodne z jego literą. Nie mogły być zgodne skoro już 9 listopada 1916 roku w Berlinie zaprotokółowano wystąpienie kanclerza cesarstwa, Theobalda von Bethmann-Hollwega na jednej z komisji Reichstagu będące odzwierciedleniem stanu świadomości rządzących Niemcami:
„Dla dobra kampanii wschodniej musieliśmy się zdecydować na grę polityczną. Proklamowanie Polski zapewni nam uległość Polaków, zapełni nam szczerby w pułkach, pozwoli na wprowadzenie nowych podatków, a wreszcie uprawni nas do rządzenia tym krajem. Bo tylko my będziemy rządzili stworzoną Polską, o innej formie nawet myśleć nie można. Tereny położone na wschód są naturalnymi terenami na przyszłą kolonizację, co z pomocą Bożą nam się udać musi.”
W polityce międzynarodowej nigdy nikt nikomu nic za darmo nie daje – ani 5 listopada 1916 roku, ani kiedykolwiek. Jeżeli nawet wygląda na to, że daje, to musi być gdzieś haczyk. Tutaj prawdziwym powodem wspaniałomyślności Niemiec była koncepcja Mitteleuropy, obecna w myśleniu politycznym w Berlinie i Wiedniu od połowy XIX wieku. Pomiędzy francuską lekkomyślnością, brytyjską (później doszły USA) perfidią i wschodnim, rosyjskim barbarzyństwem istnieje środek (Mitte), a tu panować muszą Niemcy.
Bardziej elastyczni imperialiści niemieccy chcieli zerwać z brutalną germanizacją w stylu Bismarcka jako nieskuteczną. Atrakcyjność organizacyjna Niemiec miała sama przyciągać kraje Europy Środkowej, które we własnym interesie powinny podlegać niemieckim wpływom i kontroli. Na państwa takie jak Polska – oczywiście, niezależne – Niemcy różnymi metodami nakładałyby bariery rozwoju, aby były ich rynkiem i zapleczem.
Te koncepcje, do których nie dorósł zapewne cesarz Wilhelm II, a jego kanclerz von Bethmann-Hollweg wyrażał jeszcze w języku Bismarckowskim, zostały wyłożone w książce Friedricha Naumanna „Mitteleuropa” wydanej w 1915 roku i sprzedanej w stu tysiącach egzemplarzy. Administracyjne i wojskowe elity cesarstwa niemieckiego to czytały i dyskutowały, nie zdążyły wykorzystać.
Po czasach nazizmu i komunizmu koncepcje Naumanna, pastora i polityka, zdają się zyskiwać na aktualności i urzeczywistniają się skutecznie w praktyce. Sieć niemieckich fundacji, niektórych wręcz afiliowanych przy partiach politycznych w Niemczech – jak Fundacja Naumanna przy FDP – zawiaduje myśleniem elit w Mitteleuropie, a o wpływ i kontrole w gospodarkach, a zarazem bariery w rozwoju dba aparat urzędniczy Unii Europejskiej.
Duch, bo nie litera, Aktu 5 listopada ma możliwość realizować się w niespodziewanie szerokim zakresie. To się tylko mogło przyśnić Hansowi von Beselerowi, o którym pisze się, że był czytelnikiem Naumanna.
– Krzysztof Zwoliński
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy